Wszystkie wpisy, których autorem jest Marta Przyszychowska

Teolog, filolog klasyczny, patrolog, tłumaczka pism Grzegorza z Nyssy.

Państwo idealne według św. Ambrożego

Tak rządzono dawnymi czasy. To było wzorem wolnego państwa. Początkowo ludzie pod wpływem natury układali swój stosunek do niego za przykładem ptaków. Wspólna była praca, wspólna godność. Każdy na zmianę uczył się brać udział w troskach rządzenia, posługi. Rozkazy dzielili między siebie, nikt nie był pozbawiony zaszczytu, nikt wolny od pracy. Był to stan najpiękniejszy. Nikogo nie wbijała w pychę stała potęga, nikt nie załamywał się służbą. Nie było zazdrości, bo urząd spełniano w określonym porządku i w oznaczonym czasie i łatwiej było znosić jego brzemię, ponieważ nad jego wykonywaniem czuwano wspólnie. Nikt się nie odważał dokuczać temu, który go pełnił, z obawy ściągnięcia niechęci, gdyby ów objął po nim stanowisko. Nikomu nie wydawała się ciężką praca, od której przyszła godność miała uwolnić. Gdy jednak chciwość władzy zaczęła sobie przywłaszczać urzędy i nie chciała zrzec się posiadanych niesłusznie, gdy służba wojskowa przestała być prawem ogólnym a stała się niewolą, gdy przestano trzymać się porządku w obejmowaniu godności, lecz usilnie zabiegano o jej otrzymanie, wtedy wykonywanie pracy stało się ciężarem. Praca jeśli nie jest dobrowolna, wnet staje się niedbała. Jakże niechętnie ludzie przyjmowali obowiązek czuwania na czatach, z jakąż przykrością każdy pełni straż na niebezpiecznym stanowisku, którego obronę powierzył mu rozkaz królewski! Ogłasza się karę za niesumienność, a jednak często ujawnia się niedbalstwo i nie dopełnia się straży. Przymus, który wbrew woli nakłada jakiś obowiązek, przeważnie wywołuje niechęć. Jeśli czynisz przymuszony, to nie ma niczego tak lekkiego, co nie byłoby ciężarem. Ciągła praca zniechęca, a długie piastowanie władzy rodzi pychę. Czy znajdziesz człowieka, który dobrowolnie zrzeka się rządów i składa oznakę swej władzy i z własnej woli staje się z pierwszego ostatnim? Zabiegamy często usilnie nie tylko o pierwsze, ale nawet o średnie stanowisko. Na ucztach rościmy sobie prawo do pierwszych miejsc. Gdy powierzono nam jakiś urząd, chcemy, aby to było na stałe.

Ambroży z Mediolanu, Hexaemeron V, 15, tł. W. Szołdrski

Ireneusz po polsku!

Wydanie po polsku dwóch pierwszych ksiąg Adversus haereses Ireneusza to Wydarzenie przez wielkie W. Ireneusz z Lyonu nie był, oczywiście, pierwszym pisarzem chrześcijańskim, nie był nawet pierwszym teologiem. Jego dzieło jednak, przez komentatorów nazywane pierwszą chrześcijańską dogmatyką, ma wartość nie do przecenienia. Ireneusz, wychowany w Smyrnie (dzisiejsza Turcja), długo był prezbiterem a potem biskupem Lyonu. Pisał po grecku, ale jego dzieła bardzo wcześnie zostały przełożone na łacinę – dlatego właśnie wywarł przeogromny wpływ i na teologię Wschodu, i Zachodu; wpływ, który ciągle pozostaje niedoceniony.
Już jakieś 20 lat temu ojciec Jacek Salij mówił, że ks. Wincenty Myszor pracuje nad tłumaczeniem Ireneusza i że nikt poza nim nie jest w stanie tego przekładu dokonać. Powód jest prosty: nie ma lepszego specjalisty od gnostycyzmu nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Mamy szczęście, że ks. Myszor tłumaczy właśnie na polski 🙂
Ale Adversus haereses to nie tylko kopalnia wiedzy dla specjalistów od gnostycyzmu. To również poważna i oryginalna chrześcijańska chrystologia, antropologia i eschatologia. Jak każde dzieło ojców Kościoła nadaje się do badań naukowych (może to nawet bardziej niż inne), ale także do kontemplacji, poszerzania horyzontów, pobożnej lektury. Moim zdaniem, to absolutny must have (and read 🙂 ).
Adversus haereses w tłumaczeniu ks. Myszora wyszło pod tytułem Zdemaskowanie i odparcie fałszywej gnozy (taki jest grecki tytuł). Można je zakupić tu: http://ksj.pl/book/studia-antiq/ireneusz-z-lyonu-i-gnostycy.html

Życząc księdzu Profesorowi zdrowia i sił czekamy na księgi III-V!

Kto pierwszy ten lepszy

W dziele „O Duchu Świętym” Nicetas z Ramezjany, zapomniany biskup z przełomu IV i V wieku, opisuje niezwykle trafnie psychologiczny mechanizm tworzenia się w człowieku przekonania na jakiś temat. Zauważa, że uznajemy za prawdziwą wersję, którą słyszymy jako pierwszą. Mechanizm ten działa tak samo w przypadku plotek, jak i nauki wiary. Bardzo życiowe! Czytaj dalej Kto pierwszy ten lepszy

Narządy rodne w służbie nieśmiertelności natury

Odpierając zarzut, że wcielenie Syna Bożego dokonało się w sposób haniebny i niegodny, bo miało styczność z narządami rodnymi, Grzegorz z Nyssy pisze pean na cześć tychże narządów (Wielka Mowa Katechetyczna 28, tł. T. Sinko):

„Cały układ części organizmu zmierza do jednego celu. Celem tym jest utrzymanie się człowieka przy życiu. Wszystkie inne więc narządy zawierają obecne życie człowieka, a każdy jest przydzielony do innej funkcji; przez nie uzewnętrznia się zdolność odczuwania i działania; narządy rodne zaś dbają o przyszłość, wprowadzając przez siebie do natury następstwo pokoleń. Jeślibyś tedy patrzył na pożyteczność, to od którychże narządów, uważanych za cenne i zaszczytne, byłyby one pośledniejsze? Od któregoż z nich nie byłyby logicznie uznane za cenniejsze? Przecież nie przez oko, ani ucho, ani język, ani przez jakiś inny narząd zmysłów rodzaj nasz utrzymuje nieprzerwaną ciągłość. Służą one, jak powiedziano, teraźniejszemu użytkowi, poprzez tamte natomiast zachowana zostaje dla ludzkości nieśmiertelność, one bowiem sprawiają, że śmierć, działająca przeciw nam, traci poniekąd swą siłę i skuteczność, jako że przez ciągłe narodziny natura wprowadza się zawsze sama na miejsce ubytków. Cóż więc nieprzystojnego zawiera nasze misterium, jeżeli Bóg zmieszał się z życiem ludzkim przez te narządy, przez które natura walczy ze śmiercią?”

Czy ojcowie Kościoła znali Biblię Tysiąclecia?

W Kościele w Polsce traktuje się przekład Biblii Tysiąclecia niemal jak tekst natchniony, a na pewno jako jedyny obowiązujący nie tylko w liturgii, ale także w pracach teologicznych, a nawet w tłumaczeniach jakichkolwiek pism czy książek, które zawierają cytaty z Biblii. I mało kto się zastanawia nie tylko nad jakością tego przekładu (chociaż może to już częściej), ale przede wszystkim nad tym, czy tekst oryginalny, który jest podstawą tego przekładu, „pasuje” w konkretnym kontekście. Czytaj dalej Czy ojcowie Kościoła znali Biblię Tysiąclecia?

Hejt teologiczny

Kto mnie zna, ten wie, że Grzegorza z Nyssy kocham bezgranicznie. Ale nie bezkrytycznie, na szczęście 🙂 Tłumacząc jego monumentalne dzieło przeciwko Eunomiuszowi, co i rusz trafiam na fragmenty delikatnie mówiąc agresywne. Niby konwencja, niby taka była poetyka dyskusji, ale niesmak pozostaje. Oto próbka argumentów Eunomiusza przeciwko Bazylemu i odpowiedź Grzegorza: Czytaj dalej Hejt teologiczny

Czy katolik może kochać pedałów?

Szczerze mówiąc odetchnęłam z ulgą. Komunikat z synodu o rodzinie wydobył także mnie z marginesu, a przynajmniej pokazał, że takich jak ja jest więcej. Nie, nie jestem lesbijką. Jestem katoliczką, która nie ma nic do pedałów, więcej, ja uważam pedałów za ludzi tak samo dobrych jak wszyscy inni. Czasem lepszych. Uważam, że wymagają szczególnej ochrony i poparcia właśnie z mojej strony – ze strony katoliczki. Bo stereotypy są wciąż żywe, uprzedzenia ogromne. Uważam za swój obowiązek domaganie się praw do godnego życia zwłaszcza dla nich – ludzi prześladowanych. Marzą mi się małżeństwa homoseksualne z prawem do adopcji. Nie widzę w tym zagrożenia dla mojej rodziny – dla mnie, mojego męża i dziecka. Nie potrafię sobie nawet wyobrazić, jak mogliby mojej rodzinie, jakiejkolwiek rodzinie zagrozić. Wydaje mi się, że osoby homoseksualne są obecnie w takiej samej sytuacji jak kiedyś samotne matki. Im się udało – dziś już mało kto patrzy na taką kobietę z pogardą czy odmawia jej prawa do normalnego życia ze swoim dzieckiem. A przecież jeszcze nie tak dawno panna z brzuchem była obrazą publicznej moralności, odsyłano taką do klasztoru, odbierano dziecko. Owszem, ciągle są środowiska, które nie posłałyby swoich dzieci do szkoły z bękartami, ale w dzisiejszym Kościele bękart może być księdzem, biskupem, papieżem nawet. Czy to znaczy, że Kościół popiera robienie dzieci bez ślubu? No chyba jednak nie. Kościół może zaakceptować, więcej – może wspierać homoseksualistów i rozwodników w przestrzeni społecznej, może mówić o nich z troską, ba, miłością nawet. Może tworzyć dla nich przyjazne miejsca tak jak dziś tworzy domy samotnej matki. Nie musi to oznaczać akceptacji dla pewnych postaw. Dobrze, użyjmy słowa, bez którego biskup Gądecki czuje się nieswojo: nie musi to oznaczać akceptacji dla grzechu. Bo to zwykła miłość bliźniego, nic więcej….
PS. Znam paru homoseksualistów. Byłam w szoku, jak pierwszy raz usłyszałam, że mówią o sobie: „pedały”. Ja jestem po ich stronie, to myślę, że też mam prawo 🙂

Alegoria – głupota czy coś potrzebnego?

Przy okazji tłumaczenia i opracowywania Homilii do Pieśni na Pieśniami Grzegorza z Nyssy[1] natknęłam się na zadziwiającą pogardę, z jaką współczesna egzegeza traktuje patrystyczne, a zwłaszcza alegoryczne, komentarze do Pisma Świętego. Nierzadkie są głosy, które odmawiają im wszelkich znamion egzegezy w ścisłym znaczeniu[2]. Zdarzają się uczeni pozytywnie nastawieni do komentarzy patrystycznych, z tym że ograniczają się oni do docenienia roli, jaką odegrały one w historii, uznając, że nie mają najmniejszego wpływy na współczesną naukową biblistykę[3]. Tymczasem typologia i alegoria były obecne w Kościele od samego początku, co więcej, były szeroko rozpowszechnione w judaizmie aleksandryjskim, więc ich deprecjonowanie oznacza oderwanie się od korzeni i zerwanie z Tradycją.

Czym jest alegoria?

Alegoria, od greckich słów állos/inny oraz agoreúein/przemawiać, to dzieło, utwór lub ich element, który poza znaczeniem dosłownym ma jednocześnie określony umowny sens przenośny[4]. W przypadku alegorycznej interpretacji Biblii chodzi o odkrywanie znaczenia ponaddosłownego w celu pogłębienia wiary oraz aktualizacji orędzia biblijnego. Zwykle pomija się wtedy lub odsuwa na dalszy plan znaczenie dosłowne[5]. Niekiedy rozróżnia się typologię i alegorię, przy czym ta pierwsza ma polegać na ukazywaniu zgodności między dwoma Testamentami i przyjmować jako zasadę, że wydarzenia i osoby ze Starego Testamentu były typami, czyli symbolicznie zapowiadały i antycypowały wydarzenia i osoby Nowego Testamentu. Alegoria w tym wypadku oznacza metodę, w której tekst święty traktowany jest jako zwykły symbol, czyli alegoria duchowych prawd[6]. Typologia była charakterystyczna dla wszystkich środowisk egzegetycznych chrześcijańskiej starożytności, także dla tzw. szkoły antiocheńskiej, której przedstawiciele uznawani byli za zwolenników dosłownej interpretacji Pisma Świętego. Używano jej nie tylko w apologetyce, ale także w katechezach na temat sakramentów, w czym widać ścisły związek egzegezy z liturgią[7].

Skąd się wzięła alegoria w Kościele?

Metaforyczne odczytywanie treści różnych utworów, nie tylko Biblii, rozwinęło się po okresie niewoli babilońskiej. Komentarze miały na celu lepsze zrozumienie całego tekstu oraz potwierdzenie nowych zasad, odpowiadających zmieniającym się warunkom życia[8]. Z kolei typologia była w Kościele niezastąpioną bronią w walce ze zwolennikami Marcjona, którzy usiłowali przeciwstawiać sobie dwa Testamenty[9]. Na pogłębienie i rozpowszechnienie w egzegezie chrześcijańskiej metody alegorycznej miały wpływ interpretacje Starego Testamentu proponowane przez szkoły rabiniczne oraz popularność platońskiego idealizmu, który przekonywał, że świat widzialny jest jedynie symbolicznym odzwierciedleniem rzeczywistości niewidzialnej. Ten ostatni powód jest szczególnie istotny. Był to bowiem jeden z aspektów spotkania judaizmu i chrześcijaństwa z kulturą helleńską[10]. Alegoria stanowiła środek do uczynienia Pisma Świętego bardziej przystępnym dla wykształconych czytelników.

Do czego może się alegoria przydać?

Szczególnym przypadkiem tej ogólnej tendencji jest interpretacja Pisma Świętego w oparciu o systemy filozoficzne i terminologię filozoficzną tamtych czasów. Alegoria umożliwiała bowiem egzegezę, której integralnym elementem stawały się koncepcje i tezy niemożliwe do odczytania czy uzgodnienia z dosłownym znaczeniem tekstu. Z jednej strony mogło to prowadzić do wypaczeń czy nawet odejść od ortodoksji, jak choćby w przypadku koncepcji apokatastazy Orygenesa, która to teoria wynikała bezpośrednio z systemu filozoficznego, przyjętego przez niego. I chociaż można znaleźć fragmenty Pisma, które stanowią jej poparcie, jednak okazała się ona niezgodna z nauką Kościoła, co potwierdził drugi Sobór w Konstantynopolu w roku 553. Nie sposób jednak przecenić znaczenia i wpływu, jakie pojęcia filozoficzne popularne w pierwszych wiekach chrześcijaństwa wywarły na teologię, a w szczególności na orzeczenia dogmatyczne Kościoła. Owszem, koncepcja Boga jako Trójcy czy rozumienie zła jako ontycznie nieistniejącego braku dobra bliższe są tradycji filozoficznej niż Biblii w jej genetycznym rozumieniu[12], nie sposób jednak zaprzeczyć, że koncepcje te stały się podstawą najważniejszych orzeczeń doktrynalnych. Ich wprowadzenie do tradycji kościelnej byłoby niemożliwe gdyby nie egzegeza alegoryczna.

Jak odróżnić dobrą alegorię od złej?

Od razu rodzi się jednak pytanie, na jakiej podstawie odróżniać alegoryczny sens ortodoksyjny od heretyckiego, czy mówiąc łagodniej, niezgodnego z ortodoksją; i czy jest to w ogóle możliwe. Po pierwsze, alegoria może wprowadzać nowe treści, ale nie mogą być one niezgodne z pierwotnym przesłaniem wynikającym z kontekstu historycznego. Zasadę tę wyraźnie sformułował Tomasz z Akwinu, mówiąc, że wszystkie sensy tekstu biblijnego bazują na jednym – dosłownym: Omnes sensus fundentur super unum, scilicet litteralem[13]. Drugie kryterium to eklezjalny wymiar egzegezy. Interpretacja alegoryczna od początku pojmowana była nie jako indywidualna twórczość komentatora, ale jako część spuścizny Kościoła, przekazywanej z pokolenia na pokolenie. Wiarygodność danej alegorii wynikała z jej przekazywania, z ciągłości tradycji. Wiąże się to z przeświadczeniem o działaniu Ducha Świętego w Kościele także poprzez nauczanie nauczycieli, które zawiera treści przydatne do zbawienia wiernych[14].

Kiedy alegoria jest konieczna?

Z jednej strony egzegeza alegoryczna stała się miejscem spotkania kultury greckiej z Pismem Świętym, z drugiej zaś jest niezbędnym narzędziem do interpretacji pewnych ksiąg czy fragmentów Biblii, które w dosłownym znaczeniu mogły wzbudzać wątpliwości co do swojej kanoniczności. Choćby Pieśń nad Pieśniami: jeśli ma być uznana za część Pisma Świętego, nie może być odczytywana w swoim dosłownym znaczeniu. Jak pisze K. Bardski: Pozbawienie jej wymiaru ponaddosłownego mogłoby być równoznaczne z pozbawieniem jej racji kanoniczności[15]. Dowodem na prawdziwość tego twierdzenia może być próba dosłownej interpretacji tej księgi, jaką podjął zagorzały zwolennik egzegezy antiocheńskiej Teodor z Mopsuestii. Jak wiadomo, próba ta doprowadziła Teodora do postawienia postulatu wyłączenia Pieśni na Pieśniami z kanonu Pisma Świętego, co stało się jednym z powodów jego potępienia na Soborze w Konstantynopolu w 553 roku.

Chrześcijańska egzegeza, która dostrzega w Oblubieńcu Chrystusa, a w Oblubienicy duszę lub Kościół, oparta jest na wcześniejszej hebrajskiej tradycji. Tam Oblubieniec symbolizował Boga, a Oblubienica Izrael. Nie oznacza to bynajmniej, że sens dosłowny należy bagatelizować. Wręcz przeciwnie: lepsze zrozumienie dosłownego znaczenia przyczynia się niewątpliwie do głębszego odczytania treści, ukrytej w obrazach cielesnej miłości[16].

Także Księga Koheleta budziła sprzeciw zarówno w środowisku żydowskim, jak i chrześcijańskim ze względu na swoje epikurejskie i hedonistyczne fragmenty. Mimo powagi, jaką cieszyła się Septuaginta, jeszcze w II wieku zdarzali się rabini, którzy odrzucali kanoniczność tej księgi[17]. Z akt Soboru Konstantynopolitańskiego można wywnioskować, że także Teodor z Mopsuestii mógł kwestionować jej kanoniczność, jednak prawdopodobnie uznawał on tylko, że różne księgi były pisane pod różnymi rodzajami natchnienia[18]. Nawet wśród autorów, którzy kanoniczności nie kwestionowali pojawił się problem, jak interpretować owe kontrowersyjne fragmenty. Autorzy starożytni radzili sobie z trudnymi miejscami Koheleta na różne sposoby, z czego najbardziej popularnym było interpretowanie ich właśnie na sposób alegoryczny.

Alegoria miejscem spotkania teologów

Starania współczesnej biblistyki, by skupić się na historycznej i genetycznej interpretacji Biblii zostały niejako usankcjonowane encykliką papieża Piusa XII, Divino afflante Spiritu. Tymczasem w części dotyczącej znaczenia i doniosłości badań nad sensem dosłownym papież nawołuje: Niechaj egzegeci stale o tym pamiętają, że ich pierwszym i usilnym staraniem ma być jasne poznanie i określenie, jaki jest sens dosłowny słów biblijnych. Ten sens dosłowny mają oni odnaleźć za pomocą znajomości języków, kontekstu i porównań z miejscami paralelnymi, co stosuje się i przy objaśnieniu dzieł o treści świeckiej, aby myśli pisarza dać jasny wyraz. Niechaj jednak autorzy objaśniający Pismo św. nie zapominają, że tu chodzi o natchnione słowo Boże, przez samego Boga powierzone Kościołowi, aby je strzegł i wyjaśniał. Toteż z nie mniejszym staraniem mają się liczyć z objaśnieniami i postanowieniami Urzędu Nauczycielskiego w Kościele, jak również z wykładnią Ojców Kościoła i z „analogią wiary”[19]. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że większość współczesnych biblistów zapomina o liczeniu się z objaśnieniami, jeśli nie Urzędu Nauczycielskiego, to na pewno z wykładnią Ojców.

Myślę, że jest to jeden z głównych powodów wielkiej przepaści, jaka utworzyła się między różnymi dziedzinami teologii. Rzadko zdarza się nam dogmatykom korzystać z wyników badań biblistów i wcale nie wynika to z braku dobrej woli. Każdy wywód teologiczny zaczyna się przecież od analizy Pisma Świętego, tylko każdy teolog radzi sobie sam, nie uwzględniając najnowszych dokonań biblistyki, bo często są one dla jego badań nieprzydatne. Tymczasem zaryzykowałabym nawet twierdzenie, że dobra egzegeza, uwzględniająca całą tradycję egzegetyczną mogłaby być punktem wyjścia i miejscem spotkania wszystkich dziedzin teologii.

[1] Por. Grzegorz z Nyssy, Homilie do Pieśni nad Pieśniami, wstęp, tłumaczenie, przypisy M. Przyszychowska, Kraków 2007.

[2] Por. O. Keel, Pieśń nad Pieśniami. Biblijna pieśń o miłości, tł. B. Mrozewicz, Poznań 1997, 26.

[3] Por. G. Ravasi, Il cantico dei cantici. Commento e attualizzazione, Bologna 1992, 129; M.H. Pope, Song of Songs. A new Translation with Introduction and Commentary, New York 1977, 112; A.M. Pelletier, Lectures du Cantique des Cantiques. De l’enigme du sens aux figures du lecteur, Roma 1989, 62.

[4] Praktyczny słownik współczesnej polszczyzny, red. H Zgółkowa, t. 1, Poznań 1996, 206.

[5] Por. Religia. Encyklopedia PWN, red. T. Gadacz, B. Milerski, t. 1, Warszawa 2001, 139.

[6] Por. J.N.D. Kelly, Początki doktryny chrześcijańskiej, tł. J. Mrukówna, Warszawa 1988, 62.

[7] J. Daniélou, Sacramentum futuri. Études sur les origines de la typologie biblique, Paris 1950, 11n.

[8] Por. Religia. Encyklopedia PWN, dz. cyt., 139.

[9] Por. J.N.D. Kelly, Początki doktryny chrześcijańskiej, dz. cyt., 63.

[10] Por. M. Simonetti, Między dosłownością i alegorią, tł. T. Skibiński, Kraków 2000, 14.

[11] Por. M. Przyszychowska, Zagadka nauki Grzegorza z Nyssy o apokatastazie, w: Collectanea Theologica 4 (2004), 59-74.

[12] Por. W. Szczerba, Tradycja filozoficzna a Biblia w Kościele pierwszych wieków. Casus Grzegorza z Nyssy, w: Theologica Wratislaviensia, 2 (2007), 146.

[13] Summa Theologiae I, ad 1, 10.

[14] Por. K. Bardski, Pokarm i napój miłości. Symbolizm w ponaddosłownej interpretacji Biblii w tradycji Kościoła, Warszawa 2004, 133n.

[15] K. Bardski., Pokarm i napój miłości, dz. cyt., 79.

[16] K. Bardski., Pokarm i napój miłości, 303.

[17] Por. M. Filipiak (oprac.), Pismo święte Starego Testamentu, t. 8 cz. 2, Księga Koheleta, Poznań 1980, 28.

[18] Por. M. Starowieyski., Księga Eklezjastesa w starożytności chrześcijańskiej, w: Vox Patrum 10 (1990), z. 19, 775.

[19] Pius XII, Divino afflante Spiritu II, 2, 2a.

Ojcowie o dziewictwie Maryi

Wybrałam teksty najważniejsze, najwcześniejsze i według mnie najciekawsze. Wszystkich zacytować nie sposób, jest ich takie mnóstwo….

Ignacy Antiocheński, List do Efezjan XIX, 1, tł. A. Świderkówna (BOK 10, s. 118)
Nie pojął książę tego świata dziewictwa Maryi ani Jej macierzyństwa, podobnie jak i śmierci Pana, owych trzech głośnych tajemnic, które dokonały się w ciszy Boga.

Justyn Męczennik, Dialog z Żydem Tryfonem 100, tł. A Lisiecki (dostępny w internecie)
To, że stał się On Człowiekiem z dziewicy, dokonało się dlatego, by nieposłuszeństwo, które od węża wzięło swój początek, mogło zostać przezwyciężone w taki sam sposób, w jaki się zaczęło. Ewa bowiem, która była dziewicą i niepokalaną, przyjąwszy słowo węża wydała na świat nieposłuszeństwo i śmierć. A Dziewica Maryja doświadczyła ufności i radości, kiedy anioł Gabriel zwiastował Jej wielkie rzeczy.

Ireneusz z Lyonu, Zdemaskowanie i zbicie fałszywej wiedzy (Adversus Haereses) III, 21, 9-10, tł. M. Przyszychowska
Zjednoczył w sobie dawne stworzenie, ponieważ jak przez nieposłuszeństwo jednego człowieka wszedł grzech a przez grzech zapanowała śmierć, tak sprawiedliwość wprowadzona przez posłuszeństwo jednego człowieka jako owoc przynosi życie tym ludziom, którzy niegdyś umarli. I jak ów protoplasta Adam powstał z dziewiczej ziemi – Bóg bowiem nie zesłał jeszcze deszczu i człowiek nie uprawiał ziemi – i został stworzony ręką Boga to znaczy Słowem Boga – wszystko bowiem przez Nie się stało – i wziął Bóg muł z ziemi i ukształtował człowieka – tak Słowo, rekapitulując w sobie Adama, słusznie otrzymało narodzenie z Maryi, która była dziewicą. Gdyby więc pierwszy Adam miał za ojca człowieka i począł się z ludzkiego nasienia, słusznie mówiłoby się i o drugim Adamie, że narodził się z Józefa. Jeśli zaś tamten z ziemi został wzięty i ukształtowany Słowem Boga, trzeba było, by samo Słowo, rekapitulując w sobie samym Adama, miało narodzenie do niego podobne. Dlaczego więc Bóg ponownie nie wziął mułu, lecz ukształtował swoje stworzenie z Maryi? Aby nie powstało inne stworzenie i aby inne stworzenie nie zostało zbawione, lecz dzięki zachowanemu podobieństwu to samo stworzenie zostało zrekapitulowane.

Ireneusz z Lyonu, Zdemaskowanie i zbicie fałszywej wiedzy (Adversus Haereses) III, 22, 4, tł. W. Myszor (Bóg w Ciele i Krwi, s. 77-78)
Odpowiednio dotyczy to także Maryi dziewicy, która okazała się posłuszna: „Oto ja służebnica twoja, Panie, niech mi się stanie według twego słowa” (Łk 1,38). Ewa przeciwnie, okazała się nieposłuszna, nie posłuchała bowiem, gdy była jeszcze dziewicą. Tak jak tamta, mając za męża Adama, była w tym czasie dziewicą – „byli bowiem oboje nadzy” w raju „i nie wstydzili się”, bo właśnie krótko przedtem zostali stworzeni i nie mieli jeszcze pojęcia o rodzeniu dzieci, trzeba bowiem było, żeby najpierw rośli, a potem dopiero rozmnażali się (por. Rdz 1,28) – i gdy okazała się nieposłuszna, stając się przyczyną śmierci dla całego rodzaju ludzkiego, tak Maryja, mając wyznaczonego męża,będąc jednak dziewicą okazała się posłuszna i stała się przyczyną zbawienia dla siebie i całego rodzaju ludzkiego. I dlatego prawo nazywa tę, która została poślubiona, żoną poślubionego przez nią męża, chociaż jeszcze jest dziewicą (por. Pwt 22,23). Tym samym nakreśla odwrotny krąg, od Maryi do Ewy. Bo nie inaczej się rozplątuje węzeł, jak tylko poczynając od końca do początku węzła, tak że pierwsze węzły rozwiązuje się przez drugie i drugie uwalniają węzły pierwsze. I tak jest, że pierwszy węzeł zostaje rozwiązany przez drugi, zaś drugi węzeł znajduje miejsce dla swego rozwiązania w pierwszym. (…) Tak samo i węzeł nieposłuszeństwa Ewy znalazł swoje rozwiązanie przez posłuszeństwo Maryi. Co bowiem Ewa dziewica przez niewiarę związała, to Maryja dziewica przez wiarę rozwiązała.

Ireneusz z Lyonu, Zdemaskowanie i zbicie fałszywej wiedzy (Adversus Haereses) V, 19, 1, tł. M. Przyszychowska
Skoro Pan jawnie przyszedł do swojej własności i skoro był niesiony przez własne stworzenie, które on sam nosi, i sporo przez posłuszeństwo na drzewie dokonał pojednania dokonanego na drzewie nieposłuszeństwa, i uwiedzenie, którym została zwiedziona owa przeznaczona mężowi dziewica Ewa, zniszczył przez prawdę, ogłoszoną przez anioła oddanej mężowi dziewicy Maryi – jak bowiem ta pierwsza została zwiedziona słowem anioła, by uciec od Boga przez zbuntowanie się jego słowu, tak ta druga została pouczona słowem anioła, by nosiła Boga przez posłuszeństwo jego słowu. I jak pierwsza została zwiedziona, by być nieposłuszną Bogu, tak druga została przekonana do słuchania Boga, aby Maryja stała się orędowniczką Ewy; i jak rodzaj ludzki został związany ze śmiercią przez dziewicę, tak uwolniony został przez dziewicę, bo dziewicze nieposłuszeństwo zostało zrównoważone/wyrównane przez dziewicze posłuszeństwo. Skoro grzech pierwszego człowieka został naprawiony przez skarcenie pierworodnego, a przebiegłość węża została zwyciężona przez prostotę gołębicy, zatem zostały zerwane więzy, którymi przywiązani byliśmy do śmierci.

Ireneusz z Lyonu, Wykład nauki apostolskiej 33; tł. W. Myszor (ŹMT 7, s. 51-52)
A więc jak przez nieposłuszeństwo dziewicy człowiek upadł, a upadając umarł, tak, przez dziewicę, która była posłuszna Słowu Bożemu, człowiek na powrót ożył i przyjął życie. Pan bowiem przyszedł szukać zagubionej owcy. A zagubił się człowiek. I dlatego nie powstało jakieś nowe stworzenie, ale rodząc się z tej, której ród był od Adama, zachował podobieństwo ukształtowania. Trzeba było bowiem zjednoczyć i streścić Adama w Chrystusa, aby to, co śmiertelne wchłonięte zostało przez nieśmiertelność, a Ewa przez Maryję, aby dziewica stała się orędowniczką dziewicy i usunęła dziewicze nieposłuszeństwo przez posłuszeństwo dziewicy. To zaś przekroczenie, które zostało popełnione przy pomocy drzewa, zostało usunięte przez posłuszeństwo, przez które posłuszny Bogu Syn Człowieczy przybity został gwoźdźmi do drzewa odrzucając poznanie zła, a wprowadzając poznanie dobra. Złem jest nieposłuszeństwo Bogu, dobrem zaś posłuszeństwo Bogu.

Atanazy Wielki, Mowy przeciw arianom II, 70, tł. P. Szewczyk (ŹMT 67, s. 156)
I jak nie zostalibyśmy uwolnieni od grzechu i przekleństwa, gdyby ciało, które wdział Logos, nie było co do natury ludzkie – nie mielibyśmy bowiem nic wspólnego z ciałem różnym od naszego – tak samo człowiek nie zostałyby ubóstwiony, gdyby tym, który stał się ciałem, nie był prawdziwy i własny Logos Ojca, co do natury pochodzący z Niego. Dlatego dokonało się tego rodzaju zjednoczenie, aby mocą przymierza naturalnej boskości z naturalnym człowiekiem jego zbawienie i ubóstwienie było trwałe. A zatem ci, którzy negują, że Syn co do natury jest z Ojca i że jest własnym Synem Jego istoty, niech też zanegują, że przyjął prawdziwe ludzkie ciało z Maryi zawsze dziewicy.

Orygenes, Homilie o Ewangelii św. Łukasza VII, 4, tł. S. Kalinkowski (PSP 36, s. 49)
Aby ludzie prości nie ulegli oszustwu, musimy w tym miejscu odeprzeć zarzuty, jakie zazwyczaj wysuwają heretycy. Otóż pewien heretyk tak daleko posunął się w swej głupocie, iż twierdził, jakoby Jezus wyparł się Maryi, ponieważ ona, po urodzeniu Jezusa połączyła się z Józefem. Mówił tak, jakby rozumiał sens tego, co sam mówił. Jeśli przeto kiedykolwiek heretycy wysuną wobec was podobny zarzut, odpowiedzcie im tak: Nie ma wątpliwości co do tego, że Elżbieta napełniona Duchem Świętym powiedziała: „Błogosławiona jesteś między niewiastami”. Jeśli zatem wysławiano Maryję, że jest błogosławiona przez Ducha Świętego, to jakże Zbawiciel się jej wyparł? Zresztą (heretycy) głosząc, że Maryja zawarła małżeństwo po urodzeniu Jezusa, nie potrafią tego udowodnić. Ci bowiem, których nazywano synami Józefa, nie urodzili się z Maryi, a i żaden tekst Pisma o tym nie wspomina!

Orygenes, Komentarz do Ewangelii według Mateusza X, 17, tł. S. Kalinkowski (ŹMT 10, s. 61-62)
Niektórzy idąc za przekazem Ewangelii zatytułowanej Według Piotra lub na podstawie księgi Jakuba utrzymują, że bracia Jezusa są synami Józefa z pierwszej żony, jaką miał przed Marią. Zwolennicy tego poglądu chcą zachować wiarę w dozgonne dziewictwo Marii, nie dopuszczając myśli, by ciało, które zostało wybrane, aby służyć słowu mówiącemu: „Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię” (Łk 1, 35), poznało męża, gdy już Duch Święty zstąpił na nią i Moc z nieba, która ją osłoniła. Moim zdaniem rozumnie jest widzieć w Jezusie pierwociny dziewiczej czystości mężczyzn, a w Marii pierwociny dziewiczej czystości niewiast; nie byłoby wcale pobożnie te pierwociny czystości przypisać innej niż Ona niewieście.

Bazyli Wielki, Kazanie na Boże Narodzenie, tł. W. Kania (Teksty o Matce Bożej, t.1, s. 78-79)
„Zbudziwszy się ze snu, Józef, wziął swą małżonkę do siebie” (Mt 1,24). Choć odnosił się do Maryi jako do małżonki z czułością, miłością i troskliwością, to przecież powstrzymał się od małżeńskiego pożycia. „Nie zbliżył się do Niej, aż powiła Syna swego pierworodnego” (Mt 1,25). To wyrażenie nasuwa podejrzenie, iż Maryja po czystym powiciu Pana za sprawą Ducha Świętego nie odmówiła zwyczajnego pożycia małżeńskiego. Choć nie obraża to pobożnej nauki (gdyż dziewictwo było potrzebne dla posługi zbawienia, a co nastąpiło potem, jest dla tajemnicy nieważne), my jako przyjaciele Chrystusa i w oparciu o przytoczone świadectwa nie możemy słuchać, że Bogarodzica przestała kiedyś być Panną. Co do słów: „Nie zbliżył się do Niej, aż powiła Syna swego”, odpowiadamy, że wyrażenie „aż” zdaje się wyrażać nieraz jakiś określony czas, w rzeczywistości jednak ma się rzecz inaczej. Za przykład mogą służyć słowa Pana: „Oto ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata” (Mt 28 20). Wszak Pan pozostanie ze świętymi i po końcu świata. Obietnica teraźniejszości wskazuje raczej na stałe trwanie i nie wyklucza przyszłości. Podobnie jest i w naszym wypadku ze słówkiem „aż”. Mówiąc „pierworodnego” nie myśl o następnych; bo ten zwie się pierworodnym, który pierwszy otwiera Jono matki. Historia Zachariasza dowodzi też, iż Maryja na zawsze pozostała Panną. Opowiadają, i doszło to do nas drogą tradycji, że po narodzeniu Pana Zachariasz wyznaczył Maryi miejsce między dziewicami i za to oskarżony przez lud poniósł śmierć od Żydów między świątynią a ołtarzem, przez co potwierdził ów przedziwny i jasno przepowiedziany znak, iż Panna porodzi i panieństwa nie straci.

Jan Chryzostom, Kazanie na Wielkanoc, tł. W. Kania (Teksty o Matce Bożej, t.1, s. 80)
Radujmy się wszyscy, cieszmy się i weselmy! Bo choć sam Pan zwyciężył i podniósł znak zwycięstwa, to jednak radość i wesele należą do wszystkich. Dla naszego bowiem zbawienia uczynił wszystko, i czym nas szatan pokonał, tym zwyciężył Chrystus. Tę samą wziął broń i tą samą go pobił. A jak – posłuchaj! Dziewica, drzewo i śmierć były znakami naszej klęski. Dziewicą była Ewa – nie miała bowiem jeszcze męża, gdy została uwiedziona; było drzewo; była śmierć jako kara za Adama. Widzisz, jak dziewica, drzewo i śmierć były dla nas znakami klęski? Patrz też, jak to samo stało się dla nas przyczyną zwycięstwa! Zamiast Ewy – Maryja, zamiast drzewa wiadomości dobrego i złego – drzewo krzyża, zamiast śmierci Adama – śmierć Pana.

Grzegorz z Nyssy, Życie Mojżesza II, 21, tł. S. Kalinkowski (ŹMT 50, s. 46)
Otrzymujemy tutaj również pouczenie o tajemnicy Dziewicy, z której dzięki niepokalanemu narodzeniu zajaśniało dla ludzkiego życia Boże światło, krzew zaś pozostał nietknięty, a kwiat dziewictwa nie zwiądł przy porodzie.

Grzegorz z Nyssy, Homilie do Pieśni nad Pieśniami XIII, tł. M. Przyszychowska (ŹMT 43, s. 201-202)
Dlatego mówi, że ten, który jest biały i rumiany, bo dzięki ciału i krwi miał udział w naszym życiu, jako jedyny jest wybrany z pozostałych tysięcy dzięki dziewiczej czystości: ciąża nie była skutkiem współżycia, poczęcie było nieskalane, a poród bezbolesny; komnatą była moc Najwyższego, która jak obłok okryła dziewicę, ślubną pochodnią był blask Ducha Świętego, łożem wolność od wszelkich doznań, a pożyciem nieśmiertelność. Ten więc, który rodzi się w takich okolicznościach, słusznie zostaje nazwany wybranym spośród tysięcy, co oznacza, że nie przyszedł na świat w wyniku poczęcia: On jeden zaistniał bez poczęcia i powstał bez współżycia. Nie można bowiem właściwie odnieść nazwy poczęcie do kobiety niesplamionej i dziewiczej, bo dziewictwo i poczęcie nie mogą mieć miejsca w tej samej osobie. Skoro jednak został nam dany Syn bez ojca, tak samo dziecko narodziło się bez poczęcia. Jak bowiem dziewica nie dowiedziała się, w jaki sposób w jej ciele powstało zawierające Boga ciało, tak samo nie pojęła porodu, bo jak zaświadcza proroctwo, porodziła bez bólu; jak mówi Izajasz: „Zanim nadeszły bóle porodowe, umknęła i urodziła chłopca” (Iz 66, 7). Dlatego ze swojej natury jest jednocześnie wybrany i obcy, bo u jego początków nie było przyjemności ani nie przyszedł na świat w bólu. Stało się tak słusznie i bynajmniej nie nieprawdopodobnie. Jak bowiem ta, która przez grzech wprowadziła śmierć do natury, została skazana na rodzenie w bólu i cierpieniu, tak trzeba było, by matka życia zaczęła ciążę od radości i w radości ukończyła poród. Ciesz się, pełna łaski – mówi do niej archanioł, swoim głosem niszcząc ból, przez grzech od początku związany z porodem. On zatem jako jedyny z tysięcy przyszedł na świat w wyniku nowego i szczególnego porodu; On, który ze względu na ciało i krew słusznie został nazwany białym i rumianym, a wybranym z tysięcy ze względu na szczególny, nieskalany i bezbolesny poród, wyróżniający go spośród innych.

Hilary z Poitiers, Komentarz do Ewangelii św. Mateusza I, 3-4, tł. E. Stanula (PSP 63, s. 44-45)
Wyjaśnienie sposobu narodzenia jest proste. Wszyscy bowiem prorocy zapowiadali, że poczęty z Ducha Świętego narodzi się z Maryi Dziewicy. Wielu jednak ludzi bezbożnych i dalekich od duchowej nauki bierze okazję do bluźnierczego mniemania o Maryi z tego, że powiedziano: „wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną” dalej: „Nie bój się wziąć do siebie małżonki twojej”; wreszcie: „Nie zbliżał się do Niej aż porodziła”. Zapominają, że była zaręczona oraz że powiedziano to do Józefa, który był gotów zerwać zaręczyny, ponieważ był sprawiedliwy i nie chciał w tej sprawie decydować na podstawie Prawa. Dlatego, aby nie pozostała najmniejsza wątpliwość odnośnie do poczęcia się z Ducha Świętego, najpierw sam Józef został powołany na świadka – następnie, ponieważ była zaręczona, przyjął ją za małżonkę. Po narodzeniu przebywa z Nią, to jest uznaje Ją za małżonkę, mieszka z Nią, ale nie współżyje. Kiedy bowiem Józefowi polecono przenieść się do Egiptu, tak mu powiedziano: „Weź Dziecię i Matkę Jego” oraz „Wróć z Dziecięciem i Matką Jego”; a także u Łukasza czytamy: „A był Józef i Matka Jezusa”. Ilekroć bowiem mowa jest o nich obojgu, Ona nazywana jest raczej Matką Chrystusa, ponieważ nią była, niż żoną Józefa, ponieważ nią nie była. Tego też powodu trzymał się anioł, gdy narzeczoną sprawiedliwego Józefa nazywał małżonką. Mówi bowiem: „Józefie, synu Dawida, nie bój się przyjąć Maryi, Małżonki twojej”. A zatem narzeczoną nazywa już małżonką, a po narodzeniu małżonkę nazywa tylko Matką Jezusa, aby w jaki sposób uznawano małżeństwo sprawiedliwego Józefa z Maryją, w taki też ukazało się w matce Jezusa czcigodne Jej dziewictwo. Ludzie przewrotni tym również umacniają autorytet swych błędnych przekonań, że powiedziano, iż Pan nasz miał wielu braci. Gdyby to byli synowie Maryi, a nie Józefa z pierwszego małżeństwa, nigdy by w czasie męki Maryja nie została oddana za matkę Janowi Apostołowi. Do obojga z nich bowiem Pan powiedział: „Niewiasto, oto syn twój, a do Jana: Oto matka twoja” (J 19, 26-27). Chyba że zaszczepił synowską miłość w sercu ucznia jako pociechę dla opuszczonej
[Matki].

Hieronim, Przeciw Helwidiuszowi o wieczystym dziewictwie błogosławionej Maryi 5-6, tł. W. Kania (Teksty o Matce Bożej, t.2, s. 84)
Najpierw męczy się przeciwnik nadmiernym wysiłkiem, aby wykazać, iż „poznać” należy rozumieć o akcie małżeńskim, a nie o duchowej czynności poznania. Jak gdyby kto temu przeczył lub jak gdyby to rozumny przepadał za głupstwami, o które on walczy! Dalej chce nas pouczyć, że partykuła „aż do” oznacza określony czas, po którego upływie dzieje się to, co dotąd się nie działo, jak w tym wypadku. „I nie poznał Jej, aż porodziła Syna”. Z tego – mówi – wynika, iż Maryja została poznana po zrodzeniu, co przez zrodzenie Syna było tylko odłożone. Na dowód przytacza mnóstwo przykładów z Pisma świętego i na wzór gladiatorów macha mieczem w ciemności, aby tym zranić tylko siebie. Odpowiadam na krótko, iż czasownik „poznać” i partykuła „aż” występuje w Piśmie świętym w podwójnym znaczeniu. Helwidiusz twierdzi, że czasownik „poznał” należy rozumieć o akcie małżeńskim, ale przecież nikt nie wątpi, że oznacza to często także duchową czynność, na przykład: „Dziecię Jezus pozostało w Jerozolimie, a Jego Rodzice nie poznali Go” (Łk 2,43). Trzeba dalej zauważyć, że jak w jednym miejscu poszedł za zwyczajem Pisma świętego, tak gdzie indziej, gdy chodzi o „aż”, zwyczajowi Pisma świętego się sprzeciwia, co według jego własnej wypowiedzi oznacza określony punkt czasu, ale często i nieokreślony, jak na przykład tam, gdzie Bóg u proroka mówi do niektórych: „Aż do waszej starości ja będę ten sam i aż do siwizny ja was podtrzymam” (Iz 46,4). Czyż po ich starości Bóg przestał istnieć? Zbawiciel też mówi w Ewangelii do apostołów: „Jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata”.

Hieronim, Przeciw Helwidiuszowi o wieczystym dziewictwie błogosławionej Maryi 11-12, tł. W. Kania (Teksty o Matce Bożej, t.2, s. 88)
Helwidiusz przyjmuje on, że Maryja zrodziła jeszcze innych synów, gdyż napisano: „Wybrał się Józef do miasta Dawidowego, aby się zapisać z poślubioną Małżonką, Maryją, która była brzemienna; a gdy tam przebywali, nadszedł dla Niej czas rozwiązania. I zrodziła Syna swego pierworodnego” (Łk 2,4-6). Stara się udowodnić, iż „pierworodnym” można nazwać tylko takiego, który ma braci, podczas gdy ten, który jest dla rodziców jedynym synem, nazywa się „jednorodzonym”. Ja zaś tak to wyjaśniam: każdy jednorodzony syn jest też pierworodnym, choć nie każdy pierworodny jest jednorodzonym. Pierworodnym mianowicie jest nie tylko ten, po którym przychodzą inni, ale i ten, po którym nikt się nie urodził.

Hieronim, Przeciw Helwidiuszowi o wieczystym dziewictwie błogosławionej Maryi 16-17, tł. W. Kania (Teksty o Matce Bożej, t.2, s. 93-94)
„Dlaczego więc – zapytasz – nazywają się braćmi Pana ci, którzy nimi nic byli?” Powinieneś już wiedzieć, że określenie „brat” ma w Bożym Piśmie cztery znaczenia. Wyraża ono naturalnego brata, przynależność do tego samego narodu, pokrewieństwo i uczucie. Naturalnymi braćmi byli: Jakub i Ezaw, dwunastu patriarchów, Andrzej i Piotr, Jakub i Jan. Przez narodową przynależność nazywają się między sobą braćmi Żydzi. (…) Braćmi nazywają się też krewni, pochodzący z tej samej rodziny, czyli ojczyzny, którą łacinnicy nazywają „ojczyznami”, gdy z korzenia wyrasta lekko rozgałęziona rodzina. (…) Również na uczuciu opierający się stosunek nosi nazwę braterstwa. To zaś może być duchowe i zwykłe. Dzięki duchowej miłości wszyscy chrześcijanie nazywają się braćmi.

Hieronim, Przeciw Helwidiuszowi o wieczystym dziewictwie błogosławionej Maryi 21, tł. W. Kania (Teksty o Matce Bożej, t.2, s. 97-98)
Lecz jak nie przeczymy temu, co jest napisane, tak odrzucamy to, co napisane nie jest. Wierzymy, że Bóg narodził się z Dziewicy, bo o tym czytamy; ale że Maryja żyła po małżeńsku po zrodzeniu, nie wierzymy, bo o tym nie czytamy. I nie dlatego tak mówię, jakobym gardził małżeństwem, bo nawet dziewictwo jest owocem małżeństwa, ale że nam nie wolno lekkomyślnie wydawać sądu o świętych mężach. Bo gdyby chodziło o czystą możliwość, można by nawet twierdzić, że Józef miał więcej żon, skoro ich więcej miał Abraham i Jakub, i że z tych żon są bracia Pana, jak to wielu zmyśla nie z pobożności, lecz z zuchwałej lekkomyślności. Ty twierdzisz, że Maryja nie pozostała Dziewicą, a ja idę dalej i twierdzę, że i Józef żył w dziewictwie dzięki Maryi, by z dziewiczego małżeństwa dziewiczy Syn się narodził. Skoro bowiem na świętego męża nie może paść nawet podejrzenie pozamałżeńskiego pożycia, a nie ma napisane, że miał inną żonę, skoro wreszcie był dla Maryi raczej stróżem niż mężem, jasne jest, iż ten, który zasłużył na nazwę ojca Pana, pozostał z Maryją dziewicą.

Ambroży z Mediolanu, Na obłóczyny dziewicy VII, 47-48, tł. W. Kania (Teksty o Matce Bożej, t. 2, s. 54)
Godne naprawdę było, aby Ten, co przebaczył łotrowi (Łk 23,43), uwolnił Matkę od wątpliwości wstydu. Rzekł bowiem do Niej: „Niewiasto, oto syn twój”. Rzekł też do ucznia: „Oto Matka twoja”. Sam jest uczeń, któremu zlecona została Matka. Czyż wziąłby on małżonkowi żonę, gdyby Maryja złączona małżeństwem świadoma była pożycia małżeńskiego? Zamknijcie usta, bezbożni, otwórzcie uszy, pobożni, i słuchajcie, co mówi Chrystus. Świadczy z krzyża Pan Jezus i na chwilę odwleka zbawienie, aby nie zostawić bez czci Matki. Zapisany zostaje Jan w testamencie Chrystusa. Odczytajmy Matce obronę wstydliwości, świadectwo niewinności, odczytajmy i uczniowi opiekę Matki, łaskę miłości. „I od tej chwili wziął Ją uczeń do siebie” (J 19,27). Nie dopuszczał Chrystus rozwodu, nie opuściła Maryja męża. Z kim Dziewica winna mieszkać? Tylko z tym, o którym wiedziała, że jest powiernikiem Syna, stróżem niewinności.

Ambroży z Mediolanu, Na obłóczyny dziewicy VIII, 52-57, tł. W. Kania (Teksty o Matce Bożej, t. 2, s. 55-56)
Któż jest tą bramą, jak nie Maryja, dlatego zamkniętą, że jest Dziewicą? Bramą jest Maryja, przez którą wszedł na ten świat Chrystus, w dziewiczym zrodzeniu nie naruszając dziewictwa. Pozostał nietknięty mur wstydu i nienaruszone pozostały znaki niewinności. Wyszedł z Dziewicy, której wzniosłości świat nie mógł podtrzymać. „Ta brama ma być zamknięta. Nie powinno się jej otwierać”. Dobrą bramą była Maryja. Była ona zamknięta i nie otwierano jej. Przeszedł przez nią Chrystus, choć jej nie otworzył. I abyśmy uczyli, że każdy człowiek ma bramę, przez którą wchodzi Chrystus, powiedziano: „Bramy, podnieście swe szczyty i unieście się, prastare podwoje, aby mógł wkroczyć Król chwały” (Ps 24,7). Ileż bardziej bramą była Maryja, w której zasiadł Chrystus i z niej wyszedł? Jest bowiem i brama łona. Stąd święty Job mówi: „Niech gwiazdy poranka zasłoni […] by nie zamknięto mi drzwi życia” (Jb 3,9—10). 55. Jest i brama łona, lecz nie zawsze zamknięta; tylko jedna mogła pozostać zamknięta, przez którą wyszedł płód bez naruszenia dziewictwa. Dlatego mówi prorok: „Ta brama ma być zamknięta. Nie powinno się jej otwierać i nikt nie powinien przez nią wchodzić” (Ez 44,2), to znaczy nikt z ludzi, „albowiem Pan, Bóg Izraela, wszedł przez nią. Dlatego winna ona być zamknięta”, to jest przed i po przejściu Pana będzie zamknięta i nie będzie otwarta przez nikogo, i nie otworzyła się; ponieważ miała zawsze swe drzwi — Chrystusa, który powiedział: „Ja jestem bramą” (J10,7). Ta brama zwrócona była na wschód, ponieważ rozlała prawdziwe światło, zrodziła Wschód – Słońce sprawiedliwości. Niech więc nieroztropni słuchają: Zamknięta będzie ta brama, która przyjmuje tylko Boga Izraela. Czyż więc Ten, o którym powiedziano do Kościoła: „Umacnia bowiem zawory bram twoich” (Ps 147,13), nie mógł umocnić swej bramy? Umocnił zaiste i zachował nietkniętą. Do końca nie została otwarta.

Augustyn, Kazanie 186, 1, tł. W. Kania (Teksty o Matce Bożej, t. 2, s. 116)
Cieszmy się, bracia! Niech się radują i weselą wszystkie narody! Dzień ten uświęciło nam nie słońce widzialne, lecz uświęcił nam niewidzialny Stworzyciel tego słońca. Sama Dziewica-Matka, stworzona przez Niewidzialnego, wydała Go na świat dla nas w postaci widzialnej z brzemiennego żywota i czystego łona. Dziewicą była przy poczęciu, Dziewicą przy porodzeniu, Dziewicą jako brzemienna, Dziewicą jako rodząca, zawsze Dziewicą. Czemuż się dziwisz? Bóg tak się urodził, skoro raczył stać się człowiekiem. Taką uczynił Maryję Ten, który sam z Niej powstał. Przedtem, nim stał się, był. A ponieważ był wszechmogący, mógł stać się, pozostając tym, czym był. Uczynił dla siebie Matkę, gdy był u Ojca, i gdy stał się z Matki, pozostał u Ojca. W jaki sposób mógłby przestać być Bogiem, gdy stał się człowiekiem Ten, który wyniósł tak swoją Rodzicielkę, aby nie przestała być Dziewicą, kiedy Go porodziła?

Augustyn, Kazanie 190, tł. W. Kania (Teksty o Matce Bożej, t. 2, s. 116-117)
Któż pojmie nowość tak niespotykaną, jedyną w swym rodzaju, która będąc niewiarygodną stała się wiarygodną? Uwierzył świat cały w rzecz niewiarygodną, iż Dziewica poczęła, Dziewica zrodziła, a rodząc Dziewicą pozostała. Czego bowiem umysł ludzki nie ogarnie, wiara pojmie i tam, gdzie nie starcza ludzkiego rozumu, dopomaga wiara. Któż bowiem mógłby powiedzieć, iż Słowo Boże, przez które wszystko się stało, nie mogło być ciałem bez matki, jeśli mogło pierwszego człowieka uczynić bez ojca i bez matki? Zaiste, On sam stworzył jedną i drugą płeć, to jest męską i żeńską. Jedną i drugą płeć chciał w ten sposób uczcić przez narodzenie, bo przyszedł jedną i drugą wyzwolić. Zaprawdę, znacie upadek pierwszego człowieka. Wąż nie odważył się przemówić do męża, lecz dla jego zguby posłużył się jakby narzędziem niewiastą. Przez słabszą opanował płeć mocniejszą. Wkradłszy się do niej, odniósł zwycięstwo nad obydwoma Przeto, abyśmy nie lękali się śmierci naszej w kobiecie, jako przyczynie słusznego gniewu, i abyśmy nie byli pewni, że ona została skazana bez możliwości odrodzenia się, Pan przyszedł szukać tego, co zginęło (Łk 19,10), a ponieważ jedna i druga płeć zginęła, chciał zaszczycić obie. Zaiste, z powodu żadnej z obu płci nie powinniśmy czynić zarzutu niesprawiedliwości Stwórcy, narodzenie Chrystusa jedną i drugą płeć zaszczyciło nadzieją zbawienia. Dostojeństwo płci męskiej jest w ciele Chrystusa, dostojeństwo płci żeńskiej w Matce Chrystusa. Łaska Jezusa Chrystusa zwyciężyła podstęp szatana.

Augustyn, Kazanie 215, 3, tł. W. Kania (Teksty o Matce Bożej, t. 2, s. 119-120)
Nie zdołasz ani pojąć narodzenia Boga z Boga, ani go wypowiedzieć. Możesz tylko w to wierzyć zgodnie ze słowami Apostoła: „Kto przystępuje do Boga, winien wierzyć, że Bóg jest i że będzie On dawcą nagrody dla tych, którzy Go szukają”. Jeśli pragniesz poznać Jego narodzenie według ciała, któremu dla naszego zbawienia łaskawie się poddał, to posłuchaj i wierz, iż narodził się z Maryi Dziewicy dzięki działaniu Ducha Świętego. „Narodzenie Jego któż wypowie?” (Iz 53,8), bo kto należycie wypowie tę prawdę, że Bóg dla ludzi chciał się narodzić z Dziewicy, lecz Ona Go poczęła bez udziału mężczyzny, porodziła Go bez naruszenia swego dziewictwa, które zachowała w nienaruszoności po porodzeniu Syna. Bo Pan nasz Jezus Chrystus raczył wyjść z łona Dziewicy, On niepokalany wypełnił członki kobiety, zapłodnił Matkę bez naruszenia w Niej dziewictwa, tam sam siebie ukształtował i z Jej łona wyszedł zostawiając nietknięte łono Rodzicielki. W ten sposób Syn Boży swą Matkę uczcił zaszczytnym macierzyństwem i świętym dziewictwem. Kto zdoła pomyśleć i kto zdoła wyrazić tę tajemnicę? Zatem, „narodzenie Jego kto wypowie?” Bo czyja myśl i czyja mowa jest zdatna, by wyrazić, że „na początku było Słowo” (J 1,1) nie mające żadnego początku w swym narodzeniu? A kto zdolny jest wypowiedzieć, że „Słowo ciałem się stało” (J 1,14) wybierając sobie za Matkę Dziewicę, uczyniło Ją Matką z zachowaniem Jej dziewictwa? Żadna kobieta nie poczęła Słowa jako Syna Bożego, a On jako Syn Człowieczy nie miał ludzkiego ojca. Zbawiciel przybywając obdarzył Matkę płodnością kobiecą, a rodząc się nie pozbawił Jej nienaruszoności. Co to jest? Kto może to wypowiedzieć i kto przemilczeć? Rzecz godna podziwu, że nie jesteśmy w stanie zamilczeć tego, co niewyrażalne, nasz głos przepowiada to, czego myśl nie pojmuje. Nie potrafimy wyrazić tak wielkiego daru Bożego, bo jesteśmy do tego za mali, mimo to musimy Go sławić, aby milczenie nasze nie było oznaką niewdzięczności. Dzięki Bogu, że możemy szczerze wierzyć w to, czego godnie nie potrafimy wyrazić.

Czy wakacje są grzechem?

Czy zastanawialiście się kiedyś nad tym, dlaczego lenistwo jest jednym z siedmiu grzechów głównych? Dlaczego pracoholizm nie? Wydaje się, że takie podejście jest mocno przestarzałe i kompletnie oderwane od rzeczywistości. Zauważył to nawet Katechizm Kościoła Katolickiego, bo zdefiniował lenistwo jako znużenie duchowe. Ale czy w życiu duchowym wyluzowanie i odpuszczenie nie są tak samo potrzebne jak w każdej innej dziedzinie? Szczególnie w życiu duchowym chrześcijanina, którego sednem jest łaska, a nie spinanie pośladów. Ja tam nie bronię na siłę wykazu siedmiu grzechów głównych. Wręcz przeciwnie, uważam, że jest bezsensowny. A wbijanie nam go od małego do łbów tylko pogłębia istniejące stereotypy. Myślę, że to nie przypadek, że w kulturze zachodniej osoby pewne siebie uważane są za wyniosłe (pycha), zaradne i bogate za podejrzane (chciwość), seksowne i zbyt roznegliżowane za grzeszne (nieczystość), otyłe za gorsze i złe, za to anorektyczki za rodzaj ascetek (nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu), a ludzie leniwi za o niebo gorsi od pracoholików (lenistwo). Dopisanie do tej listy zazdrości i gniewu być może przyczyniło się do tego, że całe społeczeństwa mają problem z wyrażaniem emocji. Żeby się z tych pęt wydostać wcale nie trzeba przechodzić na buddyzm, wystarczy zerknąć na chrześcijański Wschód. Tam ojcowie, oczywiście, potępiali grzechy, ale zawsze równocześnie przestrzegali przed skrajnościami. Nie wystarczy nie być leniwym – trzeba uważać, by nie zrobić sobie boga z pracy; nie wystarczy się nie obżerać, trzeba się strzec, by całe nasze życie nie obracało się wokół żarcia; nie wystarczy nie być zazdrosnym, trzeba się jeszcze angażować w relacje międzyludzkie. Jednym słowem: umiar, umiar, umiar. Czyli jak napisał nasz znamienity skoczek narciarski: „Luz w dupie”. Grzegorz z Nyssy wiele wieków temu wzywał do tego samego bardziej wyrafinowanym językiem. 🙂 „Ponieważ życie ludzkie jest związane z materią – bowiem pożądania obracają się wokół rzeczy materialnych i każde dąży w sposób niepohamowany do zaspokojenia pragnienia (materia zaś jest ciężka i ciągnie w dół) – dlatego Pan nazywa błogosławionymi nie tych, którzy żyją poza pożądaniami, zamknięci w sobie (niemożliwe jest, by wśród materii prowadzić życie niematerialne i całkiem pozbawione doznań), lecz wyjaśnia, że łagodność jest w cielesnym życiu granicą cnoty i ona wystarczy do bycia błogosławionym. Nie nakazuje ludzkiej naturze całkowitego braku doznań, bo sprawiedliwemu prawodawcy nie godzi się nakazywać czegoś dla natury niemożliwego. Byłoby to bowiem tak, jakby kazać żyjątkom wodnym przeprowadzić się w powietrze lub przeciwnie – tym, które żyją w powietrzu sprowadzić się do wody. Wypada, by prawo było dostosowane do wrodzonych i naturalnych sił. Dlatego błogosławieństwo nie zachęca do całkowitego pozbycia się doznań, ale do umiarkowania i łagodności. Pierwsza możliwość wymyka się naturze, druga udaje się dzięki cnocie. Jeśliby szczęście oznaczało nieporuszenie wobec pożądań, błogosławieństwo byłoby bezużyteczne. Kto bowiem mógłby je osiągnąć, będąc złożonym z ciała i krwi? (Grzegorz z Nyssy, Homilie do błogosławieństw, homilia II: Błogosławieni łagodni, ponieważ oni odziedziczą ziemię).

Miłych wakacji 🙂