Archiwum kategorii: aktualności teologiczne

czyli gdzie się rozmawia albo będzie rozmawiać

Małżeństwo Józefa i Maryi w literaturze i piśmiennictwie staropolskim doby potrydenckiej (fragment)

okładkaKsiążka Małżeństwo Józefa i Maryi w literaturze i piśmiennictwie staropolskim doby potrydenckiej (Kraków 2015) jest swoistym historyczno-literackim wstępem do katolickiej teologii małżeństwa, sięgającym po dzieła Ojców Kościoła, średniowieczne traktaty i pisma mistyczne, a przede wszystkim pisane zabytki kultury wczesnej nowożytności (aż po połowę XVIII wieku). Na kartach tej książki można znaleźć drobiazgowe analizy i interpretacje piśmiennictwa chrześcijańskiego, które przez wieki próbowało odpowiedzieć na pytania: jaka relacja łączyła małżonków z Nazaretu, a więc ziemską matkę Jezusa i Jego przybranego ojca? Co ma wspólnego Trójca Święta z ziemską trójcą, Kościół powszechny z Kościołem domowym, a także – chrześcijańska rodzina z obcowaniem świętych w niebie?

Poniżej przedstawiamy fragment zakończenia książki.



Tradycja chrześcijańska od zawsze przedstawiała świętą miłość – amor sacer – jako ogień zstępujący z nieba. „Bóg jest miłość” (1J 4, 8), pisał Jan Apostoł, ale jednocześnie „Bóg nasz jest ogniem trawiącym” (Hbr 12, 29); podobnie oblubienica z Pieśni nad pieśniami mówi: „mocna jest jako śmierć miłość (…), pochodnie jej pochodnie ognia i płomieniów” (Pnp 8, 6), ale i uczniowie wspominają zmartwychwstałego Chrystusa słowami: „Izali serce nasze nie pałało w nas, gdy mówił w drodze” (Łk 24, 32). Nieco wcześniej sam Chrystus, jako «wcielona Miłość», ogłosił: „Przyszedłem puścić ogień na ziemię: a czegoż chcę jedno aby był zapalon?” (Łk 12, 49). Czy to dlatego na obrazie Świętej Rodziny, namalowanym przez Bartolomé Estebana Murilla, na którym ponad głowami Józefa, Maryi i Jezusa otwierają się niebiosa, ukazuje się Bóg Ojciec w asyście aniołów i zstępuje Duch Święty, dominują czerwone, pomarańczowe i żółte barwy, z daleka przypominające ognistą smugę? Dzieło to jest jednak przede wszystkim wyobrażeniem Trójcy Świętej (trinitas veneranda), która w osobie Chrystusa – Boga i człowieka, zarazem drugiej Osoby triady Bożej, jak i drugiej osoby triady ludzkiej – łączy się z trójcą ziemską (trinitas terrestris). Można powiedzieć: „jako w niebie, tak i na ziemi” (Mt 6, 10).

Wydaje się znaczące, że Bóg w Trójcy jedyny przedstawiony został przez Murilla w układzie wertykalnym, natomiast jedność rodziny z Nazaretu – w układzie horyzontalnym; obie jednie, Boża i ludzka, przecinają się na kształt krzyża. Jedna zstępuje do drugiej, druga wznosi się do pierwszej, w centrum zawsze pozostaje jednak Chrystus. A więc „związek miłości onej, ktora zachodzi między trzema Osobami Boskiemi, w jedności Istoty waszej, ktorą Bog jesteście”, znajduje wzorcowe odzwierciedlenie miłości pomiędzy Józefem, Maryją i Jezusem. Ona również z dwojga i trojga uczyniła jedno. Toteż spoglądając na obraz Murilla, można powtórzyć za Augustynem z Hippony, że w Świętych Rodzicach dokonało się „zjednoczenie osób, które kochają Boga z całego serca, kochają swoje dusze i umysł i kochają się tak jak siebie same i są zjednoczone przez całą wieczność ze sobą i z Chrystusem”. Koreluje to ze słowami homilii Szymona Starowolskiego, dla którego małżeństwo Józefa i Maryi „było niebieskie nie ziemskie”, a ich wspólna radość była obrazem „szczęśliwości nieodmiennej w krolestwie niebieskim”.

Być może najbardziej znaczącym wkładem polskiej literatury siedemnastowiecznej w rozwój refleksji świętorodzinnej było dostrzeżenie w małżeństwie Józefa i Maryi nie tylko teologicznego symbolu, ale również historycznego urzeczywistnienia doskonałej miłości pomiędzy kobietą i mężczyzną w jej wewnętrznym, przemienionym, duchowym wymiarze. Świętych Rodziców przedstawiano bowiem jako odnowionych Adama i Ewę, wskazujących na porządek szóstego dnia stworzenia, podczas którego Bóg „mężczyznę i białągłowę stworzył je” (Rdz 1, 27), a zarazem antycypujących życie w Królestwie Bożym, w którym oboje „będą jako Aniołowie Boży w niebie” (Mt 22, 30). Dlatego też myśl teologiczna zawarta w wielu wczesnonowożytnych dziełach literackich, w tym także staropolskich, poruszając temat więzi łączącej Józefa i Maryję, nieustannie przywodziła na myśl ideę miłości niebiańskiej. Jej najzwięźlejszą definicję podał chyba Jan Klimak, pisząc: „Czysty jest ten, kto żądzę przebił miłością, i ogień ugasił ogniem niematerialnym”. Czyż nie w ten właśnie sposób należy odczytać przymioty Józefa, który – wedle tekstu pewnej staropolskiej Litanii – był wobec Maryi „w Panieństwie najczystszy”, ale zarazem „w miłości najgorętszy”?

„Na widok tego niebiańskiego zjawiska św. Józef pogrążył się w podziwie i niewysłowionej radości; nigdy jeszcze nie widział swej błogosławionej oblubienicy w takiej chwale (…). Niebiańskich rozmów Najświętszej Panny ze swym szczęśliwym oblubieńcem nie zdoła powtórzyć żaden ludzki język”.
María de Ágreda, Mistyczne Miasto Boże

Literatura staropolska poświęcona czystemu związkowi Józefa i Maryi nie ograniczała się jednak do samej tylko teologicznej spekulacji, aktualizacji starotestamentowego przekazu w duchu „wypełnionego Prawa” (zob. Mt 5, 17), prowadzącej na przykład do skojarzenia Świętych Rodziców pochylonych nad Dzieciątkiem Jezus z dwoma cherubinami strzegącymi Arki Przymierza: „znakiem tego małżeństwa byli oni Cherubini w kościele Salomonowym ze złota szczyrego oblani”. Traktaty ascetyczne i systematyczne przedstawiały bowiem nazaretańskich oblubieńców jako przykład duchowości rozwijanej we wspólnocie, dowód na świętość tak drogi małżeńskiej, jak i życia w dziewictwie, kazania opisywały wspólne szczęście Józefa i Maryi, wychodząc z założenia, że przedstawiali oni wzór „sakramentu wielkiego między Chrystusem i Kościołem” (Ef 5, 32), podczas gdy pastorałki dramatyczne i utwory liryczne skupiły się na bogactwie i głębi ich relacji: te pierwsze – zdecydowanie w praktycznym wymiarze życia, drugie zaś – w sferze ikoniczności wypowiedzi poetyckiej. W tym miejscu przywołać można teksty medytacyjne, wedle których miłość sprawiła, że twarz Maryi rozbłyskiwała w oczach Józefa niczym twarz Mojżesza po zejściu z góry Synaj, albo te, w których zauważone zostało tak daleko posunięte zaufanie Maryi do Józefa, że bardziej lękała się ona odwiedzin anioła podczas Zwiastowania niż stałej obecności swojego Oblubieńca. Można też wspomnieć, że skromny domek w Nazarecie stał się obrazem Królestwa; że jedność i miłość łącząca Świętych Rodziców sprawiła, że wciąż jeszcze wstawiają się oni za ludem Bożym jako nierozłącznie ze sobą związani, a także to, że Maryja podczas zaślubin wniosła w posagu nie ziemskie kosztowności, ale najdroższą perłę, którą był Syn Boży w jej łonie. Ostatecznie jednak cała wczesnonowożytna tradycja opisywania, obrazowania i przedstawiania małżeństwa Józefa i Maryi, na ogół ukazująca ciągłość idei patrystycznych oraz średniowiecznych, daje się streścić w krótkim wykładzie na temat «miłości świętej», dziewiczej i anielskiej, którego autorem jest Dietrich von Hildebrand, autor Metafizyki wspólnoty:

[Święta miłość – M.G.] jako taka jest możliwa tylko wtedy, gdy chodzi o miłość w Chrystusie (…). Jest to miłość, która ma wspólne z miłością małżeńską pozostawanie całkowicie „naprzeciw siebie”, a także intentio unionis nastawioną na zjednoczenie (…). Występuje tu również owo najgłębsze rozumienie drugiego człowieka – nawet w pewnym sensie jeszcze głębsze niż w miłości małżeńskiej, bo przecież ta „święta” miłość i zawarte w niej odsłonięcie najgłębszego własnego słowa istotowego już z założenia możliwe są tylko w owej najwyższej sferze wartości, która dla małżeństwa od strony doznania oznacza najwyższy idealny stopień. Ale „tematem” tej miłości jest zarazem, a nawet przede wszystkim, Chrystus.

W oczekiwaniu na Paruzję

dziadulW ostatnim czasie nakładem wydawnictwa Collegium Columbinum ukazała się książka prowokująca do istotnych refleksji na temat prawosławnych wyobrażeń końca świata. W oczekiwaniu na Paruzję. Myśl eschatologiczna w prawosławnym piśmiennictwie słowiańskim do połowy XVI wieku (Kraków 2014) doktora Pawła Dziadula wpisuje się w modny dzisiaj – współtworzony m.in. przez o. prof. Wacława Hryniewicza – nurt intelektualny skupiony wokół poszukiwań nadziei powszechnego zbawienia, ale również napięcia pomiędzy grozą piekła a wspaniałomyślnością wybaczającego Boga. Praca poznańskiego filologa wprowadza jednak do dyskusji nad „teologią nadziei” zdecydowanie nową jakość. Imponuje ona bowiem dogłębną znajomością tekstów źródłowych, pomaga także zrozumieć ich wymowę dzięki osadzeniu w szerszym kontekście kultury średniowiecznej (na obszarze południowo- i wschodniosłowiańskim), tak często niezrozumiałej, dalekiej od naszej współczesnej wrażliwości.

Chrześcijańska eschatologia w prawosławnych kulturach słowiańskich zaczęła funkcjonować na kilku płaszczyznach. W pierwszej kolejności chrześcijańską ideę końca świata wyrażała liturgia i ikona, od których zaczęła się refleksja Słowian nad „rzeczami ostatecznymi”. Na płaszczyźnie aksjologicznej eschatologia stopniowo stawała się budulcem nowego, uniwersalnego modelu świata, który generował odpowiednie wartości, postawy i zachowania jednostki. Była również swoistym kluczem interpretacyjnym, służącym odkodowaniu sensu wydarzeń historycznych. Niezwykle istotną rolę chrześcijańska eschatologia odgrywała również na płaszczyźnie ontologicznej, konotującej traktowanie bytu samego państwa w kategoriach eschatologicznych, czemu służyły odpowiednie ideologie (fragment „Wstępu” autora).

Jeżeli na przedstawiony tu problem spojrzymy przez pryzmat poglądu Mikołaja Bierdiajewa, mówiącego iż do specyfiki religijności prawosławnej należy jej stałe zorientowanie na eschatologię, to książkę Pawła Dziadula daje się czytać jako wprowadzenie do myśli starocerkiewnej w ogólności (wraz z jej aspektem liturgicznym, teologicznym, historiozoficznym i politycznym). W oczekiwaniu na Paruzję stanowić może zarazem ważną i w pełni naukową odpowiedź na manifest Wacława Hryniewicza: „Moja nadzieja kieruje się ku wszystkim. Nie zaczynam od siebie. Nadzieję dla samego siebie odnajduję dzięki temu, że myślę najpierw o wszystkich innych”. Paweł Dziadul pokazuje wszakże, jak kręte i wyboiste drogi wiodły ku prawosławnemu uniwersalizmowi zbawienia. W przeprowadzonych przez niego analizach piśmiennictwa serbskiego czy bułgarskiego na pierwszy plan wysuwa się przerażenie chrześcijan spowodowane myślą o apokaliptycznym „początku boleści”, „ohydzie spustoszenia” (bizantyjsko-słowiańska wersja chiliazmu), nadto – rozwój różnych wizji zagłady i piekła związanych z mariażem teologii i polityki.


O myśli religijnej polskiego modernizmu

łukasz front

W ostatnim czasie nakładem wydawnictwa Collegium Columbinum ukazała się obszerna, bo licząca ponad pięćset stron naukowa monografia teologii Karola Ludwika Konińskiego, zatytułowana: Myśl religijna polskiego modernizmu i jej konteksty (Kraków 2014).

Autorem tego studium (dodałbym: niezwykle ważnego dla wiedzy o dramatycznych przemianach pojmowania doświadczenia religijnego w XX wieku) jest literaturoznawca i historyk idei Uniwersytetu Jagiellońskiego, dr Łukasz Front. Jego zainteresowania nie ograniczyły się do zbadania samych tylko zależności pomiędzy myślą Konińskiego a filozofią pragmatyków amerykańskich, czy też do zrekonstruowania jej społeczno-kulturowego wymiaru (aż po ponowne jej odczytanie w świetle nauki Jana Pawła II oraz poszukiwań Czesława Miłosza), ale objęły także próby wniknięcia w psychologiczne i autobiograficzne uwarunkowania postawy religijnej ateisty, manichejczyka, wreszcie – „chrześcijańskiego modernisty”. Jeżeli współczesny kryzys religijności podyktowany jest, jak chce tego Adolphe Gesché, moralnym i rozumowym sprzeciwem wobec Boga tajemniczego i niepojętego a wymagającego od człowieka postawy zależności i poddania (a więc, zdaniem wielu współczesnych myślicieli, ograniczenia humanistycznego potencjału), to książka Fronta jawi się jako w pełni naukowy opis tego zjawiska.

„Bóg Absolut, o ile się historycznie objawia, jest antyhumanistyczny” (EL, 121) – to jedno z kluczowych sformułowań zawartych w dziennikach Konińskiego. Obnaża ono w istocie najgłębsze motywacje i uwarunkowania dość powszechnego (co najmniej od czasów Oświecenia) zjawiska, zwanego ateizmem (…). Pokusę ateistyczną Koniński potrafi jednak skutecznie zwalczyć, wyciągając równocześnie z jej przesłanek daleko idące wnioski. Dlatego mówić można w tym wypadku – za Simone Weil – o „ateizmie oczyszczającym”, którego podstawowe znaczenie polega na niwelowaniu i neutralizowaniu w umyśle ludzkim fałszywego obrazu Boga. (fragment książki, s. 163.171)

Myśl religijna polskiego modernizmu i jej konteksty to ciekawa pozycja nie tylko dla teologów, ale w równej mierze dla literaturoznawców zafascynowanych m.in. młodopolskim „patosem religijnym” spod znaku Kasprowicza oraz ekspresjonistów, albo dokonującą się w pierwszej połowie XX wieku reinterpretacją polskiego mesjanizmu. Na tym tle szczególnie ciekawie prezentują się rozważania Konińskiego wokół humanizmu ateistycznego, natury zła oraz ówczesnej kościelnej wykładni na temat wiecznego piekła. Warto więc sięgnąć po książkę Fronta, zwłaszcza dzisiaj, w dobie ożywionego zainteresowania literaturą okresu zwanego modernizmem w kulturze i sztuce, który wydał przecież tak znaczące dla myśli katolickiej osobistości jak Paul Claudel, Francis Jammes, Henri Ghéon, Marian Zdziechowski, czy później – Thomas Stearns Eliot, François Mauriac, Graham Greene. Czyż bowiem pytania o znaczenie i zasięg modernizmu katolickiego, o napięcie między wiarą i niewiarą, o teologię infernalną nie stanowią problemów wciąż żywo dyskutowanych w świecie chrześcijańskim? Jak informuje strona wydawcy, książka Łukasza Fronta

[…] ukazuje Karola Ludwika Konińskiego (1891–1943) jako wyjątkowego w dziejach polskiej literatury i kultury pisarza oraz myśliciela. Jest próbą syntetycznej charakterystyki jego refleksji religijnej na tle różnorodnych kontekstów. Są nimi przede wszystkim: osobiste wyznania pisarza o charakterze psychologiczno-autobiograficznym, inspiracja myślą chrześcijańską, odwołania do XIX- i XX-wiecznych prądów myślowych i literackich, zakorzenienie w syntetycznej tradycji polskiej – ściśle związanej z kulturą chrześcijańską. Wymienione wyżej otocze z pewnością pozwala lepiej zrozumieć, dlaczego horyzonty myślowe otwarte przez Konińskiego – pisarza na wskroś modernistycznego – przykuwały (i nadal przykuwają) uwagę nielicznego grona jego wiernych czytelników.

 


 

 

 

Teologiczne pars pro toto

Bycie teologiem to nie tylko refleksja nad swoją wiarą, ale również rozmowa z Bogiem, modlitwa, poznawanie Go w osobistym doświadczeniu. Czy nie mówilibyśmy zatem o drewnianym żelazie, gdybyśmy twierdzili, że ktoś, kto rozmawia z Bogiem, modli się do Niego, jednocześnie jest kryptoateistą?

W jednym z Tadeuszem Zatorskim – autorem artykułu „Wiemy zbyt wiele”. Czy teolog może nie być ateistą? w lutowym „Znaku” – zgodzić się trzeba: dziwny to byt teologia i niełatwy do opisania, ba, sami teologowie mają problemy, by go zdefiniować, o czym świadczy wielość definicji teologii. To jednak nie znaczy, że jedyną drogą do określenia tego bytu, a przy okazji zadania dość zaskakujących pytań i udzielenia podobnie zaskakujących odpowiedzi, jest stosowanie zabiegu retorycznego pars pro toto. Autor stosuje go w przynajmniej dwóch obszarach i raz jest to użycie, jak zakładam, zupełnie świadome, a raz być może nie.

okladka-708To fragment mojego artykułu, który ukazał się w majowym „Znaku” (maj 2014, nr 708). Cały artykuł dostępny jest na stronie internetowej miesięcznika: Teologiczne pras pro toto. Zapraszam do lektury! To również dobra okazja do dyskusji o tym, czym jest teologia.

Czytanie osoby

Im dalej w lekturę, tym bardziej byłem pewien: książka ks. Grzegorza Bartha Hermeneutyka osoby zadziwia „siłą uderzenia”, impetem, świeżością. Barth spotyka w swoim dziele – by użyć KUL-owskiego skrótu/obrazu – „Bronka z Bartnikiem” (filozoficzne z teologicznym), a czyni to w nowy sposób. Z jednej strony wyraźnie widać w tych badaniach najnowszy owoc wielkiej teologicznej szkoły lubelskiej (Granat, Bartnik, Góźdź, Guzowski, inni), z drugiej Barth przekracza pewien (post)nowoczesny próg i dzięki teologicznej transformacji myśli Heideggerowsko-Gadamerowsko-Ricoeurowskiej tworzy podstawy pod personalizm przyszłości (jeśli będzie go pracowicie i twórczo rozwijał). Kontynuator i nowator. W wywodach rozprawy widać duży temperament filozoficzno-metodologiczny, a także pewną tendencję do intelektualizacji rzeczy prostych. To ostatnie nie jest zarzutem: habilitacja jest w drodze rozwoju naukowego naturalnym szczytem „intelektualizacji”. Potem wiedza się pogłębia i egzystencjalizuje, a język upraszcza.

Na strukturę rozprawy składają się wstęp, zakończenie oraz dwie zasadnicze części, w których znajduje się pięć rozdziałów (3+2). Struktura ta jest tyleż zasadna i wyczerpująca merytoryczne treści dysertacji, co i kunsztowna: Introductio (wstęp) – Praeparatio (część I)– Circumductio et explicatio (część II) – Conclusio (zakończenie). Część pierwsza to właściwie fundamenty całej konstrukcji i głównej tezy (czyli hermeneutyki osoby): personalna struktura interpretacyjna (osoba jako „pomiędzy”) – rozdz. I; jej przekroczenie (osoba jako „ponad”) – rozdz. II; wymiary rozumienia osoby (analogiczność, ikoniczność, dialogiczność, triadyczność) – rozdz. III. Część druga to clou wywodów: doświadczenie i poznanie/rozumienie fenomenu osoby (rozdz. IV i V). Tak skonstruowana siatka części, rozdziałów i paragrafów stanowi stelaż mocny i poznawczo trafnie dobrany i ponazywany. Strukturę należy ocenić wysoko. W Introductio na kilkunastu autor stronicach streszcza przekonująco poglądy największych hermeneutów ostatniego stulecia. Za znakomite rozwiązanie uważam zwłaszcza podział całości na dwie części – one obrazują i wyrażają badawczo spotkanie obu kluczowych dla dysertacji pojęć: hermeneutyki i osoby. W pierwszej wyraźnym głównym bohaterem jest pierwsze, w drugiej – drugie z tych pojęć.

 Na poziomie metodycznym i metodologicznym mamy do czynienia z pracą bardzo solidną (por. opis metody badawczej, s. 30). Źródła rozprawy zostały przebadane niesłychanie rzetelnie. Treści analizowane, interpretowane i wydobyte z literatury przedmiotu (patrz: bibliografia, a w niej obie części źródeł, podstawowe i uzupełniające) są prezentowane przez Bartha w sposób analitycznie i interpretacyjnie zrównoważony.

Język książki zdradza doświadczonego i dobrego wykładowcę (Barth jest w stanie najtrudniejsze kwestie wyjaśnić i właściwie ponazywać). Jest to język ścisły, erudycyjny, gęsty, mający ambicje docierania do głębi i istoty rzeczy, doskonale dookreślający daną kwestię i jej niuanse, zdolny do daleko idącej precyzacji problemu. Bardzo też rzeczowy – potwierdzający trafnym przypisem każdą tezę, każdą ważniejszą myśl. Czyli – na poziomie ścisłości naukowej wszystko jest w jak najlepszym porządku.

Obawiam się natomiast, że momentami język ten staje się wręcz „nieludzki” w swojej suchej filozoficzności, przepotężnych akapitach, trudnych (choć trafnych) spolszczeniach wielu zwrotów obcojęzycznych (zwłaszcza łacińskich i niemieckich).

W warstwie formalnej nie mam żadnych poważniejszych uwag krytycznych do rozprawy ks. Grzegorza Bartha. Bibliografia, analiza źródeł, przypisy, trafność wniosków, zdolność formułowania syntez, walory języka tekstu – bez zastrzeżeń. Pomocą dla czytelnika jest indeks osób. Brakuje natomiast indeksu rzeczowego, który mógłby znacznie ułatwić korzystanie z rozprawy wszystkim czytelnikom: teologom i filozofom, hermeneutom i personalistom.

Rozprawa ks. Grzegorza Bartha może i powinna być okazją do twórczej wymiany poglądów. Szczególnie dwie kwestie posiadają – jak mniemam – duże znaczenie dla przestrzeni naukowej, w której usytuowana jest książka. Rozwój nauki można postrzegać jako specyficzne połączenie ciągłości i nieciągłości w relacjach „mistrz-uczeń”. I cała sprawa polega na właściwych proporcjach kontynuacji i sporu uczniów i ich pracy wobec mistrzów i ich dzieła… W czym rozprawa Bartha jest w stanie naśladować, uzupełnić, przekroczyć, zreformować, rozwinąć KUL-owski (lubelski) personalizm?  I druga kwestia: Czy dzieła wielkich hermeneutów-filozofów, stanowiące w dużej mierze źródłową bazę rozprawy (Heideggera, Gadamera, Ricoeura) bronią się dzisiaj tak jak przed 40-oma laty? Czy po Rahnerze i von Balthasarze, a zwłaszcza po Janie Pawle II i Benedykcie XVI nie zdezaktualizowały się one w swoim wpływie na teologię? Czy teologia nie poszła w nieco inną stronę niż proponuje (-owała) filozoficzna hermeneutyka sprzed kilku dziesięcioleci?

„Hermeneutyka osoby” może i powinna stanowić również podstawę dalszych badań. Jak rozwijać te badania, co mógłbym doradzić w kwestii przyszłości hermeneutyki osoby? Myślę, że warto iść tropem zarysowanej w dysertacji syntezy – „sztuka czytania podstawowych struktur bycia i stawania się osobą” (s. 295) – i pogłębiać ją. W „duchu otwartości” a zarazem „uporczywego dochodzenia do tego wszystkiego, co należy zrozumieć”, „między podejrzeniem a sympatią” (s. 285). Ta i taka droga naukowego rozwoju teologii personalizmu ma, jak sądzę, przyszłość.

hermeneutyka-osobyKs. Grzegorz BarthHermeneutyka osobyLublin 2013, ss. 329.

Teologia życia

Choć życie stanowi pierwotne doświadczenie człowieka – jego „bycie”, to właśnie życie – nie jest mi znana publikacja całościowo to zagadnienie omawiająca. Problem życia jest podejmowany w ramach teologii w rozmaitych traktatach jej systematycznego wykładu, zwłaszcza w zagadnieniach dotyczących kreatologii, chrystologii, eschatologii i charytologii. Najbardziej intensywnie podejmuje go z całą pewnością rozwijana intensywnie po ostatnim soborze antropologia teologiczna. Stąd propozycja ks. dra Jarosława Babińskiego podjęcia komplementarnych badań teologicznych nad fenomenem życia i stworzenie właśnie teologii życia to idea nowatorska i niezwykle interesująca. Autor podejmuje próbę w takim właśnie kontekście zinterpretowania dorobku ks. Franciszka Sawickiego – popularnego w dwudziestoleciu międzywojennym teologa i filozofa.

Ks. Babiński wysiłkiem badawczym obejmuje jakby dwa podstawowe zagadnienia: rekonstrukcję poglądów badanego autora jako teologii życia, przy jednoczesnym wysiłku odpowiedzenia, czym jest ta teologia. Obrazuje to – jego zdaniem – ukazanie obszarów manifestowania się życiowej aktywności człowieka. Przyjmuje bowiem definicję ks. Sawickiego, że życie do eksplikacja ludzkiej osobowości, a wiec natury ludzkiej w działaniu.

Wprowadzenie do analiz stanowią dwa pierwsze rozdziały, ukazujące obecność problemu życia w literaturze teologicznej i filozoficznej. Autor uzasadnia wybór określonych zagadnień faktem nawiązywania do nich badanego autora, a wiec ks. Sawickiego. Pierwszy rozdział ukazuje wiec problem życia w Biblii, literaturze patrystycznej, średniowiecznej scholastyce, nowożytnej filozofii z uwzględnieniem niemieckiej filozofii życia oraz fenomenologii. Drugi to zobrazowanie współczesnej dyskusji nad życiem, koncentrującej się wokół kontrowersyjnych problemów moralno-etycznych, sprowokowanych rozwojem współczesnych nauk biologicznych oraz zakusami relatywizowania prawa człowieka do życia od poczęcia do naturalnej śmierci. Trzeci rozdział – też o charakterze introdukcyjnym – ukazuje już konkretne pola zainteresowań ks. Sawickiego, które zrodziły u niego potrzebę podjęcia refleksji nad fenomenem życia. Kolejne rozdziały stanowią całościowe syntezy na tematy jego aktywnego przejawiania się w życiu ludzkim i poprzez życie ludzkie. Są to: pytanie o sens i cel życia, czas jako determinanta specyfikująca ludzką aktywność, życie w odniesieniu do Boga, poznanie jako wyraz „spotkania ze światem i Bogiem”, życie jako przestrzeń budowania miłości oraz jako rzeczywistość budowania chrześcijańskiej osobowości.

Praca została oparta na potężnym materiale źródłowym, w znacznej części niemieckojęzycznym (w tym języku jest lwia część pisarskiej spuścizny ks. Sawickiego). Ks. Babiński rekonstruuje całościowo sygnalizowane tytułami rozdziałów aporie, nie ograniczając się tylko do zrelacjonowana poglądów ks. Sawickiego na określony temat. Ukazuje źródła i kontekst jego myśli, usiłuje też ukazać myśliciela z Pelplina jako autora ze wszech miar aktualnego. Autor książki umiejętnie korzysta z dostępnej literatury i dotychczasowych opracowań dorobku ks. Sawickiego. Trzeba jednak zaznaczyć, że do tej pory nikt nie opracował komplementarnie jego twórczości. Choć próby takie były już podejmowane (Z. Pawłowicz, S. Cz. Bartnik. M. Kowalczyk). Istniejącą w tej mierze lukę w historii polskiej dogmatyki wypełnia rozprawa habilitacyjna ks. dra Babińskiego.

Uważna lektura tej dysertacji pozwala zauważyć dobry warsztat naukowy autora oraz wnikliwość prowadzonych przez niego badań. Drogę do celu stanowi krytyczna analiza twórczości teologiczno-filozoficznej ks. Sawickiego, który wniósł znaczący wkład w rozwój myśli teologicznej w Polsce, zwłaszcza jeśli chodzi o teologię dziejów (co zostało opracowane przez księży Bartnika i Kowalczyka), a teraz zostaje ukazany jako badacz fenomenu ludzkiego życia. Studium ma charakter wybitnie źródłowy, co nadaje mu walor jeszcze bardziej naukowego. Niepodważalne zalety merytoryczne oraz formalne książki sprawiają, że jest ona ważnym przyczynkiem poznania historii polskiej teologii.

Ks. Babiński zdaje się być szczególnie przygotowany do zmierzenia się z rozwijanym dwutorowo (filozofia i teologia) dorobkiem ks. Sawickiego. Posiadając tytuł doktora teologii oraz nauk humanistycznych w zakresie filozofii, tworzy interesującą, całościową, interdyscyplinarną wizję postawionego w temacie problemu.

teologia_zyciaJarosław Babiński, Teologia życia. Próba reinterpretacji dorobku ks. Franciszka Sawickiego, Wydawnictwo Bernardinum, Pelplin 2013, s. 468.