Cuda Jezusa

 

Czy Jezus czynił cuda? Ewangelie zapewniają nas o tym z całym przekonaniem. A jednak można zauważyć w poszczególnych warstwach ewangelicznych pewną progresję cudów, ich wyolbrzymianie i zwielokrotnianie. Według Marka / 1,34/ Jezus uzdrawia wielu chorych, zaś według Mateusza /8,16/ uzdrawia wszystkich. Według wcześniejszych przekazów uzdrowił jednego niewidomego i jednego opętanego, według późniejszych dwu niewiadomych i dwu opętanych, cztery tysiące nakarmionych wzrasta do pięciu tysięcy. Czy ta progresja cudów nie ma związku z progresją chrześcijańskich wspólnot popaschalnych? Czy nie można wykluczyć, że już tysiące „nakarmionych” Słowem trwało „ w nauce Apostołów, w łamaniu chleba i w modlitwie” / Dz 2,42/ ? Relacje o cudach znacznie zmniejszą się, gdy zdamy sobie sprawę, że najwcześniejsze w stosunku do najpóźniejszych z nich powstawały niemal siedemdziesiąt lat wcześniej.
Z jednej strony nie można wykluczyć, że Nowy Testament przenosi z czasem na Jezusa rabinistyczne i hellenistyczne opowieści o wskrzeszeniu umarłych, o uciszaniu burzy itp. Z drugiej strony istnieją znaczne różnice pomiędzy cudami Jezusa a tymi ze świata antycznego. Jezus nie dokonuje cudów w celach marketingowych, nie czyni z nich happeningu ani wydarzenia, nie są one karą. Są to najczęściej uzdrowienia fizyczny i psychiczne.

Trudno zatem zgodzić się ze stanowiskiem tradycyjnej apologetyki, która na potwierdzenie roszczeń Jezusa nadal posługuje się w niektórych kręgach pojęciem cudu trudnym do przyjęcia dla dzisiejszego człowieka. Nazywa bowiem cudem dostrzegalne zjawisko, które przekracza możliwości natury i jako takie stanowi dzieło wszechmocy Bożej pomijającej naturalną przyczynowość. Takie stanowisko wypływa z bezkrytycznego nawiązania do definicji cudu św. Tomasza z Akwinu, który za cud uważał jedynie taki fakt, który przekracza siły całej natury.

Ks. Władysław Hładowski, kontynuator „warszawskiej szkoły apologetycznej,” jeszcze pod konie lat siedemdziesiątych utrzymywał:
„Przy pomocy tych i innych kryteriów można uznać za autentyczne Jezusowe uzdrowienia z różnych chorób, trzy wskrzeszenia / córki Jaira, Mlodzieńca z Naim i Łazarza / i siedem cudów zdziałanych na martwej naturze” / Apologetyka w zarysie, s.149, ATK 1980/.

Dziś trudno jest zgodzić się z takim stanowiskiem. Opisy takie jak scena przemienienia, chodzenie po jeziorze, nakarmienie tysięcy / łamanie chleba we wspólnotach?/ są reprodukcjami i epifaniami wydarzeń wielkanocnych. A jeszcze w większym stopniu, poprzez opowiadania o wskrzeszeniach, opisem Jezusa zmartwychwstałego jako Pana życia i śmierci. Wiele opowieści o cudach zawartych w Ewangeliach ma charakter legendy, mającej jednak znaczenie teologiczne i zbawcze.
Pomimo upadku apologetyki, aktualne wydaje się jej pytanie o fakt objawienia, a w nim o znaczenie cudu.

Mój Mistrz, ksiądz profesor Tadeusz Gogolewski w artykule „ Apologetyczna refleksja nad funkcją cudu w objawieniu” postulował:
„ Przy tym, jeśli apologetykę pojmuje się jako naukę o apologii, powinna ona nastawiać się nie na uwydatnianie siły dowodowej cudu, lecz na badanie jej funkcji w całości chrześcijańskiego objawienia” / w: „ Myśleć i rozumieć w Kościele”, s.191, WAW, Warszawa 2010/.

Tę ciągle aktualną potrzebę wypracowania całościowej teologicznej teorii cudu, kieruję do wykładowców teologii fundamentalnej.
Czy oznacza to jednak, że Jezus nie czynił żadnych historycznie uzasadnionych cudów? W życiu Jezusa musiało być coś , co umożliwiało mówienie o Nim jako cudotwórcy. Tak uważa niemiecki teolog, późniejszy kardynał Walter Kasper.
„Dlatego trzeba przyjąć jako historyczne te cuda, których nie można wyjaśnić ani jako tradycję wywodzącą się z judaizmu, ani z hellenizmu. Są to cuda wyraźnie skierowane przeciw judaizmowi. Dotyczy to zwłaszcza uzdrowień w szabat, powodujących spory o przykazanie święcenia szabatu /por. Mk1,23-28; 3,1-6; Łk 13,10-17/. Wiążą się z tym również relacje o wypędzeniu demonów, czyli o działalności egzorcystycznej Jezusa. Dotyczy to zwłaszcza legionu Mt12,28: / Łk 11,20/. Legion ten ma związek z obroną Jezusa przed zarzutem, iż sprzymierzył się z szatanem /Mk3,22;Mt9,34;Łk11,15/. Te złośliwe oskarżenie nie zostało wymyślone, a poza tym dowodzi, że również przeciwnicy Jezusa nie kwestionowali jego cudów…” / Walter Kasper, Jezus Chrystus, s 86, PAX 1983/.

Jednak pojęcie cudu jako jedynie taki fakt, który przekracza siły natury, niemiecki teolog poddaje krytyce. Nie jesteśmy w stanie stwierdzić takiego cudu, jako że nie znamy w s z y s t k i c h praw natury i nie potrafimy w każdym przypadku całkowicie ich przeniknąć. Tylko w takim nadnaturalnym przypadku moglibyśmy ścisłe udowodnić, że jakieś wydarzenie musi być bezpośrednią ingerencją Boga. Walter Kasper twierdzi, że definicja ta nie jest do przyjęcia również z teologicznego punktu widzenia, gdyż bóg wyręczający działanie stworzonych przez siebie przyczyn wtórnych zniżyłby się do ich poziomu, tj. przestałby być Bogiem, stając się wymyślonym przez człowieka bożkiem.

„Jeżeli Bóg ma pozostać Bogiem, to i jego cuda trzeba sobie przedstawić jako przekazywane nam za pomocą przyczyn wtórnych, w przeciwnym razie byłyby czymś podobnym do meteorytu przybyłego z jakiegoś innego świata, obcym ciałem / tamże, s 87-88/.

Gdyby nawet udało się jednoznacznie udowodnić bezpośrednią ingerencję Boga w ziemską rzeczywistość, cud taki z m u s z a ł b y  człowieka do wiary, „pozbawiając ją zarazem cech wolnej decyzji”. Cud wymusza pytanie o ostateczny sens wszystkiego: Czy rzeczywistość rządzi się ślepym przypadkiem czy wolnością, którą nazywamy Bogiem? Jeśli opowiadam się za religijną wizją świata to pytanie o cud zmierza do określenia stosunku pomiędzy Bogiem i światem. Czy Bóg jest tylko budowniczym wszechświata, którego raz na zawsze obdarzył prawami i przestał się nim interesować? Czy Bóg współdziała we wszystkich wydarzeniach równomiernie i jest żywym Bogiem historii?

Bóg sprawia dane zjawisko i przyczyna stworzona również sprawia dane zjawisko, jednak na różnych poziomach. Bóg działa trans empirycznie, dając zjawisku całą jego skuteczność i nią kierując, dlatego nie musi wkraczać bezpośrednio w splot zjawiskowych przyczyn. Bóg właśnie wtedy, gdy jakieś wydarzenie czyni szczególnym znakiem swego zbawczego działania, wydarzenie to uniezależnia od utożsamiania ze sobą i nadaje mu cechy autonomiczne. Dzisiejsza teologia rezygnuje zatem z apologetycznej definicji cudu św. Tomasza i skupia się na cudzie w jego pierwotnym, biblijnym znaczeniu. Za cud uważa się to, co nadzwyczajne, niespodziewane, wywołujące u ludzi podziw i zdumienie. Zjawisko to samo w sobie wieloznaczne, jednoznaczność zdobywa dopiero dzięki wierze. Cuda mają prowadzić do wiary, skłaniać do stawiania pytania : „ Kim właściwie On jest…?” /Mk 1,27; por 4,41 par; Mt 12,23/.Skoro cuda mają prowadzić do wiary, Jezus nie czyni cudów – dziwów, które wprawiałyby tłumy w niezwykły trans, rzucały na kolana i tę wiarę wymuszały. Cuda Jezusa ziemskiego nie są znakami wiary w Chrystusa paschalnego. Są odpowiedzią Jezusa na prośbę modlitewną człowieka. Ale to nie znaczy, że wiara i modlitwa czynią cuda. Modlitwę charakteryzuje bowiem to, że człowiek wszystkiego oczekuje od Boga, a niczego od siebie. ”Bądź wola Twoja…”

Jeszcze raz zatem powróćmy do pytania: Czy Bóg jest zegarmistrzem świata, który skonstruował ten zegarek i przestał się nim zupełnie interesować ? Czy raczej jest tak, jak obrazowo pyta ks. Grzegorz Strzelczyk i udziela wybornej odpowiedzi:

” Może zatem Bóg jest zupełnie obojętny wobec naszych losów, naszych przeżyć, naszego cierpienia? Może nasze szamotanie się w życiu obchodzi go tyle co zeszłoroczny śnieg?… Jestem przekonany, że najskuteczniejszą odtrutką na taki obraz Boga jest wciąż patrystyczna interpretacja wcielenia, zgodnie z którą to Syn Boży przyjmuje na siebie „ciało”, stając się konkretnym człowiekiem w ludzkiej historii. Tym samym wszelkie ludzkie doświadczenia, jakie były udziałem Jezusa – od miłości po śmierć – stały się własnymi doświadczeniami Boga. On nie tylko wie, co się w nas dzieje, jak przeżywamy radość i smutek, przyjemność i cierpienie, ale doświadczył tego wszystkiego „ na własnej skórze”./ ks. Grzegorz Strzelczyk, Teraz. Jezus, s.118 Biblioteka Więzi tom 201/.
[Idea wcielenia znana jest w religioznawstwie, szczególnie w hinduizmie. Kriszna jest „ wcieleniem” Wisznu. Ale jest wielka różnica pomiędzy Kriszną a Jezusem. Kriszna jest postacią legendarną, należącą całkowicie do świata mitu. Na zawsze jest on symbolem miłości radosnej, zmysłowej i ekstatycznej. Kontrast z miłością Jezusa jest uderzająca. Tu miłość ukazana została nie w zabawie, lecz w męce, pełnej krwi i potu].

Oto największy z cudów: Syn Boży wcielając się, dał nam najbardziej radykalny znak, że Bóg jest z nami. Cudem jest, że zbawia nas Bóg, ale zbawia nas jako człowiek, który wraz z nami kocha, cierpi, smuci się i raduje, doświadcza wszystkiego co my, z wyjątkiem grzechu, a wreszcie oddaje za nas życie. „Jeden jest pośrednik, człowiek, Chrystus Jezus, który wydal siebie samego na okup za wszystkich jako świadectwo we właściwym czasie”/ 1 Tm 2,5 –6/.

”Przemiana zaś naszego człowieczeństwa, jego przebóstwienie, może się dokonać dopiero wtedy, gdy je w pełni przyjmiemy i przeżyjemy aż do końca, aż do śmierci, wyrzekając się – na wzór Jezusa – aspiracji do bycia bogami.”/ Ks. Grzegorz Strzelczyk, Tamże, s. 50/. Ten największy z cudów wspaniale opisuje wczesnochrześcijański hymn z Listu św. Pawła do Filipian /2,6 – 11/:
On, istniejąc w postaci Bożej,
nie skorzystał ze sposobności,
aby na równi być z Bogiem,
lecz ogołocił samego siebie,
przyjąwszy postać sługi,
stawszy się podobnym do ludzi.
A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka,
uniżył samego siebie,
stawszy się posłusznym aż do śmierci –
i to śmierci krzyżowej.
Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył
i darował Mu imię
ponad wszelkie imię,
aby na imię Jezusa
zgięło się każde kolano
istot niebieskich i ziemskich i podziemnych.
I aby wszelki język wyznał,
że Jezus Chrystus jest PANEM –
ku chwale Boga Ojca.
Konsekwentnie przeżyte człowieczeństwo będzie naszym wywyższeniem i wydarzeniem Bożonarodzeniowym. Jezus „…za sprawą Ducha Świętego przyjął ciało z Marii Dziewicy”… Zmartwychwstały Pan obiecał nam : „a oto ja jestem z Wami po wszystkie dni aż do końca…” / Mt 28,20/. W drodze tej nie będziemy zatem sami, ale towarzyszyć nam będzie Duch Chrystusa. Ale to już nie tylko fakt ale i treść objawiania, treść wiary w Chrystusa – Boga.

11 myśli nt. „Cuda Jezusa”

  1. Bardzo ciekawe i wyważone rozważania. Szkoda tylko, że nie zostały poszerzone o bazę porównawczą, tzn. – wydaje mi się – iż czytelnik odniósłby większe korzyści, gdyby mógł poznać innych, współczesnych Jezusowi żydowskich cudotwórców; jak np. Choniego Hammeagela i jego wnuka: Chana ha – Nechbę, Chaninę ben Dosę czy Eleazara Egzorcystę. Wartałoby też wspomnieć, chociażby w jednym zdaniu, o żydowskiej magii i zaklęciach. Przecież Rabbi Szymon, Rabbi Elazar i Rabbi Jose – stosowali bardzo podobnie inkantacje jak Jezus; w domu cesarza skierowali następujący nakaz do syna Temaliona:

    SYNU TEMALIONA WYJDŹ! SYNU TELMALIONA WYJDŹ! (Meila 17a).

    Podobnie Jezus:

    ZAMILKNIJ I WYJDŹ Z NIEGO! (Mk 1, 25).

    Użyte tu wyrażenie ekselthe (wyjdź), to typowa magiczna formuła, której używa nie tylko Jezus, ale większość egzorcystów, i spotyka się ją wielokrotnie w papirusach magicznych (PGM IV 1243, 1245).

    Interesujący jest tez aspekt uzdrawiania śliną – tym bardziej, że potwierdza go najstarszy ewangelista, a nawet, w pewnym sensie, „Jan”. Dlaczego Jezus pluje w oczy?

    Gdy rabbi Meir ujrzał nadchodzące kobiety, natchniony przez Ducha Świętego, uczynił gest jakby poczuł nagle ból w oczach i rzekł: „Czy jest między wami jakaś mądra kobieta, która mogłaby wyszeptać zaklęcia nad moim okiem?” (…) Poszła więc, ale gdy siadła przed nim, zlękła się go i rzekła mu: „Rabbi ja nie umiem zaklinać oka”. Wtedy on jej powiedział: Nie szkodzi, pomimo to napluj mi w twarz siedem razy a zostanę uzdrowiony” (TJ, Sota 81, 4; Bermidbar Rabba 9; Dewarim Rabba 5; Wajjikra Rabba 9).

    Wydaje się, że kontekst żydowski mógłby wiele wyjaśnić; do dziś wielu ludzi nie wie, że plucie wśród uzdrowicieli żydowskich było formułą magiczną.

    Szkoda też, że nie został poruszony kontekst medyczny, czy to w wypadku egzorcyzmów, czy to w wypadku „uzdrowienia” paralityka u Marka, przecież te zdarzenia powszechnie uchodzą za autentyczne wspomnienia działalności Jezusa.

    Pozdrawiam.

  2. Mnie zadziwia jedna rzecz: niektórzy chrześcijanie twierdzą, że nie jest im w religii potrzebna wiara w cuda Jezusa. Wielu otwarcie przyznaje, że w cuda nie wierzy. Jak to możliwe, skoro 30% Ewangelli Marka (najstarszej) zajmuje opis cudów: głównie uzdrowień i egzorcyzmów. Czy ci chrześcijanie twierdzą zatem, że to były złudzenia, czy też może że ewangeliści to wymyślili? Po prostu zastanawiam się jak oni to sobie tłumaczą, bo ja jestem orędowniczką i sympatyczką cudów. Cuda są nieodłączną cechą działalności ziemskiej Jezusa.

  3. Tu raczej nie chodzi o kwestię: czy ktoś wierzy w cuda Jezusa, czy w nie; chodzi tu o to, że z cudów Jezusa nic nie wynika, i dla wiary chrześcijańskiej, i dla samych chorych (po uzdrowieniu dalej mogli chorować i zmarli). Wyganiać demony potrafili i współcześni Jezusowi Żydzi (A jeśli Ja przez Belzebuba wyganiam demony, synowie wasi przez kogo wyganiają; Mt 12, 27). Czy jest Pani również orędowniczką cudów żydowskich zaklinaczy duchów i deszczu?

    Św. Paweł swoją Dobra Nowinę oparł na jednym cudzie Jezusa – Jego wskrzeszeniu i było to dla niego wystarczające. Próżno szukać w jego listach uwiarygadniania Jezusa Jego działalnością jako taumaturga, ponieważ i wśród gojów roiło się wtedy od cudotwórców (np. Apolloniusz z Tiany). Skoro cud był wtedy niemal zjawiskiem powszechnym, niektórzy badacze mówią nawet o „renesansie cudów”, to można postawić i tezę odwrotną: byłoby czymś zadziwiającym, gdyby Jezus nie był zaklinaczem duchów i wiatrów.

    Ciekawszy jest aspekt medyczny tych wszystkich egzorcyzmów i możliwość ich realnego zaistnienia; mówię oczywiście o przypadkach, które można uznać za autentyczne. W swojej praktyce lekarza-psychologa C. G. Jung zetknął się z bardzo ciekawymi przypadkami, które mogą być bardzo pomocne przy próbach zrozumienia Jezusowego uzdrawiania „wiarą”. «Widziałem wypadek świerzbu – relacjonuje Jung – który zaatakował prawie całe ciało pacjenta i który został usunięty niemal bez reszty po kliku tygodniach kuracji psychoterapeutycznej. W innym wypadku pewien pacjent cierpiący na rozrastanie się grubego jelita został poddany operacji, w wyniku której usunięto mu czterdziestocentymetrowy fragment kiszki – jednakże nie zahamowało to jej dalszego, poważnego rozrastania się. Pacjent wpadł w rozpacz i odmówił zgody na druga operację, chociaż chirurg uważał ją za niezbędną. Ale kiedy tylko wyszły na jaw pewne intymne fakty natury psychologicznej, grube jelito zaczęło funkcjonować normalnie» (C.G. Jung, Psychologia a religia, Warszawa 1970, s. 104-5). Zapewne słusznie więc niektórzy konstatują, że Jezus musiał być dobrym psychologiem, jest to zresztą cecha, która zawsze charakteryzuje szamana-uzdrowiciela.

    Drugim aspektem tych uzdrowień – oprócz magicznych konotacji – jest właśnie ich aspekt medyczny – Czy Jezus mógł np. rzeczywiście spowodować powrót czynności ruchowych u paralityka? Kathryn Kuhlman od 1946 roku chrześcijańska kaznodziejka wprowadziła do swojej praktyki działalność uzdrowicielską. Zdobyła dzięki niej ogromną sławę, a na jej spotkania w latach sześćdziesiątych przychodziły ogromne rzesze ludzkie. Dr Wiliam Nolen postanowił przyglądnąć się temu niecodziennemu widowisku. Na jednym z mityngów, charyzmatyczna uzdrowicielka zawołała: Ktoś z obecnych został wyleczony z raka! I w pewnym momencie, ku zaskoczeniu wszystkich zebranych, z wózka inwalidzkiego wstała niejaka Helen Sullivan i chwiejnym krokiem pokuśtykała na scenę. Na dodatek odrzuciła ona pas, który usztywniał jej kręgosłup i zaczęła nim wymachiwać, co wprowadziło widownię w prawdziwą ekstazę. Dwa miesiące potem odwiedził ją dr W. Nolen, by sprawdzić jej samopoczucie i wtedy Sullivan powiedziała:

    Byłam pewna, że zostałam wyleczona. Tego wieczora odmówiłam modlitwę, w której dziękowałam za łaskę okazaną mi przez Boga i Kathryn Kuhlman. Położyłam się do łóżka, przepełniona radością, jakiej nie zaznałam od dawna. O czwartej nad ranem obudził mnie straszny ból w plecach. Bolało mnie tak bardzo, że oblałam się zimnym potem. Bałam się poruszyć.

    Po wykonaniu zdjęć rentgenowskich okazało się, że krąg osłabiony przez raka złamał się wskutek nacisku, który był spowodowany show, który ta pani odstawiła na scenie. Po dwóch miesiącach cudownie uzdrowiona zmarła. Agonii niestety już nie widziała tysięczna widownia charyzmatycznej Kuhlman. Terence Hines tłumaczy, że taka swoboda ruchów u osób obarczonych kalectwem jest spowodowana wydzielaniem się endorfin w trakcie chwil, które mogą powodować ogromne podniecenie (cytaty i omówienie przypadku Helen Sullivan za: S. Gordon, Księga cudów, Warszawa 1998, s.70 – 71 ). Nie ma więc żadnych powodów, aby ze strony medycznej odrzucić relację Mk o uzdrowieniu paralityka (mamy jednak nadzieję, że w przypadku Jezusowego paralityka historia skończyła się mniej drastycznie).

    Dlaczego takie metody, jak egzorcyzmy i zaklęcia (wyjdź, wyjdź i nie wracaj, itd.), nie zostały jednoznacznie potępione przez rabinów? Być może dlatego – jak wyjaśnia Vermes – że stało się integralnym składnikiem życia, a częściowo dlatego, że ich potępienie musiałoby niekorzystnie odbić się na niektórych rytuałach nakazanych przez samą Biblię (G. Vermes, Jezus Żyd, Kraków 2003, s.79). Geza Vermes rozmawiał z psychiatrą na temat egzorcyzmowanych osób przez Jezusa i lekarz ten przyznał, że schorzenia te można uznać za histerie, natomiast on sam bardzo chciałby poznać samopoczucie pacjentów Jezusa po sześciu miesiącach! (Vermes 2003: s. 23).

  4. Nie zgadzam się, że nic z cudów Jezusa nie wynika. Jeśli by były nieistotne to po co ewangelisci by o nich pisali? Były istotne dla Jego uczniów z całą pewnością. Pyta Pan, czy jestem zwolenniczką cudów żydowskich zaklinaczy. Nie wiem nic o ich cudach więc nie mogę powiedzieć. Natomiast jeśli chodzi o Jezusa to cuda uzdrowienia i egzorcyzmów świadczyly o posiadaniu przez Niego boskich mocy i niezwykłego kontaktu z Bogiem.

  5. Natomiast – jeśli chodzi o Jezusa – to egzorcyzmy były świadectwem tego, że wierzył On, iż Bóg – za Jego pośrednictwem – może sprawić wszystko, a dla uczniów, w pierwszym okresie kształtowania się tradycji po-Jezusowej – cuda były interpretowane zupełnie inaczej, niż w okresie poganochrześcijaństwa. Przede wszystkim nie były traktowane one jako coś wyjątkowego, jako coś przynależnego tylko Jezusowi (dlatego Paweł o nich nic nie wzmiankuje, a w Q są opisy tylko dwóch cudów, które wywołują sprzeciw i zarzut współpracy z Belzebubem). Dopiero w późniejszym okresie cuda Jezusa stają się czymś unikalnym, czymś w jakimś stopniu przynależnym tylko Jemu. Można odkryć jednak w tym wszystkim pewną zadziwiającą rzecz; otóż, późna Ewangelia według świętego Jana jednoznacznie, w jednym z logiów, wskazuje, że wierzący w Jezusa będą dokonywać rzeczy większych niż On (J 14, 12). Jan stara się wskazać – choć nie za bardzo mu się to udało, gdy przypatrzymy się współczesnym interpretacjom cudów, zwłaszcza u fundamentalistów – że nie należy przywiązywać zbyt wielkiego znaczenia dla „cudownych” rzeczy przeszłych, ponieważ każdy chrześcijanin może dokonać czegoś podobnego, a nawet znaczniejszego. Dla większości chrześcijan, te słowa Jana, to czysta herezja

  6. Dlatego napisałem, że z cudów Jezusa nic nie wynika, ponieważ nie można ich interpretować bez pewnych wypowiedzi, które padają w kontekście egzorcyzmów. Dopiero gdy połączymy cuda z orędziem Jezusa (królestwo Boże), to cuda stają się zrozumiałe – nie są one przecież czymś niezależnym od Dobrej Nowiny, ale to już kolejny aspekt, który wymagałby dłuższej argumentacji.

    P. Robert Koss, w swoim wpisie, podjął ten trop i doszedł do bardzo podobnego wniosku, jaki i ja podzielam: najważniejszym cudem Jezusa jest zmartwychwstanie – i to ono ma znaczenie dla chrześcijaństwa. Bez niego Jezus byłby takim samym, zaklinaczem duchów, jak i wielu innych żydowskich wędrownych egzorcystów czy też pogańskich uzdrowicieli. Dam Pani kilka przykładów działań galilejskiego cudotwórcy Chaniny ben Dosy, współczesnego Jezusowi, a sama Pani zrozumie, dlaczego najważniejsze jest zmartwychwstanie:

    1. Uzdrowienie Chaniny na odległość

    Kiedyś zachorował syn rabbiego Gamaliela. Posłał dwóch uczonych do rabbiego Chanina ben Dosa, aby poprosić go, by modlił się za niego. Kiedy go ujrzał, wszedł do pokoju na górze i modlił się za niego. Kiedy zszedł, powiedział do nich: „Idźcie, gorączka go opuściła”. Powiedzieli do niego: „Czy jesteś prorokiem?” Odpowiedział: „[…] Gdy modlitwa sama mi płynie z ust, wiem, że on chory człowiek] został przyjęty, lecz jeżeli nie, wiem, że został odrzucony”. Usiedli i zanotowali dokładną porę. Kiedy przyszli do rabbiego Gamaliela, rzekł do nich: „Na służbę świątynną! Nie przybyliście ani o moment za wcześnie, ani za późno, lecz tak się zdarzyło; w tym samym momencie gorączka go opuściła i poprosił o wodę do picia” (Talmud babiloński, Berachot 34b).

    2. Uzdrowienie z gorączki

    Pewnego dnia rabbi Chanina ben Dosa przyszedł uczyć się Tory u rabbana Jochanana ben Zakkaja, którego syn był wówczas bardzo ciężko chory. Mistrz rzekł do ucznia: – „Chanina, synu mój, módl się za moje dziecko, aby wyzdrowiało!” Uczeń pomodlił się głęboko pochylony, z głową pomiędzy kolanami i został wysłuchany. Wtedy mistrz rzekł: – „Gdyba ben Zakkaj nawet przez cały dzień bił się w głowę, to nie wzięto by tego pod uwagę” (bBer 34b).

    3. Głos z nieba w następujący sposób określił Chaninę:

    Cały wszechświat jest podtrzymywany ze względu na mojego Syna Chaninę (bTaan 24b)

    Jeśli Pani Anno dodamy do tego, że Chaniny nie imały się jadowite węże (proszę przypomnieć sobie Jezusowe: „będziecie brać węże do ręki”), a słynął on także z kontrolowania demonów i wywodził się z wioski oddalonej o kilkanaście kilometrów od Nazaretu, to trudno mi przyznać, że znaczenie zaklinania duchów przez Jezusa jest aż tak istotną sprawą dla chrześcijaństwa. Nie twierdzę, że Jezus czy Chanina, czy Choni nie dokonali rzeczy, których współcześni im ludzie nie umieli sobie racjonalnie wytłumaczyć, twierdzę jedynie, że współcześnie nie mają te ich poczynania jakiegoś wielkiego znaczenia – chyba, że dla takiego pasjonata jak ja, któremu chce się śledzić magię i żydowskich zaklinaczy, ale to już osobna historia.

  7. Zgadzam się, że zmartwychwstanie przesądziło o tym, że w ogóle pojawiła się religia chrześcijańska. W tym sensie było cudem najważniejszym, w który jednak jeszcze trudniej uwierzyć niż w uzdrowienia i egzorcyzmy. Bez zmartwychwstania, wg Pawła, wiara nasza próżną jest. Waga cudów wcześniejszych Jezusa polega na tym, że bez nich nie miałby tylu uczniów i zwolenników, nie stworzyłby wspólnoty, nie pociągnął ludzi za sobą. Zmartwychwstanie było cudem koronnym, ale na fundamencie innych cudów. A że są to cuda podobne jak u żydowskich uzdrowicieli? Widocznie oni także mieli bliski kontakt z Bogiem, nawet tym samym Bogiem co Jezus przecież. Zresztą sam Pan mówi o obietnicy, że będziemy czynić i większe cuda, tzn każdy byłby do nich zdolny pod pewnymi warunkami. Nie były to cuda jedynie i wyłącznie dokonywalne przez Jezusa. Przecież wiemy, że jego uczniowie też uzdrawiali itp. za Jego zycia i po zmartwychwsataniu.
    Po drugie, jeśli zmartwychwstanie jest tak istotne dla naszej wiary, i się z tym zgadzam, to dlaczego wg sondażu tylko 47% Polaków w nie wierzy? http://polska.newsweek.pl/sondaz-mniej-niz-polowa-polakow-wierzy-w-zmartwychwstanie-chrystusa,artykuly,277238,1.html

  8. Pani Anno, myślę że brak wiary w zmartwychwstanie wynika z pewnego, nadmiernego moim zdaniem, przesiąknięcia platonizmem. Większość osób wierzy w jakąś formę życia po śmierci ale zmartwychwstanie… hm, wydaje się zbyt materialne, zbyt fantastyczne i zbyt odległe. Myślę że wielkie zadanie stoi przed naszymi kaznodziejami i katechetami – konieczność skorygowania wypaczonych wyobrażeń na temat zmartwychwstania, duszy etc.
    P.S. Ja również wierzę w cuda Jezusa na sposób, że tak powiem, pana Andrzeja. Cuda natury? Dlaczego Bóg miałby naruszać prawa które sam ustanowił?

  9. A co jest takiego zachwycającego w prawach natury? Jakże to wszyscy lubią zachwalać prawa natury, a jak nie mogą spać to biorą tabletki nasenne, jak boli głowa – tabletki przeciwbólowe, jak nie można dziecka urodzić, to robimy cesarskie cięcie, a jak wiemy, że nadchodzi trzęsienie ziemi to się ewakuujemy. Prawa natury są często okrutne dla człowieka. Owszem, dzięki słońcu i wodzie jest zycie, dzięki ewolucji istnieje homo sapiens, itd, wszystko pięknie. Ale jest tyle ale. Prawo natury jest takie, że zabija chorych na raka i zabija po prostu ze starości. Prawo natury jest takie, że się starzejemy i chorujemy i wyglądamy marniej i marniej. Prawo natury jest takie, że rządzą nami hormony, na które nie mamy wpływu. A więc ja właśnie chcę, żeby Bóg mu sie przeciwstawił. Najsłynniejszy cud chrześcijański-zmartwychwstanie przeciwstawia się prawu natury, jakim jest śmierć.

  10. Jezus czynił cudy jako zapowiedź królestwa niebieskiego, które będzie inne niż ten świat, oparte na innych prawach, nie natury bezlitosnej ale miłosiernego Boga. Powiedzcie z wiarą tej górze żeby sie rzuciła w morze i tak się stanie. Bóg jest silniejszy od praw natury, Natura nie jest absolutem, ani nauka, ani ludzki rozum. Religia jako taka przeciwstawia się prawu natury, prawu silniejszego i odwraca sprawę, chroni słabych, biednych i pogardzanych. Inaczej mamy kult siły, kult nadczłowieka, kult przyrody właśnie, siły zyciowej jak w przypadku Nietzschego.

  11. Pani Anno!
    Daleki jestem od kultu natury, podobnie jak Pani dostrzegam jej okrucieństwo i uważam że potrzebuje ona zbawienia tak jak człowiek będący jej częścią. Pytanie czy Bóg zbawiając naturę musi łamać jej prawa? Czy zbawiając człowieka łamie jego wolność? Czy rzeczywiście Bóg przeciwstawił się prawom natury w przypadku Jezusa? Nazarejczyk tego chyba właśnie oczekiwał. Podobnie jak Pani i, jak chyba każdy, chciał aby Bóg położył kres śmierci i cierpieniu. Przecież Królestwo którego nadejście głosił i oczekiwał lada dzień miało być właśnie ingerencją Boga w naturę, chyba największą z możliwych. Czy modląc się w Ogrójcu nie liczył na interwencję Boga? Na to że jego Abba uratuje go od śmierci? Wiemy że ponadnaturalna interwencja nie nastąpiła, Bóg nie ocalił Jezusa od śmierci, ale jak wierzymy ocalił go w śmierci. Czy zmartwychwstanie przeciwstawiało się prawom natury? Uważam, i nie jestem w tym odosobniony, że wskrzeszenie Chrystusa niekoniecznie musimy widzieć w kategoriach ponadnaturalnych. W kwestii cudów najlepiej oddaje moje poglądy cytat z książki Gerharda Lohfinka -Jezus z Nazaretu. Czego chciał. Kim był. – „Prawdziwy cud jest dziełem Boga, lecz właśnie nie w ten sposób, że Bóg przy tym wyłącza człowieka i prawa natury, lecz każdy cud zawsze jest równocześnie ujawnieniem tego, co potrafią człowiek i natura. Prawa naturalne nie są wówczas przełamywane, lecz przeniesione na wyższy poziom”. Oczywiście Pani może się ze mną nie zgadzać, niech pozostanie Pani „orędowniczką cudów”, nie zamierzam nikomu narzucać swoich poglądów. Chcę tylko dać świadectwo że można być chrześcijaninem i nie wierzyć w cuda pojmowane jako zawieszanie czy też łamanie praw natury.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *