Czy ruch charyzmatyczny to duchowe disco polo?

Być może nie jest to temat stricte teologiczny, ale do zajęcia się nim zmusiła mnie niedawna wizyta Jezusa na stadionie. Na stadion nie poszłam, gdyż takie zbiorowe religijne eventy mnie nie pociągają, ale zaczęłam zastanawiać się, o co chodzi w tym fenomenie wzrastającej popularności ruchów charyzmatycznych w Polsce. Słyszałam co nieco o traceniu świadomości w czasie nabożeństw, o upadaniu na ziemię po modlitwie, o nawróceniach, uzdrowieniach, ekstazach. Jednak dla mnie te wszystkie sensacje pachniały jakoś ekshibicjonizmem duchowym i pewną taką naiwnością. Byłam (i jestem) wobec nich wielce podejrzliwa. Myślę bowiem, że intymne przeżycia duchowe człowieka z Bogiem są tajemnicą i najlepiej je zachować dla siebie samego, a doświadczać w samotności.

Postanowiłam zbadać jakoś amatorsko tę sprawę, zatem przejrzałam Youtube i miałam okazję zobaczyć parę filmików z charyzmatycznych spotkań, poczytałam sobie w internecie, co ludzie czują i myślą o spotkaniu z ks. Bashoborą, posłuchałam jego przemówień i wywiadów  z nim przeprowadzonych, kupiłam i przeczytałam w całości dwumiesięcznik „Szum z nieba” Katolickiej Odnowy Charyzmatycznej. Do jakich doszłam wniosków na podstawie (ubogiego jednak) materiału dowodowego?

Ruch charyzmatyczny próbuje nawrócić ludzi radością. Czyż nie o to chodzi mi w tych wszystkich moich artykułach krytykujących cierpiętnictwo? Przecież radość jest dobra, więc co mi właściwie przeszkadza? Charyzmatycy kładą nacisk na przeżycie indywidualne, nazywają to „poruszeniem wewnętrznym”, „słuchaniem Ducha Świętego”, „rozeznaniem”, „działaniem łaski Pańskiej”. Co więksi charyzmatycy (jak bohater nr 3/2013 „Szumu z nieba”, zmarły już ksiądz Józef Kozłowski) doświadczają ponadto bezpośredniego natchnienia Ducha przy wygłaszaniu rekolekcji, widzeń wewnętrznych, słyszą słowa Jezusa i mówią bezpośrednio do Niego, otrzymują światła, widzą na sposób wewnętrzny. Ks. Bashobora umie rzekomo wskrzeszać i uzdrawiać. Ks. Kozłowski czytał w myślach. Czyż tego wszystkiego nie robili już apostołowie? Dlaczego więc współcześni charyzmatycy mnie uwierają i drażnią?

Ruch charyzmatyczny łączy się chyba zawsze z pieśnią i tańcem. Stąd przyszło mi porównanie z disco polo. Pieśni i tańce, które miałam okazję usłyszeć i pooglądać w necie, są niestety żałosne i kiczowate. Melodie są takie jakby oazowo-harcerskie, śpiewane przez dziewczyny o bardzo wysokich głosikach. Tekstów jakoś nie udało mi się usłyszeć i zinterpretować, ponieważ nie są chyba najistotniejsze, a jakość internetowych nagrań nie jest najlepsza. Po prostu wielka nuda. Skakanie, kołysanie się, układy taneczne, machanie rękami – po prostu serce ściska żałość. Dlaczego nie iść na dyskotekę? Lepsza muza, lepsze oświetlenie, lepsze stroje  i piękniejsze ciała. Dlaczego tak mnie odrzuca od rytmów muzyki charyzmatycznej? Dlaczego to nie mój świat? Dlaczego nie mogę sobie wyobrazić siebie w roli tańczącej charyzmatyczki, mimo że śpiewam i tańczę z wielką przyjemnością w zwykłym życiu?

Ruch charyzmatyczny ma w sobie coś z disco polo. Jest to jedyny chyba rodzaj muzyki, którego nie znoszę i na jej dźwięk robi mi się niedobrze. Na weselach przy dźwiękach disco polo siadam przy stole i wolałabym się raczej upić z wujami niż tańczyć. No, robię wyjątek dla „Ona tańczy dla mnie”, dzieci mnie przekonały. Disco polo króluje jednak na parkietach w prawie całej Polsce. Na Bożym Ciele w Łowiczu przechadzka wśród straganów jest umilana rodzinom dźwiękami starszych i nowszych przebojów discopolowych. Czym wytłumaczyć  powodzenie tej mdłej muzyki? Coś w niej musi być. Nie można po prostu uznać się za osobę z bardzo wyrafinowanym gustem muzycznym i zjawisko to zignorować jako coś „gorszego”. Mój gust muzyczny jest zaledwie o ciut lepszy niż disco polo. Słucham głównie popu, muzykę klasyczną trawię może w 5%, a jazz jest mi zupełnie obcy (z niewielkimi wyjątkami). Co jest więc w tej muzyce, że zawojowała serca Polaków? Jest ona bliska ich przeżywaniu świata. Jest prosta, daje radość, bo teksty starają się być dowcipne, a jedyne poruszane w nich tematy to miłość i seks. W życiu codziennym najlepszą ucieczką od rzeczywistości jest w istocie miłość i seks. O tym samym są zresztą utwory popowe. Ponadto w disco polo rytm jest zawsze jednakowy, dający małe szanse na wpadkę taneczną. Tańcząca para daje się ponieść nieskomplikowanemu rytmowi i jest ekstra! Jednak mimo podobieństw z muzyką pop, disco polo w moim odczuciu przekracza cienką granicę poziomu formy muzycznej, która jest dla mnie do zaakceptowania. Chodzi o formę. Ta sama treść wygłaszana przez jedną osobę w jeden sposób może się diametralnie zmienić w odbiorze, jeśli jest wygłaszana przez inną osobę w inny sposób. Porównajcie sobie wersje oryginalną „Ona tańczy dla mnie” w wykonaniu zespołu Weekend z wersją przerobioną przez Cezika.

Mimo tych krytycznych słów przyznaję, że widzę jak na dłoni przyczyny masowego entuzjazmu charyzmatycznego katolików. Obecne nabożeństwa kościelne charakteryzują się sztywnością, formalizmem, brakiem autentyczności, nie dają możliwości przeżyć wewnętrznych. Tymczasem człowiek chce czuć Boga! Chce Go doświadczać. Niech nawet traci przytomność i rzuca się na deski podłogi, czy też nawet na twarde marmury! Ala jakoś „dosięga” Boga, czy też tak właśnie czuje. Charyzmatycy odkryli „Kościół fascynujący, żywy” (z wyznań jednej charyzmatyczki). Katolicyzm zapomniał o sile wewnętrznego doświadczenia osobistego, które ma zmienić życie. Charyzmatycy o tym przypominają, co z tego, że trochę nieudolnie? Jednak mimo wszystko, podskoki i śpiewanie cienkim głosikiem w kościele to nie dla mnie…

21 myśli nt. „Czy ruch charyzmatyczny to duchowe disco polo?”

  1. „Jednak mimo wszystko, podskoki i śpiewanie cienkim głosikiem w kościele to nie dla mnie…”
    ———————————-
    Nie jestem charyzmatykiem, ale uważam, ze takie odniesienie i podsumowanie duchowości innych ludzi jest nie na miejscu.

  2. To ostatnie zdanie nie jest jakimś podsumowaniem. Po prostu tak czuję, że to nie dla mnie. Tradycja chrześcijańska ma piękne śpiewy, zwłaszcza ortodoksyjna. Śpiew wywołujący jakieś wrażenia duchowe musi być wg mnie wykonywany niskim dojrzałym głosem, nie zaś wysokim dziewczęcym głosikiem. Proszę sobie posłuchać hymnu Agni Parthene w wykonaniu Simonopetra Monastery na youtube. O to mi chodzi. Proszę spróbować zaśpiewać ten hymn niskim głosem, jak ci mnisi, to wtedy coś da się poczuć.
    Co do tańca, to już szamani wiedzieli, że ma on właściwości mistyczne, jeśli jest długotrwały i wyczerpujący. Jednak tradycja chrześcijańska do tej pory nie wymyśliła jakiejś wspaniałej formy takiego duchowego tańca. Te wymachy i podskoki charyzmatyków to jakaś amatorszczyzna, zresztą nie przyniosą żadnego efektu duchowego, bo są zbyt wolne, trwają za krótko. Znane są np. tańce chasydów bądź tzw. wirujący derwisze. Oni właśnie stosowali taniec w celach duchowych. Taniec chasydów chętnie bym sobie potańczyła.

  3. Słowo dla pani Anny( i nie tylko),które niczym” Salomonowy sąd „rozstrzygnie problem poruszony w tym wpisie:

    „Doniesiono królowi Dawidowi:’Pan obdarzył błogosławieństwem rodzinę Obed-Edoma i całe jego mienie z powodu Arki Bożej’.
    Poszedł więc Dawid i sprowadził z wielką radością Arkę Bożą z domu Obed-Edoma do Miasta Dawidowego.Ilekroć niosący Arkę Pańską
    postąpili sześć kroków,,składał w ofierze wołu i tuczne cielę.
    Dawid wtedy tańczył z całym zapałem w obecności Pana,a ubrany był w lniany efod.Dawid wraz z całym domem izraelskim prowadził Arkę Pańską wśród radosnych okrzyków i grania na rogach.
    Kiedy Arka Pańska przybyła do Miasta Dawidowego,Mikal,córka Saula,
    wyglądała przez okno i ujrzała króla Dawida,jak podskakiwał i tańczył przed Panem:wtedy wzgardziła nim w sercu[…]
    Wrócił Dawid, aby wnieść błogosławieństwo do swego domu.Wyszła ku niemu Mikal,córka Saula i powiedziała:’ O,jak to wsławił się dzisiaj król izraelski,który się obnażył na oczach niewolnic sług swoich,tak jak
    się pokazać może ktoś niepoważny.’
    Dawid odpowiedział Mikal:’Przed Panem,który wybrał mnie zamiast ojca twojego i całej twej rodziny i ustanowił mni9e wodzem ludu Pańskiego,Izraela,przed Panem będę tańczył.I upokorzę się jeszcze bardziej niż tym razem.Choćbym miał się stać małym w moich oczach,to u niewolnic,o których mówisz,sławę bym jeszcze zyskał’.
    Mikal,córka Saula,była bezdzietna aż do czasu swej śmierci” (2Sm6,12-16.20-23).

  4. Ludzie modlą się śpiewając i często śpiewem bardziej chcą wyrazić swoje przeżycia duchowe a nie wywołać je u innych.
    Nikt nie zakazuje Pani określonej (a dozwolonej) formy modlitwy chrześcijańskiej, proszę jednak nie obrażać tych którzy modlą się inaczej. Nie deprecjonować ich modlitwy bo mają wysoki głos…

    Z Pani opisu modlitwa wygląda bardziej na wprowadzanie się w stan uczuciowy a nie dialog z Bogiem.

  5. Więc proszę to potraktować zupełnie jako osobiste podejście. Są ludzie, którzy dobrze sie bawią przy disco polo. Są ludzie którym dużo daje ruch charyzmatyczny. Ja po prostu nie należę do żadnej z tych grup.

  6. Traktuję jako Pani osobiste podejście i stwierdzenie, że to Pani nie pociąga rozumiem.
    Razi mnie natomiast stwierdzenie „o podskokach i śpiewaniu cienkim głosikiem”, tak samo jak
    „o śpiewaniu basem tylko dla facetów”
    „lataniu z dymem w kółko”
    czy wiele innych które odbieram jako niestosowne w stosunku do przejawów religijności obecnej w Kościele katolickim

  7. Co to znaczy „niestosowne”? Ja nie używam tego słówka. Ten argument o rzekomej niestosowności jest obosieczny: ja uważam, że nabożeństwa charyzmatyczne są „niestosownym” przejawem religijności, ponieważ poniżają sacrum. Ale trudno – jakoś przeżyję tę ich niestosowność. Toleruję to. Więc proszę też o tolerancję dla mojego podejścia.

  8. Co to znaczy niestosowny?
    Nie do stosowania a danej sytuacji.
    To znaczy nie powinno się ich stosować.

    Może Pani posiadać własne opinie, szczególnie, że jak Pani podkreśla ma Pani odwagę wypowiadać się wbrew stanowisku Kościoła. Natomiast uważam, że jeśli chodzi i przejawy cudzej religijności należy się do nich odnosić z szacunkiem jako wyrazu uczuć danej osoby a dodatkowo ważyć opinie na temat form kultu zaaprobowanych i prowadzonych przez Kościół.

    Zapewniam, że toleruję Pani podejście – co nie zmienia faktu, że nad nim ubolewam.

  9. Przez wiele lat bardzo podejrzanie podchodziłem do ruchów charyzmatycznych. U mnie wiązało się to z obawą, że dąży to do sekciarstwa. Duch Święty istniał dla mnie, ale szczerze mówiąc wolałem żeby mnie nie dotykał. W pewnym momencie (dłuższa historia) zmieniło się moje podejście, moje podejście do religii, wiary właśnie poprzez modlitwę uwielbienia. Otworzyłem się na działanie Ducha, mam do czynienia z ludźmi obdarzonymi charyzmatami. To nie są czary, nie zabawa, nie disco polo (którego nie trawię). To jest działanie Boga. Ludzie są uzdrawiani, jedni fizycznie – mało istotne – drudzy wewnętrznie – nawracają się.

    Być może dla kogoś jest to śmieszne, być może oddawanie chwały Bogu tańcząc, śpiewając jest niestosowne, ale przykład króla Dawida chyba jest tu dobrym przykładem. Jeśli ludzie się nawracają, zaczynają działać w Kościele, to chyba warto się zastanowić dlaczego. Warto się zastanowić również nad swoim podejściem, czy pogardliwe wypowiadanie się na ten temat jest stosowne. A może warto się otworzyć? Nie wyciągać wniosków z filmików marnej jakości, ale pójść, pomodlić się, poprosić o dotyk? Może warto porozmawiać z księżmi, którzy prowadzą tego rodzaju modlitwę, a nie pisać o traceniu świadomości? (zaśnięcie w Panu nie ma nic wspólnego z utratą świadomości).

    Dlaczego teraz jest więcej takich grup? A czy nie miało tak być, nie wynika to z Pisma?
    Pozdrawiam serdecznie i życzę otwarcia się.

  10. Ok, może się skuszę i pójdę zobaczyć o co chodzi, choć mam inne sposoby otwierania się na Ducha. Czy mógłby Pan, jeśli to nie jest zbyt osobiste wyznanie, opowiedzieć mi, co Pan przeżywał i wyjaśnić, o co chodzi w tych „upadkach”? Nie wydaje mi się, że wypowiadam się pogardliwie. Co Pana skłoniło do pójścia na takie spotkanie i co tam pan odkrył? Jest tu Pan anonimowy, więc może Pan coś opowiedzieć.

  11. Ja oglądałam filmy jakieś nt. tych ruchów i „upadków” choć to chyba nazywa się wylaniem Ducha. Od siebie mogę powiedzieć, że mnie to przeraża, zero pozytywnych emocji, reakcji, gdyby coś takiego miałoby się dziać w kościele u mnie np. zdecydowanie musiałabym sobie iść. Boję się takich zjawisk. Każdy wierzący ma swoją intuicję i moja podpowiada mi, że mogłabym zrobić sobie uczestnictwem w takich praktykach wielkie „kuku”. Poza tym często słyszy się, że z takich ruchów generują się jakieś patologiczne historie jak ta z Raciborza bodajże. Nie chcę tego oceniać, ale na czuja wydaje mi się, ze jest to forma religijnosci zdecydowanie nie dla każdego. Jak widziałam na filmie upadające małe dzieci to aż coś mi się w środku skurczyło.

  12. Zacznę od tego co, a właściwie kto, mnie skłonił. U nas w parafii we wtorkowe wieczory (dzisiaj również) organizowana jest modlitwa uwielbienia. Zaczęła chodzić na nią moja starsza córka, która jest w Ruchu Światło Życie, po niej żona, młodsza córka i zaczęły namawiać również mnie. Był to dla mnie okres mocnego poszukiwania, modlitwy o wiarę. Modlitwa nie była jakaś „dziwna”, była to modlitwa spontaniczna wraz z modlitwą że tak się wyrażę klasyczną. Gdy zacząłem chodzić na nią, to byliśmy tylko ja i Bóg. W sensie, byłem zamknięty na grupę, po prostu przychodziłem porozmawiać. Z czasem zacząłem otwierać się, wspólnie uwielbiać Boga. Dziękować, prosić, ale przede wszystkim uwielbiać. Ksiądz prowadzący nie raz wspominał również o postawach. Modlitwa to kierowanie w kierunku Boga naszego umysłu, ale nie tylko. Często dużo łatwiej nam się modli w danej postawie, wykorzystując całe ciało. Uwielbianie na stojąco, wznoszenie rąk, to nie jest coś nowego, to było zawsze. Nie jesteśmy tak otwarci jak ludzie w Afryce czy Ameryce (może i dobrze 😉 ), ale faktycznie zauważyłem że zmiana postawy często pozwala się mi bardziej skupić, otworzyć. To były początki modlitwy uwielbienia w naszej parafii, z czasem powstała diakonia modlitwy do której dołączyli ludzie z oaz, domowego kościoła, innych ruchów przyparafialnych, czasami ludzie obdarzeni charyzmatami. Do diakoni trafiłem również ja z żoną.

    U nas również zdarzają się upadki – zaśnięcia w duchu. Trudno mi się tu wypowiadać na ten temat, ale ogólnie to nie jest tracenie przytomności. W trakcie ma się świadomość, wie się co się dzieje, jest spokój, radość, człowiek nie ma sił powstać. Czasami może to być źle interpretowane, bo zdarzają się wypadki (o których słyszałem, czytałem), że ktoś niby zasypia a robi to umyślnie, na pokaz. Niestety, różnie to bywa, jesteśmy ludźmi 🙁

    Pani Estel, jak wspomniałem również się bałem, mieszkam niedaleko Raciborza i wiem co się tam porobiło, ale to chyba dobrze że się boimy. To świadczy że chcemy być w Kościele, że nie zależy nam na nas tylko właśnie na Kościele. To też nie jest tak (przynajmniej u nas) że zawsze ktoś pada, że jest to jakaś sensacja, ciekawostka. To jest modlitwa. Jest wystawiony Najświętszy Sakrament, są księża, jest modlitwa spontaniczna, ale i „klasyczna” – różaniec, litania, koronka, jest modlitwa pismem świętym, bywa też w językach. Zauważyłem, że sporo z tego wiąże się z zaufaniem. To trudne, ale właśnie zaufanie jest tu istotne.

    Jeszcze propo króla Dawida i jego tańca. Ja nie potrafię. Być może kiedyś zatańczę, ale nie potrafię tak się otworzyć, zaufać, boję się opinii innych. No i nie zawsze jest na to czas i miejsce.

    I jeszcze jedno, najważniejsze to nie opieranie się na uczuciach, chociaż jako ludzie jesteśmy z uczuciami powiązani. Jest modlitwa Uwielbienia, jest wstawiennicza, jest Msza Święta – najpiękniejsza modlitwa.

    Przepraszam za może zbyt długi wpis.

  13. „człowiek nie ma sił powstać”
    A zawsze mi się wydawało, że Bóg podnosi człowieka i daje mu siły do podnoszenia się, a nie wprowadza w dziwne stany, gdzie człowiek jakby opada z sił.
    Niestety przykład z Raciborza nie jest jedynym i osobiście znam ludzi, którzy po zaangażowaniu się w takie „klimaty” odpłynęli od rzeczywistości, w tym negatywnym sensie. Jak powiedziałam- jest to zdecydowanie nie dla każdego. Znam przypadek, gdzie ksiądz hurtowo zabrał grupę młodzieży na takie spotkanie i pewna liczba zadeklarowała, że ma uraz psychiczny i byli o krok od porzucenia kościoła…

  14. Może z tym powstaniem źle się wyraziłem, ale trudno to opisać…

    Oczywiście nie jest to dla każdego, na szczęście w kościele można się realizować na różne sposoby. Sam co jakiś czas zamykam się u Kamedułów żeby się wyciszyć, tam modlitwa jest kompletnie inna, też może się wydawać dziwna. Cały ten wpis pojawił się dlatego, że opis p.Anny był dla mnie bardzo niesprawiedliwy (może niesłusznie tak go odczytałem, ale chyba nie tylko ja). Warto czasami przybliżyć się do tego co się chce opisać, czasami nie jest to dla nas, a czasami zbliżenie do tematu może nam dużo wyjaśnić.

    Tak, z innej beczki, znajoma – przy okazji doktor teologii – wzięła raz młodzież ze sobą na rekolekcje bodajże u franciszkanów. Tam między innymi był jeden z braci (ojców) który modlił się wstawienniczo nad młodzieżą. Ten podchodził do danej osoby, a ta padała. Dlaczego padała, to nie jest teraz istotne, ale znajoma mówiła, że jeszcze nigdy młodzież nie wracała z nią tak wyciszona, zmieniona 😉

  15. Polecam b. obiektywny artykuł na ten temat
    http://www.odnowa.jezuici.pl/szum/r-problemy-i-pytania-mainmenu-69/dotyczpce-charyzmatainmenu-71/333-czy-to-naprawd-qspoczynek-w-duchuq

    Padają też osoby na spotkaniach nic nie mających wspólnego z kościołem i wiarą katolicką, jakoś to się nazywa, coś z magnetyzmem.
    Wydaje mi się, że dla chrześcijanina centrum jest zawsze Eucharystia, nie trzeba padać, czy lewitować, czy krzyczeć w języku suahili, żeby być najbliżej Boga jak się tylko da.
    Jeżeli komuś pasuje takie dodatkowe „wspomaganie” to ok, niestety przykład wielu pokazuje, że może stać się to niebezpieczne. Msza św. nie bywa obarczona takim ryzykiem.

  16. Dziękuję za link. Czasami niestety bywa tak jak opisał o. Remigiusz, zresztą wspomniałem o tym wcześniej. Też widziałem modlitwy których celem (miałem wrażenie) był upadek i było to dziwne 🙁 No i druga strona, też wspomniana, niektórzy uważają że upadek ta jakieś wyróżnienie.
    Jak najbardziej trzeba o tym mówić, pisać.

  17. Może ja po prostu nie mam skłonności do publicznego objawiania swych nastrojów duchowych? Jakoś mi nieswojo i za zadne skarby nie chciałabym upadać w kościele i nie móc wstać! Dla mnie najlepszą formą wspólnej modlitwy jest po prostu msza. Wiadomo, co kto ma powiedzieć, nie ma zamętu, że ktoś będzie gadał jakieś niestworzone rzeczy albo takie, które by mnie denerwowały (no, oprócz księdza na kazaniu, który może czasem podenerwować). Msza jest najlepsza dla mnie. Poza mszą myślę, że najlepiej zamknąć się w swojej izdebce i nie mówić za wiele, jak zalecał Jezus.
    Ale pan Adam przekonał mnie, żeby chociaż spróbować. A co jeśli Duch na mnie powieje na takim spotkaniu? Tylko nie wiem, gdzie takie wspólnoty są. Może jakoś trafię.

  18. Jestem charyzmatyczką. We wspólnocie do której należę jest dar proroctwa (sama otrzymałam dwa razy proroctwo skierowane do siebie) i dar języków. Nie ma natomiast i nigdy nie było żadnego upadania i tracenia świadomości ani nawet uzdrowień.

    Jednakże nawet te dwa dary o których napisałam powyżej nigdy nie były w naszej wspólnocie jakoś nadmiernie eksponowane. na spotkaniach modlimy się spontanicznie, klaszczemy, wznosimy ręce i śpiewamy. Niektóre piosenki bardzo lubię, innych zupełnie nie. Mimo to podoba mi się jedno: nasze pieśni i modlitwa koncentrują się na Jezusie zmartwychwstałym i wywyższonym Panu.

    Do wspólnoty wstąpiłam w wieku 15 lat i jestem w niej prawie połowę mojego życia. Rzeczą, która przyciągnęła mnie do wspólnoty i którą najbardziej w niej cenię jest chrystocentryzm. Inne rzeczy które również cenię we wspólnocie to: podkreślenie roli Pisma Świętego, ewangelizacja, afirmacja różnych przyjemności jako dobrych i pochodzących od Boga i szacunek dla osobistej wolności członków wspólnoty.

    Ja nie zgadzam się, że wiarę trzeba zamykać tylko we własnym sercu. Uważam, że można i trzeba się nią dzielić. Uważam również, że wiele osób patrzy na wspólnoty charymatyczne w sposób pełen uprzedzeń i stereotypów, czego przykładem jest niestety ten artytkuł. Ja nie uważam, że wspólnota charyzmatyczna to jedyna i dla każdego najlepsza forma życia. Lubię różnorodność i podoba mi się wielość róznych wspólnot i ruchów w Kościele. Ja jednak znalazłam we wspólnocie charyzmatycznej żywego Boga oraz prawdziwą miłość braterską wyrażającą się w konkretnych owocach.

  19. Chętnie podpisuję się pod tym, co napisałaś, Abigail 🙂
    Jestem we wspólnocie charyzmatycznej od roku (kandyduję:) )
    W naszej wspólnocie również najważniejszy jest Bóg- kochający Ojciec, Zmartwychwstały Syn wcielony, Duch Święty.
    Owszem, u nas zadarzają się „upadki”, nazywane spoczynkiem, jest dar języków, dar proroctwa … Wchodząc do wspólnoty godzisz się z jej charyzmatami, przyjmujesz je decyzją wolnej woli. Mało tego, prosisz o rozpalenie w sobie charyzmatów.
    Nasza wspólnota kładzie też duży nacisk na formację, czytanie i rozważanie Pisma Świętego, wiedzę religijną. Myślę, że to bardzo potrzebne.
    A pieśni … te piękne, pełne żaru peśni to najczęściej słowa żywcem wzięte z Biblii … dziwię się, że uatorka tego nie zauważyła. Są w internecie piękne wykonania i aranżacje, ale każdy z nas śpiewa jak umie na chwałę Bożą 🙂
    Pozdrawiam w Pnau
    Wioletta

  20. Nie ma żadnych pozytywnych ruchów charyzmatycznych, mimo, że wielu ludziom jest tam dobrze lub mają naprawdę dobrą wolę i chcą iść za Panem Jezusem. Podzielę się swoim doświadczeniem, aby kto ma rozum wysłuchał i może uniknął tego nieszczęścia, które mnie spotkało i mnóstwo innych ludzi – nie wspomnę, że wielu jest w zagrożeniu utraty życia wiecznego. Na spotkaniach z Bashoborą , Manjackalem u ks Cyrana czy u ks Witko i wielu innych dzieją się wielkie rzeczy; np:o. Witko dmuchnie do mikrofonu i już 10 kobit leży plackiem – to spoczynek, (podobnie umie Benny Hinn -każdy powinien to zobaczyć na youtube i wyciągać wnioski) ludzie wyją, śmieją się, tarzają w drgawkach na ziemi, ci księża ‚herosi’ przeprowadzają zbiorowe egzorcyzmy, po pewnych dziewczyna wylądowała z paraliżem w szpitalu, ale głośno się o takich rzeczach nie mówi. Pan Jezus ostrzega: Mt7,21: ‚Nie każdy, który mi mówi Panie, Panie wejdzie do królestwa niebieskiego, ale ten co czyni wolę Ojca mego…Wielu powie mi w ów dzień: Panie Panie! Czyśmy nie prorokowali w imię twoje i w imię twoje nie wyrzucali złych duchów ( ilu mamy egzorcystów- charyzmatyków dziś – zatrzęsienie) i w imię twoje nie czynili wielu cudów? Wtedy wyznam im: żem was nigdy nie znał, odstąpcie ode mnie, którzy czynicie nieprawość.’ Ktoś powie, ależ w naszej wspólnocie jest spokojnie, ktoś padnie tylko od czasu do czasu, ładnie śpiewamy , spokojnie się modlimy, wszyscy są zrównoważeni, jest nam razem dobrze, czynimy uczynki miłosierdzia wobec bliźnich. Tak, problem polega na tym, że szatan działa tak, aby go nikt nie rozpoznał i w KK nie powoduje tak spektakularnych objawów jak u zielonoświątkowców (np: toronto blessing), bo mogłoby to wzbudzić podejrzenia, a tak to ludzie tak patrzą i widzą, że coś może do końca jest nie tak, ale może nie ma co się przejmować. Szatan może ludzi łatwo ogłupiać, bo dziś rzadko kto zna nauczanie Kościoła sprzed Soboru, encykliki papieskie, np św Piusa X, Leona XIII, Piusa IX itp, a szkoda, bo jak człowiek poczyta to jest przerażony widząc, co po soborze zrobiono z naszym Kościołem, a jak poczyta się objawienia w Quito, Ekwador, sekret z La Salette czy III Tajemnice Fatimską to człowiek jest przerażony jeszcze bardziej, bo to wszystko dzieje się dziś: Apostazja na samym szczycie władzy w Watykanie, tysiące dusz idące na zatracenie, bo nie będzie kapłanów świętych prowadzących dusze po właściwej drodze, sekty masońskie rządzące państwami niszczącymi społeczeństwa materialnie i moralnie szerząc zepsucie i niszcząc rodzinę. A wracając do charyzmatyków; skąd to się wzięło. Herezje zawsze były w kościele, jednak odważni papieże, święci doktorzy kościoła heroicznie z nimi walczyli. Dziś nie ma kto nas bronić. Gdzie są święci biskupi? w 1901 powstała sekta zielonoświątkowców w czasie modlitwy spirytystycznej – dostali dar języków – to się rozprzestrzeniło na cały świat – przez nakładanie rąk – tak następuje inicjacja w różnych kultach. I w 1967 grupa katolików z Pitssburgha w USA zapragnęła takich samych zjawisk na modlitwie i poszli na takie spotkanie i tam ci heretycy nałożyli na nich ręce i tak weszło to do KK – i teraz, w jakiejkolwiek grupie charyzmatycznej jesteś ,wszędzie działa ten sam duch, w jednej spokojniej w innej bardziej spektakularnie, bo został przekazany jeden od drugiego. Dokonało się to w grzechu ciężkim gdyż w KK spotkania modlitewne z innowiercami były zakazane pod groźbą ekskomuniki. Poza tym KK jako że jest jedynym prawdziwym kościołem i niczego mu nie brakuje do pełni więc nic nie mógł otrzymać od heretyków – trupa odłączonego od kościoła. Dziś ludziom i nawet kapłanom nie znającym dobrze doktryny katolickiej i katechizmu miesza się w głowach robiąc pranie mózgu o tolerancji, wolności religijnej i ekumenizmie i prowadzi się człowieka zmysłowego na manowce wmawiając, że przeżycia na stadionach z Bashoborą są duchowe. Ducha św się nie czuje, a jeśli coś czujesz mówi św Augustyn to na pewno nie Bóg. Euforia i radość i miłość, którą ludzie czują po tych spoczynkach jest taka sama w hinduizmie tam mają takie same spoczynki, tylko ręce nakłada guru. Po co wam te ruchy? Unikaj tego co ma choćby pozór zła. My mieliśmy dar proroctwa, śpiewu, spoczynki, śmiech, drgawki, euforię, miłość do bliźnich, ogromne pragnienie dobra, głoszenia ewangelii, same dobre owoce, czy szatan mógłby na to pozwolić? Tak, szatan jest w stanie wiele znieść, aby na koniec zaciągnąć cię do piekła. Jeśli człowiek nie jest wierny jednemu, prawdziwemu KK naraża się na straszliwe, śmiertelne niebezpieczeństwo. Nie czekaj porzuć ruchy i zacznij odmawiać cały różaniec, codziennie. Mi zajęło prawie 30 lat błąkanie się w ruchach, żyjąc w mrzonkach, że prowadzi mnie Duch św. Jak już zrujnował mi życie całkowicie, zaczęliśmy walkę na śmierć i życie i się wtedy ujawnił, w całej okazałości. W bardzo dużym skrócie – uratowała mnie Maryja – różaniec bez końca – nowenny pompejańskie- porzucenie grzechów- bolesna pokuta i powrót do tradycji katolickiej. Nie ma wspanialszego uwielbienia naszego Boga niż Msza św wszechczasów, gdzie Bogu Ojcu ofiarowane jest Ciało i Krew jego umiłowanego Syna z uświęconych rąk jego oddanego prawdziwego kapłana przy wtórze śpiewów gregoriańskich. Już dłużej nie uczestniczę w profanacji novus ordo, która bardziej przypomina protestancką pamiątkę, gdzie ksiądz wypina się do Tabernakulum, ludzie przystępują do komunii na stojąco, często przy wtórze gitar, a w momencie gdy Ojciec Pio najbardziej cierpiał odprawiając Ofiarę Mszy św cały kościół wesoło przekazuje sobie znak pokoju, bo dziś w tym kościele praktycznie człowiek jest najważniejszy i to jemu ma tu być dobrze i szczególnie w ruchach charyzmatycznych rozrywkowo – nawet i tańce są. Mój kościół parafialny dziś to sala muzealna i koncertowa, Bóg został wyrzucony do kruchty gdzie następuje systematyczna profanacja, a proboszcz to praktycznie konferansjer sypiący dowcipem podczas każdej „Mszy” tak, że parafianie zawsze wychodzą z kościoła w dobrym humorze. Bóg jest miłosierny – piekło jest puste – mówią posoborowi teologowie – dziś już nie ma grzechów, w każdej religii się zbawisz, niczym się nie przejmuj, rób to co ci sprawia przyjemność. Ruchy charyzmatyczne to taki rozrywkowy kościół. Każdy powinien zobaczyć na youtube: duchy kundalini wtargnęły do kościoła – to jest u zielonoświatkowców i to samo jest w każdej, każdej najbardziej spokojnej grupie charyzmatycznej, bo pochodzi z tego samego zatrutego żródła, przez sprzeniewierzenie się wierze rzymsko-katolickiej. Ratuj się kto może.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *