Archiwa tagu: Bóg

Bóg historii

W kościołach mego miasta w tych dniach  czytana jest cała Biblia od pierwszych liter po ostatnie. Według naszych braci protestantów pierwsze księgi zawdzięczamy Mojżeszowi. Jak niewiele jednak o nim wiemy! Michał Wojciechowski w encyklopedii PWN Religia pisze o nim dwukrotnie mniej niż parę stron dalej Tadeusz Gadacz o Emanuelu Mounierze. Moim bohaterem wiary nie jest jednak Mounier , ale właśnie Mojżesz. I wcale nie chodzi mi o Dekalog, co do którego można mieć wiele zastrzeżeń. Interesuje mnie c z ł o w i e k     ( tutaj zgoda z Mounierem), który urodził się jako wolny i bogaty, wychowywany na dworze faraona przez księżniczkę egipską. Jednak ów  człowiek któregoś dnia  zabił nadzorcę niewolników, gdy ten katował niewolnika.  Ucieka przez pustynię. Tam objawia mu się JHWH.

Potem następuje wyprowadzenie Izraelitów z Egiptu. Długa wędrówka po pustyni, zawarcie przymierza, dalsze kluczenie po Synaju. Czy musiało wymrzeć całe pokolenie, aby lud był godny wejścia do Ziemi Obiecanej?
W każdym razie Mojżesz do ziemi Kanaan nie wszedł. Umierający, jedynie z daleka oglądał tę  ziemię ze szczytu góry Nebo. Czy nie był godny, ponieważ raz tylko zwątpił ? A może patrzył na nią jak na przyszłość, która jest nieznana?

Dla mnie Mojżesz jest postacią tragiczną. Czy był pierwszym inkwizytorem? Czy dla czystości kultu rzeczywiście wyciął kilka tysięcy ludzi? Tego nie wiemy. Musiał mieć silną depresję. Gdy tylko przychodziły sukcesy, zaraz po nich niepowodzenia. Ciągle musiał borykać się z ludem o mentalności niewolniczej, chętniej czczącym złotego cielca niż JHWH, którego imię do dziś nie wiadomo, co dokładnie oznacza. Ktoś zauważył, że tzw. II Mojżeszowa nie powinna nazywać się Księgą Wyjścia, ale błądzenia po pustyni. Czy był dobrym pasterzem i dobrym treserem?

R. Rynkowski w dzisiejszym wpisie wskazuje na nowy przekład przypowieści o pasterzu ( J 10,1-5):

Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto nie wchodzi do owczarni przez bramę, ale wdziera się inną drogą, ten jest złodziejem i rozbójnikiem. (2) Kto jednak wchodzi przez bramę, jest treserem owiec. (3) Temu otwiera odźwierny, a owce muszą słuchać jego głosu; woła on do swoich owiec „ty” i wyprowadza je, a wobec każdej stosuje te same procedury. (4) A kiedy wszystkie wyprowadzi, staje na ich czele, a owce postępują za nim, ponieważ zostały dobrze wytresowane. (5) Natomiast za obcym nie pójdą, lecz będą uciekać od niego, bo nie znają tresury obcych.

Na pewno  koczujący lud  wymagał silnej tresury. Biblia podaje, że za każdym razem, gdy Mojżesz borykał się z ludem, i ten go przygniatał, do akcji wkraczał Bóg, by krnąbrny lud ukarać.
Prowadził go jednak Bóg przez znaki, cuda i wojny ręką mocną i wyciągniętym ramieniem. Mojżesz wydaje się być pokonany. Jednak jego dzieło przetrwa, choć  będzie skazane na ciągłe niepowodzenia i porażki, wierności i odstępstwa, nie pozbawione jednak nadziei… Bóg ukazuje się nam jako Pan historii.

Tydzień Biblijny

Warto odnotować na blogu teologicznym Tydzień Biblijny, który rozpoczął się w Kościołach wczoraj. Być może warto wyciągnąć Biblię i poczytać. A jeśli nie, to może sięgnąć do jednej z najsłynniejszych apologii chrześcijaństwa, tj. do ‘ Myśli’ B. Pascala. Tam Pascal jeden z rozdziałów  poświęcił proroctwom. Chciałbym tu przytoczyć myśl 710 i 727 w tłumaczeniu Boya-Żeleńskiego.
Oddaję głos Pascalowi:

Gdyby jeden człowiek napisał księgę przepowiedni Chrystusa co do czasu i sposobu i gdyby Chrystus przyszedł zgodnie z tymi proroctwami, byłaby to siła nieskończona. Ale tu jest o wiele więcej. To cały szereg ludzi , którzy przez …tysiące lat, stale i niezmiennie, zjawiają się jeden po drugim, aby przepowiedzieć to samo wydarzenie (Myśli 710).

Urodzi się dziecko. Iz 9,6.
Urodzi się w mieście Betlejem. Mi 5,2. Pojawi się głównie w Jerozolimie i urodzi się z pokolenia Judy i Dawida.
Ma oślepić uczonych i mędrców Iz 6,10; 8, 14, 15; 19,10 i zwiastować Ewangelię ubogim i maluczkim. Iz 19, 18, 19; otworzyć oczy ślepym i i wrócić zdrowie kalekom, i zawieść do światła tych, którzy schną w ciemnościach . Iz 61,1.
Ma uczyć drogi doskonałej i być nauczycielem narodów.
Proroctwa mają być niezrozumiałe przez bezbożników, Dn12,10; Ozeasz 10…
Proroctwa, które Go przedstawiają ubogim, przedstawiają Go panem narodów. Iz 52, 14; 53,2,3; Za 9,9…
Iż ma być ofiarą za grzechy świata. Iz 39,53.
Ma być szacownym kamienieniem węgielnym. Iz 28, 16.
Ma być kamieniem obrazy i zgorszenia. Iz 8. Budowniczowie mają odrzucić ten kamień. Ps 117. Bóg ma uczynić z tego kamienia węgieł narożny…
Że tak ma być odrzucony, zapoznany, zdradzony, Ps 108,8, sprzedany, Za 9,12, opluty, spoliczkowany, wyszydzony, udręczony na wszelki możliwy sposób, napojony żółcią, Ps 68,22, przeszyty, Za 7,19, z nogami i rękami przekłutymi, zabity, a szaty Jego na los rzucone.
Iż zmartwychwstanie, Ps 15,10, trzeciego dnia. Ozeasz 4,3.
Iż wstąpi do nieba, aby usiąść po prawicy. Ps 109,1…
Iż królowie ziemi i wszystkie ludy ubóstwią Go. Iz 60,14.
Iż Żydzi przetrwają jako naród. Jr,31,36.
Iż będą się błąkali, bez króla Oz 3,4, bez proroków, Amos 8,12, czekając zbawienia, a nie znajdując go, Iz 59,9.( Myśl 727).

***
Fakt występowania w historii Izraela proroków na przestrzeni jedenastu wieków głoszących nadejście Jezusa z Nazaretu  jest niezwykły. Pochylił się nad tymi proroctwami Pascal-wielki matematyk i fizyk, i pochylają się nad nimi nadal ludzie szukający Boga.

Bóg dobry i cierpliwy

Fakt podjęcia przez ks. Prof. W. Myszora prac nad przekładem całości Adversus haereses św. Ireneusza jest bardzo dobrą wiadomością dla tych, którzy chcieliby wykuwać przyszłość teologii w Polsce. Pierwsze, wstępne tłumaczenie dwóch pierwszych ksiąg ukazało się w tych dniach jako wydanie studyjne . Niestety, lektura ta jest dość trudna, tym bardziej, że naukowy komentarz zawiera jedynie uwagi filologiczne i terminologiczne, co nie ułatwia czytania. Niemniej można zorientować się w poglądach gnostyków II wieku z którymi polemizował Ireneusz z Lyonu.

Mnie zainteresowała myśl teologiczna biskupa Lyonu, a zwłaszcza jego wiara. Według tego teologa i filozofa, człowiek został stworzony na obraz i podobieństwo Boże  j e d y n i e  w Bożych planach. Takiego człowieka dziś jeszcze nie ma. Objawienie i dzieło stworzenia ciągle jeszcze trwa. W raju „ człowiek był jeszcze dzieckiem i miał niedojrzałą wolę, dlatego łatwo został zwiedziony przez uwodziciela” . „Wypędzenie” z raju i śmierć nie jest zatem karą, tylko aktem Bożej litości (!). „ Bóg z miłosierdzia oddalił człowieka od drzewa życia… po to, aby człowiek nie pozostał grzesznikiem na zawsze i by grzech nie był nieśmiertelny, a zło – nieskończone i nieuleczalne… Przez rozkład ciała w ziemi, położył więc kres grzechowi, aby człowiek przestał być grzesznym, a umierając zaczął żyć dla Boga” ( III 23;6).

Dla przyszłej antropologii teologicznej to myślenie Ireneusza może mieć duże znaczenie. Tu nie ma mowy ani o grzechu pierworodnym ani o wieczności mąk piekielnych, ale o dobroci i cierpliwości Boga.
Historia człowieka według Ireneusza to szczególne wznoszenie się od pierwszego stanu istnienia do punktu szczytowego stania się doskonałym w Bogu. Czy Biskup intuicyjnie odgadł teorię ewolucji? Raczej miał na myśli dojrzewanie i rozwój naszej wolności w dojściu do kresu historii. Wydaje się, że pierwszy pogląd nie musi przeczyć drugiemu, ale go uzupełniać. I pokazuje, że ludzkie uczenie się Boga nigdy nie ustanie, nawet w niebie.

 Ze spraw, które dotyczą Pisma Świętego – a wszystkie Pisma maja znaczenie duchowe – rozwiązujemy z pomocą łaski Bożej, a tylko niektóre inne pozostajemy Bogu, i to nie tylko na tym świecie, ale także w świecie przyszłym, tak żeby Bóg sam tylko pouczał, a człowiek zawsze był pouczany przez Boga. Tak jak Apostoł powiedział: Nawet gdy znikną inne sprawy to przetrwają tylko ‘wiara, nadzieja i miłość ’ . Wiara sama wobec naszego Nauczyciela zostanie zawsze mocna i ona upewni nas, że jedynie on sam jest Bogiem prawdziwie, tak że go zawsze miłujemy, gdyż On sam jest Ojcem i mamy nadzieje, że stale jeszcze więcej otrzymamy i więcej nauczymy się od niego, ponieważ jest dobry ( II 28;3).

Bóg Ireneusza jest dobry i cierpliwy. Duch Chrystusa porusza „Wielki Kościół” na drodze do kresu, kiedy Ojciec ostatecznie pociągnie go do siebie. To bardzo optymistyczna teologia.
Co to znaczy dla mnie? Przecież często nie widzę związku między życiem i wiarą w Chrystusa. Czy Biskup Lyonu chce mi powiedzieć, że wszystko, czego doświadczam, prowadzi do doskonałości? Czy w zalewie katastrofalnych „ newsów” można ten świat postrzegać jeszcze jako „ miejsce święte?”

Jest to wizja świata nastawionego na wieczne doskonalenie, które w nas, ludziach wiary, przemienia się w niebo. Jest to wizja świata mimo wszystko otwartego na Boga. Działa w tym świecie tajemnicza siła, która prowadzi nas do doskonałości. Gloria Dei vivens homo.

Dwóch Franciszków i Bóg uśmiechu

Nie mam na tyle umysłu analitycznego aby posługiwać się językiem technicznym wielkich teologów w przybliżaniu treści Objawienia. W mych osobistych refleksjach operuję językiem egzystencjalnym, bardziej zrozumiałym dla dzisiejszego odbiorcy. W tym duchu spróbuję zarysować sylwetki moich bohaterów wiary, a w tym szkicu fakt doświadczenia Boga radości przez Św. Franciszka z Asyżu i obecnego papieża. Podobizn między nimi jest wiele. Pomimo upływu 800 lat historii, jaka ich dzieli, ich niezwykle intensywne życie opromieniało i nadal opromienia świat.

***
W bazylice Św. Franciszka freski Giotto ilustrują niezwykłe życie Biedaczyny. Wśród nich Podarowanie płaszcza ubogiemu rycerzowi i Ucałowanie trędowatego. Współczucie dla ubogich i cierpiących jest wspólną cechą św. Franciszka i obecnego papieża.

„Wszyscy bracia niech wdziewają odzież lichą, i mogą ją z błogosławieństwem Bożym, łatać kawałkami z worków i innymi łatami” (Pisma św. Franciszka z Asyżu).

Czy obecny biskup Rzymu nie postępuje podobnie ? Czy nie gromi kler za przepych? I czy nie nachyla się nad biednymi, bezdomnymi i chorymi umywając im nogi? A przy tym jakże obaj są podobni w radosnej afirmacji życia i całej stworzonej rzeczywistości!

„Pochwalony bądź, Panie mój,
ze wszystkimi Twymi stworzeniami (por. Tb 8, 7),
szczególnie z panem bratem słońcem,
przez które staje się dzień i nas przez nie oświecasz.
I ono jest piękne i świecące wielkim blaskiem:
Twoim, Najwyższy jest wyobrażeniem” (Pieśń słoneczna)

Słoneczny uśmiech św. Franciszka; i radość papieża, miłośnika footballu, który chce zorganizować olimpijski turniej piłkarski 2024 roku na Watykanie.

„Pewnego razu mąż Boży, Franciszek, szedł przez las i radośnie śpiewał pieśń na cześć Pana. Nagle z kryjówki napadli na niego bandyci. Gdy z dziką natarczywością pytali, kim on jest, mąż Boży z całym spokojem proroczym głosem odpowiedział: „ Jestem heroldem wielkiego króla!”. Wtedy zbili go i wrzucili do dołu zasypanego śniegiem, mówiąc: „ Leż tutaj, prostaku, heroldzie Boży!” On zaś, po odejściu, wyszedł z dołu, bardzo uradowany i ucieszony, jeszcze głośniej zaczął wśród lasów wyśpiewywać pochwały Stwórcy wszystkiego”.( Św. Bonawentura, życiorys większy).

Jak podają źródła franciszkańskie, Biedaczyna wygłaszał kazania nawet do ptaków. W trosce o przyrodę Papież zaś napisał bardzo ważną encyklikę ekologiczną:

„ Pochwalony bądź, mój Panie, przez siostrę naszą, matkę ziemię, która nas żywi i chowa, wydaje różne owoce z barwnymi kwiatami i trawami… Ta siostra protestuje z powodu zła, jakie jej wyrządzamy nieodpowiedzialnym wykorzystywaniem i rabunkową eksploatacją dóbr, które Bóg w niej umieścił…” ( enc. ‘Laudato si’ pkt. 1,2).

Św. Franciszek chciał reformować od wewnątrz Kościół, w którym dostrzegał oznaki kryzysu. Papież Franciszek od trzech lat reformuje nie tylko kurię rzymską. „Synodalność jest drogą, której Bóg oczekuje od Kościoła trzeciego tysiąclecia” – powiedział Franciszek we wrześniu ubiegłego roku na spotkaniu poświęconym upamiętnieniu 50 rocznicy utworzenia Synodu Biskupów. Przypomniał, że „synod” znaczy po grecku „wspólna droga”. Jest to pielgrzymowanie razem wiernych świeckich, pasterzy Kościoła i Biskupa Rzymu. Dla obu Franciszków cały Lud Boży jest nieomylny w wierze.

U św. Franciszka nie było żadnego uprzedzenia do muzułmanów. Sam wybrał się do Egiptu, gdzie uzyskał przychylność sułtana. Jest coś komicznego w tych usiłowaniach Biedaczyny nawrócenia wielkiego Meleka-el-Kamela. Wcale nie zdziwiłbym się, gdyby i papież wraz z duchownymi i świeckimi teologami wybrał się na Bliski Wschód przywrócić tam pokój i radość. Miłość do Boga i świata, jaka cechuje obu Franciszków, jest radością z tego, ze świat istnieje, pomimo całej jego grozy i niedoskonałości.Giotto_-_Sen Inocenta III

Upór ludzki, nieludzki opór

Juancito.jpg, źródło: Wikimedia commons
Juancito.jpg, źródło: Wikimedia commons

Człowiek, nawet po tym jak upadł, nie staje się nie-człowiekiem. Choć jego wola została zniewolona, to nie na tyle, żeby Bóg nie mógł od niej wymagać posłuchu. Ten o twardym karku niełatwo skłania się do posłuszeństwa, a w swoim oporze przed Bogiem przypomina osła z jego uporem. Ale przecież jeśli jest ssakiem z rodziny koniowatych, to bardziej mułem, hybrydą człowieka i osła, którego wędzidłem „posłuszeństwa krzyża” (© Christoph Schönborn) i uzdą łaski Bożej daje się okiełznać (por. Ps 32, 9). Jak Bóg staje się człowiekiem, a nie przestaje być Bogiem, tak człowiek, choć zezwierzęcył się, pozostaje jednak człowiekiem.

Zbawienie człowieka, jeśli miało sięgnąć jego upadłej woli, musiało dokonać się przez wolę człowieka, którym stał się Bóg. Tym, który „ukazał istotną rolę odegraną przez ludzką wolność Chrystusa w dziele naszego zbawienia” był św. Maksym Wyznawca. Tym samym ukazał on, że „nasze zbawienie było chciane przez Boską Osobę za pośrednictwem ludzkiej woli” (Międzynarodowa Komisja Teologiczna). Dzięki temu wyzwoleniu ludzkiej woli w Chrystusie człowiek otrzymał szansę na zamianę nieludzkiego oporu przed Bogiem w ludzki upór podążania za wolą Bożą.

Rembrandt Harmensz. van Rijn 122.jpg, źródło: Wikimedia commons
Rembrandt Harmensz. van Rijn 122.jpg, źródło: Wikimedia commons

Przy czym, co oczywiste, również to nagłe – bo nawet jeśli rozciągnięte w czasie, to rozpoczęte we chrzcie – nawrócenie woli w Chrystusie, nie dokonuje się bez woli człowieka. Jak Balaamowa oślica, tak muł ludzkiej woli rozpoznaje odtąd Pana, nastawia długich uszu i uporczywie uczy się zginać swoją krótką szyję. Można powiedzieć, że Osoba Chrystusa nie może zbawić człowieka inaczej jak za pośrednictwem jego woli, którą zbawiła dzięki woli człowieka Chrystusa. Biada temu, kto chciałby ujarzmić ten narowisty paradoks Bosko-ludzkiej współpracy. Człowiek ssak odzyskuje swoją wolę – rezygnując z niej w tym sensie, że zaczyna ssać wolę Bożą.

Definicja chrystologiczna sformułowana w Chalcedonie rozróżniła natury Boską i ludzką w Chrystusie, dzięki czemu afirmowany został właśnie ten „ludzki komponent”, najpierw w Chrystusie, a wtórnie i w braciach Pierworodnego (por. Rz 8, 29). Wymowne jest, że samo sformułowanie dogmatyczne powstało nie tylko dzięki Boskiej opatrzności, ale i ludzkiemu uporowi delegatów papieskich. Ci nie popuścili w „sporze o przyimek” i w końcu stanęło na określeniu papieża Leona Wielkiego: Chrystusa należy wyznawać nie „z” dwóch natur, ale „w” dwóch naturach. Ta chrystologia „diofizycka” budziła opór wśród zgromadzonych w Chalcedonie, ale zrodzona w bólach – karmi do dziś ortodoksyjną interpretację misterium Boga-Człowieka, w którym z kolei rozświetla się tajemnica człowieka (por. Gaudium et spes). W tym również niezbędności jego uporu w miejsce oporu.

A teraz „uszy do góry” (© Jerzy Waldorff)! Jeśli natury ludzka i Boska jednoczą się w Osobie Chrystusa, a dopiero dzięki temu (nie czyt.: pomimo tego) zachowują swoje właściwości, to w takim razie dopóty człowiek nie stanie się sobą, dopóki nie zjednoczy się z Chrystusem („bez zmieszania i bez rozdzielania”, jak każe Chalcedon). Nie bądź więc mułem i się nie opieraj, człowieku.

Sławomir Zatwardnicki

Bóg melancholii

W Kościele oktawa Zmartwychwstania Pańskiego. To nie jest czas rozpaczy, ale nadziei. A jeśli na chrześcijańskim blogu teologicznym panuje jednak smutek, żal?

Rozpacz pochodzi od złego i dlatego nie można paktować ze złem. Mam nadzieje, że personifikacja, którą tu świadomie wyraziłem, nie będzie źle odebrana. Jeśli dobre jest to co Boskie, to według Biblii dobre jest wszystko, bo wszystko od Boga pochodzi. Zło jest wtórne w stosunku do dobra. Wiara w zmartwychwstanie zawiera w sobie wezwanie do absolutnej wierności dobru. W jej świetle nic nie upoważnia chrześcijanina do paktowania ze złem.

Ktoś powie, że człowiek może znajdować się w sytuacji rozpaczy. Może ona przejawiać się w poczuciu kompletnego bezsensu. Znałem człowieka, który wiedział, że Chrystus zmartwychwstał. Ale jego siły witalne były tak słabe, ze nie potrafił myślami sięgnąć poza grób. Nie mógł sobie wyobraził miłosiernego Boga, który byłby tak niemiłosierny, by wyrwać go ze stanu śmiertelnego zmęczenia, chorego, który chciał jedynie spać u jego stóp.

Często doświadczamy, że wszystko, czego się dotkniemy, natychmiast się rozpada. Nie znajdujemy Boga ani w naszej duszy, an w naszych miłościach. Bóg pozostaje ukryty za swoim dziełem, daleki i nieobecny. Jak pomóc zrozpaczonemu człowiekowi? Może jedynie przez cichą rozmowę? Może spróbować wytłumaczyć, że Bóg, w którego wątpi, naprawdę jest blisko niego. Może trzeba ostrożnie powiedzieć o Jezusie Chrystusie, którego ziemskie życie i nauka i los kończy się wołaniem: „ Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?” Powiedzieć jak najdelikatniej, że przez ten okrzyk opuszczenia Jezus obdarzył nas wszystkich swoją bliskością. Chciał się z nami zjednoczyć i dlatego wszedł do najgłębszego smutku ludzkiego życia. I teraz oręduje u Ojca za nami: Ja również to przeżyłem i  wiem  że  Bóg jest jeszcze bliżej nas, bliżej, niż my siebie samych.

Jeśli ten ktoś to zrozumie, to znaczy, że znalazł Boga , Boga melancholii, do którego może się modlić i którego może doświadczyć swą egzystencją. A wtedy przez nadzieję zmartwychwstania może rozpacz pokonać.

Metoda „kija i marchewki” w przekazie wiary ?

Nauczyciel akademicki zajmujący się teologią mediów i teologią środków masowego przekazu wykłada dziennikarzom elementarne podstawy wiary. To brzmi jak dowcip ale jest prawdą. Bóg nie tylko na Kleofasie ale i wśród studentów teologii jest postrzegany jako surowy sędzia, który za dobro wynagradza a za zło karze. Inaczej — „BAT na człowieka stosując „ argument kija i marchewki…” ( p. Grażyna, komentarz z dnia 22/ 03/ 16 i następne/. Czy chrześcijaństwo jest religią zakazów i nakazów , religią kija i marchewki?

Sobór Watykański II wziął rozbrat z teologią kazuistyczno-jurydyczną. Jeśli takowa jest jeszcze gdzieś wykładana to czy nie należy się z nią definitywnie rozstać?  Dla mnie Bóg jest  (s)twórczą absolutną wolnością. Bóg jest Duchem bez granic. Tym samym świat staje się możliwą przestrzenią wolności dla mnie. Bóg nie ogranicza mojej wolności, lecz jest dla niej ostateczną podstawą. Dla mnie Bóg nie umarł ( ateizm) lecz jest żywym Bogiem historii. Dlatego Jezusa Chrystusa nie wpycham w jakąś historię ewolucji.

Na czym zatem polega pragrzech? Przecież nie na tym , ze Ewa zerwała jabłko, dała je Adamowi a tym samym złamała przykazanie. Nieposłuszeństwo wobec Boga  byłoby  brakiem  uległości dziecka wobec rodzica,  albo złamaniem  zakazu przełożonego?

„Pragrzech to raczej odrzucenie naturalnej samotranscendencji stworzonej woli ukierunkowanej na jedność z Bogiem. ..Pragrzech jest wewnętrznym duchowym czynem człowieka, który wiedząc o ukierunkowaniu stworzenia na Boga, wyraża wobec niego radykalny sprzeciw, odrzuca naturalną samotranscendencję wolności i tym samym odmawia przyjęcia oddania się Bogu. Dlatego grzesznik staje tu w opozycji nie tylko do Boga , ale również w opozycji do siebie samego. Odwrócenie się od Boga czyni człowieka grzesznikiem i poddaje go               ‘ marności w niewolę zepsucia” ( Rz. 8, 19-21 i śmierci, która jest „zapłatą za grzech” ( Rz. 6,23). Jest poddany „prawu grzechu i śmierci” (Gerhard Müller ).

Wypędzenie z raju to wolny wybór człowieka i utrata relacji bliskości z Bogiem ( por. Rdz.3, 23). Człowiek, który był przyjacielem i synem, stał się nieprzyjacielem Boga ( Rz. 5, 10). Pierwotna wolność i chwała dzieci Bożych stała się zepsuciem i zniewoleniem. Bóg nie stosuje jakiś mściwych kar, ale pozwala ponosić wewnętrzne negatywne konsekwencje grzechu.

„Bóg nie postępuje z człowiekiem na zasadzie kija i marchewki. On nie kusi niebem, by zaraz potem postraszyć piekłem. Stwórca nie uczynił dwóch światów: złego i dobrego. Wszystko, co stworzył Bóg, było dobre. Piekło nie jest Jego dziełem i dlatego mają rację ci, którzy w piekło nie wierzą…/ Dariusz Kowalczyk SJ, piekło, wpis z dnia 2/06/2013r/.”

Chrystus pojednał nas z Bogiem . Byliśmy potępieni, a zostaliśmy pojednani. Tak jak Chrystus pojednał nas z Bogiem tak i my powinniśmy pojednać się ze sobą. Zostaliśmy usprawiedliwieni z łaski przez ( wiarę w) Jezusa. Zbawienie – Jezus Chrystus jest spełnieniem wszystkiego ( życiem wiecznym) i nie da się wtłoczyć w jakąś historię ewolucji. Zrozumienie tego było dla mnie równoznaczne z rezygnacji z dalszej dyskusji z D. Kotem o (nie)wolnej woli.

Obraz Boga w negatywie

William Blake 008.jpg, źródło: Wikimedia commons
William Blake 008.jpg, źródło: Wikimedia commons

Paradoksalnie w poznawaniu Boskiej prostoty nie obowiązuje zasada, że im prostsze wyjaśnienie, tym lepsze. Konsekwentnie interpretacja człowieka – stworzonego, jak w zgodzie z Objawieniem utrzymuje Kościół, na obraz Boży – nie może być tak „prosta, łatwa i przyjemna” jak chcieliby ateiści. Michael Novak pisał, że dzięki fechtowaniu „brzytwą Ockhama” tak zwani „nowi ateiści” sprawiają, przynajmniej w ich mniemaniu, że „do wiadra pod gilotyną spada głowa Boga”. Jednak mnożenie bytów jest koniecznością: bez Boga nie da się zrozumieć człowieka, z kolei majstrujący brzytwą obrazie Boga ryzykują koniecznością podstawienia drugiego wiadra na ludzką tym razem głowę.

Nie taki człowiek prosty, jak go się maluje. Jako obraz Boga, jest człowiek podobnym do Niego; albo, żeby nie było tak prosto – był taki przed upadkiem: świeżutki, ogolony, podobny Bogu (Rdz 1,26-27). Należy uważać, by nie przyłożyć do tego obrazu Bożego brzytwy po tym, jak człowiek utracił podobieństwo: teraz należy dostrzec zarówno obraz, którym człowiek pozostaje na zawsze, jak i podobieństwo, które zostało utracone. Jak muzyka powstaje, mawiał ponoć Jerzy Wasowski, przy pomocy rozróżniania klawiszy czarnych od białych, tak natura ludzka „gra” dopiero dla tego, kto nauczy się rozróżniać „obraz” od „podobieństwa”. Znamienne, że rozwój teologicznej refleksji nastąpił właśnie wtedy, gdy Tertulian zwrócił na to rozróżnienie uwagę. Kto chce widzieć w tych terminach synonimy, ten zamyka oczy na rzeczywistość stworzenia czasu, innymi słowy miesza czas z wiecznością, jakby człowiek był już „dokończony”, a nie dopiero malowany (przy swojej współpracy) i znów golony (by odzyskać podobieństwo utracone przez grzech).

13th-century painters - Bible moralisée - WGA15847.jpg, źródło: Wikimedia commons
13th-century painters – Bible moralisée – WGA15847.jpg, źródło: Wikimedia commons

Paradoksów nie wolno omijać, owszem należy dać się potknąć o nie, żeby nie stracić równowagi w poruszaniu się po Bosko-ludzkich tajemnicach. Kto chciałby paradoks ominąć, ten upaść musi, jak to się było stało udziałem ateistów w rodzaju Ludwiga Feuerbacha, który, przypomnijmy, tradycyjne „człowiek stworzony na obraz Boga” radził odczytywać na abarot: „Bóg stworzony na obraz człowieka”. Oczywiście towarzyszyło temu założenie, które zresztą do dziś nie jest nam obce, że człowiek sam siebie konstytuuje – nie potrzebuje Boga, żeby być człowiekiem. A właściwie Bogiem, skoro jako człowiek tworzył sobie obraz Boga na swoje podobieństwo.

W tym „wykręcaniu Boga człowiekiem” kryje się jednak obraz całkiem ortodoksyjny, tyle że jest to „negatyw”. Wydawałoby się bowiem, że człowiek stworzony na obraz Boży nie jest sobą, dopóki nie stanie się podobny Bogu. A więc jest kimś mniej niż człowiekiem, po to żeby stał się dopiero człowiekiem. A jednak – po raz kolejny daje o sobie znać konieczność nieupraszczania paradoksów – człowiek stworzony jest właśnie dlatego człowiekiem, żeby mógł stać się Bogiem, a przez to człowiekiem. Natura ludzka została stworzona na obraz Boży, a więc odzwierciedla w sobie przymioty Boskie o tyle, żeby człowiek mógł rzeczywiście stać się „stroną przymierza” z Bogiem.

Na tyle ma więc człowiek wolności, żeby mógł się dobrowolnie zdecydować na życie z Bogiem; na tyle cieszy się autonomią, na ile potrzeba jej, żeby móc odpowiedzieć na propozycję sojuszu z Bogiem. Przy czym autonomia ta, choć względna, to jednak na tyle jest rzeczywista, że musi dawać człowiekowi realną możliwość „prowadzenia się samemu”, bez Boga; inaczej ten „sobieradzik” (© Roman Dziewoński) byłby przymuszony do radzenia się Boga. I z tego faktu korzystają właśnie ateiści. Ze słusznego rozróżnienia pomiędzy człowiekiem a Bogiem czynią sobie rozdzielenie, ale w ten sposób zatrzymują się na obrazie odrzucając podobieństwo. Sam obraz pozostaje jednak, i nie przestaje wskazywać na Boga, choć człowiek traci z kolei podobieństwo do siebie samego przez to, że rezygnuje z upodobnienia do Boga.

Zauważmy jednak, jaki w tym wszystkim rysuje się obraz natury ludzkiej. Jak bardzo człowiek jest rzeczywiście obrazem Boga, skoro może Go odrzucić, a Ten nawet nie zagrzmi. A im dalej człowiek odchodzi od Boga, tym mocniej, choć w sposób pokrętny to przecież faktyczny, błyska wielkość Stwórcy. Im większe rozróżnienie między człowiekiem a Bogiem w miejsce wcześniejszego ich zmieszania, tym bardziej wolna wolność – aż po realność ostatecznego rozdzielenia. Zaprawdę, musi być człowiek obrazem Boga, skoro wolno mu odrzucić wszelkie do Niego podobieństwo. Aż po ostateczne krańcowe oddzielenie, w którym najbardziej wyraźnie się obraz Boży zarysuje, tyle że w negatywie. Naprzeciw Boga staje jakiś antybóg, plus nieskończoności odpowiada minus nieskończoność.

Wyżej napisałem byłem, że człowiek utracił podobieństwo przez grzech. Ale teraz czas na skomplikowanie tego, bo również wiara nie może być „prosta, łatwa i przyjemna”. Nawet gdyby nie upadek, człowiek jako imago Dei potrzebował dopiero stać się podobnym Bogu; po to został stworzony na obraz Boży, żeby mógł stać się na obraz Syna. Dynamiczne ujęcie natury ludzkiej związane jest nie tylko i nawet nie przede wszystkim z grzechem, ale z naturą czasu, który po to został dany, żeby obraz Boży w człowieku został przyjęty w pełni. Wolno może napisać, że imago Christi jest odwieczną Bożą wolą podjętą względem człowieka powołanego do stania się synem Boga (synem w Synu), a podobieństwo jest przyjęciem tej odwiecznej Bożej woli przez człowieka.

Czas to drugie imię wolności. Przy czym nie oznacza to, że czas i wolność to synonimy. Bo, jak pamiętamy, nie należy upraszczać tego, co stworzone. Tylko Bóg jest prosty. Wracając do antyobrazu Bożego: szydło prawdy w końcu przebija worek; ateiści popełniają właśnie ten błąd, że to co czasowe mieszają z wiecznością. W końcu należy jednak dorosnąć do bycia Bogiem, nie można być na wieki człowiekiem, który uznaje się za Boga. Bo „człowiek” to jedynie czasowe imię syna Bożego. Nie może istnieć dwóch Bogów w wieczności.

Sławomir Zatwardnicki

Omylny czy nieomylny?

Dogmat o nieomylności papieża ogłosił Sobór Watykański I w konstytucji dogmatycznej o Kościele „Pastor aeternus”. Cytuję:

„…za zgodą Świętego Soboru nauczamy i definiujemy …że Biskup Rzymu, gdy mówi ex cathedra – tzn., gdy sprawując urząd pasterski i nauczyciela wszystkich wiernych, swą najwyższą apostolską władzą określa zobowiązującą cały Kościół naukę w sprawach wiary i moralności… posiada tę nieomylność, jaką Boski Zbawiciel chciał, aby Kościół jego był obdarzony w definiowaniu wiary i moralności.”                     /BF II,72/.
Papież zatem naucza nieomylnie, gdy naucza w sposób szczególny, co Sobór nazwał nauczaniem „ex cathedra”.
To uroczyste nauczanie musi spełniać cztery warunki, aby było nauczaniem nieomylnym. I tak papież naucza nieomylnie wtedy :
1/ o ile występuje jako nauczyciel wszystkich wiernych, nie zaś jako osoba prywatna lub jako biskup diecezji rzymskiej, albo patriarcha Zachodu;
2/ o ile działa na mocy najwyższej władzy apostolskiej, tzn. gdy angażuje pełną swoją władzę prymacjalną;
3/ podaje prawdę w sposób definitywny, a więc zobowiązujący, a nie w formie zalecenia, wykładu lub perswazji;
4/ o ile podaje prawdę wiary i moralności, nie zaś poglądy naukowe lub społeczne.
Oprócz tych warunków wystąpienie papieskie musi spełniać tzw. warunki „elementarne”, jak np. by cieszył się odpowiednią wolnością.

Wystąpienia „ex cathedra” zdarzają się niezwykle rzadko. Ostatnie miało miejsce w roku 1950. Najczęściej papież naucza zwyczajnie, co nie ma charakteru nieomylności. Do form zwyczajnego nauczania należą m.in. encykliki, dekrety i przemówienia papieskie. Wobec nich mogę okazywać jedynie wewnętrzną aprobatę.

Niestety, po Soborze Watykańskim I powstały przesadne przerosty w ujmowaniu funkcji papiestwa. Choć sobór określił dokładnie warunki, kiedy papież naucza nieomylnie, w praktyce mówiono wprost o „nieomylnym papieżu”. Zapominano, że nieomylność nie jest stałą właściwością osoby. Papież jest tylko człowiekiem i jako taki może się mylić w swych osobistych poglądach np. na biologię, teologię czy moralność. Nie można zatem stawiać w jednym rzędzie wypowiedzi „ex cathedra” z takimi wypowiedziami, które nie wchodzą w zakres nieomylnej nauki papieskiej.

Czy papież Franciszek mógłby znieść dogmat o nieomylności ?   Hans Küng, szwajcarski teolog, zwrócił się do Franciszka z apelem o ponowne przemyślenie tego dogmatu. W kontekście tej medialnej informacji Robert Rynkowski postawił niedawno pytanie, czy gdyby dogmat ten został usunięty, nie otworzyłaby się furtka do podważenia innych dogmatów ? Chyba to nie jest  możliwe, skoro funkcją Piotrową jest bycie świadkiem, nauczycielem i strażnikiem wiary w Chrystusa. Jako reprezentant Kościoła wypowiada w imieniu Kościoła swoją i jego wiarę. W ogłoszeniu dogmatu otrzymuje wiara Kościoła swój historyczny kształt.

Bóg jest wierny i tylko na Nim można bezwarunkowo polegać. Bóg nie może się mylić i w tym sensie tylko On jest nieomylny. Ale swą nieomylną wiernością wspiera swój Kościół i czyni go filarem i podporą prawdy( 1 Tm 3,15). Kościół będzie trwał aż do końca czasów ze względu na tę wierność Bożą ( Mk 16,18). Kościół, który trwa w wyznawaniu wiary w Jezusa Chrystusa. Nieomylność papieska służy temu, aby poświadczać tę wiarę Kościoła. Czy Kościół na mocy asystencji Ducha Świętego może błądzić i wprowadzać w błąd? . Czy w dogmacie nie jest poświadczona prawda , która przetrwa wszystko? Jest to prawda o bezwarunkowej miłości Bożej. Jeśli tak, to czy dogmatyczne orzeczenia mogą ulegać zmianom?

Z drugiej strony czy nie ma w historii wzrostu i postępu w rozumieniu wiary? Skoro jest , to dogmat trzeba interpretować historycznie, w dzisiejszym kontekście i dzisiejszym języku. Przeszkodą w rozumieniu dziewiętnastowiecznego dogmatu o nieomylności jest język nazbyt jurydyczny i nazbyt scholastyczny, co nie sprzyja ani dzisiejszemu odbiorcy ani dialogowi ekumenicznemu. Kto dziś rozróżnia nieomylność papieską od nieomylności osoby?

Ja nie postrzegam dogmatu o nieomylności jako utrudnienia w budowaniu jedności chrześcijan. Nie sądzę, jak chce Hans  Küng, by stawką tu było dobro Kościoła i ruchu ekumenicznego. Jedność w różnorodności buduje się duchowo, a nie jurydycznie.  Różnorodność w odczuciach wiary można dostrzec przecież wszędzie, wśród wiernych zgromadzonych w kościele, w zborze czy w cerkwi… Jak ja rozumiem dogmat? Jako wyraz wiary, którą chrześcijanie ż y j ą  i  o której dają świadectwo. Dogmat ma zawsze znaczenie zbawcze i duchowe, zatem nie jest kategorycznym imperatywem . Zawiera tajemnice wiary, które staram się zrozumieć. Do orzeczeń „ ex cathedra” odnosi się przecież również zasada             „ wiara szukająca zrozumienia”. Godzi się także w nich odkrywać to, co jest trwale ważne i wiążące .

W duchu jedności

 

William Blake 008.jpg, źródło: Wikimedia commons
William Blake 008.jpg, źródło: Wikimedia commons

 

 

Nie jestem naukowcem ani popularyzatorem nauki. Nie jestem entuzjastą współczesnych osiągnięć naukowych. W miarę mych sił i zdolności śledzę je, podziwiam, rzadko jednak już komentuję. Życia mi nie starczy, by zrozumieć, na przykład, jak funkcjonuje mózg. Czas zagrać nie w szukanie , ale w znajdowanie…

Starożytni filozofowie męczyli się chcąc określić naturę pramaterii, która miałaby konstytuować wszechświat. Odkryta niedawno ciemna materia też jest niedostępna dla nauki choć stanowi ponoć 68% wszechświata. To co jest dostępne, to materia uformowana, określona i zorganizowana. Taka materia przechodzi przez proces ewolucyjny. Natomiast czy istnieje duch, to według nauki trzeba udowodnić.

Nauka nie potrafi powiedzieć, czym jest materia sama w sobie, co jest istotą materii. Duch ludzki (!) ujmuje ją przecież jako materię pojedynczego bytu. W rzeczywistości człowiek poznaje samego siebie i materię niekoniecznie jako coś całkiem innego, skoro przez nią jest związany z otaczającym światem. Z tej perspektywy naukowiec postrzega naturę jako historię materii, która organizuje samą siebie. Ja mogę wyobrazić sobie istoty prymitywne. Nigdy jednak ich nie pojmuję jako przejaw czystej materii, ale zawsze jako postacie mające sensowną strukturę. Naukowiec postrzega, że przez całą historię natury istnienie ma coraz bardziej złożoną budowę. Pełnia istnienia zmierza do transcendowania siebie w nowych formach. Powiada, że nowe istoty żyjące pochodzą od jednego źródła będącego nieprzerwanym strumieniem życia ( gen-pool).

Odkrywa zatem Podstawę  wszelkiego istnienia, od której wszystko pochodzi . Jest ona wewnątrz wszystkich rzeczy i ponad wszystkimi rzeczami, lecz nie da się z niczym utożsamić. Bez tej Podstawy nic nie może istnieć, nic się nie da poznać, sama w sobie – pozostaje jednak niewypowiedzianą Tajemnicą. Egzystować, to znaczy                  „ wystawać” ( ex-sistere) z tej Podstawy. Z niej wytryska wszelka myśl i wszelkie istnienie.

Ponadczasowy akt stworzenia urzeczywistnił mnie jako istotę stworzoną, która może czynić Boga horyzontem i celem swej samorealizacji. W człowieku historia natury została wyniesiona na poziom zaczynającej się w nim historii ducha  i  w o l n o ś c i. Utworzony jestem z materii wszechświata. Moje ciało przeszło wszystkie stadia ewolucji. Czy w ciągu tego długiego procesu mój umysł rozwijał się wraz z ciałem? Czy był jakiś Duch utajony w materii, skryty w żywej komórce, Jaźń, która przerodziła się stopniowo w świadomość?

„ Duch Boży unosił się nad wodami” ( Rdz 1,2).

Ten Duch, immanentny w naturze, wywołuje ewolucję materii i sprawia, że życie dochodzi do świadomości. Ten Duch, utajony w każdym człowieku, zawsze działa zapraszając do życia Bożego. Ten Duch zawładną całkowicie jeden jedyny raz pewnym człowiekiem – Jezusem z Nazaretu. W Nim spotyka się Bóg ze mną na sposób osobowy i dialogowy. Mówimy „ Bóg”, ale to tylko pewne miano. Bóg – On czy Ono, pozostaje niezgłębioną Tajemnicą. Cały świat jest znakiem tej Tajemnicy. Wszystko o niej mówi, lecz ona sama pozostaje jednak ukryta. Mówić o niej to ją nieadekwatnie i niezdarnie odsłaniać bo znana jest w milczeniu świata i jaźni. A przecież musimy o niej coś orzekać, skoro ona sama jest źródłem mowy.

Ignacy Antiocheński mówił o Jezusie jako o Słowie wypowiedzianym w ciemności, Słowie wymówionym w milczeniu Ojca ( Christos—Logos; List do Magnezjan, XIII,2). Gdy Słowo to jest wypowiedziane, wtedy otchłań Bóstwa jawi się jako Ojciec. Staje się nam bliska i kochana. Ojciec nieustannie rodzi Słowo, a w tym Słowie wszystko się mieści. Także małość, zdrada, miłość. Zdać sobie z tego sprawę, to mieć życie wieczne. Prawda to czy fałsz?