Dzieci, i nie tylko one, pytają czasem, czy w niebie będą zwierzęta. Z teologicznego punktu widzenia nie ma żadnych powodów, aby na tak postawione pytanie odpowiadać negatywnie. Problem komplikuje się, kiedy pytanie dotyczy nie jakichkolwiek zwierząt, ale naszych ukochanych psów, kotów i innych stworzeń, którymi czule się opiekowaliśmy, i z którymi weszliśmy w swoistą relację „na progu języka” jak by powiedział Martin Buber. Innymi słowy, czy można mieć nadzieję, że kiedyś w niebie wybiegną nam na spotkanie czworonożni milusińscy? Tradycyjny, chrześcijański światopogląd przypisuje nieśmiertelność jedynie człowiekowi. Czy nie można jednak – pozostając w kręgu chrześcijańskiej ortodoksji – rozszerzyć daru wiecznego istnienia również na inne stworzenia? Aby odpowiedzieć na to pytanie, zapytajmy się najpierw, o czym właściwie mówimy, kiedy rozprawiamy o duszy nieśmiertelnej człowieka.
Nieśmiertelność: przymiot duszy czy dar relacji z Bogiem?
Zapewne większość jest przekonana, że chrześcijańska nauka o nieśmiertelnej ludzkiej duszy opiera się wprost na Biblii. Nie jest to jednak wcale oczywiste… W Starym Testamencie spotykamy hebrajskie słowo „nephesz”, które najczęściej tłumaczone jest właśnie jako „dusza”. Cóż ono oznacza? Generalnie odnosi się do wszystkiego, co żyje, również do zwierząt (Rdz 1,20; 2,19). Najczęściej jednak „nephesz” odnosi się do ludzi wskazując – co trzeba podkreślić – nie na jakąś część człowieka, ale po prostu na człowieka, tyle że pod kątem jego żywotności i witalności (Kpł 25,17). Kiedy Semita mówił, że z człowieka uchodzi dusza (Rdz 35,18), to nie miał na myśli – tak jak Grek – jakiegoś samoistnego, niezależnego od ciała elementu, który – w momencie śmierci człowieka – wyzwalałby się z pęt cielesnych, aby osiągnąć idealny, duchowy świat. Semita wyróżniał w człowieku element duchowy, ale go nie oddzielał od ciała. Dlatego w starotestamentalnym języku można było nazwać ludzkie zwłoki duszą umarłą (Lb 6,6). Z drugiej strony, nawet jeśli Żydzi mówili, że dusze idą po śmierci człowieka do szeolu, to nie oznaczało, iż żyją tam one bez ciał. Istnienie duszy w szeolu było właściwie brakiem istnienia, gdyż dusze bez ciał nie były w stanie nadać swemu istnieniu żadnego wyrazu (stąd ich przyrównanie do cieni). W Nowym Testamencie termin „dusza” odpowiada greckiemu słowu „psyche”, które jest synonimem „życia”. Tak jak w Starym Testamencie, również w Nowym dusza to osoba ludzka, to ktoś w przeciwieństwie do martwej rzeczy. Taki jest na przykład sens słowa „dusza” w zdaniu: „I przyłączyło się owego dnia około trzech tysięcy dusz” (Dz 2,41). W perspektywie zatem ściśle biblijnej „nieśmiertelność duszy” oznacza nie tyle filozoficzną koncepcję niematerialnego, wiecznego elementu w człowieku, co raczej przekonanie, że Bóg w swoim miłosierdziu i łaskawości chce, aby człowiek raz stworzony nigdy nie odchodził w nicość.
Znawca tematu Xavier Leon-Dufour podkreśla, że biblijnej „nauki o nieśmiertelności człowieka nie można utożsamiać z pewną koncepcją duchowości duszy. […] Biblia przypisując człowiekowi całemu to, co później będzie zarezerwowane dla samej duszy wskutek wprowadzenia dystynkcji pomiędzy duszą i ciałem, nie umniejsza jednak wiary w nieśmiertelność”[1]. Owa dystynkcja została wprowadzona pod wpływem filozofii greckiej. Chrześcijanie dokonali swoistej inkulturacji Ewangelii wyrażając jej prawdy, w tym prawdę o powołaniu człowieka do życia wiecznego, za pomocą filozoficznej terminologii Greków. Największy wpływ miała tutaj filozofia Arystotelesa. Definiował on życie jako zdolność do ruchu spontanicznego, który zakłada dwa czynniki: materię poruszaną i poruszający akt. Ten akt nazywa Arystoteles duszą (psyche). Nie jest ona jednak jakimś platońskim aniołem, ideą czystą, ale formą materialnego ciała, ściśle z tym ciałem związaną. Arystoteles rozróżniał trzy rodzaje dusz: roślinną (wzrost, rodzenie i żywienie się), zwierzęcą (poznanie zmysłowe) oraz ludzką (rozumowanie i intuicja). Ze względu na ścisłe powiązanie duszy z ożywianą przez nią materią Filozof odrzucał koncepcje nieśmiertelności duszy. Również dusza ludzka – podobnie jak wszystkie inne formy – podlegałaby unicestwieniu wraz z rozpadem elementu materialnego. Do Arystotelesa nawiązał św. Tomasz z Akwinu, którego system przez wiele wieków był wiodący w katolickiej teologii. Przyjął on arystotelesowskie rozróżnienie na formę (duszę) i materię (ciało). Duchowy (niematerialny) charakter duszy św. Tomasz wykazywał odwołując się do duchowego charakteru rozumu i woli. W przeciwieństwie jednak do Arystotelesa twierdził, że dusza ludzka jako czysta forma jest nieśmiertelna. Z drugiej strony, przyjmował ścisły związek pomiędzy duszą i ciałem, stąd nieśmiertelna dusza nie jest – jego zdaniem – osobą, ale częścią osoby, i jako taka nakierowana jest na zmartwychwstanie ciała. W ten oto sposób – nawiązując do Arystotelesa – Tomasz z Akwinu wyraził chrześcijańską wiarę w zmartwychwstanie i życie wieczne. Arystotelesowsko-tomistyczna terminologia dotycząca duszy została przejęta przez oficjalne nauczanie Kościoła. Sobór Powszechny w Vienne (1311-1312) stwierdza: „Każdą naukę lub mniemanie, które przeczy albo podaje w wątpliwość, czy substancja duszy rozumnej, tj. intelektualnej, jest prawdziwie i sama przez się formą ciała ludzkiego, […] odrzucamy jako błędną i przeciwną prawdzie katolickiej”[2]. Natomiast Sobór Laterański V (1513) podkreśla, że dusza rozumna, będąca formą ludzkiego ciała, jest nieśmiertelna[3].
Zauważmy jednak, że doktryna św. Tomasza pozostaje jedynie jednym z możliwych, cząstkowych opisów rzeczywistości zwanej „duszą”. Dusza wymyka się – jak podkreślają niektórzy – wszelkim systemom i definicjom. Ta nieokreśloność nie oznacza, że nie wiemy, o czym mówimy, kiedy rozprawiamy o duszy. Niemożliwość precyzyjnego zdefiniowania pojęcia „duszy” wskazuje raczej na to, że wyjaśnienia problemu nie powinniśmy szukać na płaszczyźnie czystej filozofii, ale raczej w odniesieniu do relacji – danej nam w doświadczeniu wiary – pomiędzy Bogiem a człowiekiem. W perspektywie tej relacji nieśmiertelność nie zasadza się na „nieśmiertelnej duszy”, ale jest darem Boga dla człowieka. Innymi słowy, życie wieczne jest możliwe nie tyle dzięki jakiejś niezniszczalnej, duchowej formie osoby ludzkiej, ale dzięki miłości i wierności Boga. Nie brak teologów, którzy postulują demitologizację mitu o duszy nieśmiertelnej, nie w tym oczywiście sensie, aby negować nieśmiertelność, lecz po to, by ukazywać ją jako dar, nie zaś jako własność lub właściwość człowieka. Gonzales-Ruiz podkreśla, że w Biblii nie ma takiego pojęcia duszy jak w myśli greckiej: „Człowiek biblijny jest «cały z jednej bryły». […] Według Biblii nie ma w człowieku żadnego elementu boskiego, który zapewniałby ludzkiej osobie jakieś dalsze życie”[4]. Nie można zatem uważać duszy za nieśmiertelną boginię; jest ona raczej nastawieniem człowieka wobec Boga. Być blisko Boga oznacza bowiem w Biblii bliskość życia i oddalenie śmierci. Słowo „dusza” oznaczałoby w gruncie rzeczy życiodajną relację Boga do człowieka, która nie zostaje przerwana w momencie śmierci. Relacja ta jest silniejsza od śmierci, a to oznacza, że dzięki miłości Boga również ludzkie, świadome istnienie jest silniejsze od śmierci biologicznej. Skoro w taki właśnie sposób można mówić o duszy nieśmiertelnej człowieka, to powróćmy do naszych sformułowanych na początku pytań i zastanówmy się, czy jest możliwe przypisanie zwierzętom takiego odniesienia do Boga, które również w ich przypadku owocuje wiecznym istnieniem.
Czy Bóg kocha zwierzęta?
Pierwsze rozdziały Księgi Rodzaju w sposób jednoznaczny wyróżniają ze wszystkich stworzeń człowieka. Tylko człowieka stworzył Bóg na swój obraz (Rdz 1,27). Mężczyzna nadaje imiona wszelkim istotom żywym, ale jedynie w kobiecie znajduje istotę sobie równą, która może wejść z nim w osobową relację (Rdz 2,20-24). Co więcej, człowiek ma królować nad wszystkimi zwierzętami (Rdz 1,28). Pan Jezus nauczał, iż „jesteście ważniejsi niż wiele wróbli” (Łk 12,7) oraz „o ileż ważniejszy jest człowiek niż owca” (Mt 12,12). Czy jednak ta wyższość oznacza, że jedynie człowiek został powołany do wiecznego istnienia? Psalmista zauważa: „Pan jest dobry dla wszystkich i Jego miłosierdzie ogarnia wszystkie Jego dzieła” (Ps 145, 9). Katechizm Kościoła Katolickiego podejmuje tę myśl: „Bóg kocha wszystkie swoje stworzenia, troszczy się o wszystkie, nawet o wróble”. W Księdze Mądrości czytamy: „Bo dla nieśmiertelności Bóg stworzył człowieka – uczynił go obrazem swej własnej wieczności. A śmierć weszła na świat przez zawiść diabła i doświadczają jej ci, którzy do niego należą” (2,23-24). Pierwsze zdanie zdaje się otwierać wieczność jedynie przed człowiekiem. Drugie jednak można by odnieść nie tylko do osoby ludzkiej, ale także na przykład do zwierząt, a mianowicie w tym sensie, że śmierć zwierząt nie jest wynikiem Bożych wyroków, ale raczej owocem zła i grzechu.
A skoro tak, to również inne niż człowiek stworzenia mogą „oczekiwać” swego rodzaju odkupienia. Wskazywałby na to słynny tekst z Listu Do Rzymian: „Stworzenie bowiem zostało poddane marności – nie z własnej chęci, ale ze względu na tego, który je poddał – w nadziei, że również i ono zostanie wyzwolone z niewoli zepsucia, by uczestniczyć w wolności i chwale dzieci Bożych. Wiemy przecież, że całe stworzenie aż dotąd jęczy i wzdycha w bólach rodzenia” (8,20-22). Komentarze do tego fragmentu podkreślają m.in., iż nierozumna natura, pohańbiona i użyta do złych celów przez grzeszącego człowieka, doczeka się w przyszłym życiu przywrócenia jej pełnej godności i swego rodzaju uwielbienia. Choć dzieckiem Bożym może być tylko człowiek, to jednak inne stworzenia mogą uczestniczyć w wywyższeniu i chwale dzieci Bożych. Wydaje się, iż w tej perspektywie można mieć nadzieję, że to uczestnictwo dotyczyć będzie również nieśmiertelności, czyli wiecznego życia po śmierci. Jeśli – jak czytamy w Liście do Kolosan – „wszystko przez Niego [Chrystusa] i dla Niego zostało stworzone” (1,16), to dlaczego mielibyśmy uważać, że owo „dla Niego” nie dotyczy np. zwierząt, i nie implikuje zachowania ich od unicestwienia.
Pytania o możliwość spotkania ukochanych zwierząt w niebie najczęściej dotyczą psów. Trzeba przyznać, że w Biblii mowa jest o psach raczej w mało pozytywnych kontekstach. „Jak pies do wymiotów powraca, tak głupi powtarza szaleństwa” – zauważa Księga Przysłów (26,11). „Bo lepszy jest żywy pies niż lew nieżywy” – stwierdza sceptyczny Kohelet (9,4). Wrogowie w Biblii wyzywają się od zdechłych psów (2 Sm 16,19; 2 Krl 8,13). Tym bardziej warto zauważyć psią obecność na kartach Księgi Tobiasza (6,1; 11,4). Pies wędruje razem z Tobiaszem Rafałem zdając się rozpoznawać w tym ostatnim anioła, czego Tobiasz nie wyczuwał. Potwierdzałoby to różne opowieści o psiej zdolności wyczuwania duchowej obecności osób, a więc również jakiegoś odniesienia do świata nadprzyrodzonego. Izajasz opisując eschatologiczną szczęśliwość odwołuje się do świata zwierząt: „Wtedy wilk zamieszka wraz z barankiem, pantera z koźlęciem razem leżeć będą, cielę i lew paść się będą społem i mały chłopiec będzie je poganiał. Krowa i niedźwiedzica przestawać będą przyjaźnie, młode ich razem będą legały. Lew też jak wół będzie jadał słomę” (11,6-7). Powyższy tekst jest niewątpliwie przenośnią, ale być może mamy prawo dopatrywać się w nim czegoś więcej, a mianowicie zapowiedzi, iż w niebie nie zabraknie zwierząt, również tych, którym dane było zaistnieć pośród nas.
Inspirujące w naszej refleksji mogą być też teksty modlitw eucharystycznych. Niekiedy podczas Mszy św. dzieci wypowiadają głośno swoje modlitwy. Starsi uśmiechają się, kiedy słyszą prośby w intencji ukochanego pieska lub chomika. Wiedzą, że tak nie można się modlić… Czy jednak taka modlitwa za zwierzęta jest rzeczywiście niestosowna? Same teksty eucharystyczne wskazują na to – że nie. W Pierwszej Modlitwie Eucharystycznej z udziałem dzieci wypowiadane są takie oto słowa: „Boże, nasz Ojcze, Ty nas zgromadziłeś; stoimy przy Tobie, aby Cię chwalić, Tobie śpiewać i podziwiać Twoją wielkość. Wielbimy Ciebie za piękny świat i za radość, którą napełniasz nasze serca. Wielbimy Ciebie za słońce i gwiazdy…”. Podczas Eucharystii w rycie bizantyjskim kapłan podnosząc chleb i wino modli się: „To, co jest Twoje, z Twoich darów, Tobie przynosimy we wszystkim i za wszystko”. Podczas przygotowania darów kapłan wypowiada m.in. następujące słowa: „Błogosławiony jesteś, Panie, Boże wszechświata, bo dzięki Twojej hojności otrzymaliśmy chleb, który jest owocem ziemi i pracy rąk ludzkich; Tobie go przynosimy, aby stał się dla nas chlebem życia…”. A zatem nieożywiony chleb ma się stać miejscem spotkania z żywym Bogiem. Ks. Marek Blaza konkluduje: „Dlatego modlitwa dziękczynna i wstawiennicza za całe dzieło stworzenia podczas sprawowania Eucharystii w żadnym razie nie może być traktowana z przymrużeniem oka. Jeśli bowiem każdy ludzki grzech wywiera zły wpływ na rzeczy stworzone, to o ileż bardziej Eucharystia uzdrawia i dokonuje przemiany w porządku rzeczy stworzonych, aby nastała nowa ziemia?”[5]. Możemy pytać się więc dalej: Jeśli cały świat stworzony jest włączony w Eucharystię, to czy z tego nie wynika, że jest on również włączony w to, co Eucharystia zapowiada, czyli w życie wieczne? Pozytywna odpowiedź na to pytanie nie jest jakimś pewnikiem wiary. Wręcz przeciwnie, zdaje się stawać w opozycji do zakorzenionych w wielowiekowej tradycji przekonań i wyobrażeń. Z drugiej jednak strony, nadzieja na życie wieczne zwierząt na pewno nie jest heretyckim lub frywolnym pomysłem, który zasługiwałby na natychmiastowe odrzucenie. Ma rację ks. Wacław Oszajca, kiedy stwierdza: „Chrystus ofiarowuje siebie nie tylko ludziom, ale całemu stworzeniu. Dzięki czemu, nie tylko człowiek, ale całe stworzenie dostępuje przebóstwienia”[6]. Bóg kocha to, co stworzył, a skoro tak, to można mieć nadzieję, że ta relacja miłości owocuje darem nieśmiertelności również dla zwierząt.
Filozofia a nieśmiertelność zwierząt
Nasza powyższa refleksja abstrahowała od filozoficznego problemu duszy nieśmiertelnej, a świadomie koncentrowała się na czysto teologicznym wymiarze zagadnienia życia wiecznego. Popatrzmy zatem na kwestię nieśmiertelnej duszy zwierząt w perspektywie bardziej filozoficznej. Św. Tomasz w swojej „Sumie teologicznej” zadaje pytanie: „Czy dusze bezrozumnych zwierząt są samoistne?”. Jego odpowiedź jest jednak negatywna: „Dusze zwierząt bezrozumnych nie są samoistne, skoro nie wykonują żadnych działań same przez się, we wszystkich bowiem sposób istnienia stosuje się do typu działalności” (Suma Teologiczna, I, 75, art. 3). Nie wdając się w zawiłości tomaszowej filozofii wyjaśnijmy jedynie, że św. Tomasz – idąc za Arystotelesem – przypisuje zwierzętom tzw. duszę zmysłową, która – w przeciwieństwie do duszy rozumnej – sama przez się nie spełnia żadnych jej tylko właściwych czynności, a skoro tak, to nie ma też samoistnego (bez ciała) istnienia. Dodajmy też, że Platon postrzegał tę kwestię inaczej i przyznawał duszom nierozumnych zwierząt samoistność. Nauka katolicka szła za tezami filozofii arystotelesowsko-tomistycznej. Na przykład w połowie XX wieku ks. Franciszek Kwiatkowski pisał: „rzymska Kongregacja Studiów potwierdziła tzw. 24 tezy tomistyczne jako główne zasady nauki św. Doktora (1914), a papież Benedykt XV zalecił je szkołom katolickim jako bezpieczną normę kierowniczą (1916). […] Teza 14: Dusza roślinna i zwierzęca nie bytują samoistnie, lecz są jedynie pierwiastkiem bytu i życia istoty żywej, a ponieważ zależą całkowicie od materii, giną pośrednio, gdy ginie byt złożony. Teza 15: Przeciwnie dusza ludzka bytuje samoistnie, a stwarza ją Bóg w chwili, gdy podmiot jest dostatecznie do wlania jej przysposobiony, jest też z istoty swej niezniszczalna i nieśmiertelna”[7].
Dziś można jednak spotkać autorów, którzy uważają, iż również pozostając na gruncie filozofii da się zaryzykować tezę o nieśmiertelności zwierząt. Piotr Lenartowicz i Jolanta Koszteyn dowodzą, że „świat organizmów żywych stanowi zagadkową dziedzinę zjawisk wykazujących cechy materialności z jednej strony i duchowości (niematerialności) z drugiej strony”[8]. Tezę tę rozwijają w duchu filozofii arytotelesowsko-tomistycznej, ale nie przekreślają możliwości istnienia duszy zwierzęcej bez ciała[9]. Dusza – według ww. autorów – to „forma substancjalna bytu żywego, wewnętrzny (immanentny) czynnik, który buduje zintegrowany system organów ciała biologicznego, działa poprzez te organy (poznając otoczenie, modyfikując je wg swoich potrzeb i komunikując się z innymi duszami)”[10]. Pojęcie duszy łączy się z problemem osobowości i osobniczości. Rodzaje roślin i zwierząt składają się z osobników, które różnią się od siebie cechami osobniczymi nie sięgającymi jednak samej istoty gatunku (analogicznie różne wydania i egzemplarze „Pana Tadeusza” co do istoty są identyczne). W przypadku zaś ludzi zawsze mamy do czynienia z osobami, dlatego człowiek nigdy nie jest „kopią”, a zawsze „oryginałem”. „W tym sensie możemy mówić, że człowiek ma nieśmiertelną duszę «duchową», podczas gdy rośliny i zwierzęta są nieśmiertelne tylko jako gatunki, ale nie jako «osobniki». Świadome unicestwienie jakiegokolwiek gatunku życia byłoby czymś monstrualnym”[11].
Innymi słowy, w wypadku roślin i zwierząt Pan Bóg stwarzał gatunki, które istnieją rozmnożone w osobnikach. W biblijnej historii Noe bierze do Arki po jednej parze z każdego gatunku, gdyż z tej pary wszystkie rasy i odmiany danego gatunku mogą się odrodzić. Jeśli zatem umiera jakiś konkretny pies Burek, to nie oznacza, że jego dusza ginie w sposób absolutny, czyli że ulega anihilacji. Dusza Burka trwa w innych psach jako że jest identyczna z duszami tych psów. W przypadku zniszczenia wszystkich psich osobników tak rozumiana dusza mogłaby się cieszyć darem nieśmiertelności w tym sensie, że choć bez struktur ciała (pozbawiona „parku narzędziowo-materiałowego”) nie byłaby w stanie niczego budować, ani integrować, to pozostawałaby „pod opieką” samego Boga podtrzymującego ją w istnieniu. Dusza zostaje przez śmierć sparaliżowana, ale żadne działanie niszczące ciało nie jest w stanie zniszczyć duszy, bo takie zniszczenie oznaczałoby anihilację, która nie występuje nawet w przypadku materii mineralnej. Zmartwychwstanie na końcu czasów mogłoby w tej sytuacji oznaczać również od-tworzenie gatunków roślin i zwierząt. Trudno jednak w tej perspektywie odpowiedzieć na pytanie o pośmiertny los naszego konkretnego Burka, skoro jego dusza nie jest różna od innych psich dusz… Czy nieśmiertelność psiej duszy jako takiej oznaczałaby możliwość „zmartwychwstania” konkretnych osobników? Filozofia sama z siebie nie jest jednak w stanie odpowiedzieć na tak postawione pytanie.
***
Powyższe rozważania nie pretendują do jakiegokolwiek całościowego ujęcia tematu. Powinny być one traktowane jako wstępne postawienie problemu. Ważne jest tutaj to, że problem nieśmiertelności duszy zwierząt okazuje się być daleki jest od jednoznacznych rozwiązań. Nie popełnia zatem błędu ten, kto na pytania postawione na początku tego artykułu odpowiada w sposób otwarty, wskazując na różne możliwości, w tym na możliwość przyjęcia nieśmiertelności duszy zwierząt. Niech pointą dla naszej refleksji będzie odpowiedź, jakiej udzielił pewien ksiądz zapytany przez dziecko o los zmarłego, ukochanego pieska: „Jeśli w niebie Twój pies będzie ci potrzebny do pełnego szczęścia, to Bóg tak sprawi, że spotkasz go tam po śmierci”.
[2] Breviarium fidei, V 34.
[4] Zob. J.M. Gonzales-Ruiz, Ku demitologizacji „duszy odłączonej”, w: Concilium 1-5 (1969), s. 54.
[5] M. Blaza, Eucharystia sakramentem ekskluzywnym czy inkluzywnym?, w: Przegląd Powszechny 9 (2002), s. 204-205.
[6] W. Oszajca, Najświętsza Ofiara, w: Sanktuarium św. Andrzeja Boboli 10 (2002), s. 9.
[7] Fr. Kwiatkowski, Filozofia wieczysta w zarysie, t. I, WAM, Kraków 1947, s. 213-215.
[8] P. Lenartowicz, J. Koszteyn, Wprowadzenie do zagadnień filozoficznych, Wydawnictwo WAM, Kraków 2000, s. 98. Zob. P. Lenartowicz, Elementy filozofii zjawiska biologicznego, Wydawnictwo WAM, Kraków 1986. Zob. także www.jezuici.krakow.pl/sj/lenart/articles.htm
[9] Niestety, temat jest na tyle nowy, że nie mogę – co do istoty sprawy – powołać się na konkretne teksty, a jedynie odwołać się bezpośrednich lub zapośredniczonych kontaktów osobistych.
[10] P. Lenartowicz, J. Koszteyn, Wprowadzenie do zagadnień filozoficznych, dz. cyt., s. 161.
[11] Tamże, s. 101.