Wieczna religia?

 

„Religia jest tak stara jak ludzkość” /Tylor/. Człowiek zawsze wierzył w życie pozagrobowe. Najstarsze malowidła skalne oraz odnalezione groby za tym przemawiają. Jeśli tak jest, to czy człowiek jest twórcą religii czy Bóg? Podobnie, jak w wypadku słynnego „zakładu” Pascala, trzeba wybierać spośród dwóch możliwości. Jestem zdania, że u podłoża religii leży niewypowiedzialna Tajemnica, którą nazywam Bogiem. Religia to wyrażający się w formach społecznych egzystencjalny stosunek do absolutu, w który człowiek wierzy, czci i w którym szuka zbawienia. W religii dostrzegam ludzką intuicję i inicjatywę Boga.

Chrześcijańska tradycja religijna często mówi o czterech przymierzach zawartych przez Boga z ludzkością. Wyraźnie mówi o tym św. Ireneusz:
„Zostały dane cztery testamenty /przymierza/ rodzajowi ludzkiemu: pierwszy przed potopem, w czasach Adama; drugi po potopie, w czasach Noego; trzecim jest prawodawstwo w czasach Mojżesza; czwartym jest ten, który odnawia człowieka i zawiera w sobie wszystko, to ten, który jest dany przez Ewangelię” / Adversus Haereses III, 11. 8/.

O przymierzu z Noem gdzie indziej czytam:
„Stanowi ono rodzaj stałego fundamentu zbawienia całej ludzkości. W swojej złożoności pakt z Noem okazuje się zarysem paktów z Abrahamem i Mojżeszem. W taki oto sposób Izrael i narody pogańskie mają wspólną bazę i pozostają w przymierzu z prawdziwym Bogiem i są pod wpływem tej samej woli zbawczej tego Boga” /J. Dupuis SJ, Chrześcijaństwo i religie, s. 156, wyd. WAM 2003/.
W tym miejscu odejdę od sztywnego rozróżnienia miedzy mitem i historią. Mit jest jednym ze sposobów objawienia się sacrum / Young, Eliade / i nie ma powodu go deprecjonować. Noe jest oczywiście figurą mityczną, legendarną, lecz  poprzez symboliczną historię opowiada głęboką prawdę.

Nie tylko Biblia, ale również religie tzw. „kosmiczne” przekazują poprzez historię i mit relacje pomiędzy Bogiem i narodami. Ale doświadczenie religijne mają już te grupy kulturowe, które jeszcze nie rozwinęły pisma i nie pojmują historii w sposób linearny. Przypuszcza się, że „ wiele kultur oralnych praktykowało szamanizm” / D.L.&J.T. Carmody, Mistycyzm w wielkich religiach świata, s.336, wyd. WAM 2011. Szamanizm obecny w górnym paleolicie już nosi elementy religijne, czego dowodem choćby malarstwo jaskiniowe. Gdy szaman / mistyk/  wchodzi w trans, / ekstazę ?/ nawiązuje kontakt ze światem duchów /Ducha/. Gdy szamanizm przybył z Syberii do Ameryki, zetknął się z Indianami wiernych swojej tradycji.

„Religijna wiara Indian Dakota nie zwraca się do bogów jako takich. Opiera się na czymś tajemniczym, nieuchwytnym… jest nim Taku Wakan. Pełni pojęcia Wakan nie można wyrazić żadnym terminem. Zawiera ono wszelka tajemnicę, siłę i bóstwo” / Ch. Dawson, Postęp i religia, wyd.Pax, Warszawa 1958/.
Jest to tajemnica, którą zarówno indyjska jak i chińska myśl nazwie Brahmanem, Nirwaną, Tao, a najpełniej wejrzy w nią chyba Budda.

„Wszystkie rzeczy są nietrwałe, wszystkie są smutne, wszystkie są bez jaźni” / Dhammapada, XX, 5 /. Eklezjastes mówi podobnie: „Wszystko to marność nad marnościami” / Koh 1,2/.
Ale Budda gdy przeniknął tę prozę życia, odkrył głębokość Rzeczywistości:
„ Istnieje, bracia, coś, co nie jest zrodzone, nie stało się, nie zostało uczynione ani złożone. Gdyby nie było tego, bracia, co nie zrodzone, co się nie stało, nie zostało uczynione ani zrodzone, nie byłoby żadnej ucieczki od tego, co zrodzone, zaistniałe, uczynione, złożone” / Udana, 80 -1, z palijskiego kanonu buddyzmu Hinajana/

Wszystkie religie odkrywają tę Rzeczywistość. Utrata łączności z nią, to piekło, poddanie się śmierci, utracenie własnej duszy. Przymierza z Noem, Abrahamem, Mojżeszem oraz w Jezusie Chrystusie Bóg nigdy nie odwołał. Bóg przemawiał „wiele razy i na wiele sposobów”/ Hbr 1,1-2/, co  zachęca do badania religii kosmicznych i historycznych /monoteistycznych/ nie jako przeciwstawnych sobie ale jako wzajemnie uzupełniających się. Bo kierują się do jednej Rzeczywistości, jednej Prawdy, którą jest Bóg.
Wieczną religię można odnaleźć w każdej religii. Jest to rzeczywistość tkwiąca poza wszelkimi dogmatami i rytuałami. Jest ona obecna w afrykańskich i azjatyckich religiach plemiennych jak i wśród ludów australijskich i amerykańskich Indian. U wszystkich tych ludów jest poczucie symbiozy z naturą. W podświadomości nierzadko i my odczuwamy tę jedność z całą naturą / przychodzi mi na myśl św. Franciszek czczący Brata Słońce i Siostrę Księżyc/ a także z całą ludzkością, otwarcie na boskiego Ducha, który jest we wszystkim. Dawni hindusi mówili o Niebieskim Ojcu, Grecy – Zeus Pater, Rzymianie – Jupiter. Najbardziej prymitywne plemiona modlą się do Niebieskiego Ojca.

Czy zatem każda religia nie zaczyna się od pewnego mistycznego doznania? Doznali go już szamani kilkanaście tysięcy lat temu, Indianie Dakota, wizjonerzy w Upaniszadach, doznał Budda pod drzewem Bo, hebrajscy prorocy i apostołowie w dniu pięćdziesiątnicy, Mahomet otrzymujący posłanie Koranu. Ale trzeba takie doznania ująć w słowa i tu zaczyna się problem; błędna interpretacja, konflikt między literą a duchem, pojawiające się herezje, podziały i sekty . Oczywiście tam, gdzie przeważa grzech / brak dobra/ , Duch Boży jawi się jako wypaczony i zniekształcony. Jednak choć jedyna prawda została podzielona, musi być głoszona wszystkim. Bowiem to jedynie w Jezusie Chrystusie zamieszkał Duch w sposób pełny i nie zniekształcony.
Chrystusa trzeba głosić, nawet gdy nasze ułomne słowa Go przesłaniają. Jezus Chrystus nadaje ostateczny sens światu i religiom. W Nim dokonuje się ostateczna pełnia czasu. W centrum świata stoi krzyż, który swymi ramionami obejmuje z miłością całą ludzkość. Śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa urzeczywistnia to, co stanowi o człowieku – oto prawdy, które trzeba przekazywać.

Jeżeli ziarno pszenicy nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity /J,12,24 n/; a „ kto straci swe życie …, znajdzie je” / Mt 16,25/.

Wszystko, co istnieje, jest jedynie przejściem do czegoś innego. To, co żyje, musi opuścić siebie, aby zachować siebie. Jezus Chrystus jako prawdziwy Bóg wybawia od śmierci i daje udział w swojej pełni życia.

Wieczna religia ukazuje działania Ducha Bożego w całych dziejach ludzkości. Wyraża tęsknotę człowieka za czymś zupełnie innym, nadzieję na jakiś inny porządek, pyta o zbawienie i odkupienie. Tam, gdzie człowiek otwiera się na Ducha, tam znajduje sens i spełnienie swego istnienia. Egzystencja ludzi jest szczęśliwa tam, gdzie człowiek pozwala kierować się Duchowi i gdzie dochodzi do modlitwy, medytacji a przez nią kontemplacji Boga. Gdzie ludzie poszukują prawdy i w miłości są otwarci na Boga i bliźniego – wszędzie tam działa Duch Boży. We wszystkich religiach, gdzie to się dzieje, ludzie otrzymują od Boga dar zbawienia.

„ Duch ,który w pełni oddziaływuje w Chrystusie, z różnym natężeniem działa w historii ludzkości, wykazuje, że Jezus Chrystus jest celem i głową wszystkich ludzi. Ciało Chrystusa, Kościół, to coś większego, coś, co wykracza poza instytucjonalne granice Kościoła; istnieje od początku świata; należą do niego wszyscy, którzy godzą się na to, aby w wierze, nadziei i miłości kierował nimi Duch Chrystusa” / W. Kasper, Jezus Chrystus, s. 279,wyd. Pax 1983/.

2 myśli nt. „Wieczna religia?”

  1. Prawdziwie uchwycony sens bytu, naszego bytu w materii.
    Dla mnie bytu bardziej jako całości naszego istnienia; niż sfery wydzielonej nazwanej religią. Czwarte Przymierze objawione przez Jezusa Syna Boga możemy w duchu, duszy własnej odczuwając jako Pełnię i realizować w bycie. Czyli praktycznie.

    Jednak można zaobserwować jak koncentracja na wydzielonej z życia religii sprawia, że gdy mówimy(myślimy) o Bogu, pojawia się pewien problem. A mianowicie zachowujemy się tak jakbyśmy „połknęli kij” , usztywniamy stanowiska wypowiedzi. Zatracamy tzw. normalność, powszedniość. Przechodzimy w jakiś nadzwyczajny stan.
    A przecież mamy być: ” ..jak dzieci”; czyli ufni, szczerzy i swobodni. Boga uznawać jak Ojca nas wszystkich. Bo przez Boga jesteśmy Braćmi Ducha. Jedynego Ducha Miłości co Dobrem jest.
    A braterstwa nie ograniczać do materialnej krwi.

    Człowiek spotyka w swoim życiu (bycie) miłość, przeżywa stan zakochania. Mawia się, że patrzy na świat przez „różowe okulary”.
    No właśnie to wtedy przeżywa Miłość w Duchu; co jest wiarą i nadzieją zrazem. To wtedy staje się ”jak dziecko”….
    To wtedy; pełen miłości wierzy, dobra wola obawia się prawością intencji, potrafi być wstrzemięźliwy, szczery i gotowy do ofiary.
    To stan kiedy religia i byt: występują w jedności, są naszą jednością.

    Pan Jezus wypowiedział; … Moje jarzmo jest lekkie ..
    Tak, bo jest nim Miłość z Jego Ducha Miłości.
    Ale czy my potrafimy to jarzmo zaakceptować i realnie udźwignąć? Czy potrafimy zdecydować się na miłość prawdziwą jako początek bytu? Czy nie boimy się okpienia ……….?
    Czy Miłość jest ………promowana?

  2. Kiedy człowiek doświadczy realnie Boga w swoim życiu, tego typu dywagacje wydają się czystą stratą czasu. Lepiej ten czas poświęcić na modlitwę, rozmowę z Bogiem, bycie z drugim człowiekiem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *