Archiwa tagu: pelagianizm

Słowo w czasie, słowo o wieczności

Szczecin Zamek Ksiazat Pomorskich zegar sloneczny I.jpg, źródło: Wikimedia Commons
Szczecin Zamek Ksiazat Pomorskich zegar sloneczny I.jpg, źródło: Wikimedia Commons

Objawienie Stworzyciela nie z tego świata, który ten świat stworzył, zaburzyło architekturę panteonu. Strąciło bogów, którzy nigdy nie istnieli, i na tyle zrelatywizowało ten świat, że ujawnić się mogło bałwochwalstwo polegające na czczeniu tego, co stworzone. Paradoksalnie, właśnie rozdzielenie Stwórcy i stworzenia, i relatywizacja tego ostatniego, przyniosła stworzeniu autonomię i przyznała rzeczywistą wartość wynikającą z relacji z Bogiem, nawet jeśli Ten mógł być odtąd odrzucony, aby świat został ubóstwiony. „[Słowo] przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli” (J 1, 11).

Analogicznie i konsekwentnie, rewelacja eschatologiczna na tyle afirmowała czas przez to, że go zrelatywizowała, że od tej pory można już w tym, co niewieczne, czcić idola. Dzieje się tak wtedy, gdy objawiony Zbawiciel zostaje odrzucony, a w miejsce (raczej: czas) Jego Paruzji przyjmuje się odtąd zbawienie wewnątrz czasu i świata. Na tym polega błąd-herezja mesjanizmów doczesnych – nie żyje się „po prostu” uwięzionym w czasie i bez nadziei na chwalebną przyszłość, ale wyczekuje się zbawienia, bo krąg czasu został już przerwany eschatologią, nawet jeśli odrzuconą i oskarżaną o alienowanie z tego świata (i czasu). Nie chce się jednak zbawienia nie z tego świata, dlatego sprawy zbawienia trzeba wziąć w stworzone ręce.

Dziewictwo pogańskie zostało utracone nie tylko przez chrześcijan, brzemienni w „ciężar” wieczności nie możemy się już pozbyć eschatologii inaczej niż przez „immanentyzowanie” wieczności w czas. Obrazek z życia świeckiego wzięty mógłby wyglądać może tak: narodzeni do nowego życia dzięki chrześcijańskiemu objawieniu, na powrót próbują wejść do łona, uciekając przed eschatologią w czas. Obrazek pobożną ręką kreślony przedstawiałby uczniów uciekających od Krzyża. „Zejdź mi z oczu, szatanie”, który chciałbyś Paruzji bez Paschy, chwały bez kenozy, zbawiennego królestwa bez porzucenia tego świata. Diabeł straszniejszy, niż go malują, bo niemalowalny, ludzki zanadto. A dzieci tego świata zostały powołane do przyjęcia Słowa, które „dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi” (J 1, 12).

Jak przed rewolucją chrześcijańską nie ma mowy o zbawieniu, tak w świecie i czasie, w który inkarnowało się chrześcijaństwo, zbawienie niechrześcijańskie jest odrzuceniem zbawienia, bo jest pelagiańskim samozbawieniem. W teologii mówi się o dziedzictwie Joachima z Fiore, kto jednak oczekuje ery Ducha Świętego, ten poddaje się erze ducha tego świata. Duch nie z tego świata wyrywa z tego świata i czasu, bo po to Słowo się było Inkarnowało, żeby człowiek mógł zakorzenić się w tamtym świecie i wieczności. Dopiero ten, kto twardo stąpa po niebie, może uprawiać ziemię. Jedynie ci, którzy adwentują, w pełni żyją czasem. Kto bez wieczności żyje w tym czasie, na nic nie ma czasu, z wyjątkiem nawrócenia, na który czas jest zawsze. Ale zawsze nie jest wieczne, lecz czasowe.

Sławomir Zatwardnicki

Pelagianizm małżeński

Der Garten der Lüste - Christus, Adam und Eva.jpg, źródło: Wikimedia commons
Der Garten der Lüste – Christus, Adam und Eva.jpg, źródło: Wikimedia commons

W pytaniach kierowanych do małżonków brakuje jednego, na które odpowiedź mogłaby zostać uznana za samospełniającą się „wróżbę” na przyszłość: „czy oczekujecie raju w małżeństwie?”.

Adam i Ewa popełnili brzemienny w skutkach błąd. Zaufali bardziej sobie, i – być może – również małżonkowi, „ciału z ciała”, zamiast Bogu, na którego obraz człowiek, „duch z Ducha”, został stworzony. Oto paradoks, któremu ulegli: szukać raju, gdy w raju się żyje; zrywać zatrute jabłko, gdy raj jest na wyciągnięcie ręki. Potomkowie Adama, jakkolwiek dziwaczne wydawałoby się im takie postępowanie, działają według tego samego algorytmu, tylko że w nowych warunkach, w świecie po grzechu, będzie on nieco zmodyfikowany: szuka się bramy do raju nie tam, gdzie ona rzeczywiście otwiera swoje podwoje. W ten sposób zamiast Chrystusowego życiodajnego krzyża – bo to on właśnie jest ową bramą – bierze się na swoje barki i rzuca na cudze „krzyż niedobrego łotra”, który zabija małżeństwo.

Jak to jest, że Państwo Adamowie zostali wygnani z raju, a ich skażone grzechem pradzieci do dziś jeszcze nie pogodziły się z utratą ziemi ich przodków? Nawet jeśli ustami przyznają, że niepodległość ich woli została zaprzepaszczona w wyniku prowadzenia „polityki przeciw Bogu”, w sercu okazują się pelagianami szukającymi szczęścia o własnych siłach. Spotyka więc Adam junior miłość swojego życia, i razem z Adamową juniorką przyznają sobie i małżonkowi nie tylko prawo, ale i moc, którą nie dysponują, do stworzenia sobie raju na ziemi. Oni, którzy jeśli nie dowiedzieli się tego na naukach przedmałżeńskich, to pamiętają przecież z lekcji religii, jakie są skutki grzechu! Gdy „człowiek – kuszony przez diabła – pozwolił, by zamarło w jego sercu zaufanie do Stwórcy” (KKK 397), wtedy zasłona ciemna z góry na dół spoczęła na sercu oddzielając jednego od drugiego oraz ziemską dwójcę od niebiańskiej Trójcy.

Małżeństwo nie stanowi wyjątku od reguły, którą jest bolesny powrót do raju. Zbawiani wracamy nie tylko do Stwórcy, ale i do stworzenia; wymaga to nawrócenia nie tylko do Boga, ale i do człowieka. Uczymy się relacji nie tylko z Bogiem, odbudowujemy mocą łaski sakramentu również to, co zburzyli nasi przodkowie, a po nich przecież także my, w stosunku do drugiego człowieka. Można powiedzieć, że na ślubnym kobiercu stają „małżonkowie w kryzysie”, albo nawet rozwodnicy, którzy chcą spróbować „jeszcze raz”. Mogliby parafrazując Monolog o dziewczynie powiedzieć po skończonej celebracji, że „wtedy też po raz pierwszy pocałowaliśmy się drugi raz” (Grzegorz Halama). Jeśli po raz pierwszy mają nie popełnić drugi raz tego samego błędu, niechże nie uciekają przed prawdą, że „aby uleczyć rany spowodowane przez grzech, mężczyzna i kobieta potrzebują pomocy łaski”, bez której „nie mogą urzeczywistnić wzajemnej jedności ich życia, dla której Bóg stworzył ich «na początku»” (KKK 1608).

Esketoi szekek.JPG, źródło: Wikimedia commons
Esketoi szekek.JPG, źródło: Wikimedia commons

Nic się jednak nie zmieniło do dziś: wciąż Adamowie i Ewy szukają raju nie tam, gdzie on się znajduje. Jak tamci pierwsi w ten sposób wyszli z niego, tak ci drudzy nie mogą trafić z powrotem. Zasłona rozdarła się, gdy Ukrzyżowany umierał – po to, aby Adamscy mogli teraz rozdzierać zasłonę, według modelu Bosko-ludzkiego zbawienia: zbawienie dokonane przez Chrystusa, zostaje uobecniane w życiu człowieka żyjącego w Chrystusie; „raz jeszcze” wydarza się raz jedyny dokonana Pascha. Dlatego małżonkowie nie powinni spodziewać się w małżeństwie raju bez krzyża, ale krzyża z widokiem na pierwotny i zarazem eschatologiczny raj. „Łaska małżeństwa chrześcijańskiego jest owocem Krzyża Chrystusa”, dopiero „idąc za Chrystusem, wyrzekając się siebie, biorąc na siebie swój krzyż, małżonkowie będą mogli «pojąć» pierwotny sens małżeństwa i żyć według niego z pomocą Chrystusa, będącego źródłem całego życia chrześcijańskiego” (KKK 1615).

Kary będące następstwem grzechu – ból rodzenia dzieci oraz praca w pocie czoła (por. Rdz 3,16.19), praca macierzyńska w pocie czoła oraz ból rodzenia owoców pracy – gdy przeżywane są w mocy Pana, umożliwiają Adamskim exodus z miłości własnej ku drugiemu (małżonkowi), trzeciemu (dziecku) i „drugiemu trzeciemu” (kolejnym potomkom), oraz przede wszystkim ku Trójjedynemu (por. KKK 1609). Do ostatniej kropli krwi, w pocie i bólu, małżeństwo jest rodzeniem siebie, małżonka, dzieci – sobie, drugiemu i Bogu. Ewa po raz drugi podaje Adamowi jabłko, teraz stanowiące lekarstwo. Można się pocałować (gorzko, gorzko!). Błogosławione oznaki powrotu do zdrowia, antycypacja rajskiego szczęścia, Kościół domowy, „Królestwo Chrystusa już teraz obecne w misterium” (Lumen gentium, 3), raj w pigułce.

A zatem pytam was, czy oczekujecie raju w małżeństwie? Od odpowiedzi na to pytanie zależy trwałość waszego związku.

Sławomir Zatwardnicki