Kochany Franciszku, przede wszystkim dziękuję Ci za twoją prostotę. Dzięki, że żyjesz – by zacytować Twoje słowa- „radością Ewangelii” i przypominasz, czym jest chrześcijaństwo, w przykładzie Twojego życia obdarte z bogactw, chęci zysku, władzy, wyniosłości, osądzania innych. To niezbyt wypada przyznać, ale cieszę się, że różnisz się stylem od wielu Twoich kolegów w kapłaństwie czy biskupstwie. Wiesz o tym najlepiej, że to nie szata zdobi człowieka, zaś ludzi mierzy się sercem. Analogicznie, ciągle przypominasz, że to nie tron czyni człowieka papieżem (pamiętasz jeszcze, jak podczas jednej z audiencji z piłkarską reprezentacją Argentyny uśmiechnięty pozowałeś do zdjęcia na stojąco, podczas gdy jeden z piłkarzy zasiadł na Twoim miejscu?).
Dziękuję Ci za Twoje personalistyczne podejście do osób słabszych, chorych, odrzuconych. Pamiętam z telewizyjnej transmisji sytuację, gdy podczas przejazdu po Placu Świętego Piotra kazałeś zatrzymać papamobile i wróciłeś do niepełnosprawnego człowieka. Wypatrzyłeś go w tłumie. To z pozoru błahy gest. Osobiście myślę, że dla tego mężczyzny opisany tu moment był jedną z najpiękniejszych chwil w jego życiu, nie wolnym zapewne od bólu i ograniczeń.
Dzięki Ci Franciszku za Twój prosty sposób głoszenia Ewangelii, za to, że nie udzielasz prostych odpowiedzi na trudne pytania i nie boisz się wątpliwości. Zazwyczaj Twoje niedzielne komentarze przed południową modlitwą stają się najlepszą homilią, jaką tego dnia dane mi wysłuchać (i to pomimo bycia praktykującym katolikiem). Dziękuję za encykliki, adhortacje, przemówienia (zwłaszcza to wygłoszone w Parlamencie Europejskim czy na Lesbos), proste, czasem zabawne przykłady z życia codziennego.
Nie spotkamy się podczas Światowych Dni Młodzieży 2016. W stolicy trzyma mnie praca. Zresztą, tak masowe spotkanie to chyba nie mój klimat. Ale zapewniam Cię, że z uwagą śledzę Twoje wypowiedzi podczas wizyty nad Wisłą. Zazwyczaj mam na to czas dopiero nocami, ale daję radę. Gdy piszę te słowa, upływa właśnie trzeci dzień Twojego pobytu w Polsce. Dziękuję za homilię o małości i uniżeniu Boga, wygłoszoną w czasie Mszy w bastionie polskiego mesjanizmu. Dziękuję za Twoje wymowne milczenie podczas wizyty w Auschwitz. Dzięki wreszcie za dzisiejszą wizytę w prokocimskim szpitalu, dzieci z pewnością długo jej nie zapomną.
Kiedyś polski filozof, Józef Tischner powiedział, że zmartwychwstaną ostatecznie jedynie Ci, o których ich bliźni przy Końcu dadzą osobiste świadectwo, że byli dobrymi ludźmi. Franciszku, mam wrażenie, że w Twoim przypadku będzie to gąszcz rąk.