Czy możliwa jest teologia antychrześcijańska w Kościele? Kwestia żydowska według ks. Stanisława Trzeciaka.

Przez całe wieki Kościół katolicki, paneuropejska instytucja aspirująca do panowania nad światem, główna duchowa, moralna i nauczająca instancja cywilizacji europejskiej, była ostoją antysemityzmu, który stanowił integralną część jej doktryny, teologii i liturgii. Uzasadnienie zawarte było w Piśmie Świętym: to przecież Żydzi, słudzy diabła, zamordowali Chrystusa  ( Daniel Jonah Goldhagen, „Niedokończony rozrachunek”, Warszawa 2005, s. 44 ).

Nie jest też tak, że problem ten został zażegnany, a myśl katolicka została oczyszczona z widma antysemityzmu. Mam przed sobą pozycję napisaną przez Bonifaciusa Gunthera CCD: „Szatan największy wróg człowieka” ( Wrocław 1991 ), opatrzoną w „Imprimatur”, nadany przez o. Wernera Parela, prowincjała Karmelitów Bosych ( Monachium 19. III. 1973 ). Według niej Żydzi weszli świadomie i dobrowolnie w sojusz z diabłem oraz szatanem i stali się zdeklarowanymi nieprzyjaciółmi rodzaju ludzkiego ( s. 305 ). Aby wytłumaczyć czytelnikowi, że katolicyzm dopuszcza taką postawę wobec narodu żydowskiego, postanowiono powołać się na następujące orzeczenia i deklaracje Kościoła oraz jego przedstawicieli:

Ojciec Kościoła, Św. Hieronim ( 331 – 420 ):

Wiele czynów popełnionych przez Żydów jest tak plugawych, że musiałbym się rumienić, gdybym zamierzał o nich mówić. Obyczajem ich jest, trzykrotnie w ciągu dnia przeklinać we wszystkich synagogach chrześcijan pod nazwą Nazarejczyków i strasznie im złorzeczyć.

Biskup Agobard z Lionu ( 820 ):

Wszyscy wyznania mojżeszowego okryli się podłością, niby płaszczem. Podłość przenika ich członki do szpiku kości, podobnie jak woda i tłuszcz przenikają ciało ludzkie. Przeklęci są Żydzi, w miastach i na wsiach, na początku i na końcu ich żywota. Klątwa ciąży na trzodach żydowskich, na mięsie, jakie oni spożywają, na ich latoroślach winnych, na ich czynach i na ich sumieniu.

Papież Innocenty III ( 1198 – 1216 ):

Byłoby rzeczą niewłaściwą, gdyby ten co lżył Chrystusa, mógł mieć jakakolwiek władzę nad chrześcijanami: więc ponownie surowo nakazujemy przestrzeganie powziętej przez sobór w Toledo mądrej uchwały i rozporządzamy, iż żadnym sposobem nie wolno zatrudniać Żydów w publicznych urzędach.

Hieronim Mieczyński ( 1618 ):

Żydzi wszędzie, gdzie tylko mogą, szkodzą chrześcijanom i uparcie dążą do tego, aby ich zniszczyć. Czynią to zawsze, gdy tylko to jest w ich mocy, z pogańskim podstępem i po trucicielsku. Nie ma bowiem na świecie zbrodni, ani podłości, przed której wykonaniem ten przeklęty naród by się cofnął.

Sobór w Przemyślu w roku 1723:

Żydzi, ten gad jadowity, ci wygnańcy palestyńscy, którzy już zalali całą Ruś i szerzą się po całym Królestwie Polskim, bogacą się z krzywdy i wyzysku chrześcijan, pełni pychy, nienawiści i chytrości, stawiają sobie za główny cel swej przewrotnej działalności: podstęp, zbrodnię i wszelkiego rodzaju występki, zniewagi, bluźnierstwa oraz wyszydzanie tajemnic wiary chrześcijańskiej. Jakże nad wyraz bolesną jest to rzeczą, iż wiele wśród polskich magnatów i szlachty popiera Żydów, dając im łatwiejszy dostęp do siebie aniżeli katolikom, łudząc się nadzieją zysków pieniężnych od żydów, a nie bacząc na to, że utracą prędko te pieniądze w tak nieuczciwy sposób nabyte i ściągną na siebie i na swoje potomstwo karę Bożą i utratę błogosławieństwa Bożego.

Sobór w Kijowie w roku 1762:

Należy ubolewać nad bezczelnością i zuchwalstwem Żydów…dopuszczają się bezkarnie różnych występków i oszustwa, zdrad, krzywd i wszelkiego rodzaju nienawiści, naigrywania się z chrześcijan, lichwy, zabobonów, czarów, świętokradztwa, bluźnierstwa przeciwko Panu Bogu oraz wierze chrześcijańskiej, naruszenia świąt katolickich i praw kościelnych, jak i państwowych.

Zbiór Praw Kościoła Świętego IUS CANONICUM UNIVERSUM:

Handel żydowski, cały ich tryb życia i postępowania ująć należy w ścisłe karby ustaw karnych, iżby niczego podjąć się nie mogli, co by mogło religię ośmieszyć, a państwu wyjść na szkodę i krzywdę. Zasada ta powinna być powszechnie przyjęta i wszędzie praktycznie stosowana…Tak wielka i podła jest nienawiść i złość Żydów w stosunku do chrześcijan i ich religii, że w ogóle nie można jej opisać” ( s. 306 – 307 ).

Trucizna antysemityzmu wywołała w Europie segregację, przemoc oraz masowe mordy na bezbronnej ludności żydowskiej. Papieskie bulle nakazywały osadzać Żydów w gettach, które bardzo szybko stały się normalnością w katolickiej Europie. Powstały one w tak wielkich ośrodkach jak Frankfurt ( 1460 ), Kraków ( 1494 ), Madryt ( 1480 ), Praga ( 1473 ), Rzym ( 1555 ), Wenecja ( 1516 ) i Wiedeń ( 1570 ). Getta nie zawsze okazywały się dobrym rozwiązaniem problemu żydowskiego dla okolicznej ludności chrześcijańskiej; gdzieniegdzie stosowano przymusowe wysiedlenia całych społeczności: z Paryża ( 1182 ), z Anglii ( 1290 ), z Francji ( 1306 ), ze Szwajcarii ( 1348 ), z Węgier ( 1349 ), z Prowansji ( 1394 ), z Austrii ( 1422 ), z Litwy ( 1495 ) oraz Portugalii ( 1497 ). W 1492 roku wygnano Żydów z Hiszpanii – wcześniej jednak ( 1391 ) masakrowano całe społeczności żydowskie, a inkwizycja hiszpańska bardzo często skazywała ochrzczonych Żydów – pod zarzutem potajemnego powrotu do zwyczajów mojżeszowych – na stos. Mordy na Żydach towarzyszyły chrześcijanom zresztą już od czasów haniebnej masakry Żydów aleksandryjskich ( 414 ). W czasie I krucjaty ( 1096 ) krzyżowcy unicestwili wiele gmin żydowskich położonych w części północnej Francji i Niemczech. Szalejąca w Europie epidemia dżumy ( 1348 -1350 ) spowodowała poszukiwanie kozła ofiarnego i znaleziono go szybko w postaci Żyda. W Niemczech z tego powodu wymordowano 350 gmin żydowskich! W XX wieku antysemityzm chrześcijański stanął wobec nowego problemu, a nazywał on się Adolf Hitler, a mówiąc bardziej konkretnie – Holocaust.

Antysemityzm doprowadził do Holocaustu. Antysemityzm był nieodłączny od Kościoła katolickiego. Stosunek zachodzący między antysemityzmem Kościoła a holocaustem powinien stanowić centralny punkt wszelkich ogólnych rozważaniach na temat jednego lub drugiego. James Caroll, który dokonał oryginalnej analizy tej relacji w książce „Constantine`s Sword”, zauważa, iż  „badanie praźródeł Holocaustu w nieszczęsnej przeszłości cywilizacji zachodniej oznacza z konieczności zagłębienie się w historię katolicyzmu”. Choć takie zagłębienie się jest niezbędne, wielu uważa je za niebezpieczne i niepożądane. Skutek jest taki, że notorycznie odwraca się uwagę od zasadniczych kwestii ( Golhagen 2005: s. 44 – 45 ).

Spojrzymy na postawę nie tylko części kapłanów katolickich, ale także na to jak zachowali się wobec tych potworności inne odłamy chrześcijańskie – interesuje nas, bowiem najbardziej kwestia: Jakie uzasadnienie dla tak drastycznych prześladowań znajdowali chrześcijanie i w jaki sposób godzili to ze swoim religijnym światopoglądem, który przecież ma pochodzenie żydowskie i z zasady powinien być wolny od rasizmu?

Positives Christentum

W 1920 roku podczas konferencji NSDAP postanowiono, że częścią oficjalnej doktryny nazizmu może być tzw. Positives Christentum . Jego zwolennicy uważali, że tradycyjne chrześcijaństwo za bardzo skupia się w przypadku Jezusa na Jego cudownych narodzinach, śmierci krzyżowej oraz zmartwychwstaniu. Natomiast, oni chcieli położyć nacisk na aktywną część życia Jezusa czyli Jego kaznodziejstwo oraz walkę z instytucjonalnym judaizmem. Starano się zrekonstruować historycznego Jezusa w sposób, który odpowiadałby rasistowskiej i antysemickiej ideologii. Podkreślano zatem odmienność rasową Galilejczyków i Judejczyków, i wydobywano tylko elementy antyjudaistyczne w nauczaniu Jezusa. Dla Emile Burnhoufa, Houstona Stewarta Chamberlaina i Paula de Legarde, Jezus był aryjskim bohaterem, który walczył z Żydami i judaizmem. Wychodząc z założeń XIX – wiecznej krytyki, która rozróżniła Chrystusa wiary od Jezusa historycznego, przeciwstawili oni, Jezusa – kaznodzieję, Jezusowi – zbawicielowi, uważając, że Ten pierwszy odpowiada prawdziwemu obrazowi. Co najdziwniejsze, z pomocą przyszli temu nurtowi, wybitni niemieccy bibliści tacy jak: Paul Fiebig oraz Walter Grundamann. Grundamnn przewodził Instytutowi Badań i Eliminacji Wpływów Żydowskich na Życie Religijne w Niemczech i dla niego, Jezus był czystej krwi aryjczykiem, który poświęcił się walce z judaizmem. Fiebieg popularyzował następujące hasło:  Führerem każdego chrześcijanina jest Jezus Chrystus, führerem każdego Niemca jest dzisiaj Adolf Hitler.

Biskup Alois Hudal

Katolickim entuzjastą nazizmu był min. biskup rzymski, pochodzenia austriackiego Alois Hudal ( Luigi Hudal ). Napisał on w 1936 roku książkę Die Grundlagen des Nationalsozialismus (Podstawy narodowego socjalizmu) opatrzoną kościelnym imprimatur, arcybiskupa Wiednia. Biskup chciał zneutralizować antychrześcijańską wymowę, pozycji firmowanej przez nazistów, którą napisał główny ideolog nazizmu Alfred Rosenberg: „Mit XX wieku” – Święte Oficjum, bowiem wciągnęło nazistowską książkę na „Indeks Ksiąg Zakazanych”. Biskup z kolei starał się przedstawić Kościół jako instytucję bardzo zbliżoną do machiny nazistowskiej: naziści maja swojego führera – katolicy mają papieża, führer jest nieomylny – nieomylny jest papież; obydwaj nie przepadają również za Żydami. Hudal chciał, aby zastąpić nienawiść do Żydów podstawami religijnymi, a nie rasowymi i wspólnie z nazistami stworzyć front mogący stawić czoło bolszewizmowi. Hitler odniósł się do tych planów nieufnie i choć prowadził dialog z kardynałem Faulhaberem na temat możliwej płaszczyzny porozumienia, to nie przyniósł on oczekiwanych przez obydwie strony rezultatów – pozostała wzajemna i życzliwa neutralność nie wykraczająca w niektórych momentach poza zwykłą dyplomatyczną grzeczność. Obejmowała ona zwłaszcza, solidarne milczenie wobec rozgrywającego się na niespotykaną do tej pory skalę polowania na Żydów w Europie. Duchowy zwierzchnik Wehrmachtu, bp Franz Justus Rarkowski, w trakcie bożonarodzeniowego kazania powielał nazistowską propagandę i naprowadzał żołnierzy na antyżydowskie tropy:

Naród niemiecki…ma sumienie i wie, kto przed Bogiem i Historią ponosi odpowiedzialność za gigantyczną walkę, jak się obecnie toczy. Naród niemiecki wie, kto niefrasobliwie spuścił z łańcucha psy wojny…Nasi przeciwnicy…uwierzyli w moc swoich kies i siłę haniebnego, niechrześcijańskiego traktatu wersalskiego ( Goldhagen 2005: s. 71 ).

Bp Alois Hudal po wojnie, będąc wysokim urzędnikiem Watykanu postanowił pomóc niemieckim zbrodniarzom uciec przed stryczkiem, który szykowali dla nich alianci. Uruchomiono tzw. szczurzy korytarz i dzięki rozlicznym klasztorom oraz fałszywym dokumentom udało się uciec spod ostrza nieuchronnej sprawiedliwości, następującym zbrodniarzom:

Josef Mengele – doktor śmierć z Auschwitz

Adolf Eichmann- szef IVb4  – organizator eksterminacji Żydów w Europie

Franz Stangl – komendant dwóch obozów śmierci – Sobiboru i Treblinki

Gustav Wagner – zastępca komendanta Sobiboru

Klaus Barbie – „kat Lyonu” , odpowiedzialny za morderstwa i deportację Żydów do obozów zagłady

Gerhard Bohne – współodpowiedzialny za zabójstwo 15 tysięcy osób niepełnosprawnych.

Zbiegło wiele tysięcy sadystów i katów pielgrzymując szlakiem klasztorów, po którym w Watykanie otrzymywali fałszywe dokumenty i z nimi już jako uchodźcy udawali się dożywać spokojnej starości w Argentynie lub Chile – wszak lojalnego sojusznika poznaje się w ciężkich chwilach niepowodzeń. Kościół pokazał, że na jego przyjaźń zawsze można liczyć. Eichmann pod wpływem tej bezprecedensowej pomocy Kościoła dla nazistów zmienił wyznanie z protestanckiego na katolickie:

Z ogromną wdzięcznością wspominam pomoc, jakiej mi udzielili katoliccy duchowni podczas ucieczki z Europy. Postanowiłem oddać hołd wierze katolickiej, stając się jej honorowym wyznawcą.

Ks. dr Stanisław Trzeciak ( 1873 – 1944 )

Wielkim entuzjastą geniuszu Adolfa Hitlera, był wybitny doktor teologii i profesor ks. Stanisław Trzeciak. Komentując zdanie z falsyfikatu rozpowszechnianego wśród antysemitów tzw. „Protokołów Mędrców Syjonu” napisał:

„Zresztą genialność gojów jest spóźniona”. Z tego wynika, że Hitler jest genialny, a genialność jego nie jest spóźniona ( ks. Stanisław Trzeciak, „Program światowej polityki żydowskiej. Konspiracja i dekonspiracja”, Warszawa 1936, s. 30 ).

W jaki sposób godzili zoologiczny wręcz antysemityzm, myśliciele i duchowni katoliccy z myślą chrześcijańską, bardzo dobrze jest to zobaczyć właśnie na przykładzie ks. Trzeciaka. Dlaczego? Jednym z głównych powodów jest to, że księdza tego można określić mianem człowieka inteligentnego i starannie wykształconego: studia teologiczne we Fryburgu, w Wiedniu, w Rzymie, w Krakowie i w Jerozolimie. W latach 1903 – 1905 pracował jako badacz nad trądem w Egipcie i Palestynie. Był sekretarzem konsystorza biskupiego w Przemyślu ( 1906 -1907 ); profesorem Akademii Duchownej w Petersburgu; obrońcą Lwowa oraz jednym z inicjatorów pomocy polskim dzieciom powracającym z Rosji. W okresie międzywojennym doprowadził do wprowadzenia antyżydowskiej ustawy zakazującej uboju rytualnego ( szechity ). Wystąpił przed komisja sejmową jako rzeczoznawca, a swoje poglądy uzasadnił w  publikacji: Ubój rytualny czy mechaniczny? Opinia rzeczoznawcy wypowiedziana na posiedzeniu Komisji Administracji i Gospodarki Sejmu Polskiego 5 III 1936 (Warszawa 1936). Całkiem słusznie uważa się go za głównego teoretyka antyżydowskiego w Polsce. Odznaczony przez Niemców, współpracował z nazistowskim Instytutem Badania Problemów Żydowskich.

W Wielki Piątek, 22 marca 1940 r. w Warszawie i Krakowie doszło do tzw. Pogromu Wielkanocnego. Grupy rozjuszonych wyrostków z podpuszczenia Narodowej Organizacji Radykalnej dopuściły się szeregu napaści na żydowskie sklepy oraz na napotkanych na ulicy Żydów. Do powstałej w październiku 1939 r. Narodowej Organizacji Radykalnej należeli min. Władysław Studnicki, Andrzej Świetlicki, prof. Zygmunt Cybichowski i ks. Stanisław Trzeciak. Ludziom tym marzyła się kolaboracja z nazistami i chcąc wykazać swój entuzjazm dla niemieckiej polityki wobec Żydów zorganizowano grupy młodzieży zdecydowanej na wszystko i wydano stosowna odezwę:

Narodzie Polski! Z winy sanacji Polska poniosła straszliwą klęskę oraz utraciła niepodległość i ziemie zachodnie. Ale nie wszystko jest stracone. Można odbudować wojsko polskie, aby wzięło udział w nieuniknionej wojnie przeciwko komunizmowi sowieckiemu. Zdobyte na wschodzie ziemie przywrócą nam nasze terytoria zagarnięte przez ZSRR, a inne bardziej na wschód, będą rekompensatą za utracone Pomorze, Śląsk, i Poznańskie oraz odszkodowaniem za straty wojenne. Na finansowanie odbudowy Polski i jej nowej armii użyjemy skonfiskowaną własność żydowską. Rodacy! Wstępujcie do NOR! Dajcie nam możność odbudowania ojczyzny i powstania Wielkiej Polski.

Ks. Trzeciak zniesmaczony wybrykami rozentuzjazmowanego motłochu oraz obojętnością Niemców wobec politycznej próby podania ręki – opuścił szeregi NOR. Sam ksiądz był raczej zwolennikiem działań planowych i nie wyrażał chęci powrotu do średniowiecznych niekontrolowanych pogromów:

Na mocy prawa oczyścić Polskę od wrogich jej żywiołów, przywrócić pierwotnym właścicielom mienie zagarnięte im przy pomocy podstępu i oszustwa, majątki ruchome czy nieruchome, uniemożliwić dalszą tego rodzaju procedurę, wprowadzając prawo, zakazujące Żydom nabywania ziemi i nieruchomości ( Trzeciak 1936: s. 179 ).

Ksiądz chciał zatem na mocy prawa uczynić z Żydów pariasów, a pozbawienie ich majątków miało być według ks. Trzeciaka wstępem do kolejnej fazy: usunięcia Żydów z Polski. Oczywiście taki gwałt na pewno spowodowałby cierpienie tego narodu oraz płacz dzieci wyrwanych ze swojego środowiska, jednak – według ks. Trzeciaka – obecne czasy wymagają właśnie takich działań:

Czyż nie prostszą jest rzeczą wysłać ich z miejsca do granicy i puścić w świat wolno. Tego rodzaju prawo musi być uchwalone. Jest to najprostszy sposób odżydzenia Polski i uwolnienia się od szkodników społecznych. Wyjątkowe czasy, wymagają wyjątkowych praw i wyjątkowych ludzi ( Trzeciak 1936: s. 184 ).

Ks. Trzeciak nie widział potrzeby, aby współczuć Żydom z jakiegokolwiek powodu – to oni są winni wszystkim nieszczęściom, które ich spotykają :

Wszystkie nieszczęścia i cierpienia sam na siebie ten naród sprowadza. Własnym postępowaniem ściąga gniew Boga na siebie w formie prześladowań narodów. Nie w narodach tkwi wina, tylko w nim samym…A zatem jasne jest i dzisiaj, że zło tkwi w narodzie żydowskim, a tym złem zakaża on wszystkie inne narody ( Trzeciak 1936: s. 183 ).

Ks. Trzeciak w bardzo charakterystyczny sposób próbuje zharmonizować rasizm odwołujący się do mitu „aryjczyka” z chrześcijańskim antysemityzmem:

Wprawdzie zbrodniczość systemu, podanego w tych pismach jest tak szatańska, i tak sprzeczna z etyka chrześcijańską i charakterem aryjskim, że trudno uwierzyć, by człowiek mógł się posunąć do tego rodzaju podłości, ale dowody rzeczowe w formie wypadków, tak z życia codziennego, jak i z politycznej dziedziny mówią, że istotnie Żydzi dążą do opanowania innych narodów ( Trzeciak 1936: s. 185 ).

Co jednak z misją Kościoła, która polega też na próbach nawrócenia Żydów? Ksiądz zauważa, że niektórzy Żydzi nawróceni na katolicyzm są przydatni, ale…

Jednostki z tego narodu, przyjmujące wiarę katolicką, bywają wprawdzie w wysokim stopniu wartościowe, ale niestety częściej bywa wprost przeciwnie ( Trzeciak 1936: s.  150 ).

Jakie jest zatem wyjście z tego paradoksu, na który wpadł w swoich rojeniach katolicki ksiądz:

Bolesne doświadczenia Hiszpanii wskazują, że przy masowych przejściach Żydów na katolicyzm, była to tylko forma katolicka, duch zaś nawet po setkach lat pozostał żydowski, bo marani wchodzili zawsze w związki małżeńskie tylko wśród samych swoich. Toteż dochodząc do wysokich stanowisk kościelnych czy państwowych pozostając w duszy Żydami, przepojeni nienawiścią do narodu rdzennego, pracując w ukryciu stale i wytrwale na jego zgubę ( Trzeciak 1936: s. 153 ).

Przykład Hiszpanii jest znamienny, ponieważ właśnie tam doszło do prześladowań ochrzczonych Żydów, a ks. Trzeciak widzi, że obecnie jest potrzebne takie same rozwiązanie, pomimo, iż zapewne nieliczne pozytywne wyjątki, które dostrzegł duchowny, mogłyby przecież na tym ucierpieć; gdzie drwa rąbią tam wióry lecą – ksiądz wydaje się hołdować tej zasadzie polskiego przysłowia. Postawa ta przypomina normy, którymi się kierowali nacjonaliści słowaccy. Tamtejszym przywódcą Słowackiej Partii Ludowej był ks. Jozef Tiso. Kiedy rozpoczęto wywózkę słowackich Żydów do obozów śmierci, ksiądz Tiso w trakcie świątecznej mszy poinformował parafian, że eliminacja Żydów ze Słowacji jest zgodna z duchem chrześcijańskim, albowiem kraj został tym samym uwolniony od „zarazy”. W kwestii ochrzczonych Żydów ks. Tiso powołał się na słowa swojego poprzednika ks. Hlinki: Żyd pozostanie Żydem, choćby ochrzciło go stu biskupów ( Livia Rothkirchen, The Churches and the Deportation and Persecution of Jews in Slovakia, w: Rittner, Smith, Steifeldt, The Holocaust and the Christian World, s. 106 ).

Kto zna ducha narodu żydowskiego, jego odwieczne pragnienie panowania nad światem, a zarazem pomsty nad Kościołem katolickim, ten uważać musi pomysł utworzenia obrządku żydowsko – katolickiego czy oddzielnej gminy katolików żydowskiego pochodzenia z językiem obrzędowym hebrajskim, jako genialny środek przedostania się Żydów do katolicyzmu, by w nim wywołać zaburzenia, sekty i katastrofy. Jeśli wróg nie może zwyciężyć swego przeciwnika na polu walki, to mu posyła ukrytych wywiadowców czy dywersantów, by go rozbijać z wewnątrz ( s. 155 ).

Nic dziwnego, że ochrzczony Żyd jest gorszym wrogiem niż ten nieochrzczony, albowiem staje się on ukryty, a przez to jeszcze bardziej demoniczny. Ks. Trzeciak dostarcza świeżych przykładów z Niemiec pod rządami Hitlera, który „wykrył” cała armię takich „przebierańców”:

Żyd chrzczony nie przestaje być Żydem. O tego rodzaju chrześcijanach w Niemczech zaraz po wystąpieniu Hitlera przeciwko Żydom, donosiły pisma żydowskie…A zatem według obliczeń samych Żydów było w Niemczech 2. 400.000 chrześcijan żydowskich czyli Żydów ukrytych…Bez tych upodobnionych Żydów społecznie, narodowo i religijnie nie mogłoby żydostwo oddziaływać na te narody wśród, których żyje, bo z natury rzeczy jest ono zamknięte samo w sobie, ściśle obwarowane przeróżnymi przepisami rytualnymi i broniące się we wszelki sposób od zmieszania się z otoczeniem narodu rdzennego, czyli od asymilacji ( Trzeciak 1936: s. 152  ).

Ksiądz znalazł zatem pomost mogący pogodzić rasizm z etyką chrześcijańską. Owszem są dobrzy Żydzi, ale jest ich na tyle mało, że drastyczne kroki można podjąć wobec wszystkich, nawet katolików pochodzenia żydowskiego, bo przecież w swojej masie są to przede wszystkim dywersanci.

Największym grzechem Żydów jest – według księdza – utworzenie ideologii komunistycznej. Ks. Trzeciak wspierał złotą zasadę antysemitów: Nie każdy Żyd jest komunistą, ale każdy komunista jest Żydem. Jego słowa na temat komunizmu były często przytaczane w niemieckich „gadzinówkach”, ponieważ w najlepszy sposób oddawały one główne antysemickie przesłanie tamtych czasów:

Żydzi wprowadzili komunizm, jako najpewniejszy środek dla ujarzmienia narodów i panowania nad nimi. Żydzi są głównymi krzewicielami komunizmu, a komunizm to nie choroba dusz, ale światowe oszustwo żydowskie, obmyślone w tym celu, by w duchu „Protokołów Mędrców Syjonu” ułatwić Żydom panowanie nad światem ( Trzeciak 1936: s. 183 ).

Ks. Trzeciakowi nie pozostało nic innego jak dać Żydom solidne ostrzeżenie:

„Poginiecie między narodami i pożre was ziemia nieprzyjaciela”. Jeśli tak często powołują się Żydzi na proroków, to niech i o tych słowach proroczych pamiętają, które przecież, jak na dłoni, w oczach naszych się spełniają…Niech jednak i Żydzi pamiętają, że nieszczęścia, jakie sprowadzają na różne narody, przeciw nim się obrócą, jeśli narody przyjdą do uświadomienia, podobnie jak w Niemczech ( Trzeciak 1936: s.148,  182 ).

 Gdy wybuchło Powstanie Warszawskie zastało ono księdza na plebanii kościoła św. Antoniego w Warszawie ( ul. Senatorska ). Ocalił on od pacyfikacji domowników oraz tych, którzy się schronili w jego kościele pokazując niemieckiemu oficerowi przedwojenne odznaczenie, które dostał od Niemców. Gdy prowadzono grupę, po przymusowym nakazie rozebrania barykady, padł prawdopodobnie przypadkowy strzał, który śmiertelnie ugodził ks. Trzeciaka. Gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą…

34 myśli nt. „Czy możliwa jest teologia antychrześcijańska w Kościele? Kwestia żydowska według ks. Stanisława Trzeciaka.”

  1. Dziękuję Panu za to przypomnienie.
    Bo przecież nasza wiara to wiara w Boga Miłości. To ciągłe, codzienne nasze wybory pomiędzy Miłością a nienawiścią. To próby stawania po stronie Boga, czyli wybór miłości jako ducha naszych działań wszelkich. Tylko wtedy po wyborze miłości przyłączamy się swoją codziennością do Dzieła Boga tworzącego z Miłości, w Duchu Miłości.

    Na szczęście już na samym początku Pierwszy Apostoł; Św Piotr wypowiedział bardzo ważne słowa. Pokazał czym ma być nasza wiara w Boga, jakim sposobem stawać po stronie Miłości Boga: >…..A teraz, bracia, wiem, że w nieświadomości działaliście, jak i wasi przełożeni; Bóg zaś wypełnił w ten sposób to, co zapowiedział przez usta wszystkich proroków, że jego Chrystus cierpieć będzie.”< (Dz.Ap. 3:12-19)

    Pana artykuł pokazuje że nie jesteśmy doskonali, zapominamy…
    Dziękuję;

  2. Panie Wojtku!
    Jestem pod dużym wrażeniem Pana religijności – tak dziecięcej i szczerej. Myślę, że gdyby było więcej takich osób jak Pan, to nie byłoby czego przypominać. W naszym rozumieniu, nie ma już Żyda i Greka; niestety dla niektórych, te przełomowe przecież słowa Apostoła Narodów, nie robią żadnego wrażenia. Bezprecedensowego mordu w dziejach świata nie można zapomnieć, nie można zapomnieć również bardzo słabej reakcji Kościoła na festiwal terroru rozgrywający się na jego oczach. Kiedy, jak właśnie nie wtedy głos Kościoła powinien być najbardziej donośny. Czy obecny krzyk o np. „prezerwatywy” w porównaniu z milczeniem ( lub nawet w niektórych środowiskach połączony z aprobatą ) wobec Holocaustu, nie wygląda trochę niepoważnie? Czy protestować należy wtedy kiedy nic nam za to nie grozi? Czy dla dobra Kościoła można robić wszystko? Czy walka z komunizmem pozwala sprzymierzać się z każdym? Czy demona mamy wypędzać Belzebubem? Myślę, że problem antysemityzmu powinien częściej być poruszany na tym blogu, ponieważ – z tego co widzę – był on skrzętnie omijany. Zanim zaczniemy osądzać to, czy ktoś poza Kościołem może uprawiać teologię chrześcijańską, lepiej zastanówmy się nad innym problemem: Czy ktoś w Kościele może być teologiem antychrześcijańskim? Dlaczego? – ponieważ najpierw trzeba wyciągnąć belkę ze swojego oka, aby potem próbować wyciągać drzazgi z oka kogoś „obcego”. Nie muszę przypominać, kto zalecił taką kolejność wykonywania czynności. Czasami warto Go posłuchać zanim zacznie się osądzać i pouczać innych, zwłaszcza innych.

  3. Artykuł Pana AJN jest bardzo dobry. Prosi się jednak jedno małe uzupełnienie. Do podziału, ostatecznego rozłamu i wrogości przyczyniły się prześladowania i egzekucje chrześcijan / wpierw Szczepana, następnie Jakuba syna Zebeusza, a szczególnie Jakuba brata Pana, który przewodził wspólnocie chrześcijan Jerozolimy po 62 roku. Rada żydowska w Jamni w roku 70 formalnie wyklęła chrześcijan, obłożywszy ich „ klątwą za herezję”, co odczytywano w każdej synagodze. Daleki jestem bezkrytycznej obrony Kościoła, jednak jest faktem, że potępienie chrześcijan przez wpływową radę faryzeuszy wyprzedzało w czasie wszelkie prześladowanie Żydów przez chrześcijan.

  4. Czy męczeństwo Jakuba, brata Jezusa to egzekucja Żydów na chrześcijaninie?

    W tym przypadku możemy polegać na wiarygodnej relacji historyka żydowskiego Józefa Flawiusza, a opisuje on okoliczności śmierci brata Jezusa następująco:

    Młodszy Ananos / Annasz /, który (…) otrzymał godność arcykapłańską (…). Należał do sekty Saduceuszy, którzy wyróżniali się spośród innych Żydów surowością poglądów (…), zwołał sanhedryn i stawił przed sądem Jakuba, brata Jezusa zwanego Chrystusem, oraz kilku innych.
    Oskarżył ich o naruszenie prawa i skazał na ukamienowanie. Lecz szlachetniejsi obywatele miasta i gorliwi strażnicy Prawa oburzyli się tym postępkiem
    (Ant 20, 200).

    Co wynika z tekstu? Saduceusz Annasz, bezprawnie, wykorzystując wakat na stanowisku prokuratora rzymskiego skazuje pod pretekstem naruszenia Tory – Jakuba, przywódcę nazarejczyków w Jerozolimie. Czyn ten na tyle oburza obywateli miasta oraz faryzeuszy z frakcji gorliwych, że doprowadzają do zdeponowania niegodnego arcykapłana z urzędu. Fakty te potwierdzają jedynie, że nie było żadnej wrogości pomiędzy nazarejczykami a faryzeuszami – przynajmniej do roku 62. Podsumujmy: Żyd – Saduceusz, zabija Żyda – Jakuba, a w jego obronie stają zwykli Żydzi i Żydzi z frakcji gorliwych – a więc była to rozgrywka religijna w obrębie judaizmu i nie jest to właściwy przykład prześladowania chrześcijan przez Żydów; jest to raczej opis wrogości klanu Annasza, wobec rodziny Jezusa, której w swojej masie nie wspierali zwykli Żydzi. To dowód na coś przeciwnego: Żydzi ( szlachetni obywatele miasta, gorliwi w Torze ) bronili chrześcijan przed wrogością Saduceuszy.

    Nigdy rada żydowska, a już na pewno w żadnym Jamni, nie wyklinała chrześcijan. Podejrzewa się o to Rabbiego Gamaliela II, który miał dodać wyklęcie heretyków ( birkath – ha – minim ) do modlitwy synagogalnej Szemon Esre ok. 90 r. Nie mamy jednak 100% pewności, że chodziło w nim o chrześcijan. D. Flusser twierdzi, że jego ostrze było wymierzone przeciwko kolaborantom Rzymian, esseńczykom oraz innym heretykom. Część badaczy uważa, że przekleństwo dodano dopiero w roku 175 ( A. Finkel, J. Maier, S. Katz ). Osobiście uważam, że przekleństwo ma związek z przekonaniem, które pod koniec I wieku pojawiło się wśród niektórych grup chrześcijańskich, że Jezus jest nie tylko Chrystusem, ale i Bogiem. To mogło skutkować wykluczeniem chrześcijan z synagogi, która w ten sposób broniła ścisłego monoteizmu biblijnego. Korespondowałoby to z Ewangelią według św. Jana, która mogła powstać właśnie po roku 90, i anachronicznie to aktualne wykluczenie z synagogi przeniosła w czasy Jezusa ( por. J 9, 22; 12, 42; 16, 2 ), bo przecież jak wiemy z Dziejów Apostolskich, z Flawiusza oraz relacji Euzebiusza z Cezarei ( powołującego się min. na św. Hegezypa ) wcześniej chrześcijanie, jeszcze długo po śmierci Chrystusa, uczęszczali do Świątyni jerozolimskiej oraz do synagog i nie byli z nich wykluczani. Nigdy rada faryzeuszy nie prześladowała chrześcijan. Ruch faryzejski częściowo przekształca się w judaizm rabiniczny i, jeśli już, to można się zastanawiać na jego stosunkiem do chrześcijaństwa. Jedynie co wiemy o stanowisku faryzeuszy do budzącego się nowego odłamu judaizmu – bo czymś takim było na początku swej drogi chrześcijaństwo – to: pozytywna i przychylna reakcja Gamaliela zanotowana w Dziejach Apostolskich oraz pełen krzyk oburzenia gorliwych na bezprawną egzekucje Jakuba. Gorliwi pod przywództwem Saula z Tarsu, dokonali ukamienowania hellenisty św. Szczepana, ale nazarejczyków pod patronatem Apostołów nie prześladowano ( W owym czasie rozpoczęło się wielkie prześladowanie zboru w Jerozolimie i wszyscy, z wyjątkiem apostołów, rozproszyli się – Dz 8, 1 ). Opisy te nie sugerują istnienia jakiegoś totalnie zorganizowanego terroru antychrześcijańskiego, a przypominają zwykłe tarcia wewnątrz religijne – gorliwi prześladują jedną z frakcji nazarejczyków, a jedną z nich pozostawiają w spokoju. Nie można zapominać, że cechą judaizmu I w. po Chr. było sekciarstwo – i z tego tygla, wytopią się dwie konkurencyjne religie: judaizm rabiniczny i chrześcijaństwo. Druga z nich rozpocznie, po swoim triumfalnym pochodzie, festiwal terroru wobec swojej Matki ( judaizm ) trwający bez mała dwa tysiące lat.

  5. Informacje o radzie żydowskiej, która zebrała się w Jamni / w pobliżu Jaffy/ podałem w oparciu o Krótką historię Kościoła Katolickiego Hansa Kunga /Kinga-dyrektora Instytutu Badań Ekumenicznych, autora szeregu prac z zakresu historii Kościoła katolickiego/ s.23 , Wrocław 2004. Nie dysponuję tak szerokim zapleczem źródłowym jak Pan, nie mogę jednak przejść obojętnie wobec takich sformułowań :
    „… dwie konkurencyjne religie: judaizm rabiniczny i chrześcijaństwo. Druga z nich rozpocznie, po swoim triumfalnym pochodzie, festiwal terroru wobec swojej Matki ( judaizm ) trwający bez mała dwa tysiące lat”.
    Sięgnę jedynie do zacytowania encyklopedii PWN RELIGIA hasło antysemityzm opracowane przez Grzegorza Ignatowskiego. Fragment dotyczy stanowiska Kościołów wobec antysemityzmu.
    „Kościół rzymskokatolicki /Święte Oficjum/ potępił już 1926 a. o charakterze nacjonalistycznym, rasowym i ekonomicznym. Sobór Watykański II, ogłaszając 28.X 1965 deklarację o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich… odrzucił wszystkie formy a., także te o podłożu religijnym. Światowa Rada Kościołów, zrzeszająca ok. 340 Kościołów protest., prawosł., anglikańskich i staro kat., potępiły a. już na pierwszym swym Zgromadzeniu Ogólnym 1948 w Amsterdamie… Członkowie Świat. Federacji Luterańskiej… odcięli się w Sztokholmie -1983- od antysemickich wypowiedzi M. Lutra..”/ t.1 s.273/.
    Nie wiem, jak Pan definiuje Kościół, Kościoły, Chrześcijaństwo. Dla mnie Kościół jest wspólnotą wyznawców Chrystusa, którzy opowiadają się za Jego osobą i nauką, uznając ją za nadzieję dla całej ludzkości. Mówiąc językiem NT , Kościół to także lud Boży, Ciało Chrystusa i siedziba Ducha Św. Tam, gdzie Kościół nie realizuje nauk Jezusa lub je wypacza, zatraca swoją istotę. Tylko w takim chorym Kościele możliwe jest uprawianie teologii antychrześcijańskiej. Chrześcijanie / gr christianoi/ oznacza – ludzie Chrystusa. Czy mogą wśród nich być terroryści? To przecież chrześcijanie masowo giną dziś za wiarę w różnych zakątkach świata. Mocne ma Pan sformułowania w dobie zbliżenia ekumenicznego i wspólnych modlitw trzech wielkich religii monoteistycznych.

  6. P. Robercie!
    Odniosę się do drugiej części wypowiedzi. Kościół prześladował Żydów przez dwa tysiące lat, poprzez literaturę propagandową oraz ciągłym podżeganiem do nienawiści religijnej ( jestem w stanie to udowodnić ) – zdanie to podtrzymuje w całej rozciągłości. Powinniśmy z prawdziwym żalem rozważyć fakt, że Tego, kogo przyjmujemy za Mesjasza, prawdziwego Boga i prawdziwego człowieka często wykorzystywaliśmy nie po to, by nieść pokój i sprawiedliwość, ale by siać zniszczenie, zadawać ból i krzywdę wielu naszym bliźnim, zwłaszcza narodowi żydowskiemu. Między śmiercią Jezusa i śmiercią milionów Żydów w tym stuleciu istnieje tragiczny i nierozerwalny związek. Przez całe wieki Żydów piętnowano, prześladowano i oskarżano za śmierć Jezusa,. Zarzucono im bogobójstwo – i na tej żyznej glebie zakorzeniło się zło nazizmu, z tak tragicznymi skutkami ( bp Christopher Budd – List pasterski odczytany w kościołach katolickich w 1944 ). Z zadowoleniem informuje Pan, że Kościół nie wspierał rasizmu, jest to według mnie nieuczciwe, bo co sądzić o zakazie przyjmowania chrześcijan pochodzenia żydowskiego do zakonu jezuitów do pięciu pokoleń wstecz. W 1923 – zapewne na fali odwilży ( żart ) – złagodzono rasistowską zasadę, ograniczając przyjęcie żydowskiej krwi jedynie do czwartego pokolenia. Niemiec Eugen Klee biorący udział w negocjacjach konkordatowych z Watykanem, mógł powiedzieć biskupowi Pizzardo ( Sekcja Nadzwyczajnych Spraw kościelnych ), że nazistowskie zasady rasowe są łagodniejsze od tych, które obowiązują w pewnym katolickim zakonie. Dwa lata później Niemcy rzeczywiście wprowadzili „łagodniejsze” ustawy, ponieważ sięgały one jedynie dziadków danego „mieszańca”. Nigdy nie negowałem potrzeby ekumenizmu ( o tym warto rozmawiać, ponieważ wciąż odmawia się Żydom zbawienia poza Kościołem ). Uważam, że w każdej religii mogą być „terroryści”, rasiści i mordercy. Kościół poczynił ogromne postępy na drodze do pojednania z judaizmem, ale wciąż istnieje potrzeba odkłamania przeszłości, ponieważ chcą tego, przede wszystkim potomkowie ofiar i naród skrzywdzony przez chrześcijan.
    Na temat „Jamni” odpiszę wieczorem.
    Z poważaniem AJN

  7. ” Z zadowoleniem informuje Pan, że Kościół nie wspierał rasizmu, jest to według mnie nieuczciwe, bo co sądzić o zakazie przyjmowania chrześcijan pochodzenia …” – gdzie Pan to u mnie wyczytał?
    Cieszę się jednak, że złagodził Pan nieco swoją wypowiedź na temat chrześcijaństwa. Jeśli chodzi o chrześcijan koniunkturalnych, sezonowych – zgoda, pomiędzy pszenicą i kąkol rośnie. Cytuje Pan materiały niemal że z przed 100 lat. Jeśli czas pozwoli, przekażę Panu garść faktów z ostatniego 50-lecia historii Kościoła. Bez interpretacji, bo jest ona zawsze subiektywna. Idzie na lepsze!
    Z poważaniem Apologetyk / nie Apolog jak mi przypisał Kleofas/.

  8. P. Robercie!
    Znam Pana poglądy, ponieważ czytuję bloga, którego P. prowadzi i wiem, że nasze rozbieżne stanowiska są wynikiem raczej nieporozumienia. Otóż uważam, że Kościół obecnie, w stosunkach chrześcijańsko – żydowskich idzie we właściwym kierunku. Możemy z dumą podkreślić, że kierunek ten wskazał papież – Polak, Jan Paweł II. Proszę nie mieć do mnie pretensji, iż powołuje się na teksty sprzed 100 lat, albowiem interesuje mnie okres kiedy poszczególne państwa ( Niemcy, Włochy, Słowacja, Węgry, Chorwacja ) prowadziły bezwzględna walkę z rasą żydowską i kwestia: jak na tę eksterminację reagowały instytucje kościelne obecne w tych krajach? Zauważam, jednak coś innego niż Pan: to między kąkolem dostrzegam pszenicę. Jest to temat trudny, z wielu względów, a o niektórych jego aspektach, bardzo mądrze pisze ks. Romuald Jakub Weksler – Waszkinel ( Antysemityzm wobec Żydów, ZNAK, grudzień 2008, nr 643: http://www.miesiecznik.znak.com.pl/10297/calosc/antysemityzm-wobec-zydow ).

    Synagogalne przekleństwo heretyków, które przywołał P. za niemieckim teologiem H.Küngiem nie jest paralelnym przykładem tego czym był antyjudaizm Kościoła. Zacznijmy jednak od pewnych podstawowych wiadomości, które nie są znane szerokiemu kręgu chrześcijan. Wielu z nich powołuje się na świadectwa zawarte w Talmudzie, tymczasem patrząc tylko z metodologicznego punktu widzenia, potrzeba wielu lat pilnych i głębokich studiów, aby zaznajomić się z tym materiałem – to nie koniec, następnie trzeba dokonać rozbioru historyczno – krytycznego tego tekstu. Skoro poddaje się takim analizom Ewangelie, to tak samo poddaje się temu literaturę żydowską, starając oddzielić się mit od rzeczywistości oraz dokonać poprawnej stratygrafii poszczególnych warstw chronologicznych. Jak stwierdza, zresztą bardzo celnie, Hershel Shanks: tylko nieliczni badacze historii chrześcijaństwa sprostali temu wyzwaniu. Do czego zmierzam? Historycy zauważyli pewne podobieństwa pomiędzy tradycją rabiniczną a chrześcijańską: obydwie, bowiem nawiązując do upadku Świątyni wprowadziły pewien „mit ocalenia”; Chrześcijanie mieli się uratować uciekając do Pelli ( miejscowość położona za Jordanem ), a Jochanan ben Zakkaj miał się cudownie uratować z Jerozolimy i uciec do Yavne. Niektórzy badacze zatem kwestionują autentyczność rabinicznej tradycji ( zob. O. Skarsaune,„Give me Jabne!” [w:]idem, In the Shadow of the Temple: Jewisch Influences on Early Christianity, Downers Grove 2002, s. 103 – 108 ). Następną kwestią, o o wiele cięższym ciężarze gatunkowym jest pytanie: czy, nawet jeśli uznamy, że w Yavne, w jego drugim okresie, Rabban Gamaliel II wprowadził przekleństwo heretyków do liturgii synagogalnej, to miał on na myśli chrześcijan, czy też tak to zinterpretowano jedynie w niektórych synagogach, a dopiero z czasem to przekonanie stało się normatywne dla całego judaizmu? Sam Jochanan ben Zakkaj, który stał w pierwszym okresie na czele akademii w Yavne słynął raczej z tolerancji i to nawet dla pogan:

    Nie burzcie pochopnie ołtarzy pogan, żebyście nie musieli sami ich odbudowywać; nie burzcie tych z cegieł, żeby wam nie powiedzieli: „Odbudujcie je z kamienia”; [ani tych] z kamienia, żeby wam nie powiedzieli: „Odbudujcie je z drewna” ( Midrash Tannaim I )

    Jak stwierdza wybitny judaista Lee I. A. Levine pisząc o akademii w Yavne: Nie jest jasne, w jakim stopniu są [te przekazy] historyczne, a w jakim stanowią rezultaty inwencji późniejszych tradycji; obecność mitu jest istotna; niestety, nie ma możliwości uzasadnionego wyjścia poza ów mit ( Lee I. A. Levine, Judaizm w latach 70 – 135[w:]Chrześcijaństwo a judaizm rabiniczny, Warszawa 2013, s. 229 ). Dlatego też prof. G. Vermes konstatuje:

    Rzut oka na ponad sześćset lat historii żydowskiej i chrześcijańskiej, skupiony najpierw i przede wszystkim na wzajemnych kontaktach i obustronnym nastawieniu, nie może pominąć osobliwych lecz znaczących zjawisk.
    Po pierwsze, relacja między judaizmem a chrześcijaństwem nie jest całkowicie symetryczna. Można to łatwo uzasadnić: judaizm jest w pełni zrozumiały sam w sobie, podczas gdy chrześcijaństwo, pierwotnie jedno z żydowskich ugrupowań religijnych, z konieczności musi się określać przeciw oraz dystansować od judaizmu.
    Po drugie, fundamentalna asymetria jest widoczna w różnych okresach…Wcześniejsze pokłady literatury rabinicznej, w tym mit o specyficznie antychrześcijańskich intencjach datowanego na koniec I w. przekleństwa heretyków ( minim ) w modlitwie synagogalnej ( Amidah ), odkrywają to, czym naprawdę są, nie zawierają stwierdzeń przeciwko, a najwyżej aluzje do chrześcijaństwa
    ( Tamże s. 20 ).

    W Polsce jest bardzo mało chrześcijańskich badaczy Talmudu, dlatego też jest to dzieło, które nie doczekało się w naszym kraju opracowań z prawdziwego zdarzenia tzn. nie tylko relacjonujących co w nim się znajduje, ale historyczno – krytycznych, aby czytelnik mógł odróżnić, kiedy ma do czynienia z czymś co nazywamy twórczością literacką, a kiedy ma do czynienia z historią.

    Gdy będzie Pan miał chwilę wolnego czasu – o który obecnie, przy mistrzostwach w Brazylii jest bardzo trudno – może Pan zaznajomić się, moim zdaniem, z jednym lepszych artykułów, który wprowadza w szereg zagadnień trudnego tematu, który poruszamy: Ks. John T. Pawlikowski, Chrześcijaństwo pomiędzy ryzykiem a odnową, ZNAK, grudzień 2009 nr 655: http://www.miesiecznik.znak.com.pl/10776/calosc/chrzescijanstwo-pomiedzy-ryzykiem-a-odnowa .
    Pozdrawiam.

  9. Czy jednak antysemityzm chrześcijan nie ma swej genezy w sporach teologicznych z wyznawcami judaizmu?
    Judaizm i poganochrześcijanstwo dążyło do określenia własnej tożsamości, więcej – prowadziło działalność prozelicką. Na jej styku dochodziło do wyraźnych napięć. Mam tu szczególnie na myśli działalność misyjną Pawła. Notabene Paweł, przed swym niezwykłym nawróceniem Szaweł, uczeń wielkiego rabbiego Gamalliela, brał udział w prześladowaniach wierzących w Jezusa jako Mesjasza.
    Piszę poganochrześcijanstwo, ponieważ dla tego Apostoła chrześcijaństwo nie było dalszym ciągiem religii żydowskiej ale religią uniwersalną obejmującą także pogan. Opierając się tylko na NT można prześledzić jego dzieje. Już w trzy lata po swym nawróceniu musiał uchodzić przed gniewem Żydów w Damaszku /Dz 9,23 nst/.Już podczas swej pierwszej podróży misyjnej wszędzie był narażony na wrogie wystąpienia Żydów. Zakon z całym arsenałem ceremoniałów należał dla niego do przeszłości. Głosił Ewangelię w dużych miastach poganom, ale i nierzadko w synagogach, gdzie dochodziło do konfliktów z przełożonymi synagogi na tle stosunku Pawła do zakonu. Często musiał bronić swej drogi przed judaistami także podczas drugiej i trzeciej podróży misyjnej.
    Czy nie jest tak, że dopiero upadek i zniszczenie Jerozolimy uwolniły poganochrześcijanską misję od nacisków judeochrześcijan? Chrześcijaństwo swoje szybkie rozprzestrzenianie się zawdzięczało nie judeochrześcijaństwu ale młodemu poganochrześcijaństwu. Znaczenie Pawła wzrasta, gdy uwzględnimy jego sprzeciw nawet wobec znakomitościom prakościoła w Jerozolimie, gdy bronił zasady, że chcąc zostać chrześcijaninem nie trzeba najpierw zostać Żydem i poddać się rygorowi zakonu. Tym przyczynił się do tego, że Kościół nie został zepchnięty do roli sekty żydowskiej. Paweł był Żydem. Czy nie dlatego pierwszymi jego prześladowcami, których nienawiści na sobie doświadczył, byli właśnie Żydzi?
    Zasługą Pawła jest także to, że nie chciał dopuścić do zerwania więzi między judeo i poganochrześcijanami. Właśnie w imię tej jedności i do jej zachowania ryzykował swą ostatnią podróż do Jerozolimy /Dz 20,22/. Myślę, że zanim judeochrzescijaństwo spadło do roli nic nie znaczącej sekty, więź tę potrafił utrzymać. Poganochrześcijaństwo przez ten związek z prakościołem nawiązało łączność z pierwszymi świadkami działalności Jezusa, a więc pośrednio z historycznym Jezusem. Z kolei judeochrzescijaństwo zawdzięcza poganochrześcijanom to, że wzniosło się do rangi uniwersalnej religii. Później, gdy chrześcijaństwo instytucjonalne zdobywało coraz większe wpływy w cesarstwie rzymskim, wzrastał także jego nieprzejednany stosunek do Żydów.
    Trwał on całe wieki, jednak widać juz światło w tunelu. To Jan XXIII skierował Kościół zasklepiony dotąd w średniowiecznym paradygmacie kontrreformacji, antymodernizmie i antyjudaizmie do porozumienia z pozostałymi Kościołami chrześcijańskimi, judaizmem i innymi religiami. Stosunek Jana XXIII do judaizmu stanowi niewątpliwie historyczną zmianę. On sam w czasie II wojny światowej uratował życie tysięcy Żydów z Rumunii i Bułgarii, zwłaszcza dzieci wydając im „In blanco” zaświadczenia o chrzcie. Zaraz po wyborze usunął z liturgii Wielkiego Postu słowa „przez zdradzieckich Żydów” / pro perfidis Judaeis/ na korzyść sformułowań przyjaznych wobec Żydom. Na audiencji witał ponad stuosobową grupę Żydów amerykańskich słowami:” Jam jest Józef, wasz brat!”.Błogosławił Żydów tłumnie wychodzących z rzymskiej synagogi itp. A najwyższy rabin Rzymu przybył wraz z licznymi wyznawcami judaizmu w dzień poprzedzający śmierć tego Papieża, by modlić się za niego wraz z katolikami. .
    O dokonaniach Jana Pawła II na tym polu pisał Pan, o ciągle nowych inicjatywach w tej materii Papieża Franciszka słyszymy i je znamy. Oczywiście nigdy nie wiadomo co przyniesie przyszłość, jestem jednak pełen dobrej myśli.
    Dziękuję za bardzo wnikliwe naświetlenie sprawy Yavne. Również za materiały, do których już częściowo zajrzałem.
    Pozdrawiam.

  10. Szanowny P. Robercie!

    Zadał P. wiele pytań, na które przecież wciąż poszukuje się odpowiedzi. Zauważył P. też, coś czego niektórzy katolicy nie chcą zauważać: „Poganochrześcijaństwo przez ten związek z prakościołem nawiązało łączność z pierwszymi świadkami działalności Jezusa, a więc pośrednio z historycznym Jezusem”. Zasługą współczesnych badań nad postacią Jezusa, jest Jego odzyskanie w żydowskim kontekście – tylko w nim jest On dopiero w pełni zrozumiały. Do tej pory sam Nazarejczyk i Jego przesłanie było rozpatrywane w oderwaniu od judaizmów I wieku, ta alienacja Chrystusa siłą rzeczy musiała prowadzić do prób przeciwstawiania Go, Jego macierzystej religii. Dopiero gdy spojrzymy na judaistyczne tło i współczesnych mu żydowskich charyzmatyków ( Chanina ben Dosa, Choni „Kółeczko”, Abba Chilkija ), Jezus staje się w pełni zrozumiały. Jednak Jezus był nie tylko charyzmatykiem, był On prorokiem czasów ostatecznych; wierzył, że na horyzoncie widać już interwencję YHWH, która miała przywrócić Izraelowi i całemu światu, powrót do rzeczywistości o której prorokował Izajasz – do rzeczywistości mitycznego Edenu. To spowodowało, że był On twórcą etyki, z którą chrześcijanie – niektórzy – mają bardzo dużo problemów, ponieważ oderwali ją od kontekstu, w którym powinna ona być rozpatrywana, czyli od żydowskiej eschatologii ( zob. A. Connolly, „Jezus ekstremista – wszystko albo nic”, 11 czerwca 2014, Kleofas ). To, co w słowach Jezusa jest wieczne, wynika właśnie z Jego eschatologicznego światopoglądu i stanowi wyraz zapatrywania umysłu, dla którego istniejący świat wraz z jego historycznymi i społecznymi uwarunkowaniami nie posiada realnej egzystencji. I dlatego mają one zastosowanie w każdym świecie, w każdym świecie bowiem wynoszą one człowieka, który ośmieli się sprostać ich wyzwaniu i który nie obraca ich w nicość, ponad jego świat i jego czas, czyniąc go wewnętrznie wolnym, tak że staje się on dla swego czasu i dla swego świata prostym przekaźnikiem mocy Jezusa. (…) Dlaczego oszczędzać duchowi jednostki wyznaczonego mu zadania przedzierania się przez Jezusową negację świata, spierania się z Nim na każdym kroku o wartość dóbr materialnych i intelektualnych – w konflikcie, który nigdy nie pozwoli mu spocząć? ( Albert Schweitzer, The Quest for the Historical Jesus ). Etyka Jezusa należy ściśle do paradygmatu judaistycznego, a przykazanie miłości wynika z istoty Tory ( Pwt 6, 4; Kpł 18, 19 ). Nasz Zbawiciel nigdy nie odrzucił Izraela, a Izrael nigdy nie odrzucił Jego, Izrael odrzucił błędną interpretację Jego Osoby oraz przesłania, jakoby antyjudaistycznego, wspieraną swego czasu, przez ortodoksyjne chrześcijaństwo i nie należy obecnie przekreślać pewnego epokowego osiągnięcia – mam tu na myśli odsłonięcie w całej pełni żydowskiego Jezusa. Należy stanowczo i właściwie na każdym kroku podkreślać słowa, które zawarł w artykule – ks. John Pawlikowski. o którym Panu mówiłem we wcześniejszym komentarzu : Na pewno nie możemy już dłużej zadowalać się gładkim stwierdzeniem, iż „Chrystus założył kościół” w czasie swego ziemskiego życia, jeśli weźmiemy na serio fakt – który,według mnie, trzeba wziąć na serio – że kościół ewoluował z judaizmu stopniowo w ciągu kilku wieków i że nie było jakiegoś odrębnego religijnego ciała zwanego „kościołem”, kiedy Jezus żył na ziemi ani jeszcze wiele dziesięcioleci później. To jest jedna z „recept” na pojawiający się antyjudaizm, a w niektórych wypadkach antysemityzm chrześcijański. Owszem ma Pan racje mówiąc, że chrześcijaństwo oderwało się, na skutek czynników historycznych, po 70 roku od swoich żydowskich korzeni, jednak niech Pan też zauważy, że nawet wtedy, nie był to proces nagły i można mówić w tym wypadku, raczej o ewolucji, która dopiero przyspieszy w II wieku, po nieudanym powstaniu Bar Kochby. Przetrwała głównie wizja ( odautorska ), którą propagowało chrześcijaństwo po – Pawłowe, natomiast literatura judeochrześcijan i gnostyków przetrwała fragmentarycznie. Na samym początku przekazywano naukę Jezusa w przekazie oralnym i powoływano się na Jego słowa ( 1 Tes 4, 15; Dz 20, 35 ), nie spisywano ich, ponieważ sekta nazarejczyków żyła w gorączkowym okresie oczekiwania apokaliptycznego końca. Oczekiwano Sądu Ostatecznego i kontynuacji zmartwychwstania, które zapoczątkowało się w Jezusie. Gdy te oczekiwania wydłużały się, zebrano logia i zgrupowano je, czego przykładem jest Ewangelia Galilejska ( Q ) i pierwotna część Ewangelii Tomasza. Po roku 70 n. e. powstaje Ewangelia Marka, która po raz pierwszy stara się w sposób ciągły połączyć logia Jezusa z Jego czynami a kompilator włącza w tekst narrację męki Pańskiej, która prawdopodobnie istniała jako niezależna część przekazu o Jezusie. Poprzez izolację niektórych grup chrześcijańskich powstaje cała gama wersji opowiadań o Jezusie ( Ewangelia Egerton2, Ewangelia Piotra ). Jednak chrześcijaństwo coraz bardziej się organizuje, a przede wszystkim centralizuje. Bardzo wcześnie, bo już prawdopodobnie około roku 90 n. e. pięciu biskupów ( Antiochia, Aleksandria, Efez, Korynt, Rzym ), debatuje w Antiochii nad problemem wielości przekazów ewangelicznych. Tym bardziej, że niektórzy o wiele bardziej cenią sobie przekaz ustny jak np. Papiasz ( 60 – 135 ) biskup Hierapolis. Każda opcja polifonicznego, pierwotnego chrystianizmu miała swoją lub swoje ulubione ewangelie. Ebionici korzystali z Ewangelii Hebrajczyków, która w niektórych fragmentach, jeśli nie w całości była pismem, powstałym niezależnie od tradycji synoptycznej, marcjoniści używali tylko Ewangelii Łukasza, dokeci, którzy nie przyjmowali cielesnej natury Jezusa korzystali z Ewangelii Marka, a chrześcijańscy ezoterycy oraz walentynianie używali Ewangelii Jana. Alogowie, którzy stanowczo odrzucali bóstwo Jezusa nie uznawali Ewangelii Jana. Gnostycy z kolei po wielu przeróbkach i interpolacjach korzystali z Ewangelii Tomasza. Kościół syryjski używał kompilacji Tacjana zwanej Diatessaronem, a to sprzyjało szerzeniu się enkratyzmu, ponieważ Tacjan zharmonizował Ewangelię usuwając z nich genealogię oraz pomijał ustępy mogące zbytnio podkreślać człowieczeństwo Jezusa. Wybór Ewangelii nie tylko był podyktowany samymi poglądami, ale również geografią. Co to znaczy? W różnych rejonach, różne Ewangelie cieszyły się mniejszą lub większą popularnością: Frygijczycy zaczytywali się w Ewangelii Jana, a na terenie dzisiejszej Grecji największą popularnością cieszyła się Ewangelia Łukasza. Wraz z coraz większą centralizacją postanowiono uporządkować ten cały rozgardiasz i około 200 roku można mówić, iż chrześcijaństwo zaakceptowało cztery ewangelie: Mateusza, Marka, Łukasza i Jana; choć popularność chociażby Ewangelii Piotra świadczy, że do prawdziwej ortodoksji odnośnie kanonu droga była jeszcze daleka, ale wykonano już wtedy niewątpliwie ten pierwszy krok. Ten okres, gdy ukształtuje się już tzw. ortodoksja, która poniesie antyjudaizm, obecny przecież na wcześniejszym etapie tylko w niektórych środowiskach chrześcijańskich, odpowiada głównie za zło antysemityzmu – dalsze wywody ojców Kościoła, synodów, czy też biskupów to w pewnym sensie dziedzictwo właśnie tego okresu. Nie winię zatem, za antyjudaizm św. Pawła, a przynajmniej nie w takim stopniu jak Pan.

  11. Panie Andrzeju,
    Nie mam takiej wiedzy jak Pan na temat Jezusa i ówczesnego judaizmu, dlatego nasza dyskusja nie jest w pełni merytoryczna. Zresztą przedmiotem moich zainteresowań ostatnio jest buddyzm i hinduizm w kontekście chrześcijaństwa. Jednak te religie wydają się nie mieścić w kręgu zainteresowań autorów Kleofasa.

    Mam wyrobione, zapewne dość ortodoksyjne zdanie na temat chrześcijaństwa, to nie znaczy bezkrytyczne. Gdyby chrześcijanie stosowali się do norm etycznych zawartych w Kazaniu na Górze, nie byłoby wśród nich antysemitów. Ale i odwrotnie. Gdyby Żydzi z I wieku nie stawiali Prawa wyżej ponad miłość Boga i miłość bliźniego nie byliby prześladowcami Jana Chrzciciela, Jezusa z Nazaretu, Pawła i innych.

    Z prac o Jezusie najwyżej cenię nie tych, których P. wymienia, ale dzieło Waltera Kaspera. Według niego, podobnie jak według Hansa Kinga, Jezus został skazany na śmierć za to, że łamał przepisy Prawa . Jezus zapraszał do Królestwa Niebieskiego nie tylko Żydów ale i Samarytan, także osoby niepopularne jak celników a nawet łamiące zasady moralne – cudzołożnice i nierządnice. Miłość bliźniego była dla Niego ważniejsza niż przestrzeganie szczegółowych zasad prawa, dotyczących przepisów czystości posiłków i praw szabatu. Jawnie też krytykował kapłanów, ich zakłamanie i pogoń za zyskiem.

    Ale czy Jezus założył Kościół? Oczywiście, że nie. Jednak Kościół w znaczeniu wspólnoty religijnej odrębnej od Izraela powstał zaraz pod wpływem Zmartwychwstania i zesłania Ducha Świętego. Opisano, że na podstawie m.in. ukazywania się postaci, wizji i głosów, żydowscy uczniowie Jezusa uwierzyli, że nie pozostaje On martwy. Uwierzyli, że dzieli teraz już pełnię chwały Bożej, siedzi po prawicy Boga, uczyniony przez Boga „Panem i Mesjaszem”/Dz 2,22-36/, „pełnym mocy Synem Bożym”/Rz 1,4/.

    Kościół nie został założony przez Jezusa, ale od swych początków odwoływał się do tego, który został ukrzyżowany i powrócił do życia. Poglądy młodego Kościoła nie stały więc w sprzeczności z tym, co głosił Jezus. I za to był prześladowany. Jedynie tę myśl chciałem wyrazić w poprzednim wpisie. Pan mnie nie zrozumiał przypisując mi zdanie o antyjudaizmie Pawła. Bo wtedy trzeba by przypisać antyjudaizm również Jezusowi Chrystusowi. A przecież nie o to w Ewangelii chodziło.

  12. Szanowny P. Robercie!
    Proszę nie wprowadzać krzywdzących naród żydowski uogólnień. To nie Żydzi zabili Jana Chrzciciela; morderczy rozkaz wydał zhellenizowany kolaborant rzymski: Herod Antypas. Sam Jan, jako prorok, spotkał się z niezwykle entuzjastycznym przyjęciem mas żydowskich i dlatego został usunięty. Jezusa z Nazaretu, skazał prefekt rzymski Poncjusz Piłat, a już od czasów II S. W. prosi się, aby nie obarczać Żydów winą za Jego śmierć. Zdania w rodzaju: ks. Popiełuszkę zabili Polacy, nie są precyzyjne, o wiele lepiej jest stwierdzić: ks. Popiełuszkę zabili polscy komuniści. Zdanie w rodzaju: Jezus został skazany na śmierć za łamanie Tory, jest nieprawdą. Nie za to został Jezus skazany. Informacja jakie przestępstwo miał popełnić Nazarejczyk było umieszczone na Krzyżu i warto je przeczytać.

    Czy Żydzi w I wieku stawiali Prawo wyżej od miłości Boga? Może P. zadać takie pytanie, ale nie ma P. prawa tak stwierdzić – o ile wcześniej P. tego nie udowodni. Tym bardziej, że można w tym celu sięgnąć do źródła i odwołać się do literatury żydowskiej. Dwóch najbardziej szanowanych mędrców I wieku – Hillel i Szammaj, wypowiadało się na ten temat zupełnie inaczej niż P. to przedstawił:

    Nie czyń bliźniemu, co tobie niemiłe. Oto cała Tora. Reszta to tylko komentarz ( Hillel; TB Szabbat 31 ).

    Bądź [jak jeden] z uczniów Aharona – kochaj pokój i podążaj za pokojem, kochaj ludzi i przybliżaj ich do Tory ( Hillel, Miszna Pirke Avot 12 ).

    Szamaj uczył: Uczyń swoją [naukę] Tory, ustalona [praktyką], mów trochę a czyń wiele. I przyjmuj każdego człowieka z pogodnym obliczem ( Miszna Pirke Avot 15 ).

    Współczesny Jezusowi uzdrowiciel i charyzmatyk, Chanina ben Dosa, który mieszkał kilkanaście kilometrów od Nazaretu ( miasteczko Araw ) stwierdził:

    Dla kogo uczynki znaczą więcej niż wiedza, tego wiedza ostaje się, lecz kto wiedzę stawia ponad uczynki, tego wiedza nie ostaje się ( Miszna Pirke Avot 2, 19 ).

    Kapłanów, a szczególnie arystokrację świątynną krytykowano powszechnie w judaizmie, a Jezus nie był jej pierwszym antagonistą, ani też ostatnim. Nauczyciel Sprawiedliwości ( II w. przed Chr. ) uważał, że kapłani świątynni ulegną zagładzie w trakcie nadchodzącego dnia YHWH, wraz z faryzeuszami i większością Izraela; mówił o obrzezaniu serca i namówił grupę Żydów do kontestacji kultu ofiarniczego. Nikt jednak nie twierdzi, że wspólnota z Qumran nie była wspólnota żydowską.
    A teraz P. mistrz, Hans Küng w akcji:

    W każdym razie nie wolno nam zapominać o tym, co zgodnie podają wszystkie źródła. Przez swoje słowa i czyny Nazarejczyk popadł w groźny konflikt z władzami państwowymi. Nie z ludem, ale z oficjalnymi władzami religijnymi; one to (w wyniku procesu sądowego, którego zasady nie są dzisiaj do końca jasne) przekazały Go rzymskiemu gubernatorowi, wydając Go na śmierć. Obecnie, oczywiście, podobna sytuacja nie byłaby już możliwa. A może jednak tak?

    Może nawet w dzisiejszym Kościele katolickim Jezus mógłby uwikłać się w niebezpieczny konflikt, gdyby tak radykalnie kwestionował dominujące koła hierarchii religijnej oraz tradycyjne praktyki religijne przestrzegane przez wielu pobożnych fundamentalistów katolickich? A gdyby jeszcze podjął publiczny protest przeciwko sposobowi, w jaki pobożność rozumieją w sanktuariach kapłani i ich zwierzchnicy, w dodatku identyfikując się z ludowym, oddolnym ruchem kościelnym?

    Pozdrawiam.

  13. Witam!
    Mam pytanie. Czy jest możliwe, że nie było procesu przed Piłatem? Jak wiadomo, pokazuje on Żydów w fatalnym świetle, bo chcą uwolnić złoczyńcę, a nie opowiadają się za Jezusem, który jest Miłością. Oto co pisze Święcicka Paulina w książce Proces Jezusa w świetle prawa rzymskiego. Studium prawno-historyczne:
    A był zwyczaj, ze na każde święto namiestnik uwalniał jednego więźnia, którego chcieli. Tłum domagał się ułaskawienia Barabasza i ukrzyżowania Jezusa. Piłat ustąpił wobec żądania tłumu. Zastosował amnestię w stosunku do jednego z więźniów. Czy Piłat mógł to zrobić? Amnestia zwyczajem rzymskim była udzielana w różnych znaczących okolicznościach. Trudno jednak żydowskie święto Paschy, święto narodu podbitego, uważać za okoliczność usprawiedliwiającą zastosowanie amnestii. Uwolnienie więźnia i to groźnego (był to złoczyńca, buntownik, rewolucjonista) wydaje się być wielkim ustępstwem. Generalnie amnestia w prawie rzymskim była znana, upowszechniła się pod koniec I w. n.e., (w czasach Jezusa byłą czymś wyjątkowym) ale mógł ją stosować tylko cesarz i senat. Prawdopodobnie, ze względu na wagę decyzji, takiej władzy nie mieli namiestnicy, a jeśli mieli to bardzo wyjątkowo. Trudno znaleźć źródła dla rozstrzygnięcia kwestii czy Piłat jako namiestnik Judei miał uprawnienia aby stosować amnestię. Spod prawa do amnestii wyłączeni byli aresztowani niewolnicy oraz przestępcy oskarżani o crimina capitalia. Proces, w wyniku amnestii, uznawany był za niebyły, choć dopuszczano możliwość ponownego oskarżenia w ciągu 30 dni. Wobec wszystkich tych zastrzeżeń, okoliczności uwolnienia Barabasza każą przypuszczać, że nie był on jeszcze osądzony. Czekał on dopiero na proces, tym bardziej, że karę wymierzano zaraz po wyroku, a więzienie służyło jedynie przetrzymywaniu przestępcy do czasu wyroku. Czy Piłat uległ naciskowi tłumu? Niektórzy twierdzą, że tak, choć inni uważają, że portret psychologiczny Piłata oraz jego sposób sprawowania rządów raczej to wyklucza.
    Podsumowując: wymyślono proces Jezusa przed Piłatem, aby oczernić Żydów.

  14. P. Julianie!

    Ewangelie powstawały w okresie gdy rodzące się chrześcijaństwo było prześladowane przez Rzymian ( Pliniusz Młodszy, Listy, X. 96 ). Dla Rzymian chrześcijaństwo było „zgubnym zabobonem”, który rozszerzył się z Judei, a u jego podstaw stał buntownik skazany przez Poncjusza Piłata ( Tacyt,Roczniki 15, 44 VII ). Ewangeliści musieli zatem wykazać, że ich religia nie stoi w sprzeczności z prawem rzymskim, a egzekucja Jezusa była przypadkowa: wymusili ją Żydzi na prefekcie.
    Według Marka, Nazarejczyk zanim został wydany Piłatowi, miał przejść proces przed Sanhedrynem. Czy taki przebieg wypadków jest jednak możliwy? Skupmy się na początku na aspektach prawnych tego wydarzenia. Według Marka sąd odbył się w domu arcykapłana ( Mk 14, 53 ); źródła żydowskie z kolei wzmiankują, że obrady Sanhedrynu odbywały się w Komnacie Ciosanych Kamieni ( Miszna, Sanhedryn 11, 2 ); Marek mówi o obradach nocnych ( Mk 14, 53 – 54 ), a Miszna zdecydowanie stwierdza – co jest z resztą dość logiczne – że sąd nie może odbywać się porą nocną ( Miszna, Sanhedryn 4, 1 ). Marek w swoim wariancie ostatniego przebiegu losów Galilejczyka twierdzi, że wyrok na Niego uzgodniono w jednym dniu procesowym ( Mk 14, 64 ); tymczasem, według żydowskiego prawa nie można było rozstrzygać o winie, zagrożonej wyrokiem śmierci tego samego dnia ( Miszna, Sanhedryn 4, 1 ). Marek również stwierdza, że zeznania świadków w przypadku Jezusa nie były zgodne i musiano Go skazać na podstawie Jego własnych zeznań ( Mk 14, 62 – 63 ) – taką możliwość zdecydowanie wyklucza Miszna, ponieważ zeznania oskarżonego nie mogły być podstawą do wyroku skazującego ( Tosefta, Sanhedryn 11, 1 ). Marek chce nas przekonać, że 71 bardzo pobożnych Żydów zebrało się w najświętszą noc sederu, aby prowadzić dochodzenie; szacowne grono nie miało jednak, po co się gromadzić, ponieważ jak mówi wybitny znawca starożytnego Prawa żydowskiego, Geza Vermes jakiekolwiek postępowanie sądowe nie mogło mieć miejsca, dopóki wiarygodni świadkowie oskarżenia nie udowodnili oskarżonemu popełnienia wykroczenie, które miał w zarzucie ( Vermes, The Passion, Londyn 2005, s. 18 ). Marek w pewnym momencie przekreśla całkowicie prawdopodobieństwo tego, że opiera się on na jakimkolwiek dokumencie, czy też pogłoskach mogących pochodzić z wiarygodnych judejskich źródeł. Nie dość, że Kajfasz ( arcykapłan ) wstał i wyszedł na środek sali ( Kto wszakże zasiada w sądzie, powinien właśnie siedzieć i tym siedzeniem akcentować swą suwerenność wobec podsądnego; tylko to pozwala mu należycie wymierzać sprawiedliwość [ H. Schlotheim, Der Prozess gegen Jesus von Nazareth, Hamburg 1959 ]. Obecnie również na salach sądowych sędziowie mają ustalone miejsca, a protokół nie pozwala im w trakcie procesu spacerować, czy też opuszczać swojego stanowiska – obyczaj ten był znany już w starożytności [ por. Miszna, Sanhedryn 4, 3] ), to jeszcze zaczął zachęcać oskarżonego do złamania Prawa:

    Znowu zapytał go arcykapłan i rzekł mu: Czy ty jesteś Chrystus, Syn Błogosławionego? ( Mk 14, 61 ).

    W przepisach żydowskiego prawa ważne było, aby świadek, który świadczy o przestępstwie, którego był obserwatorem wykazał, że jeśli mógł on wpłynąć na jego powstrzymanie, to czy to uczynił i czy poinformował sprawcę o możliwych konsekwencjach swojego czynu – w przeciwnym wypadku był współsprawcą. Jeśliby więc w czasach Kajfasza, Sanhedryn roszczenia mesjańskie interpretował jako bluźnierstwo, to nie mógłby zachęcać do niego Jezusa, ponieważ sam okazałby się jego współsprawcą, a wraz z nim wszyscy członkowie Sanhedrynu, ponieważ żaden z nich nie ostrzegł Jezusa przed możliwymi konsekwencjami potwierdzenia tego pytania – mało tego nikt z członków Sanhedrynu nie mógłby być świadkiem w tej sprawie.
    Następna kwestia: Co chciał osiągnąć Kajfasz ustalając czy Jezus uważał się za Chrystusa? W żydowskiej myśli religijnej była obecna idea Mesjasza, który miał pojawić się w którymś momencie dziejów Izraela. Mesjasza oczekiwali esseńczycy i znaczna część faryzeuszy, nie było to uważane za jakikolwiek naruszenie religii mojżeszowej. Co chwila pojawiały się w historii żydowskiej osoby uważające się za Mesjasza, że też wymienię tych najbardziej znanych: Szymona Bar Giorę, Menachema, Eleazara ben Dinseusa oraz Bar Kochbę. Ginęli oni z ręki Rzymu, a nie żydowskich sądów. Nie było jakiegokolwiek przepisu, który by mógł posłużyć do skazania Jezusa na śmierć, tylko dlatego, że uważał on się za Chrystusa. Owszem chrześcijaństwo Markowe, które przestało już uznawać Torę i głosiło, iż uczynił to Jezus z Nazaretu, nie było możliwe do zaakceptowania przez Żydów. Jednak, jeśli nawet ktoś z Żydów wierzył w Jezusa jako Chrystusa, ale gorliwie przestrzegał Tory, jak Jakub Sprawiedliwy, to mógł sobie egzystować nawet w Jerozolimie i głosić swoje nauki nawet i w Świątyni; Jakub popadł w kłopoty po trzydziestu dwóch latach nieustannego głoszenia, że Jezus jego brat jest Chrystusem i, to nie z tego powodu zginął, a najbardziej oburzeni Jego śmiercią byli faryzeusze (!), którzy doprowadzili – zbulwersowani werdyktem – do zdeponowania arcykapłana!

    Deklaracja mesjańska Jezusa, powoduje zadziwiającą reakcję Kajfasza:

    Wtedy arcykapłan rozdarł szaty swoje i rzekł: Na co potrzeba nam świadków? Wszak słyszeliście bluźnierstwo. Cóż się wam zdaje? A oni wszyscy rzekli, że zasługuje na śmierć ( Mk 14, 63 – 64 ).

    Czytelnik otwiera oczy ze zdumieniem, ponieważ nie odnajduje we wcześniejszych słowach Jezusa jakiegokolwiek bluźnierstwa. Bluźnierstwo to według przepisów żydowskich przeklinanie Boga w imieniu Boga ( Sanhedrin 96a, Berachot 24b ). Czym jest bluźnierstwo, dokładnie opisuje Księga Kapłańska:

    Syn Izraelitki zbluźnił przeciwko Imieniu i przeklął je. (…) Umieszczono go pod strażą, dopóki sprawa nie będzie rozstrzygnięta przez usta Pana. Wtedy Pan powiedział do Mojżesza: „Każ wyprowadzić bluźniercę poza obóz. Wszyscy, którzy go słyszeli, położą ręce na jego głowie. Cała społeczność ukamienuje go” ( Kpł 24, 11 – 13 ).

    Przecież bluźnierstwem nie było pretendowanie do godności Mesjasza, ani też przypisanie sobie tytułu, Syna Bożego. Wszak niewiele lat wcześniej Choni Chammeagel, właśnie przez przewodniczącego Sanhedrynu został określony synem Bożym ( TB, Taanait 19a ). Na dodatek Kajfasz, określenie syn Boży połączył z godnością Mesjasza, a to oznacza, że nawiązywał on tym samym do władzy królewskiej, ponieważ motyw ten został zaczerpnięty z Psalmów intronizacyjnych, kiedy to król Izraela na skutek namaszczenia, stawał się synem Bożym. Gdybyśmy nawet w całości przyjęli, że Jezus rzeczywiście wypowiedział tam takie słowa, to na pewno nie mogły być one podstawą do oskarżenia o bluźnierstwo – tym bardziej, że jak wiemy Jezus nie został ukamienowany, ale ukrzyżowany. Można się jedynie zastanawiać: czy w momencie gdyby Jezus ogłosił się Mesjaszem, to arcykapłan, mógłby wtedy oskarżyć Go o nadużywanie tytułu ? Ale nie, o bluźnierstwo.

    Czytając relację Marka z procesu Jezusa czytelnikowi wydaje się, że ewangelista, który umieścił całe to wydarzenie po wieczerzy sederowej, gdzie zawsze spożywano spore ilości wina, chce powiedzieć że Sanhedryn był po prostu w stanie upojenia alkoholowego, ponieważ właściwie nic się nie zgadza z realiami procesowymi instytucji do której on nawiązuje. Kajfasz musiałby po raz kolejny złamać prawo, ponieważ wyrok wydany tego samego dnia lub nocy, był bezprawny i należało go uzgodnić dopiero dnia następnego. Okazuje się więc, że to Marek był pod wpływem, ale nie alkoholu, lecz obsesyjnej myśli, aby uczynić z żydowskiego organu sądowniczego instytucję, która skazała niewinnego Jezusa. Sama więc chronologia, przyjęta przez Marka jest nie do przyjęcia z historycznego punktu widzenia. Jeśli nawet uznamy, że Sanhedryn zebrał się w piątek, to swoją decyzję mógł ogłosić dopiero dnia następnego, a przecież po piątku następował szabat, a tu zalecenia odnośnie prac Sanhedrynu były jednoznaczne:

    Zatem procesy o występki karane śmiercią nie mogą się odbywać w wigilię szabatu lub dni świąteczne ( Sanhedrin 4, 1 i Beca 5, 2 ).

    Zatem najbliższym dniem, kiedy można było ogłosić wyrok śmierci Jezusowi, była niedziela, ale właśnie wtedy Nazarejczyk opuszczał już miejsce swojego spoczynku. Nie, nie i jeszcze raz nie – Marek nie opisuje rzeczywistych zdarzeń. Właściwie, nie ma on pojęcia o czym właściwie pisze, nawet przy olbrzymiej ilości dobrej woli, nie można w żaden sposób opierać się na tej czysto literackiej próbie wykazania winy Sanhedrynu.
    Kajfasz po deklaracji Jezusa stwierdza, że nie potrzebuje już jakichkolwiek świadków – jest to kolejny nonsens – w przypadku kary śmierci musiało znaleźć się co najmniej dwóch świadków ( Pwt 17, 6 ). Gdyby zaś powołał członków Sanhedrynu na świadków, to doszłoby do załamania całego procesu, ponieważ obowiązywał – całkiem słuszny – nakaz, aby świadkowie nie wydawali wyroku, a tymczasem Marek wszystkich świadków czyni sędziami!

    Wersja Marka jest nielogiczna, przecież – według niego – przywódcy żydowscy już od sześciu dni mieli spiskować przeciwko Jezusowi i przez taki okres nie mogli oni nauczyć fałszywych świadków zgodnych zeznań? Nie powołali też na świadka Judasza, który jako uczeń Jezusa mógłby przecież potwierdzić obciążające wyjaśnienia któregoś z zeznających. Nie postawiono Jezusowi zarzutów naruszenia porządku publicznego w trakcie wywołanych zamieszek na Dziedzińcu Pogan, choć właściwie proces od tego powinien się rozpocząć. Proces opisywany przez Marka nie mógł zdarzyć się w rzeczywistości. Nie jest to pogląd wywiedziony z jednego lub kilku argumentów, lecz kilkunastu. Nawet jeśli chcemy założyć, że Sanhedryn chciał skazać Jezusa i dlatego w niektórych momentach naruszył swoje własne prawa, to i tak staje się on z kolei w innych punktach nielogiczny. Tę nielogiczność zauważa australijski dokumentalista:

    Określenie „Wysoka Rada” odnosi się do Sanhedrynu, czyli Sądu Najwyższego złożonego z siedemdziesięciu jeden arcykapłanów. Zazwyczaj obradowali oni na terenie Świątyni Jerozolimskiej, ale święci Mateusz i Marek twierdzą, że w interesującą noc szabatową „cała Wysoka Rada” – siedemdziesięciu jeden facetów! – urządziła sobie tajne posiedzenie w rezydencji najwyższego kapłana. Serio? I my mamy w to uwierzyć? Że siedemdziesięciu jeden pobożnych żydowskich kapłanów postanowiło podeptać jeden z najważniejszych przepisów boskiego prawa, aby w najświętszą noc w roku potajemnie osądzić jakiegoś wiejskiego proroka? I że cała ta grupa zgodziła się poczekać tej nocy w domu Kajfasza na powrót wysłanego po Jezusa oddziału? ( Na Górze Oliwnej było już ciemno – prawdopodobieństwo, że żołnierzom uda się znaleźć Jezusa i sprowadzić go na przesłuchanie, było niewielkie ). Czy ewangeliści naprawdę chcą, żebyśmy przyjęli takie założenie? Chyba żartują. Taki scenariusz jest niedorzeczny. To nie mogło mieć miejsca. I nie miało ( B. Bruce, Jezus. Dowody zbrodni, Warszawa 2011, s. 248 – 249 ).

    Jednak czy chrześcijaństwo jest gotowe, aby zaakceptować śmierć Jezusa bez procesu przed Sanhedrynem? W większości wypadków tak się stało, jednak niektórzy, jak np. ks. Władysław Smerka, nie uczyniliby tego nawet wtedy, gdyby archeologia, czy też historia, dostarczyła niezbitych argumentów pozwalających na ten krok. Dlaczego? Oto jakiej zdumiewającej odpowiedzi udziela duchowny:

    Gdyby jednak jakieś znaleziska archeologiczne nadal rozszerzały materiał istotny do oceny procesu Chrystusowego, zawsze należy mieć na uwadze, że przed Annaszem, Kajfaszem i Herodem i Piłatem oraz żądnym śmierci tłumem jerozolimskim stał nie człowiek zwyczajny, całkowicie równy innym ludziom, lecz Bóg – Człowiek. Dlatego zbłądziłby zasadniczo ten, kto chciałby wyodrębnić wstrząsającą tragedię jerozolimską z dziejów całej ludzkości i rozpatrywać proces Chrystusowy z punktu li tylko prawniczego i historycznego nie uwzględniając również jego teologicznego aspektu ( Ks. Władysław Smerka, Proces Chrystusa w świetle najnowszych badań, Kraków s. 160 ).

    Niektórzy zatem nigdy nie będą brali jakichkolwiek rozsądnych argumentów, i to, pomimo faktu odkrycia elementów mogących pomóc wyjaśnić bieg przeszłych zdarzeń. Sam ks. W. Smerka stwierdza: Dla wierzącego chrześcijanina nie trzeba żadnego innego dowodu poza księgami Nowego Testamentu na to, że Jezus z Nazaretu jako niewinny został skazany i stracony ( Tamże, s. 154 ).

    Jednak nieprawidłowości w opisie procesu żydowskiego Jezusa zauważono już w starożytności, a Żydzi niejednokrotnie musieli podważać wiarygodność wersji Marka, dlatego też już św. Łukasz musiał podać alternatywną wersję wydarzeń. Dzięki zmianom Łukasza możemy mieć wgląd w aspekty procesu, które sprawiały najwięcej kłopotów chrześcijanom posługującym się Ewangelią Marka. Po pierwsze, Łukasz postanowił dręczenie Jezusa przesunąć i umieścić je przed procesem oraz opisać je jako samowolną zabawę żołdaków. U Marka bijącymi i plującymi byli wybitni mędrcy i sędziowie – rzecz wysoce nieprawdopodobna – a do nich mieli dołączyć strażnicy. Po drugie, Łukasz przesuwa termin procesu z nocy na dzień i wyprowadza go z domu arcykapłana na miejsce zwyczajowego zbierania się tej Rady, czyli – prawdopodobnie – na teren położony na zachód od Świątyni, w pobliżu pałacu arcykapłana, na północno – wschodnim krańcu Góry Syjon. Po trzecie, Łukasz eliminuje etap poszukiwania świadków; po czwarte, pytającymi jest tu całe gremium, a nie sam arcykapłan i po piąte – Jezus nie spotyka się tu z zarzutem bluźnierstwa, a sam proces dotyczy tylko i wyłącznie roszczeń mesjańskich. Dzięki Łukaszowi możemy stwierdzić, że podejście ks. W. Smerka jest błędne, ponieważ już wcześni chrześcijanie zauważyli, że Marek rozminął się znacząco z prawdą i kontekstem historycznym, a pisarze późniejsi musieli podawać inny, bardziej wiarygodny przebieg jerozolimskich wypadków. Łukasz jednak nie rozwiązał w sposób zadowalający przebiegu procesu żydowskiego, ponieważ w jego ujęciu odbył się on w szabat co – według Tory – skutkowałoby tym, że wszyscy jego uczestnicy podlegaliby karze śmierci! Św. Łukasz dostał się z deszczu pod rynnę. Nie można jednak odmówić trzeciemu Ewangeliście tego, że przynajmniej w jakimś stopniu starał się on relacji Marka nadać jakiegoś realizmu. Jak wiemy z przepisów prawa żydowskiego – gdyby wszyscy sędziowie podjęli decyzję o winie oskarżonego, to wtedy należało takiego delikwenta uwolnić ( W. Fricke w swych ustaleniach powołuje się na analizy Blinzlera [ J. Blinzler, Der Process Jesu, Regensburg 1969, s. 199 ] i choć Chaim Cohn, interpretuje to inaczej tzn. uważa on, że w przypadku jednomyślności, sędziowie powinni rozejść się i za jakiś czas zebrać się na naradę – to nie zmienia to faktu, że zarówno w przypadku pierwszej jak i drugiej interpretacji, proces przynajmniej na chwilę zostałby zakłócony ). Zarówno Marek jak i Mateusz informują, że Rada podjęła decyzję jednomyślnie ( Mk 14, 64; Mt 27, 1 ), ale Łukasz stwierdza, że był przynajmniej jeden głos sprzeciwu ( Łk 23, 50 – 51 ). Zatem św. Łukasz, był w jakimś stopniu świadom uchybień proceduralnych, których dopuścił się Marek i starał się je zatuszować.

    W Ewangelii Jana nie ma już mowy o jakimkolwiek procesie przed Sanhedrynem. Żołnierze rzymscy przyprowadzają Jezusa do domu byłego arcykapłana Annasza, który próbuje dowiedzieć się czegoś o Jego nauce i przesłaniu. Ostatecznie więc Jana, należy uznać za człowieka, który pogrzebał całkowicie historyczność wcześniejszych relacji synoptycznych i w swoich relacjach poszedł zupełnie inną drogą. Skłonił go do tego zapewne wniosek o nielogiczności i nieprawidłowościach w procesie, które zostały przedstawione we wcześniejszych sprawozdaniach. Według Helen Bond, Annasz, mógł chcieć się upewnić czy Jezus stanowi zagrożenie a jako, że Kajfasz był czynnym arcykapłanem, mógł w tym czasie zajmować się organizacją Paschy, a zatem wersja Jana jest w jakimś sensie prawdopodobna i nie stoi ona w sprzeczności ze słowami Józefa Flawiusza, który o okoliczności śmierci Nazarejczyka napisał:

    A gdy wskutek doniesienia najznakomitszych u nas mężów, Piłat zasądził go na śmierć krzyżową, jego dawni wyznawcy nie przestali go miłować ( Ant 18, 63 ).

    Nie wiemy jednak czy Jan doszedł do takich wniosków drogą takiej samej dedukcji jak my, czy też oparł się na jakiejś nieznanej synoptykom relacji. Jakkolwiek by nie było, czwarty Ewangelista, podał najbardziej prawdopodobną wersję wydarzeń przecież, aby wydać Jezusa Piłatowi nie był potrzebny żaden proces religijny, ponieważ wewnętrzne spory żydowskie nie interesowały prefekta, dopóki nie wchodziły one w kolizję z Rzymem. Dochodzimy więc – wraz z Janem – do absolutnego minimum, które może być przyjęte: Kajfasz wydaje Jezusa Piłatowi, aby ten Go osądził i wymierzył Mu karę.

  15. Szanowny Panie Andrzeju !
    Dziękuję za interesującą i kompetentną odpowiedź. Szkoda, że na lekcjach religii tego mnie nie uczyli.
    Według Ewangelii synoptycznych, Jezus spożył posiłek paschalny w przeddzień swej śmierci. Ewangeliści mówią (Mt 26,17; Mk 14,12; Łk 22,7), że było to wieczorem, gdy zaczynała się Pascha. W tym przypadku pojmanie miałby miejsce po wieczerzy, a proces musiałby się odbyć w noc paschalną, natomiast ukrzyżowanie i złożenie do grobu pierwszego dnia Paschy. Taki przebieg zdarzeń wydaje się nieprawdopodobny ze względu na zwyczaje świąteczne i przepisy rytualnej czystości. Czy Ewangeliści nie znali tak podstawowej zasady judaizmu, że Szabat jest święty i nie wolno go naruszać?! Przecież przyjmuje się niemal powszechnie http://pl.wikipedia.org/wiki/Ewangelia_Marka , że Marek znał samego Apostoła Piotra:
    Euzebiusza z Cezarei (Historia Kościelna, księga III, rozdział 39:

    Prezbiter mawiał także: Marek, który był tłumaczem Piotra, spisał dokładnie, choć nie po kolei, wszystkie słowa i czyny Pana, które zapamiętał. Nie słyszał bowiem sam Pana ani nie był jednym z jego uczniów, ale później, jak powiedziałem, jednym z [uczniów] Piotra. Piotr nauczał odpowiednio do okazji, przedstawiając słowa Pana nie w sposób systematyczny, dlatego Marek słusznie postąpił spisując niektóre z tych rzeczy tak, jak je zapamiętał. Miał bowiem tylko jeden cel: nie pominąć niczego z tego, co słyszał, i niczego nie przekręcić[4].

    Według starożytnych prologów łacińskich do Ewangelii Marek był tłumaczem[5]. Z tradycją tą zgadzają się Ireneusz z Lyonu[6], Klemens Aleksandryjski[7], Orygenes, Tertulian, Euzebiusz, Hieronim i inni. Klemens Aleksandryjski pod koniec drugiego wieku wspomina starożytną tradycję, według której słuchacze nauk Piotra w Rzymie usilnie nalegali na Marka, aby spisał słowa apostoła[7]. Tertulian stwierdził, że sporządzona przez Marka Ewangelia może być nazwana Ewangelią Piotra, ponieważ Marek był jego tłumaczem[8]. Tradycję tę potwierdza Fragment Muratoriego. Justyn Męczennik mówi o Pamiętniku Piotra (Dial., 106,3)[9].

    Piotr jako Żyd znał prawo żydowskie i musiał mieć choćby elementarne inf. o procesie. Czyżby wprowadził Marka w błąd. Ciekawe inf. o procesie znalazłem tutaj http://www.wieczernik.pl/wp-content/uploads/2009/05/rabin_proces_jezusa_ms_335.pdf i tutaj http://wroclaw.biblista.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=475:to-kulturowo-religijne-procesu-jezusa&catid=28:verbum-cum-musica
    Co Pan o zawartych tam argumentach?

    pozdrawiam Julian

  16. Szanowny Panie Andrzeju!

    Oto jakie tłumaczenia otrzymałem w kwestii nielogiczności relacji Marka:
    1.Jezus zbluźnił bo mógł pośrednio wskazać na swoje Bóstwo
    2.Marek wiedział o tych niespójnościach, po to,by pokazać,że sanhedryn dopuścił się z premedytacją do łamania prawa aby za wszelką cenę skazać Jezusa
    Po co Kajfasz poszedł do Piłata? Musiał mieć jakieś oskarżenia. Trudno uwierzyć,że nie było procesu- tak oczywiste i pewne jest to w nauczaniu Krk.Jaki jest Pana pogląd w tej kwestii: za rażące łamanie prawa żydowskiego czy za bycie buntownikiem,rewolucjonistą został skazany na śmierć przez Piłata?Jezus głosił wg ewangelistów miłość, więc musiał być fałszywie oskarżony przez sanhedryn/Kajfasza i takie oszczerstwo(Jezus to buntownik!) zostało przedstawione Piłatowi, a ten za coś takiego musiał Go skazać na śmierć.
    Barabasz to oznacza syn ojca,więc może tu w relacji popełniono błąd i stworzono 2 postać, a chodziło tylko o Jezusa Barabasza. Co Pan o tym sądzi?
    pozdrawiam Julian

  17. P. Julianie!

    „Szkoda, że na lekcjach religii tego mnie nie uczyli” – użył P. identycznego zdania, jak ja kiedyś, w dyskusji dotyczącej Piłata z P. Grzegorzem Turkiem. Myślę jednak, że trochę P. przesadził; trudno wyobrazić sobie katechetę, który wprowadzałby dzieci lub młodzież w arkana żydowskich przepisów sądowniczych zawartych w Misznie. Powiem coś z mojego doświadczenia: mój trzynastoletni syn na lekcjach religii uczył się o okolicznościach śmierci Jezusa i sam od siebie powiedział mi, że nie można winić Żydów za Jego śmierć. Edukacja siostry – katechetki pokazuje, że bardzo dużo zmieniło się pod tym względem w Kościele w stosunku do poprzedniego okresu.

    Odnośnie autorstwa Ewangelii według św. Marka: wikipedia nie jest najlepszym źródłem informacji. Czy św. Marek jest autorem, przypisywanej mu Ewangelii, która jakoby jest zapisem nauk Kefasa? Dlaczego jednak, przyjmując to problematyczne założenie, nazywa błędnie, Heroda Antypasa królem ( w rzeczywistości był on tetrarchą ), co powoduje, że przepisujący od niego święci Mateusz i Łukasz, będą musieli wprowadzić poprawki ( por. Mk 6, 14; Mt 14, 1; Łk 9, 7 ) – czyżby Kefas nie wiedział kim jest władca Galilei? Tych wątpliwości jest bardzo dużo, dlatego też spora część biblistów obstaje przy anonimowości tego dzieła.

    Ks. Jan Klinkowski stara się bronić wiarygodności czterech Ewangelii, troszkę na sposób w jaki to robią, broniący dosłownego natchnienia protestanci – fundamentaliści. Co to znaczy? Na siłę starają się harmonizować sprzeczne ze sobą teksty z różnych Ewangelii. Gdy napotykają dwie wersje „Ojcze nasz” ( Mateuszową i Łukaszową ) twierdzą, iż nie są one sprzeczne ze sobą, ale – według nich – Jezus nauczał modlitwy dwa razy i stąd dwa warianty. Nie zauważają sprzeczności pomiędzy Mateuszowym „Kazaniem na Górze”, a Łukaszowym „Kazaniu na Równinie”, ponieważ twierdzą, że Nazarejczyk dwukrotnie wygłosił kazanie: raz na górce, a raz na równinie itd. Ks. Klinkowski wszystkie procesy i spotkania, które zawierała tradycja synoptyczna i Janowa uznał za autentyczne – do tego problemu przyjdzie mi wrócić – i otrzymał gigantyczna liczbę procesów. Ale uratował wiarygodność Ewangelistów i zharmonizował Jana z synoptykami, chociaż obecnie się już tego nie robi.

    Drugi tekst, ortodoksyjnego rabina, wnosi wiele nowych, ciekawych wiadomości – warto się z nim zaznajomić.

    Co napisać na temat nurtujących P. zagadnień, zwłaszcza tych dotyczących procesu Jezusa? Większość tych relacji z męki opiera się na historyzacji proroctwa i chęci ukazania władz rzymskich w pozytywnym świetle, na tle skandalicznego zachowania się Żydów i – po wielu analizach – badacze doszli do wniosku, że sprawozdanie z procesu, według schematu ewangelicznego, nie miało miejsca w rzeczywistości. Powstał wobec tego problemu złożony aparat, nazwany metodą redakcyjno – historyczną, który pomaga badaczom zrekonstruować pokryte ideologią szczegóły z aresztowania, procesu i skazania Nazarejczyka. W opisach męki występują bowiem historyczne postacie ( Annasz, Kajfasz, Piłat ); analizuje się więc momenty w których choćby na chwilę występują te osoby, ponieważ wtedy istnieje możliwość skontrolowania Ewangelistów, a dokładnie tego, czy ich opis postaci jest zgodny z tym co przekazała nam o nich historia. Taka sama możliwość istnieje, gdy napotykamy relacje z procesu przed Sanhedrynem, jako że był on instytucją historyczną można sprawdzić, czy przebieg procesu odpowiada z grubsza procedurą, którą ta instytucja stosowała. Tę siatkę należy nałożyć na Ewangelię i wtedy można stwierdzić, który szczegół jest historycznie prawdopodobny, a jaki trzeba zidentyfikować jako legendarny lub służący innym celom ( np. teologicznym ). Nie jest to zadanie łatwe, ale przełomowe w tym względzie prace pomagają oprzeć się na pewnych ustaleniach, które obecnie uznawane są już za niepodważalne.

    Nie można też zapominać, że w niektórych momentach rekonstrukcji historycznego Jezusa, poruszamy się w obszarze hipotez. Bardzo często niektórzy egzegeci twierdzą, że Nazarejczyk był poddany procesowi przed Sanhedrynem. Nie podają jednak żadnego sensownego uzasadnienia tej hipotezy, oprócz relacji synoptyków. Należy jednak podkreślić, że dopiero pełne uzasadnienie hipotezy w nauce, przekształca ją w tezę naukową. Jako, że wysunięta hipoteza ma słabe poparcie w materiale źródłowym [ Marek jako źródło dla Mateusza i Łukasza, a zupełnie inne źródła jemu przeczą, bezpośrednio lub pośrednio ( Jan, Flawiusz )], strona optująca za tradycyjnym rozwiązaniem tego problemu nigdy nie zdobędzie dowodów i argumentów, aby uzyskać jej pełne uzasadnienie. Dlatego też jest to tylko hipoteza, a obowiązkiem historyków jest poszukiwanie dla niej uzasadnienia lub też dowodów umożliwiających jej odrzucenie; tym bardziej, że są podstawy źródłowe, mogące rozstrzygnąć ten problem. Nikt nigdy w przekonujący sposób nie podważył następujących zastrzeżeń wysuwanych wobec hipotezy o procesie przed Sanhedrynem: niekonsekwencje w przebiegu procesu, liczne naruszenia obowiązującego prawa, brak bluźnierstwa oskarżonego i przecież śmierć z rozkazu Piłata. Nad wszystkimi tymi aspektami należy się skupić analizując kres Mistrza z Galilei, pamiętając, że historyk musi – chcąc utrzymać hipotezę – sięgnąć po źródła poza ewangeliczne; tylko wtedy może poszerzyć swoje instrumentarium o niezależne informacje i dopuścić do ich konfrontacji. Trzeba oczywiście przystać na możliwość, że fakty źródłowe mogą różnić się od faktów historycznych ( zapomnieć o natchnieniu! ), gdyż w badaniu tym chodzi o to, czy zdarzenia ewangeliczne prawidłowo oddają przeszłą rzeczywistość. Jeśliby pozostały ze sobą w zgodzie, to dopiero hipotezę można zaakceptować jako prawdopodobne autentyczne wydarzenie. Tutaj spotykamy się znów z innym problemem: obiektywizmu historycznego. Skandalem jest interpretacja materiału źródłowego w sposób, który ma popierać jedynie założenia badacza. Jeśli traktujemy inne źródła wybiórczo, to znaczy zaliczamy do autentycznych tylko te dokumenty, które popierają naszą hipotezę, a odrzucamy i deprecjonujemy inne pisma – to tak naprawdę zmierzamy do deformacji procesu dziejowego. Zapyta ktoś dlaczego nie można przyjąć informacji zawartej w źródle ( Mk ) i jej zaakceptować? Po pierwsze, ponieważ inne źródła: Ewangelia Jana i Flawiusz podają inny przebieg wydarzeń, po drugie, Marek okazał się źródłem niewiarygodnym, po trzecie, po ustaleniu wiedzy na temat żydowskich procedur sądowniczych okazało się, że nie da się ich z wersją Marka zharmonizować. Podanie faktu w źródle nie jest jednoznaczne z jego zaistnieniem w rzeczywistości. Gdybyśmy analizowali pamiętnik, w którym ktoś opisywałby swój cudowny dzień na randce w dniu 6 sierpnia 1945 roku w Hiroszimie, a następnie swoje dalsze życiowe perypetie, to natychmiast, sami podważylibyśmy jego autentyczność, ponieważ trudno byłoby sobie wyobrazić żeby w tym dniu ktoś nie zauważył ataku atomowego ( argument ex silentio ). Proces w którym złamano wszystkie możliwe procedury, wraz z oskarżeniem o bluźnierstwo, którego oskarżony nie popełnił, niektórzy przyjmują jako fakt i próbują tworzyć argumentację, która ma na celu jedynie uratowanie wiarygodności Ewangelistów ( a być może i swojej wiary ). Tymczasem droga od faktu zawartego w źródle, nie zawsze prowadzi do uznania go za fakt historiograficzny, a dopiero po ich ustaleniu można przejść do ich selekcji oraz ich porządkowania w chronologiczny szereg. Przejście do syntezy historiograficznej, z hipotezami nie będącymi bezsprzecznymi faktami historycznymi, czyni tak zbudowaną rekonstrukcję życia Jezusa, również hipotezą. Celem zaś historyka jest zerwanie z dotychczasowym bezkrytycznym przyjmowaniem bajek, legend, mitów, midraszy i haggad, po to, aby wyodrębnić z nich jądro prawdy historycznej. Pinchas Lapide ( „Kto ponosi winę za śmierć Jezusa”, 1987 ) z rozbrajającą szczerością stwierdza: „Jeśliby Sanhedryn urządził taki proces, jak to relacjonuje Marek i Mateusz, to stanowiłby on bezprzykładny rekord łamania sprawiedliwości”.

    „Jezus nie był jedynym Żydem, który został ukrzyżowany. Napis wyryty na krzyżu: `Król żydowski` obwieszczać miał wszystkim jego rzekoma winę. W ten sposób chcieli Rzymianie okrutnie ugodzić nadzieje Żydów na przyjście wyzwoliciela, mesjasza – króla.

    Ukrzyżowanie Jezusa było między innymi manifestacją antysemityzmu rzymskiego. Jezus był jednym spośród niezliczonych Żydów, którzy szli na śmierć drogą przez męczeństwo” ( David Flusser, „Das Christentum, eine jüdische Religion”, Kösel 1990, s. 23 )

    Zbigniew Herbert:

    „Na marginesie procesu”

    Sanhedryn nie sądził w nocy

    czerń potrzebna wyobraźni

    jaskrawo nie zgadza się ze zwyczajem

    jest rzeczą nieprawdopodobną

    aby gwałcono święto Paschy

    z powodu małego groźnego Galilejczyka

    podejrzana wydaje się zgodność opinii

    tradycyjnych antagonistów – Saduceuszy i Faryzeuszy

    do Kaifasza należało przeprowadzenie śledztwa

    ius gladii był w ręku Rzymian

    po co więc wołać cienie

    i tłum wyjący uwolnij Barabasza

    jak się zdaje cała sprawa rozegrała się między urzędnikami

    bladym Piłatem i tetrarchą Herodem

    postępowanie administracyjne nienaganne

    ale któż z tego potrafi uczynić dramat

    stąd sceneria płochliwych brodaczy

    i motłoch który idzie pod górę imieniem Czaszka

    to mogło być szare bez namiętności

    Pozdrawiam.

  18. Przysłuchując się dyskusji można odnieść wrażenie , że Ewangelie powstały po to, by zohydzić Żydów. Czy w tym celu je napisano? Czy jest pożądane poszukiwanie historycznego Jezusa? Czy jest to w ogóle możliwe? Spisane zostały przecież sporo lat po opisanych wydarzeniach a ludzka pamięć jest zawodna. Spieranie się co do miejsca i przebiegu procesu jest równie jałowe, jak dociekanie tego, czy Jezus uzdrowił jednego ślepca czy też dwóch.
    Ewangelie nie są ani kronikami historycznymi ani biografiami. Są one świadectwami wiary zakotwiczonymi w historii. Chrześcijaństwo opiera się na fakcie zmartwychwstania, a wiara chrześcijańska nie zależy w istocie od roszczeń historyków. Ewangelie są pisane „ z wiary dla wiary”, /,św. Paweł/,nie zaś po prostu dla wzbudzenia w nas podziwu i naśladowania człowieka z Nazaretu uwikłanego w konflikt z Żydami.

  19. Myślę, że najlepiej odpowie na Pana wątpliwości prof. Ed P. Sanders:

    „Zawartość materiału synoptycznego jest trudna sama w sobie. Uczeni poświęcili mnóstwo naukowego wysiłku celem ustalenia kryteriów autentyczności badanych wypowiedzi…Na początku procesu weryfikacji tych wypowiedzi uczeni skłaniali się ku mechanicznemu stosowaniu kryteriów autentyczności: jeżeli jakaś wypowiedź pozostaje w sprzeczności z późniejszymi poglądami chrześcijańskimi, to Jezus na pewno tak powiedział, gdyż chrześcijański autor nie wymyśliłby czegoś, z czym się nie zgadza. Nie zawsze jednak wiemy, co późniejszy autor chrześcijański wymyślił, bądź czego nie wymyślił, i, konsekwentnie, samo to kryterium jest przedmiotem wątpliwości…Jednak kilka spraw jest całkowicie pewnych. Nie ma wątpliwości co do ogólnego zarysu życia Jezusa:
    Urodził się ok. 4 r. przed Chr., pod koniec panowania Heroda.
    Dorastał w Nazarecie, galilejskim miasteczku.
    Został ochrzczony przez Jana Chrzciciela.
    Powołał uczniów.
    Nauczał w osadach, miasteczkach oraz poza nimi ( lecz na pewno nie w wielkich miastach ) na terenie Galilei.
    Głosił „królestwo Boże”.
    Około 30 r. udał się do Jerozolimy na Święto Paschy.
    Stał się sprawcą zamieszania na terenie świątynnym.
    Spożył ostatni posiłek wraz ze swoimi uczniami.
    Został zatrzymany i był przesłuchiwany przez władze żydowskie, przede wszystkim przez arcykapłana.
    Został stracony z rozkazu rzymskiego prokuratora, Poncjusza Piłata.
    Uczniowie Jezusa początkowo się rozpierzchli; ujrzeli Go ( nie wiadomo, w jakim sensie ) po Jego śmierci; w konsekwencji uwierzyli, że powróci, by założyć królestwo Boże. Utworzyli wspólnotę, oczekując powrotu, i podejmowali wysiłki na rzecz pozyskiwania innych, by uwierzyli w Jezusa jako Mesjasza Bożego” ( Chrześcijaństwo a judaizm rabiniczny, red. Herschel Shanks, Warszwa 2013, s. 100 – 101 ).
    Pana sceptycyzm przypomina pokonane już wątpliwości, które znamionowały raczej czasy R. Bultmanna. To on twierdził, że Jezusa, tego historycznego, oczywiście, nie wiary, przesłoniła nam wspólnota popaschalna i obecnie nie ma możliwości dotarcia do Niego samego.
    O potrzebie poszukiwania historycznego Jezusa szeroko pisze ks. Marek Skierkowski ( ks. M. Skierkowski, Apologia Jezusa historycznego, ZNAK, kwiecień 2009, nr 647: http://www.miesiecznik.znak.com.pl/10499/calosc/apologia-jezusa-historycznego-kilka-uwag-metodologicznych ). Kto jednak wyłonił się z tych poszukiwań? Czy wyłonił się z nich ktoś uwikłany w konflikt z judaizmem?

    Większość biografów Jezusa pomija fakt, że Jezus w każdym swoim rysie był na wskroś charakterem żydowskim. Człowiek taki jak On wyrosnąć mógł na gruncie żydowskim, tylko tam i nigdzie indziej. Jezus jest osobowością prawdziwie żydowską. Jego dążenia, działania, zachowania, odczucia, jego mowa a także milczenie – wszystko to nosi znamiona żydowskie. stanowią one odbicie idealizmu żydowskiego, tego, co było najlepsze w tym narodzie, w żadnym innym. Był Jezus Izraelitą wśród Izraelitów. Z żadnego innego narodu wyłonić się nie mógł człowiek taki jak On. W żadnym innym narodzie nie mógłby taki jak On działać ( Hans Küng, Das Judentum, München 1991, s. 378 ).

    Jezus Żyd, którego tak pięknie scharakteryzował Hans Küng, to przecież odkrycie właśnie historyków. Tradycyjny nurt eklezjalny raczej starał się podkreślać wyjątkowość Jezusa i przeciwstawiać Go judaizmom Jego epoki. Właściwie każdy projektował swoje ideały i przekładał je na Jezusa ( niektórzy nadal tak robią ) – historycy są ostrożniejsi, raczej starają się odczytać Go w kontekście judaizmu I w. i Galilei, co przyniosło zresztą, zdumiewające rezultaty.
    Sami Żydzi potwierdzają miłość do Tej nowej twarzy, żydowskiej twarzy Nazarejczyka. Załączę tu tylko dwie opinie, ale jakże ważne:

    Od moich lat młodości – uważałem Jezusa jako mego wielkiego brata…Jestem dziś bardziej niż kiedykolwiek przekonany, iz przysługuje Jemu zaszczytne miejsce w dziejach judaizmu. Nie da się ono określić w kategoriach obiegowych – Martin Buber

    Jezus jest dla mnie wiecznym bratem, nie bratem jako człowiek, lecz moim bratem żydowskim. Czuję jego braterską dłoń, która mnie chwyta, ażebym szedł za nim – Shalom Ben Chorin.

    Trudno nie wzruszyć się, czytając te zdumiewające stwierdzenia naszych starszych braci, są one jednak możliwe, ponieważ wreszcie zarzucono pomysły z Jezusem zakładającym Kościół, czy też występującym z pomysłem założenia religii, która miałaby przeciwstawić się Izraelowi – takie poglądy obecnie pozostają na marginesie ( jednak dość szerokim ) chrześcijaństwa. Należy uważać, aby nie zakłócić tych coraz lepszych relacji, bo przecież, na co zwrócił uwagę kard. Kasper, np. film „Pasja” choć z zamierzenia, może nie był dziełem skierowanym przeciw Żydom, to jednak może wzbudzać uczucia antysemickie ( Kard. Kasper: o nową katolicką teologie judaizmu ,dost. Fidelitas. pl 2004-04-30,http://www.fidelitas.pl/445.html ). Z twierdzeniem, że chrześcijaństwo nie zależy od roszczeń historyków, zgadzam się w całej rozciągłości. Historyk nie jest teologiem i bardzo często opiera się on na prawdopodobieństwie ( co oczywiście nie oznacza, że teolodzy w niektórych momentach się na nim nie opierają ). Nikt tej zasady prawdopodobieństwa nie ujął lepiej od kardynała Henry`ego Newman`a:

    Ten, który nas stworzył, postanowił, abyśmy prawa matematyczne opierali na ścisłych dowodach, natomiast dociekania religijne powinniśmy, dążąc do prawdy, opierać na zbieraniu prawdopodobnych świadectw.

    Nic dodać, nic ująć

  20. Tyle, że jednych te dociekania doprowadziły do Kościoła katolickiego /Newman/ a innych od niego odwiodły / prof. Vermes/. Gdy były spisywane Ewangelie upłynął z grubsza taki przedział czasu, jaki nas dzieli od II wojny światowej. Tyle jest jej jednak ocen ilu historyków. Jak dla jednych nie było zmartwychwstania tak dla innych holokaustu / Wojna Hitlera Davida Irvinga/. U nas profesor Norman Davis jest ogromnie ceniony, ale w Wielkiej Brytanii tak już nie jest. Jeśli nawet przyjąć, że dzisiejsi historycy są w stanie rozwiać wiele mgieł nagromadzonych przez wieki wokół historycznego Jezusa, to co sądzić o naszych przodkach w wierze, którzy takiego szczęścia nie mieli? Nie znaliby swego Zbawiciela? A może jednak JEZUS się wymyka wszelkim badaniom i kryteriom? Jest i pozostanie Tajemnicą?
    Historyczny Jezus jest Zmartwychwstałym Chrystusem, z którym miliony ludzi obcowało i obcuje w „dziecięcej” wierze. Ten realny Chrystus jest Chrystusem, którego się głosi.

  21. Mnie dziwią 2 kwestie:
    1.jak to jest możliwe,że Jezus w ew.Jana zwraca się do swoich współbraci ” wy,oni ŻYdzi” jakieś to sztuczne?
    2 skąd wiadomo, kiedy ewangelie powstały tzn czy są jakieś obiektywne kryteria, a nie to, co uważali np.Ojcowie Kościoła?
    3.To, że autor ew.Marka zmyślał na temat procesu nie dziwi,bo nawet jak znał jakigoś z apostołów,to przecież nie uczestniczyli oni w procesie!

  22. P. Robercie!

    Prof. Vermes przestał być duchownym, ponieważ zakochał się, zresztą z wzajemnością, w kobiecie, która została następnie jego żoną. W swoich wywiadach wielokrotnie stwierdzał, że za tym krokiem nie stały jakiekolwiek pobudki ideologiczne, lecz MIŁOŚĆ.

    Czy przykład tak zwanych rewizjonistów, to dobry przykład na wyprowadzenie następującego twierdzenia: Tyle jest jej jednak ocen ilu historyków. Rewizjoniści nie są w ogóle brani pod uwagę w jakichkolwiek poważniejszych opracowaniach dotyczących Shoah. W istocie jest dla mnie niezrozumiałe dlaczego sięgnął P. po ten niewspółmierny przykład? Czego ma on dowodzić? Czy istnienie Flat Earth Society ( Towarzystwo Płaskiej Ziemi ) ma spowodować zatrzymanie prac astronomów? Czy istnienie rewizjonistów ma powstrzymać prace historyków?

    Badań nad Jezusem i tak P. już nie zatrzyma, ponieważ jest nimi zainteresowana nie tylko wąska grupa profesorów, ale także olbrzymia masa czytelników. Kierowanie swojego wzroku wstecz, nic nie da, ponieważ ludzkość patrzy w przyszłość i wciąż ma nadzieję, że historycy będą w stanie odsłonić jeszcze więcej mgły, otaczającej postać, która zmieniła świat.

    Czy Jezus wyrasta poza historię? Aby to sprawdzić, najlepiej umieścić Go w niej – chyba, że ma P. inny pomysł na weryfikację P. twierdzenia.

    Nie sposób również zgodzić się z datowaniem przekazów ewangelicznych, które Pan zaproponował.

    Oto dlatego Ja posyłam do was proroków, mędrców, i uczonych w Piśmie, a z nich niektórych będziecie zabijać ( Mt 23, 34 ).

    Jezus mówiący o tym, że będzie posyłał uczonych w Piśmie – przecież był ich nieprzejednanym antagonistą. Logionu tego nie ma u Marka, paralela istnieje u Łukasza – co to jest? – bardzo wczesny zbiór powiedzeń Jezusa, nazwany przez niemieckich biblistów Q. Według powszechnej opinii powstał on w połowie I wieku, a więc niecałe dwadzieścia lat po egzekucji Nazarejczyka.

    W Ewangelii św. Marka, która ostatecznie została zredagowana około roku 70, istnieją wyraźne ślady przed – Markowej tradycji. Okazuje się, że redaktor korzystał, w niektórych wypadkach z aramejskich prototekstów, które bibliści datują – ze zrozumiałych względów – na lata 30 – 40 ( zob. Maurice Casey, Aramaic Sources of Mark`s Gospel, Cambridge University Press , 1998 ).

    Pana twierdzenie o przepaści czasowej pomiędzy Ewangeliami a Jezusem nie do końca jest potwierdzone przez badania biblistów. Otóż uważają oni, że w Ewangeliach istnieje sporo materiału, który może, nie może – to, złe słowo, na pewno jest autentyczny. Nie można twierdzić, że Ewangelie ukryły historycznego Jezusa, to nie było ich celem; został On w nich, poddany jedynie interpretacji i wprowadzono w Jego życie kilka niewątpliwie zmyślonych wątków. Historycy starają się jedynie dotrzeć do obrazu Jezusa sprzed Jego późniejszej interpretacji. Inaczej mówiąc: chcą usłyszeć i poznać Jezusa, który dwa tysiące lat temu, przemierzał galilejskie szlaki z Dobrą Nowiną o nadchodzącym królestwie Bożym.

  23. W odpowiedzi bardzo skrótowej Panu Julianowi.

    Najwcześniej powstała Ewangelia Marka /lata 60-70n.e/.Podobnie jak inne Ewangelie, poprzedza ją przekaz ustny i drobne źródła pisane. Z tych ostatnich uważa się, że autor korzystał m. innymi z opisu męki Jezusa. Składa się ona z dwóch części: działalności Jezusa w przyjaznej Galilei i wrogiej Jerozolimy.
    Kim jest Jezus? Ew. Marka wskazuje na godność Mesjasza /Chrystusa/, chodź podkreśla, że na co dzień w ziemskim życiu Jezus godność tę ukrywał. Autor wskazuje, że Jezus miał zwyczaj nakazywać swemu otoczeniu milczenie, łącznie z demonami i tymi, których uleczył. Naucza o Królestwie, ale do końca nauki tej nie tłumaczy. Naucza w przypowieściach, ale tak, aby „patrzyli oczyma, a nie widzieli; słuchali uszami, a nie rozumieli”/Mk 4,12/. Uczniowie, faryzeusze a nawet krewni Jezusa nie rozumieją Go i nie potrafią uchwycić treści Jego posłannictwa. Jak dotąd nie ma historycznego wyjaśnienia tych faktów. Stąd mówi się o „tajemnicy mesjańskiej” obecnej w tej Ewangelii i zapewne we wcześniejszych przekazach. Nieco światła rzucają określenia Jezusa jako Syna Człowieczego . Jezus używając go może sugerować swą świadomość mesjańską i powrót w czasach ostatecznych. Nadane Mu także imię Syna Bożego w ustach świadków życia Jezusa mogło mieć sens mesjański.
    Natomiast Ewangelia Jana znacznie późniejsza / ok.100 n.e./ istotnie operuje uwznioślonym językiem, bo stale i wyraźnie mówi o boskości Jezusa. Ta forma jest charakterystyczna dla antycznych biografii.
    Ewangelie Łukasza i Mateusza powstały pomiędzy 70-100 n e. Skąd o tym wiemy? Choćby ze względu na aluzje do upadku Jerozolimy w 70 r. Oczywiście wszystkie Ewangelie znamy jedynie z odpisów jeszcze późniejszych. Najstarszy zachowany odpis, fragment Ewangelii św. Jana, znaleziono w Egipcie i pochodzi z ok. 150 roku.

  24. Dziękuję Panie Robercie za odpowiedź, ale wciąż nie rozumiem, czemu Jezus w Ew.Jana tak dziwnie dystansuje się od swojego narodu nazywając „Żydzi” swoich współplemieńców. Ja nie mówię ” wy Polacy”?
    Ew.Marka 60-70r, skąd to wiadomo, tym bardziej, że rękopisy są późniejsze niż starszej od niej Ew.Jana?
    Czy nie uważa Pan, że to hellenistyczne wspólnoty chrześcijan z 1/2 wieku uznały Jezusa za Boga, a On ani apostołowie Go tak nie postrzegali? Trudno mi uwierzyć, że Żydzi mogli jakiegoś człowieka, nawet wyjątkowego proroka czy cudotwórcę, uznawać za Boga, bo to bałwochwalstwo!
    pozdrawiam

  25. Do Juliana
    Trzymając się tematu i w odpowiedzi P. Julianowi, wpierw podaję parę wyjaśnień terminu „Żydzi” w Ewangelii Jana. Używa się w niej rzeczywiście często słowa „Żydzi” w prowokacyjny i polemiczny sposób. Nie znaczy to jednak, że Ewangelia ta jest antyżydowska. Pierwsi jej odbiorcy nie żyli w atmosferze holokaustu. Niektórzy historycy sądzą, że postawa wobec Żydów w Ewangelii odzwierciedla narastający antagonizm między Kościołem a Synagogą po 62 roku /data zamordowania Jakuba, brata Jezusa/. Śmierć ta i zburzenie Jerozolimy w 70 p.n.e. nie spowodowała jednakże jakiejś fali antysemityzmu. Antyżydowska polemika z Ewangelii Jana nie oznacza, że nie-Żyd pisze przeciwko Żydom. Zgodnie z wewnętrznymi świadectwami autorem jej był Jan, syn Zebedeusza i Salome /por Mk 15,40;Mt 27,56/ Żyd z okolicy Betsaidy / por1,44; 19,25; Mk 1,16-2o/. Autor ostrza polemiki nie skierował przeciw Żydom jako narodowi, lecz przeciw przywódcom, którzy toczyli spory z Jezusem a w końcu doprowadzili do Jego skazania i śmierci. Ewangelia ta głosi przecież, że „zbawienie bierze początek od Żydów”4,22/. Jednak wcześni chrześcijanie separowali się od swych rodaków, którzy odrzucali wiarę w Jezusa, aby potwierdzić, że teraz należą do jednej rodziny nowego Ludu Bożego/ 1Kor1,22-24/.
    Dopełnieniem może być uwaga o chrystologii typu ”odgórnego” tej Ewangelii. Wychodzi ona od boskości Jezusa – Jezus jest Mesjaszem, Synem Bożym, Zbawcą świata, przedwiecznym Słowem itd. Stąd zarysowany nieskończony dystans pomiędzy Nim a Żydami odbiorcami jego nauki.
    2/ Po co została napisana tą Ewangelia? Najkrócej mówiąc, musiało być zapotrzebowanie na nią młodych Kościołów. Jan wyjaśnia: „I wiele innych znaków, których nie zapisano w tej księdze, uczynił Jezus wobec uczniów. Te zaś zapisano, abyście wierzyli, że Jezus jest Mesjaszem, Synem Bożym, i abyście wierząc mieli życie w imię Jego /J 20,30-31/. Tu Ewangelista, zwracając się w w.31 w liczbie mnogiej „wy” zaprasza odbiorcę indywidualnego jak i wspólnotę, aby otworzyła się na życiodajną i opartą na wierze wiedzę o Jezusie. Ewangelię napisał wierzący dla innych wierzących a także żeby natchnąć wiarą nowych konwertytów. Mają oni uwierzyć i wyznać wraz z innymi, że Jezus jest Synem Bożym i Chrystusem, przysłanym przez Boga z miłością do świata, aby dać życie wieczne tym, którzy w Niego wierzą.
    3/ Odnośnie daty powstania Ewangelii Marka niewiele wiemy. Według świadectwa Ireneusza /Adv haers3,1.1/ Marek napisał Ewangelię po śmierci apostołów Piotra i Pawła / po roku 64/.
    Na ostatnie P. pytanie nie jestem krótko odpowiedzieć. Jeśli znajdę trochę czasu to przedstawię mój punkt widzenia
    Pozdrawiam

  26. Badaniem tradycji Janowej zajął się dogłębnie, wybitny katolicki egzegeta R. E. Brown. Wyróżnił on w niej cztery fazy: fazę preewangelijną, fazę redakcji czwartej Ewangelii, fazę redakcji listów Janowych i fazę po ich napisaniu.

    1. Faza preewangelijna ( 55 – 85 ). Tworzą ja Żydzi palestyńscy, oczekujący Mesjasza, jako potomka Dawida. Większość tej wspólnoty ( a przynajmniej jej trzon ), tworzą byli uczniowie Jana Chrzciciela. Odnoszą oni tytuły Mesjańskie z Pism hebrajskich oraz bogatej literatury międzytestamentalnej do Jezusa. W tej grupie działa prawdopodobnie świadek działalności Jezusa Chrystusa. W pewnym momencie do grupy dołączają helleniści i Samarytanie ( Dz 6 – 8 ). Wnoszą oni tzw. wyższą chrystologię, akcentującą boskość Jezusa oraz bardzo radykalne poglądy na temat Świątyni jerozolimskiej. Chrystologię wypracowano na podstawie roli Mojżesza: był on z Bogiem, widział Boga i przyniósł ludowi Słowo Boże. Grupa hellenistów i Samarytan we wspólnocie Janowej była katalizatorem rozwoju w niej chrystologii preegzystencji, która doprowadziła do debat z Żydami podejrzewającymi ja o porzucenie monoteizmu żydowskiego, aby Jezusa uczynić drugim Bogiem. W rezultacie tych debat przywódcy żydowscy usunęli chrześcijan z Synagogi. Ci uważani za obcych przez swoich zaczęli traktować Żydów jako dzieci diabła ( Tradycja św. Jana, ks. F. Gryglewicz, ks. S. Mędala, ks. J. Chmiel, s. 455 ).

    2. Faza druga ( 90 r. ).

    Wspólnota Janowa pozostaje już w otwartym konflikcie z judaizmem rabinicznym skrystalizowanym w owianej legendą akademii w Yavne, z poganami oraz z kołami sympatyzującymi z Janem Chrzcicielem. Chrześcijaństwo Janowe jest zróżnicowane: obok trzonu wspólnoty występują kryptochrześcijanie ( J 12, 42 ), chrześcijanie pochodzenia żydowskiego ( chwiejni w wierze; por. J 6, 60 – 66 ) oraz chrześcijanie powołujący się na sukcesję apostolską.

    Kolejnym czynnikiem, który odcisnął piętno na wspólnocie Janowej było przyjęcie Greków w jego szeregi. Interpretowano to jako wypełnienie planu Bożego, ponieważ Żydzi pozostali ślepi. Prześladowania z ich strony doprowadziły chrześcijaństwo Janowe do poglądu, że stoją oni w opozycji do Jezusa i że należą do świata pod rządami szatana.

    Wspólnota Janowa zerwała kontakty z judeochrześcijanami, zachowała jednak nadzieję na porozumienie z Kościołami apostolskimi. Chrześcijaństwo Janowe jednak cały czas, wskazywało na swoją wyższość nad apostołami, powołując się na świadectwo umiłowanego ucznia. Zbytnia koncentracja na chrystologii, konflikty z Żydami i judeochrześcijanami doprowadziły do rozłamu we wspólnocie.

    3. Faza 3 ( 100 r. ).

    Z Listów Janowych dowiadujemy się o rozłamie wspólnoty ( 1 J 2, 19 ). Rozłam ten był spowodowany rozbieżnymi interpretacjami czwartej Ewangelii w zakresie chrystologii, etyki i pneumatologii. Rozłamowcy uważali, że Ten który przyszedł z Nieba, był do tego stopnia bytem duchowym, iż ciężką mówić o Jego człowieczeństwie.

    4. Faza 4.

    Dość łagodna dla wspólnoty Janowej. Wspólnota prezbitera zanurza się w tym nurcie, który Ignacy Antiocheński nazywa Kościołem katolickim. W tym samym czasie Kościół katolicki otworzył się na przyjęcie chrystologii wspólnoty Janowej, ale nie eksponuje jej doktryny o Paraklecie, włączając ją w strukturę autorytatywnego nauczania Kościoła ( Tamże, s. 456 ).

    Podsumowując:

    Ewangelia Jana ( redakcja: 100 – 110 n. e. ) – opisuje Jezusa jako wysłannika niebios ( Logos/ Słowo), który od wieków przebywa wraz z Ojcem w sferach niebieskich. Zstępujący Jezus toruje drogę do zbawienia poprzez swoją męczeńską śmierć – do której ze spokojem dąży – a na krzyżu, po powierzeniu swojej matki, ulubionemu uczniowi i słowach: „Wykonało się” – umiera, aby po trzech dniach zmartwychwstać. W Jerozolimie ukazuje się Marii Magdalenie oraz Apostołom gdzie pozwala się dotykać i prowadzi dyskusje z Apostołami. Wizje paschalne następują również w Galilei, gdzie zmartwychwstały Jezus spożywa z Apostołami rybę.

    Datowanie nie pozwala na wiązanie tej Ewangelii z jakimkolwiek świadkiem życia Jezusa, a tym bardziej z Janem, który będąc prostym rybakiem nie mógłby napisać w późnej starości dzieła o tak skomplikowanej teologii. Ewangelia Jana tylko w 8 % pokrywa się z treścią Ewangelii Synoptycznych. Wynika to przede wszystkim z innego doboru źródeł: kompilator nie oparł się na Ewangelii Galilejskiej i Marku, lecz na tzw. Ewangelii Znaków, której ślady odnajdujemy w Ewangelii Jana. Ewangelia Znaków jest niezależnym – od synoptyków – opisem cudów i prawdopodobnie zawierała opis męki Jezusa. Nie da się pogodzić daty śmierci Jezusa 14 dnia nissan w Ewangelii Jana, z datacją Ewangelii Marka, Mateusza, Łukasza, którzy wyznaczają ją na 15 dnia nissan; przy czym datowanie Ewangelii Jana jest zgodne z Ewangelią Piotra.

    Z Ewangelią Jana jest związane odkrycie tzw. Ewangelii Egerton, która zawiera w treści bardzo podobne mowy Jezusa, które u Jana wydają się bardziej rozbudowane. Prawdopodobnie Jan oparł się na jakimś zbiorze mów Jezusa – wspólnym dla Egerton i Jana – które jednak przemyślał nadał im inną kompozycję i wprowadził do nich swoją teologię. Poszukiwanie autentycznych słów Jezusa u Jana jest praktycznie niemożliwe, ponieważ autor wkłada w Jego usta swoje własne przemyślenia, a sam Galilejczyk raczej odpowiada na problemy obecne w gminie Janowej. Zresztą autor najprawdopodobniej zdawał sobie sprawę, że nikt nawet mu ze współczesnych ludzi nie będzie wierzył, iż Jezus mógł wypowiedzieć do Żydów takie oto słowa:

    Ja jestem chlebem żywym, który z nieba zstąpił; jeśli kto spożywać będzie ten chleb, żyć będzie na wieki; a chleb, który ja dam, to ciało moje ( J 6, 51).

    Nawet w dzisiejszych czasach, w których nie stawia się jakichś ograniczeń w rozwoju indywidualnym człowieka, ktoś kto operowałby takim słownictwem, uchodziłby przynajmniej za ekscentrycznego dziwaka, a co dopiero w I wieku n. e.

    Język grecki ewangelii Jana jest bardzo specyficzny i często wykorzystuje idiomy aramejskie. Większość historyków popełniła ogromny błąd datując tę Ewangelię na okres bardzo późny. Odkrycie jej na skrawku papirusu określonego na pochodzący z okresu 110 – 140 n. e. zmusiło badaczy do skorygowania poprzednich poglądów. Jednak nadal jest widoczna, chęć przesuwania jej powstania na okres jak najpóźniejszy. Dziś coraz szerzej przyjmuje się pogląd, który mówi, że pierwotna wersja Ewangelii Jana była w użyciu jakiejś wąskiej grupy wtajemniczonych chrześcijan ( B. Rigaux ). Następnie dopiero została przeredagowana, i poprzez dodanie rozdziału 21, świadectwo umiłowanego ucznia zostało zharmonizowane z tzw. tradycją Piotra.

    Na początku wieku II chrześcijanie wywodzący się z eklektycznych grup chrystianizmu Janowego byli wypierani na margines kościoła wraz z judeochrześcijanami i gnostykami. Ezoterycy, którzy posługiwali się Czwartą Ewangelią, stanęli z czasem wobec wyboru: mogli zrezygnować z prób wywarcia wpływu na szersze rzesze chrześcijańskiej społeczności i zaakceptować rosnącą izolację lub też opublikować swą ezoteryczną ewangelię, utwierdzić jej autorytet i ukazać bliskość wobec Chrystusa, mając nadzieję, że w ten sposób uda się zachować przy życiu bardziej duchowy wymiar chrześcijaństwa w obrębie Kościoła.(…) Jakkolwiek pełna ezoteryczna tradycja okazała się wkrótce niemożliwa do zaakceptowania w kręgach kościelnych, sama Czwarta Ewangelia została przyjęta i zachowała się. Istniał wprawdzie zacięty opór, jednakże cena, jaką przyszło ostatecznie zapłacić, była stosunkowo niewielka. Na przykład wzmianki o rytualnej działalności Jezusa ( udzielanie chrztu ) starano się usprawiedliwić dodając sprzeczną z nimi adnotację mówiącą po prostu, że tego nie czynił. Autorstwo ewangelii należało przypisać jednemu z kręgu dwunastu apostołów ( Andrew Welburn ).

    Zatem początkowo Ewangelia Jana była w użyciu jakiejś wąskiej grupy osób: nie ma zatem powodów, by samo powstanie zrębów Ewangelii nie umieszczać w okresie znacznie wcześniejszym. To, że rzeczywiście nie była ona skierowana do odbiorcy masowego, widać wyraźnie w jej bardzo ogólnikowym charakterze oraz mistycznej głębi. Jej tradycja, będąca niejako w pewnym napięciu wobec synoptyków, została zharmonizowana poprzez przyjęcie odwiecznego zrodzenia Logosu/Jezusa z Jego wcieleniem z dziewicy, w Ewangeliach Mateusza i Łukasza. Ewangelia Jana po raz pierwszy używa wobec Jezusa słowa Bóg w dwóch miejscach ( J 1, 1; 20, 28 ). Mistycyzm Ewangelii Jana jest zrozumiały, jeśli interpretuje się go poprzez obraz paschalnego Jezusa.

  27. Panie Andrzeju,
    wydaje się, że czasem nie rozumiemy się. Skupmy się zatem na tym, co nas łączy. I przekażmy sobie znak pokoju – azaliż wypowiadamy się na katolickim blogu teologicznym! Inna rzecz, czy nie odbiegamy czasem zanadto od tematu? W każdym razie ostatnia Pana wypowiedź jest bardzo interesująca .
    pozdrawiam

  28. Panie Robercie,
    w rzeczywistości, ja nie czuję, abyśmy zaburzali pokój pomiędzy nami. Bardzo sobie cenię P. opinie, bloga i dlatego życzę P. jak najwięcej pokoju w Duchu Świętym. Niemniej ma P. rację mówiąc o odejściu od głównego tematu. Jedyne wyjście jakie widzę, na tę chwilę, to, zastanowienie się nad problemem: Czy Ewangelie ( zwłaszcza Mateusza i Jana, bo na nie się wskazuje ) są w jakiś sposób odpowiedzialne za antyjudaizm w Kościele?
    Pozdrawiam.

  29. Panie Andrzeju,
    Zwykle czytam Ewangelie na dwa , może trzy sposoby. Gdy jestem w pobożnym nastroju nachylam się nad tekstem i proszę Ducha o oświecenie, szukam w lekturze a znajduję medytacji, a poprzez modlitwę wchodzę na próg kontemplacji.
    Albo wsłuchuję się w Ewangelię jak w symfonię podziwiając jej piękno. Słuchając muzyki nie analizuję ani partytury ani poszczególnych dźwięków, by dopatrzyć się fałszu.
    Gdy jestem jeszcze w innym nastroju, krytycznie analizuję tak jak umiem jej treść, uważając jedynie, by nie popaść w krytykanctwo. Z latami jednak coraz bardziej sięgam po syntetyczne opracowania, by przekazać jak najprościej Dobrą Nowinę . Ze względu na stan mego zdrowia żona nie pozwala mi toczyć jakiś pracochłonnych zażartych sporów teologicznych. Obrona prawdy jednak czasem tego wymaga.
    Niegdyś podziwiałem dokonania Romana Brandstaettera przede wszystkim na polu poetyckim i translatorskim. Będąc Żydem o poglądach syjonistycznych wyjechał on w czasie II wojny światowej do Jerozolimy. Tam doznał objawienia Chrystusa – Boga ukrzyżowanego /sic!/ ale żywego. Po wojnie wyjechał do Włoch, gdzie zafascynował się św. Franciszkiem z Asyżu, przyjął chrzest, później wrócił do Polski. Cenię sobie jego Krąg biblijny i przekłady zwłaszcza Ewangelii. Mam wszystkie z wyjątkiem św. Jana, która zaginęła mi w czasie przeprowadzki z Warszawy na Mazury. Jak wyżej pisałem, Ewangelii św. Jana nie można winić za antyjudaizm w Kościele, podobnie jak pozostałe.
    Przytoczę parę zdań Brandstaettera ze wstępu do Ewangelii Marka. Jak pięknie pisze Żyd konwertyta o Ewangeliach.
    /…I oto w cyklu krótkich opowieści, szybko po sobie następujących, powiązanych ze sobą postacią Syna Człowieczego, pokazuje Go nam Marek w działaniu jako człowieka czynu, ukrytego Mesjasza, wędrującego niezmordowanie przez Ziemię Świętą, wciąż śpieszącego się – stąd ulubione przysłówki św. Marka: szybko, natychmiast, zaraz – świadomego krótkości swojego ziemskiego żywota i usiłującego sumą działań, niekiedy pełnych tajemnych niedomówień, utrwalić w pamięci ludzkości swój żywy i niepowtarzalny obraz. Takim Go widzieli za Jego ziemskiego życia apostołowie i uczniowie i takim Go widziało Jego bliższe i dalsze otoczenie – człowieka nie objawiającego ludziom swojego Boskiego oblicza, poza jednym, jedynym razem, gdy przed trzema wybranymi Apostołami, na osobności, pod rygorami bezwzględnej tajemnicy uchylił na Górze Przemienienia rąbek swojego Bóstwa. Czy trzej Apostołowie zrozumieli głęboki sens zdarzenia, którego byli naocznymi świadkami? Nie. Nie zrozumieli, podobnie jak nie rozumiała Boskiej Istoty Chrystusa reszta Apostołów. Wstrząsający jest ów w mollowym nastroju utrzymany akord – refren trzykrotnie powtórzony u Marka po objawieniu się niewiastom zmartwychwstałego rabbiego z Nazaretu;” Nie uwierzyli …Nie uwierzyli… Nie uwierzyli”/ Mk XVI,9,14,15/. Egzegeci twierdzą, że ten finał /Mk XVI, 9-21/ nie wyszedł spod ręki Marka. Może. Ale jest na pewno psychologicznie umotywowaną konsekwencją niepokojów, lęków i wątpliwości – jakże bardzo ludzkich! – przeżywanych przez Apostołów i uczniów u boku Mesjasza, który przemyślnie i zapobiegliwie ukrył przed ludźmi – do czasu – swoje mesjańskie oblicze…/ Dramat o Jezusie, tamże,s.8/.
    I tak jest do dziś. „Jak Chrystus pozostał nieznany między ludźmi, tak prawda Jego miedzy powszechnymi mniemaniami bez widocznej różnicy; tak Eucharystia między pospolitym chlebem” /Pascal, Myśli,789/. Życzę Panu jednak dotarcia do rzeczywistego Chrystusa.

  30. Ewangelie można czytać na wiele sposobów. Ewangelia dla nas chrześcijan, nie jest li tylko jakimś dokumentem historycznym, ale pismem nad którego treścią czuwał Bóg. Jak P. trafnie zauważył, podejście historyczno – krytyczne nie może zamykać drogi do kontemplacji jej treści w modlitwie. Ta wielowymiarowość współczesnego podejścia do tego tekstu, dla niektórych okazuje się zgubna: pozostają tylko przy aspekcie historyczno – krytycznym, nigdy nie powracając do wymiaru duchowego. Sprzeczności oraz anachronizmy, które odnajdują w tekstach świętych, powodują u ludzi dwie biegunowo różne reakcje: jedni uciekają w fundamentalizm i wtedy, zazwyczaj harmonizują oni Pismo w sposób, który ma udowodnić jego nieomylność, lub też dochodzą do wniosku, że sprzeczności te jednoznacznie wskazują, że za nimi nie mógł stać Bóg. Odrzucam obydwa podejścia, nie tylko odrzucam je, ale proponuje trzecią drogę: Pismo Święte nie jest zbiorem nieomylnych twierdzeń, większa jego część została napisana w zamierzchłych czasach. Niektóre Księgi nie znają nawet koncepcji życia po śmierci ( Kohelet ), niektóre proponują rozwiązania teologiczne, które zostały już dawno zarzucone. Niektórych prawd wiary, które wyznajemy jako katolicy próżno tam szukać. Jeśli zsumujemy te fakty, a ich wymienianie uważam w tym momencie za zbyteczne, to jedyny uprawniony wniosek, który zostaje to: wymiar badania tekstu pod względem historyczno – krytycznym nie narusza istoty wiary rzymsko – katolickiej, ponieważ od czasów św. Pawła idzie ona wciąż do przodu i interpretuje święte teksty, nie w zgodzie z ich historycznymi aspektami, ale w zgodzie ze swoją koncepcją teologiczną, wciąż rozwijaną i która ogląda się co prawda wstecz, wciąż bazując na Biblii Hebrajskiej, czy też chrześcijańskich Pismach Greckich z I wieku, to jednak jest to dla niej baza niewystarczająca. To jest coś z czym nie mogliby się zgodzić protestanci, zwłaszcza ci fundamentalni, którzy twierdzą, że jedynie Pismo, nie Kościół, posiada nieomylność. Zawsze mnie ten argument bawi, albowiem w jaki sposób sami protestanci są w stanie zweryfikować kanon Nowego Testamentu nie odwołując się do świadectw zewnętrznych: przecież tylko w Liście Piotra są wspominane Listy św. Pawła ( bez szczegółów ), a więc za pomocą świadectw wewnętrznych nie da się ustalić kanonu. Co dalej? Chcąc nie chcą, muszą się oni odwołać do pism pierwszych apologetów, czy też Kanonu Muratoriego. Nie do końca przynosi to jednak efekt, którego by oczekiwali, ponieważ sam Kanon Muratoriego nie zawiera spisu wszystkich ksiąg, które posiadamy obecnie w NT ( nie ma tam np. Drugiego Listu św. Piotra ). Pełny wykaz zgadzający się z „naszym” NT przedstawił dopiero Atanazy z Aleksandrii w 367 r. ( o procesie kształtowania się kanonu zob. Albert. C. Sundberg, Canon of the NT, w: Interpreter`s Dictionary of the Bible, Suppl. Vol., Nashville, TN: Abidgon, 1976, s. 136 – 140 ). Wschód zaakceptował kanon w 419 na synodzie w Kartaginie. Powinniśmy zdawać sobie sprawę, że w starożytności nie był dostępny zbiór ksiąg świętych w jednym tomie, który odpowiadałby współczesnym wydaniom Biblii. Kodeks wszedł do powszechnego użytku na pewno na początkach V w., zaś starożytni nie mieli całych zbiorów ksiąg Biblii w miejsce wcześniejszych używanych zwojów ( D. E. Groh, Religia Imperium, w: Chrześcijaństwo a judaizm rabiniczny. Historia początków oraz wczesnego rozwoju, Warszawa 2013, s. 444 ). Jak było zatem na początku: większa część chrześcijan nie umiała czytać, ani pisać; większa część chrześcijan nie wiedziała co to kanon; znaczna część chrześcijan traktowała Ewangelię Tomasza, czy też Ewangelie Piotra jako pisma natchnione, a przez długi czas Didache i List Klemensa wchodziły w skład NT. Kłamstwem jest więc to co wmawiają nam fundamentaliści, powtarzając niczym mantrę: tylko Pismo. Prawda jest inna: tylko Duch Święty – i to On określił czym jest kanon, a skoro potrafił to zrobić ( w co wierzą wszyscy protestanci i katolicy ), to znaczy, że prawd religijnych nie muszę szukać tylko w tych starych tekstach ( bardzo ważnych ), ale w całej refleksji religijnej i teologicznej Kościoła. Znaczy się, że proces, który w jakimś stopniu zapoczątkował Jezus Chrystus jeszcze się nie skończył i wciąż prawda może być zgłębiana, interpretowana, a startem jej refleksji, z podkreśleniem startem, jest Wcielony Bóg.

  31. Panie Andrzeju,
    Wracając do tematu miesiąca, chciałbym P. poprosić o wyjaśnienie paru historycznych faktów. W XVI wieku do antyżydowskich wystąpień przyczynił się niestety Marcin Luter. Po nieudanych próbach ich nawrócenia, przekonany że Żydzi bluźnią przeciw Chrystusowi , w traktacie Von den Juden und ihren Lugen /1543/ domagał się spalenia ich synagog, zburzenia domów, odebrania świętych ksiąg a zwłaszcza Talmudu, rabinom nauczania , swobodnego poruszania się po kraju, a w końcu wygnania wszystkich. Luter nie był kacerzem, ale świętym też nie był. Antychrześcijańską teologię zatem można dostrzec także w protestantyzmie. W tym czasie, w wyniku prześladowań około 80 % europejskich Żydów znalazło schronienie w Rzeczpospolitej Obojga Narodów Polski i Litwy. Mam pytanie do P. jako historyka, jakie było wówczas nastawienie polskiego Kościoła wobec Żydów?

  32. Szanowny Panie Robercie,
    o nastawieniu Kościoła w Królestwie Polskim do Żydów, w interesującym P. okresie, żydowski słownik informuje następująco:

    „Propaganda kościelna widziała w Żydach zabójców Chrystusa, co wykluczało możliwość wzajemnego, zgodnego współżycia między wyznawcami obu religii. Ustawodawstwo soborowe zmierzało do ograniczenia wzajemnych kontaktów. W 1215 IV sobór laterański, w którym wziął udział arcybiskup Henryk Kietlicz, wezwał ludność chrześcijańską do zerwania stosunków kredytowych i handlowych z Żydami, tym ostatnim nakazał noszenie specjalnego stroju, aby łatwo ich było odróżnić od chrześcijan. Zakazywano wyznawcom judaizmu pojawiania się na ulicach w piątek, dniu śmierci Chrystusa. Nawoływano monarchów do wprowadzenia zakazu powierzania Żydom urzędów i funkcji publicznych. Postanowienia IV soboru laterańskiego zostały przyjęte także w Polsce. Szczegółowo zajął się nimi synod biskupów we Wrocławiu w 1267. Zakazano chrześcijanom ucztowania razem z Żydami, kupowania od nich artykułów spożywczych, postulowano wydzielenie odrębnych dzielnic żydowskich, aby ograniczyć im możliwość obcowania z chrześcijanami. Zabroniono chrześcjanom podejmowania pracy w domach żydowskich. Postanowienia te były odnawiane na synodach diecezjalnych, a proboszczów zobowiązano do pouczania wiernych, jak mają postępować z Żydami. W 1420 w Kaliszu arcybiskup Mikołaj Trąba występował przeciw lichwie żydowskiej. Na synodach w XVI w. biskupi nawoływali do ograniczenia napływu ludności żydowskiej do Polski, wskazywali, że nieprzestrzegane są ograniczenia dotyczące liczby domów żydowskich i synagog, a Żydom nadal powierza się funkcje publiczne. Synody w XVII i XVIII w. domagały się dalszego ograniczenia działalności zawodowej Żydów, zarzucając im wypieranie chrześcijan z handlu i rzemiosła. Wielokrotnie piętnowano podejmowanie przez chrześcijan pracy u “niewiernych”, a synod chełmski w 1604 zobowiązywał proboszczów do powoływania Żydów zatrudniających służbę chrześcijańską przed sąd wojewodziński. Synody ingerowały w wewnętrzne życie gmin i w sprawy religii żydowskiej, zakazując druku Talmudu, a także niektórych ceremonii i obrzędów, np. związanych ze świętem Purim (purimszpil). Poglądy Kościoła odzwierciedlała literatura antyżydowska, której autorami byli w przeważającej części duchowni. Kościół inicjował dysputy teologiczne między duchownymi katolickimi i żydowskimi, które miały wykazać wyższość chrześcijaństwa nad judaizmem i przyczyniać się do szerzenia tej religii wśród Żydów. W Polsce takie dysputy odbywały się w XVI w., ale ich celem była głównie chęć wymiany myśli i poglądów (Icchak z Trok, Jakub z Bełżyc). Inny charakter miały dysputy, które toczyły się w Kamieńcu (1757) i Lwowie (1759) między Żydami a frankistami. Ci ostatni próbowali dowieść m.in. słuszności zarzutów o popełnianiu “mordów rytualnych”, a biskup kamieniecki skazał Talmud na spalenie, co spowodowało zniszczenie wielu hebrajskich druków i manuskryptów. Odmiennie niż ustalały uchwały synodalne kształtowały się codzienne stosunki między Żydami a chrześcijanami, w tym także duchowieństwem. Liczni duchowni powierzali swoje oszczędności na zasadach bankierskich kupcom żydowskim, którzy wypłacali od tych sum coroczne dywidendy. W XVIII w. gminy znajdujące się w złej sytuacji ekonomicznej zaciągały pożyczki w klasztorach. Od 2. poł. XVII w. Żydzi coraz częściej osiedlali się w dobrach duchownych (np. Pułtusk, Łowicz), uzyskując przywileje takie, jak w szlacheckich dobrach prywatnych (np. Kamionka Strumiłłowa). W Wielkopolsce Żyd i proboszcz wspólnie prowadzili w XVIII w. manufakturę. Nie były to przypadki częste, jednak społeczna izolacja, narzucona przez ustawodawstwo synodów, nie była przestrzegana nie tylko przez ogół wiernych, lecz również samych duchownych” ( cyt: http://www.sztetl.org.pl/pl/term/79,kosciol-a-zydzi/ ).

    Żydów do Polski z ogarniętej antysemityzmem Europy, przyciągały liczne przywileje oraz względnie dobre relacje z ludnością tubylczą. Już statut kaliski przyznał im miano servi camerae i przez to stali się oni źródłem sporych dochodów dla władców. Kazimierz Wielki rozszerzył ten statut na wszystkich Żydów mieszkających w obrębie Królestwa Polskiego.
    W XVI wieku Żydzi cieszyli się niespotykaną w innych krajach autonomią. Przyznano im tzw. Sejm Czterech Ziem. Była to regularnie się zbierająca żydowska instytucja samorządowa wzorowana na polskim Sejmie. Pierwszy cios polskiej społeczności Żydów zada dopiero powstanie kozackie pod wodzą Bohdana Chmielnickiego ( 1648 – 1657 ), w trakcie którego w wyniku pogromów śmierć poniesie kilkadziesiąt tysięcy osób.
    Polscy królowie słynęli z tolerancji i wyrozumiałości. Gdy w Rzymie w 1555 r. papież Paweł VI w bulli: Cum nimis absurdum, nakazuje zamknąć Żydów w getcie i oznakować kobiety żółtymi welonami, a mężczyzn żółtymi kapeluszami – to polski król Stefan Batory w 1576 r. otwarcie występuje w obronie Żydów przeciw nieuzasadnionym oskarżeniom o mord rytualny, grożąc, że kto podejmie takie oskarżenia na gardle karany będzie. To chlubna karta w historii Polski.
    Pozdrawiam.

  33. Autor wpisu przedstawił Kościół Rzymsko-Katolicki, innymi wyznaniami chrześcijańskimi oraz innymi religiami się nie zajmując, jako irracjonalnie antysemicką, morderczą machinę, która maksymalny zasięg swego działania osiągnęła za czasów III Rzeszy w postaci Holokaustu.
    Nie negując wielu zbrodni popełnionych systemowo przez chrześcijan w ciągu wieków istnienia chrześcijaństwa, zauważam, że nawet względem największych zbrodniarzy należy stosować rzymską zasadę Audiatur et altera pars. Bez tego zamiast rzeczowej prezentacji materiału mamy jednostronnie antykatolicką propagandę.
    Dwa przykłady problemu:
    1. „Mordy na Żydach towarzyszyły chrześcijanom zresztą już od czasów haniebnej masakry Żydów aleksandryjskich ( 414 )”. – cytat z wpisu głównego.
    Wg źródeł takich jak „Historia Kościelna” Sokratesa Scholastyka, masakra Żydów w Aleksandrii została dokonana przez chrześcijański tłum, wsparty przez mnichów nitryjskich. Rolę przywódcy odegrał biskup Cyryl, jednak nie uderzył na Żydów w wyniku ciemnego antysemityzmu, ale zrobił to w odwecie za ich wcześniejsze ataki na chrześcijan. Rzecz jasna, krwawa zemsta na sprawcach obciążonych zbiorowo oraz rabunek żydowskiego mienia to czyn, który chrześcijanom chluby nie przynosi. Nie wynikał on jednak z nienawiści do Żydów mającej pochodzić z uznawania ich za sprawców śmierci Jezusa Chrystusa.

    2. Prośba Autora, by „nie wprowadzać krzywdzących naród żydowski uogólnień”:
    „To nie Żydzi zabili Jana Chrzciciela; morderczy rozkaz wydał zhellenizowany kolaborant rzymski: Herod Antypas. Sam Jan, jako prorok, spotkał się z niezwykle entuzjastycznym przyjęciem mas żydowskich i dlatego został usunięty. Jezusa z Nazaretu, skazał prefekt rzymski Poncjusz Piłat (…).” – cytat z postu: Andrzej Jan Nowicki, 15 czerwca 2014 o 07:00 .

    Jakiej narodowości był „zhellenizowany kolaborant rzymski’ imieniem Herod Antypas? To syn Idumejczyka Heroda Wielkiego oraz Samarytanki Maltake. Faktycznie krwi żydowskiej u niego niewiele. Czy jednak żywił morderczą nienawiść do Żyda Jana Chrzciciela dlatego, że sam był kolaborantem rzymskiego okupanta, a Jana popierały żydowskie masy? NT podaje, że Jan zapłacił życiem za wytykanie Antypasowi małżeństwa z Herodiadą, które było zawarte wbrew prawu żydowskiemu. Czy jakieś źródła skutecznie podważyły informacje o okolicznościach śmierci Jana Chrzciciela, jakie podał Marek Ewangelista (Mk 6,14-29)?

    Oczywiście, wg NT Poncjusz Piłat skazał Jezusa na śmierć krzyżową. Ale dlaczego w ogóle się Nim zajmował? Czy władze rzymskie interesowały się Jezusem, śledziły go, widziały w Nim zagrożenie? Czy Piłat uruchomił administrację rzymską, by rozprawić się z Jezusem? W jaki sposób Jezus trafił przed sąd Piłata i dlaczego Piłat jako tytuł winy napisał „Jezus Nazarejczyk Król Żydowski”, a potem wbrew czyjej woli nie chciał tego tytułu usunąć?

    Niezależnie od kontrowersji związanych z faktycznym czy domniemanym procesem Jezusa przed Sanhedrynem, brak w kontekście obrony dobrego imienia Żydów uwzględnienia przez Autora jednoznacznego stanowiska Józefa Flawiusza:
    „A gdy wskutek doniesienia najznakomitszych u nas mężów, Piłat zasądził go na śmierć krzyżową, jego dawni wyznawcy nie przestali go miłować ( Ant 18, 63 ).”

    Obciążanie całego narodu żydowskiego za śmierć Jezusa z Nazaretu i to w perspektywie dziejowej jest absurdalne. Nie mniej złe jest zdejmowanie odpowiedzialności za nią z ludzi, którzy się do niej bezpośrednio przyczynili bez względu na to, czy byli to ówcześni Żydzi czy Rzymianie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *