W „Charakterach” styczniowych znany pisarz Ignacy Karpowicz pisze: „zwłaszcza w ST Bóg jest złym, zawistnym sadystą, z wielkimi problemami w kontrolowaniu agresji i napadów złości. Nie widzę w nim ani ociupinki dobra”. Zaczęłam się zastanawiać nad tą ociupinką dobra i poszukiwać jej w Starym Testamencie. Czy Bóg ST jest zły? Ile racji ma Ignacy Karpowicz? Czy obraz Boga prezentowany w ST ma wpływ na chrześcijaństwo, a w szczególności na jego obecny kryzys?
W Starym Testamencie można spotkać wiele obrazów Boga, ale jeden z nich jest dominujący, występuje najczęściej, jest opisywany przez przeważającą liczbę autorów. Jest to obraz Boga–władcy wymagającego od ludzi–poddanych, bezwzględnego posłuszeństwa. Obraz ten wynika z pewnego sposobu widzenia świata, a mianowicie z uporządkowania świata według zasady władzy i podporządkowania. Na szczycie hierarchii ST stoi władca absolutny – Jahwe. Ludzie są Jego sługami, a każde ich postępowanie jest interpretowane w kategoriach posłuszeństwa bądź nieposłuszeństwa. ST koncentruje się przy tym na nieposłuszeństwie, które rodzi gniew Boga. Pierwsza historia z Księgi Rodzaju o Adamie i Ewie już zawiera ten wątek: ludzie nieposłusznie zjedli owoc z drzewa poznania dobra i zła, za co zostali ukarani wygnaniem z Edenu. Nieposłuszeństwo zawsze pociąga za sobą karę. Noe – kolejna historia, w której Bóg karze ludzi za złe postępowanie, rozumiane jako nieposłuszeństwo. Abraham – bohater wychwalany przez autora Biblii jako posłuszny aż do poświęcenia swojego dziecka. Posłuszny wbrew naturze, wbrew miłości, wbrew moralności. Ta pochwała posłuszeństwa odcisnęła swe piętno także na chrześcijaństwie – Jezus był posłuszny aż do śmierci, co sugeruje, że Bóg wymagał od Niego śmierci. ST zawiera również przemyślenia kwestionujące ten tradycyjny obraz Boga, lecz są one w mniejszości, na przykład w Księdze Hioba, niektórych Psalmach oraz w pewnych słowach niektórych proroków. Dopiero Jezus zdoła odwrócić całkowicie logikę ST, zrewidować obraz gniewnego i karzącego Boga, a stosunki Bosko-ludzkie przedstawić jako równorzędne raczej niż hierarchiczne. U Jezusa człowiek to przyjaciel Boga, nie sługa. Bóg jest przede wszystkim dobry i wybaczający. U św. Pawła sprawiedliwość Boga polega na miłosierdziu. Nowy Testament wykorzystał pewne marginalne wątki Starego, aby zrobić prawdziwą religijną rewolucję. Rewolucja ta nie do końca się powiodła, ponieważ nie udało się zmienić obrazu Boga w ludzkiej mentalności, było to za trudne dla człowieka czasów Jezusa i nadal jest za trudne dla chrześcijanina XXI wieku. Także NT nie oderwał się (bo nie mógł) na tyle kategorycznie od Starego, aby rewolucja ta się powiodła. Jednak wydaje mi się, że jeśli chodzi o samego Jezusa, to właśnie takiej rewolucji myślowej chciał. Pragnął przemiany umysłów, metanoi, a głównym Jego celem było zmiana myślenia na temat Boga.
Używając cytatów z Septuaginty postaram się teraz bardziej szczegółowo wyjaśnić moje przemyślenia na temat Boga Starego Testamentu. Jaki obraz Boga przedstawia nam Księga Izajasza? Księga ta miała trzech autorów. Pierwszy autor, prawdopodobnie sam prorok Izajasz, słyszy w wizji słowa Boga, który jest rozczarowany i zagniewany, ponieważ naród Izraela nie rozpoznaje Go ani nie rozumie. „Biada ci, występny narodzie, ludu przeżarty grzechami, plemię zepsute, synowie nieprawości! Porzuciliście Pana, pobudziliście do gniewu Tego, który jest Świętym Izraela. Pewnie ciągle jeszcze chcecie być chłostani, skoro nadal dopuszczacie się nieprawości!” (Iz 1, 4). Bóg karze tych, którzy nie są posłuszni Jego prawu. Uważa, że strach przed karą powinien skłonić ludzi do posłuszeństwa. „Jeśli naprawdę zechcecie być mi posłuszni, będziecie spożywać z dóbr tej krainy. Jeśli natomiast nie zechcecie i nie będziecie mi posłuszni, dosięgnie was miecz żarłoczny” (Iz 1, 19). Bóg ma doprawdy dość grzechów ludzi, mdli Go z ich powodu, ofiary są dla Niego obrzydliwością, gardzi świętami. Nie wysłucha ich modlitw dopóki się nie poprawią, dopóki nie zaczną postępować dobrze, właściwie, zgodnie z przykazaniami. Bóg rządzi twardą ręką. Zgładzi nieposłusznych, wyrzuci zdeprawowanych, którzy zostaną starci na proch. Spłoną grzesznicy i sprawcy nieprawości. Bóg występuje tutaj jako władca żądający posłuszeństwa. Lęk przed karą ma być motywacją do czynienia sprawiedliwości. Bóg jest kontrolerem i sędzią, zapalczywym i do głębi przejętym złem, jakie ludzie sobie nawzajem wyrządzają. Władca ten nie pyta o przyczyny złego postępowania ludzi, o okoliczności łagodzące, nie chce wcale analizować głębin ludzkiej duszy. Sprawa jest prosta i oczywista: dałem wam zasady, macie je stosować, bo jeśli nie, to będąc wszechmocnym władcą zrobię z wami porządek. Bóg ten napomina ludzi z powodu grzechów takich jak oszustwa, kradzieże, oddawanie czci idolom, zapominanie o prawach sierot i wdów. Sam jednak zapowiada zagładę, czyli śmierć oraz nałożenie cierpień na ludzi. Oburza Go zadawanie sobie wzajemnie cierpień przez ludzi, ale sam czuje się uprawniony do zadawania cierpień. On bowiem jest sprawiedliwy. Zadawanie cierpień jako kara za złe postępowanie jest sprawiedliwe. Nadane przez Niego prawo przewiduje karę śmierci za pewne wykroczenia. Niemoralne jest czynienie zła dla własnej korzyści, ale moralne jest czynienie zła jako odpłaty za zło. Bóg zatem jest w porządku. On sam nie jest zdolny do grzechu / niesprawiedliwości, choć jest zdolny do zła – zabijania i zadawania cierpień. Pojęcie sprawiedliwości u tego Boga obejmuje czynienie zła jako odpłaty za grzech. Bóg Izajasza jest tutaj przede wszystkim władcą wymagającym posłuszeństwa od poddanych. Słabość ludzi i ich niezdolność do zachowania najwyższych standardów moralnych nie interesują Go i nie są dla Niego żadnym usprawiedliwieniem. Żąda zmiany postępowania i tylko ten, kto oczyści się z grzechu będzie mógł z Nim dyskutować.
Bóg Izajasza wzbudza strach. Izajasz każe się ukryć przed Nim w jaskiniach, aby uniknąć grozy ujrzenia oblicza Pańskiego. Pan pojawi się na ziemi, aby „zniszczyć ten kraj doszczętnie”. W ten dzień, zwany Dniem Pana wszyscy bezczelni, wyniośli i butni zostaną poniżeni. Bóg zdaje się być przekonany, że największymi grzesznikami są ludzie posiadający władzę i prestiż społeczny: wielcy, mocni, wojownicy, sędziowie, prorocy, wieszczki, zasiadający w radzie starszych, czcigodni doradcy, biegli rzemieślnicy. To przeciwko nim Bóg powstanie, w obronie biednych i pokrzywdzonych: „Sam Pan przybędzie, aby osądzić starszyznę ludu i jego przywódców”. (Iz 3, 14) Mający władzę zostaną przez Pana zdegradowani.
Bóg Izajasza nie lubi zalotnych kobiet. Spotkać je ma surowa kara za to, że „chełpiły się sobą, chodziły z dumnie wyprostowanym karkiem, że zalotnie strzelały oczami, że idąc tanecznym krokiem, ciągnęły za soba tren szaty”. Kara wydaje się nam niewspółmierna do „winy”, o ile zalotność można nazwać winą. Pan odbierze tym kobietom ich nakrycia i ozdoby, każe im chodzić nago. „I zamiast przyjemnych wonności będzie brud, zamiast ozdobnym pasem obwiążą cię powrozem, zamiast złotej biżuterii na głowie świecić będziesz za swe postępki łysiną, zamiast chitonu podbitego purpurą owiniesz się włosiennicą. Twój syn najdorodniejszy, tak ukochany przez ciebie, padnie od miecza i od miecza padną wasi dzielni wojownicy”. (Iz 3, 24-25) I to wszystko tylko za uleganie skłonnościom do ładnych strojów i biżuterii?
Gniew Pana trwa długo i nie mija, dopóki nie dokona się prawie całkowite unicestwienie narodu. Pozostanie tylko „reszta” Izraela, czyli mniejszość. „Pan Zastępów uniósł się gniewem na swój lud, wyciągnął przeciw nim swoje ramię i uderzył w nich, aż zadrżały góry. Dlatego ich trupy leżały jak kupy gnoju na środku drogi. A mimo tego wszystkiego nie mógł nadal odstąpić od gniewu i to ramię nadal musiało sięgać daleko” (Iz 5, 25).
Generalnie przesłanie Izajasza, jak zresztą wielu innych proroków, można streścić w sposób następujący: lud Izraela nie przestrzega Prawa danego przez Jahwe, grzeszy, czci innych bogów, czego konsekwencją jest gniew Pański objawiający się zsyłaniem wszelkiego rodzaju klęsk i cierpień na naród wybrany, a w ostateczności zgładzeniem większości tego niewiernego ludu. Pozostaje tylko przy życiu jakaś cudem ocalała „reszta”, która już oczyszczona z nieprawości, sprawiedliwa i posłuszna Jahwe, ma się rozmnażać i z której ma wyrosnąć jakiś naród czystszy, lepszy i bezgrzeszny. Nadzieje te okazują się płonne, a potomstwo „reszty”, tak samo wiarołomne i grzeszne jak przodkowie, znów zasługuje na surową karę. I historia się powtarza. Należy podkreślić, że „reszta”, jak nazwa wskazuje, będzie niewielka: „Tych, którzy z nich ocaleją, da się określić niewielką liczbą, nawet dziecko będzie potrafiło spisać ich wszystkich” (Iz 10, 19). „Choćby bowiem ludność Izraela była tak liczna jak ziarna piasku nad morzem, tylko resztki z nich ocaleją” (Iz 10, 22).
Pan wykonuje swoje kary na narodzie wybranym posługując się armiami wrogimi Izraelowi. „Owego dnia Pan świśnie na muchy, które są panami ujścia rzeki Egiptu, i na pszczoły z krainy Asyryjczyków” (Iz 7, 18) Chodzi tu o wojska Egiptu i Asyrii, które mają zaatakować królestwo Judy i w imienu Pana ukarać grzeszny lud. Izajasz uważał, że jedynym wytłumaczeniem klęsk Izraela jest słuszna kara Boża za nieprawości ludu. Bóg jako sędzia, król i władca ma prawo karać swoje sługi – ludzi, ma prawo oczekiwać od nich posłuszeństwa i pokory. W wydarzeniach historii, złych czy dobrych, musi istnieć jakiś głębszy sens, skoro świat jest stworzony i kierowany przez Jahwe. Jeśli narodowi wiedzie się dobrze, musi to być jego zasługą: ludzie widocznie przestrzegają Prawa i nie można im zarzucić niepsrawiedliwości. Jeśli na lud spadają klęski i cierpienia, sam lud jest sobie winien. Jahwe tak zależy na posłuszeństwie i sprawiedliwości, że nie może znieść odstępstwa swego ludu. Jahwe interesuje się przy tym jedynie „swoim” ludem, wszystkie inne narody traktuje przedmiotowo, jako narzędzia do ujarzmienia Izraela. „Biada Asyryjczykom, bo w ich rękach jest rózga mojej zapalczywości i gniewu. Wyślę bowiem mój gniew przeciw narodowi zepsutemu. Nakażę, aby na moim ludzie dokonał grabieży, żeby go złupił, żeby stratował miasta, a ich samych wdeptał w pył ziemi” (Iz 10, 5).
Izajasz widzi nadzieję dla ocalałej „reszty”. Ma nią przewodzić władca z pokolenia Dawida, zwany Wysłannikiem Wielkiego Planu, który przyniesie pokój umęczonemu wojnami Izraelowi. Oto prawo i sprawiedliwość zapanują teraz na wieki dzięki interwencji owego wysłannika. Pod jego władzą ocalała reszta Izraela będzie żyła w pokoju, zachowując przykazania, a cała ziemia napełni się poznaniem Boga. Władca ten będzie królem wszystkich narodów. Kiedy już nastąpi ten wspaniały okres pokoju i poznania Boga, ludzie będą mogli znowu Go wysławiać: „Pragnę, o Panie, wysławiać Ciebie. Choć bowiem rozgniewałeś się na mnie, to ten swój gniew powściągnąłeś i zlitowałeś się nade mną. Oto mój Bóg jest moim wybawcą i Panem. Jemu zaufam, dzięki Niemu doznam ocalenia. Nie będę się lękał, bo Pan jest moją chwałą i uwielbieniem” (Iz 12, 1-2). Rzeczywiście, „reszta” będzie mogła się modlić i wysławiać Pana, ale czy tak łatwo zapomni o utraconych bliskich, którzy się do elitarnej „reszty” nie załapali?
Wizje Izajasza bardzo często dotyczą dnia Pańskiego, znacznie rzadziej – nadziei i ocalenia. „Wznieście lamenty, bo już blisko jest ów dzień Pański. Wkrótce tu od Boga przybędzie zguba. Z tego powodu każde ramię zwiotczeje i serce każdego człowieka osłabnie ze strachu. … Oto się zbliża dzień Pański, nieprzebłagany, dzień oburzenia i gniewu, żeby pustynią uczynić całą zamieszkałą ziemię i usunąć z niej grzeszników” (Iz 13, 6-9). Następują potem proroctwa wielkich mordów, grabieży, gwałtów, bezlitosnego zniszczenia, cierpień, udręki i niewoli. Po tym wszystkim „Bóg pozwoli ci odpoczywać”, a „po wychłostaniu ludu gniewem, plagą nieustępliwą, po uderzeniu narodu ciosem nieubłaganiej złości teraz już jest spokojny” (Iz 14, 6-7).
Księga Lamentacji przedstawia podobny pogląd na historię Izraela i udział w niej Boga. Oto Jerozolima jest zniszczona przez Asyryjczyków, świątynia leży w gruzach, ludzie cierpią głód, większość z nich jest po zdobyciu miasta uprowadzona do Babilonii. Księga Lamentacji winą za te klęski obarcza Izraelitów. Są one karą Boga za niesprawiedliwość i grzechy ludu. „Pan upokorzył je (Jeruzalem) za ogrom jego czynów bezbożnych” (Lm 1,5). „Grzechowi uległo Jeruzalem, dlatego ruiną się stało” (Lm 1,8) Prorok Jeremiasz lamentuje nad losem Jeruzalem i opłakuje jego tragedię. Gniew Pana spadł także na niego: „Przemawiał Pan przeze mnie, a teraz w dniu swego gniewu upokorzył mnie. Posłał ze swej wysokości ogień i w moich kościach go osadził. … Ruiną mnie uczynił i sprawił, że każdego dnia ból mnie przenika” (Lm 1,13). Swoje własne cierpienia przypisuje Jeremiasz także gniewnemu Bogu. Gniewnemu, lecz sprawiedliwemu. Sprawiedliwość Boga ma polegać na karaniu i zabijaniu ludzi grzesznych. Pan z opiekuna ludu wybranego robi się jego przeciwnikiem: „Gniew swój rozprzestrzenił jak pożar. Pan stał się przeciwnikiem, zmiażdżył Izraela” (Lm 2,4-5). Jego gwałtowny gniew nie zna litości. Pan nie żałuje dokonanych zniszczeń. Jeremiasz skarży się na okrutne postępowanie zawziętego Boga, który zamiast w jasność prowadzi go w ciemności, który usuwa z jego duszy pokój, zabiera szczęście i nadzieję. Mimo to powtarza sobie słowa ufności wobec tego twardego i bezlitosnego Boga: „Dobry jest Pan dla tych, którzy Go oczekują, dla duszy, która Jego dobroci szukać będzie. Trwać ona będzie i w spokoju oczekiwać na ratunek od Pana” (Lm 3,25-26). Jeremiaszowi nie pozostaje nic innego niż czekać pokornie na ratunek i uznać, że sam jest sobie winien, że spotyka go los tak okrutny. Widać jednak, że ten konflikt go niezmiernie męczy i wyczerpuje psychicznie. Chciałby się zbuntować, ale nie śmie. Kto odważy się w Starym Testamencie zbuntować przeciw gniewnemu Bogu zadającemu ciosy, cierpienia i uśmiercającemu ludzi? Hiob. Jeremiasz jeszcze próbuje wynaleźć dla Boga okoliczności łagodzące: „On, gdy upokorzy, potem według ogromu swego miłosierdzia zlituje się. On przecież nie z głębi serca swego odsuwa się i upokarza synów ludzkich” (Lm 3,32-33). Jeremiasz wydaje się uznawać wygaśnięcie Bożego gniewu i ostateczne zlitowanie się (do czasu kolejnej niewierności) za wystarczające usprawiedliwienie bezlitosnego postępowania Boga wobec ludzi. Prorok uważa, że Bóg jest jednak miłosierny mimo to, że Jego czyny temu przeczą. Sprawiedliwość rozumiana jako odpłata jest sprawą najważniejszą w tym obrazie Boga. W taki mniej wiecej sposób widzi Boga cały Stary Testament, z małymi wyjątkami. Do wyjątków tych należy przede wszystkim zaliczyć Księgę Hioba.
Hiob – człowiek odważny polemizuje z tą tradycyjną wizją Boga Starego Testamentu i nie zgadza się na nią. Doświadczenie cierpienia zmusza go do filozoficznych rozważań: jeśli Bóg jest dobry, to skąd bierze się zło, którego doświadcza Hiob? Czyżby Bóg był zdolny do czynienia zła? Jeśli nie Bóg zadaje cierpienia, to kto właściwie jest za nie odpowiedzialny? Jeśli Hiob jest sprawiedliwy, to rozumienie cierpień jako kary za grzechy jest bezsensowne. Jeśli cierpienie spotyka niewinnego człowieka, to gdzie jest Bóg, który by go chronił? Hiob śmiało oskarża Boga, wzywa Go do dyskusji. Księga Hioba jest księgą buntu, księgą kryzysu i księgą żądającą zmiany tradycyjnego obrazu Boga. Nie prowadzi ona do żadnych konkretnych konkluzji na temat tego, jaki mianowicie jest Bóg Izraela, ale kwestionuje tradycyjne poglądy i żąda ich rewizji. Kropkę nad „i” postawi w tej dyskusji dopiero Jezus.
Bóg Starego Testamentu to Bóg św. Augustyna, budzący trwogę i drżenie, chętnie chłoszczący swoje sługi, którego jedyną metodą wychowawczą jest kara. Św. Augustyn pozostał niewrażliwy na przesłanie Jezusa, nie zauważył Jezusowej rewolucji. Zamknięty w starotestamentowych koncepcjach karzącej sprawiedliwości, posunął ją do ostateczności. Korzystając zapewne z koncepcji „reszty Izraela” wpadł na pomysł nielicznej elity zbawionych contra massa damnata – potępieńców, którzy stanowią zdecydowaną liczebną większość. Chrześcijaństwo „zawdzięcza” wiele w tej mierze Augustynowi.
Na refleksję człowieka współczesnego, że wszak Bogu nie przystoi gniew i zacietrzewienie, Kościół wynajduje usprawiedliwienie, jakoby to nie był zwykły gniew, ale gniew święty (patrz art. J. Augustyna „Święty i nieświęty gniew”, Życie Duchowe Wiosna 30/2002). J. Augustyn koncentruje się tutaj nie na gniewie Jahwe, ale na tych kilku epizodach z Nowego Testamentu, które mówią o gniewie Jezusa. Autor porównuje tutaj gniew Jezusa do gniewu Jahwe, „który trwa tylko chwilę, a Jego łaskawość przez całe życie” (Ps 30, 6). Gniew, oburzenie Jezusa, Jego gwałtowne słowa były jakoby „owocem Jego Boskiej świętości”. Według Józefa Augustyna nie można porównywać naszego ludzkiego „nieuporządkowanego” gniewu ze świętym gniewem Jezusa – Boga. Znów znajdujemy ulubione słówko niektórych chrześcijan: „nieuporządkowanie”. Czy zatem można przyjąć, że święty gniew jest „uporządkowany”? A jeśli jest to właśnie gniew burzący, destrukcyjny, niepohamowany, gniew jak ogień trawiący? W końcu według autorów ST gniew ten powodował zagładę, śmierć i spustoszenie na ziemi. Czy nazwanie go „świętym” i „uporządkowanym” rozwiązuje sprawę oskarżania Boga o znęcanie się nad ludźmi?
Poszukajmy teraz tej odrobiny dobra w Bogu, która z pewnością istnieje w ST. Dominujący obraz Boga odpłaty i kary nie jest jedynym. Już wspominałam o Hiobie, który oskarżając Boga o zadawanie cierpień robi wyrwę w tradycyjnym systemie poglądów na Boga. Z pewnością niektóre Psalmy, albo przynajmniej ich niektóre wersety mówią o dobrym Bogu, jak cytat wcześniej przeze mnie wspomniany o krótkim gniewie, a długotrwałej łasce. Wybieram na chybił trafił kilka psalmów. Psalm 3 prosi Boga o pomoc i ratunek w obliczu wrogów nastających na życie człowieka. Psalmista uważa, że Pan się nim opiekuje, powstanie i ocali go. Ocalenie to ma się jednak dokonać poprzez pokonanie przez Pana jego wrogów: „Ty przecież poraziłeś wszystkich, którzy bezpodstawnie wrogość mi okazywali. Ty wybiłeś zęby występnym”. (Ps 3, 8) Bóg dba tutaj jedynie o swojego wyznawcę, inni ludzie nie są mu drodzy, karze ich, jeśli zagrażają Jego wyznawcy. Bóg nie jest jednakowo dobry dla wszystkich. Widać tutaj oczywistą sprzeczność z nauczaniem Jezusa, że Bóg jest jednakowo dobry dla dobrych i złych. Bóg w Psalmie 3 jest Bogiem wybranej przez siebie mniejszości.
Psalm 7 jest modlitwą człowieka, który uważa się za sprawiedliwego i bezgrzesznego. Każe Bogu odprawić nad sobą sąd, jest gotów ponieść śmierć i stracić swe dobre imię, jeśli Bóg znajdzie w jego życiu jakąś nieprawość. Skoro uważa się za sprawiedliwego to zasługuje na dobry wyrok sądu Bożego, w przeciwieństwie do jego nieprzyjaciół, grzesników, którzy zasługują na karę: „Powstań, Panie w swym gniewie, okaż swoją wielkość aż do najdalszych granic moich nieprzyjaciół”. Bóg cierpliwie czeka na nawróceni, ale jeśli to nie następuje, „On do połysku wyostrzy swój miecz. On łuk swój już napiął i trzyma gotowy, już mu przygotował śmiercionośne pociski”. Sprawiedliwość Pana polega na nagrodzie dla sprawiedliwych, a śmierci dla grzeszników. Zadawane przez człowieka zło wraca do niego, a wykonawcą wyroku śmierci jest Pan. Jest to sprawiedliwość rozumiana zgodnie ze zdrowym rozsądkiem. Przeciw koncepcji takiej sprawiedliwości występował Jezus, chociażby swoimi słowami o grzesznikach, którzy wejdą do królestwa przed sprawiedliwymi. Sprawiedliwość w Psalmie 7 nie polega na karze adekwatnej do grzechu. Wydaje się, że śmierć czeka wszystkich, którzy grzeszą, małych, średnich i wielkich grzeszników. Lęk przed karą ma stanowić motywację do nawrócenia.
Psalm 8 wyraża zachwyt człowieka nad Bogiem, który dał mu życie, ustanowił go strażnikiem świata, pamięta o nim i opiekuje się nim. Psalm mówi o człowieku w ogólności, zatem można myśleć, że Bóg opiekuje się każdym człowiekiem, nie tylko narodem wybranym. Psalm ten nie wspomina o karach i zasadzie odpłaty.
Psalm 15 opisuje człowieka sprawiedliwego, który ufa Bogu, że zawsze jest obecny po jego prawicy i podtrzymuje go. „Dzięki temu moje serce napełnia szczęście i język mój jest rozradowany; nadto i ciało moje spokojnie spoczywa w namiocie, bo ufa, że mojej duszy nie zostawisz w otchłani i nie dopuścisz, by Twój święty doznał rozpadu”. Jest tu widoczna nadzieja na jakiś rodzaj przetrwania człowieka, jakieś życie wieczne w radości z Bogiem. Bóg daje człowiekowi nadzieję, że śmierć może być pokonana. To przebywanie z Bogiem zarezerwowane jest tylko dla sprawiedliwych.
W Psalmie 17 wystepuje Bóg, który jest ostoją, ucieczką, wybawieniem i schronieniem dla króla Dawida – pomazańca. Pan słyszy głos Dawida wołającego Go na pomoc. Przybywa na to wołanie ze swoim gniewem, ogniem i pociskami. Rozprasza szeregi wroga i ratuje Dawida wyciągając go ze środka jakiejś przerażającej bitwy. Zaraz jest jednak zaznaczone, że Pan ratuje tylko świętych bez skazy, o czystych rękach, nienagannych i pochodzących z rodu Dawida. Ich wrogów „ściera na proch”, „rozdeptuje ich jak uliczne błoto”. Boga wychwala Dawid za to, że dał mu władzę nad ludami oraz za to, że pokonał jego nieprzyjaciół. Bóg niesie ocalenie swemu królowi i okazuje łaskawość jego potomstwu. Mamy tu do czynienia z podobnym wyobrażeniem Boga, jakie miał cesarz Konstantyn, który został chrześcijaniem, ponieważ zwyciężył bitwę „w znaku Chrystusa”. Widoczne ziemskie zwycięstwa władców przypisywane Bogu są powodem, dla którego Bóg ten jest wielbiony. Jest On Bogiem zwycięzców.
Psalm 38 zawiera już wyraźny protest przeciwko Bogu zemsty: „Zabierz ode mnie swe baty; ja już omdlałem od siły Twojej ręki. Ty za nieprawość chłoszczesz człowieka karaniem i sprawiasz, że jak pajęczyna rozrywa sie jego życie. I na darmo szmocze się każdy człowiek. … przecież jestem tylko gościem u Ciebie i tylko przechodniem, jak wszyscy moi przodkowie. Zaniechaj karania mnie, niech odetchnę. Zanim stąd odejdę i już mnie tu więcej nie będzie”. Jest to bardzo przejmujący i wzruszający tekst. Psalmista widzi, że to przecież Bóg go stworzył, więc dlaczego karze mocno i bezlitośnie człowieka, który ma w porównaniu z Bogiem życie krótkie i nędzne. Psalmista prosi tylko o uwolnienie od cierpień, o odetchnięcie i wytchnienie. Prośba minimum. Nie chce nawet oglądać wspaniałości życia wiecznego w namiocie Boga, wystarczy mu życie doczesne, w miarę znośne. Bóg jako wykonawca wyroków skazujących, jako sędzia, nie znajduje już takich zachwytów w oczach Psalmisty, który chce po prostu, aby dał mu spokój, aby przestał go chłostać. Nie marzy o wspaniałym szczęściu, jakie czeka sprawiedliwych, nie uważa się nawet za sprawiedliwego. Chce uwolnić się od Boga zemsty, nie zależy mu na takim Bogu. Bunt ten bedzie bliski Jezusowi z Nazaretu i będzie się On starał przekonać ludzi, że Bóg nie zadaje cierpień, ale od nich uwalnia.
Zalążki myśli Jezusa można znaleźć także w Księdze Ozeasza. Są tu pewne myśli, które być może wpadły mocno w serce Jezusa, jak na przykład ta: „Miłości pragnę, nie krwawej ofiary; uznania Boga, nie całopaleń” (Oz 6,6). Jezus każe zastanawiać się swoim uczniom, co mianowicie mają znaczyć powyższe słowa. Inne ciekawe słowa z tej księgi to: „Nie postąpię zgodnie z porywem swego gniewu; nie opuszczę Efraima, tak by został wymazany z pamięci. Ja bowiem bogiem jestem, nie człowiekiem; jestem święty wśród ciebie, nie wkroczę do miasta” (Oz 11,9). Jest to cytat wyjątkowy wśród typowych dla ksiąg prorockich ostrzeżeń, gróźb, złorzeczeń, kar, odpłat, zniszczeń i zagłady. Większość Księgi Ozeasza jest utrzymana w typowym starotestamentowym tonie Boga odpłaty. Gniew Boga nabiera tu może bardziej cech rozpaczy z powodu zdrady, jakiej dopuściła się względem Niego nierządnica Izrael. Ten jeden cytat jednak wskazuje na to, że autor księgi mial niejakie wątpliwości, czy Bóg wylewając swój gniew na ludzi zachowuje się naprawdę bosko, czy po ludzku. Bóg opamiętuje się tutaj i nie chce (przez chwilę przynajmniej) dać się ponieść gniewowi. Inna ciekawa myśl w tej księdze to stwierdzenie wyjątkowe dla Starego Testamentu, iż Bóg kocha Izraela mimo jego grzeszności. Nakazuje Ozeaszowi pokochać nierządnicę i pojąć ją za żonę. Być może jest to tylko literacki symbol przedstawiający związek między Bogiem a ludem – na podobieństwo męża i żony. Żona, choć niewierna, jest kochana przez męża. „Jeszcze raz idź i pokochaj kobietę, która lubi zepsucie, cudzołożnicę. W taki sam sposób Bóg miłuje synów Izraela, choć oni zwracają swe oczy ku cudzym bogom i tak lubią te placki z rodzynkami” (Oz 3,1). Dotychczas Bóg kochał tylko sprawiedliwych i sprzyjał tylko sprawiedliwym. Teraz następuje zmiana: Bóg może kochać grzesznika.
Także Księga Jonasza przynosi nową koncepcję Boga. Bóg odstępuje tutaj od planu zagłady Niniwitów ze względu na ich niedojrzałość. Zaczyna rozumieć ludzkie słabości. Jest Panem ocalenia. Jonasz mówi o Nim: „Ty jesteś litościwy, miłosierny, bardzo tkliwy i chętny do zmiany planów w sprawie niedoli” (Jn 4,2). Pan mówi do Jonasza, który woli mimo wszystko Boga twardego i odpłacającego złem: „Tobie szkoda dyni, pod którą tobie jednemu było dobrze. I nie ty ją pielęgnowałeś. Wyrosła jednej nocy, innej nocy zmarniała. A ja nie miałbym oszczędzić Niniwy, tego ogromnego miasta, w którym mieszka więcej niż sto dwadzieścia tysięcy takich ludzi, którzy nawet nie potrafią odróżnić swej prawej ręki od lewej, a nadto mnóstwo zwierząt?” (Jn 4, 10-11). Znak Jonasza w NT rozumiany jest przede wszystkim jako symbol zmartwychwstania: trzy dni Jonasza w brzuchu wielkiej ryby odpowiadają trzem dniom od śmierci do zmartwychwstania. Ale można znak Jonasza rozumieć inaczej: jako przemianę Boga. Bóg przed wejściem do ryby (jakoby śmiercią) jest Bogiem odpłaty, zemsty i zagłady. Bóg wychodzi z ryby (rodzi się na nowo) i staje się nowym Bogiem, tkliwym, litościwym i rozumiejącym. Historia ta pokazuje ewolucję wyobrażeń ludzi o Bogu.
Widać zatem, że ST zawiera w sobie małe ziarenka, z których wykiełkuje obraz Boga według Jezusa. Jezus skoncentrował się na tych małych ziarenkach wątpliwości i buntu rozrzuconych po Starym Testamencie i na nich zbudował nową koncepcję relacji Bóg-człowiek. Mówić, że Jezus jest po prostu kontynuatorem idei judaizmu zawartych w ST to błąd. On jest wielkim wywrotowcem, który z niewielu wątków kwestionujących stare idee stworzył nową wielką koncepcję, którą w pewnym stopniu zrozumiało chrześcijaństwo. Uważam, że nowość i przełomowość koncepcji Jezusa nie została zrozumiana w pełni przez chrześcijaństwo.
Simone Weil, słynna filozofka i działaczka społeczna, która zagłodziła się na śmierć, zafascynowana chrześcijaństwem, odrzucała Boga Starego Testamentu. Uważała, że z małymi wyjątkami (Ks. Hioba, Pieśni nad Pieśniami i Psalmów) Bóg ST jest raczej wszechmocny niż dobry. Według Simone, tradycja hebrajska, podobnie jak rzymska dusi od 2000 lat boską inspirację chrześcijaństwa. Jahwe brakuje litości. Jest On jedynie Bogiem mocy. Tymczasem Chrystus przyniósł koncepcję Boga litości i miłości, której nie da się pogodzić z Jahwe Starego Testamentu.
F. Nietzsche, znany krytyk chrześcijaństwa, uważał, że koncepcja Boga ST opierająca się na ideach grzechu, winy, ofiary, sądu, zadośćuczynienia, kary i nagrody jest kłamstwem wymyślonym przez kapłanów w celu manipulowania ludźmi i zdobycia władzy nad nimi. Nietzsche nie uznawał żadnego „moralnego porządku świata” strzeżonego przez Boga. Nie wierzył w Boga ani żaden świat nadprzyrodzony. Koncepcje ST nie odpowiadają według niego żadnej prawdziwej rzeczywistości. Uważał też, że Jezus buntował się przeciwko takim koncepcjom oraz hierarchiom kapłańskim, co doprowadziło Go do śmierci. „Nie widzę, przeciw czemu zwrócony był bunt, za którego sprawcę Jezus uchodził w rozumieniu lub n i e p o r o z u m i e n i u ludzkim, jeśli to nie był bunt przeciwko Kościołowi żydowskiemu. Kościołowi w tym samym zgoła znaczeniu, w jakim go dziś używamy. Był to bunt przeciw hierarchii społecznej – nie przeciw jej zepsuciu, lecz przeciw kaście, przywilejowi, porządkowi, formule; była to niewiara w „ludzi wyższych”, „Nie” – powiedziane wszystkiemu, co było kapłanem i teologiem” (Nietzsche, „Antychryst”, r. 27) Tak, też tak myślę. Jezus buntuje się przeciw porządkowi świata dominującemu w ST. Wprowadza porządek odwrotny, wywrotowy, którego zaczyn można odnaleźć pilnie studiując ST i zwracając uwagę na szczególiki, które są zwiastunami dobrej nowiny.
Szanowna Pani, podziwiam Panią za wiedzę i przenikliwość. Jestem w dużym stopniu dzięki księdzu profesorowi Hryniewiczowi chrześcijaninem uniwersalistą. Ściślej luteraninem. Jestem polonistą z zawodu i po trochu teologiem, bo skończyłem podyplomowe studia z edukacji religijne 70 % materiału teologii na warszawskim ChACie. Jestem ekumenistą. Podobnie do Pani teologia jest moja pasją.
Pozdrawiam a za Pani dysertacje jestem wdzięczny. Deus semper maior. Bóg jest większy niż nasze najlepsze wyobrażenia o Nim. Pozdrawiam serdecznie. Krzysztof Kezwoń. e- mail [email protected]
Dziękuję za miłe słowa. Bóg zawsze większy niż słowa o Nim, nawet niż Stary czy Nowy Testament. Nie można uciekać od wyobrażeń Boga z kart ST i w kółko usprawiedliwiać Boga i dowodzić, że Jezus właśnie tak postrzegał Boga. Tak, są jakieś zalążki nowego postrzegania Boga, ale są one drobnostką w porównaniu z całym ST. Nie można lekceważyć głosów spoza chrześcijaństwa, jak ten I. Karpowicza. Lub chociażby mój mąż, zresztą katolik, po przeczytaniu ST był zdegustowany Bogiem Jahwe. Trzeba wyciągnąć jakieś zdecydowane wnioski: Jezus nie zgadzał się z wizją (większościową)Boga ze ST. Dlaczego takie to trudne? Według mnie nie ma innej możliwości.
Jak to się mówi? Jedna jaskółka wiosny nie czyni? W Starym Testamencie była taka jedna, może dwie lub trzy jaskółki. Przyszedł Jezus, wypuścił całe mnóstwo jaskółek, a i tak wiosny nie widać, bo tkwimy w zimie ST.
Anno, a nie przekonuje Cię to, co w swoim tekście pisze p. Janusz Poniewierski? Może rzeczywiście cały kłopot w tym, że nie umiemy odczytywać Starego (Pierwszego) Testamentu?
Robert! Przeczytałam wszystkie teksty dyskusji łącznie z tym p. Poniewierskiego. Nie przekonuje mnie argument, że nie umiem odczytać ST. Po prostu czytam i mam wrażenie takie, jakie mam. Dlaczego mam się oszukiwać? Co mam zrobić, żeby odczytać inaczej? A może ci, co odczytaują inaczej właśnie źle odczytują. Uważam, że główny obraz Boga w ST to Bóg zemsty i gróźb, naazów, zakazów i posłuszeństwa. Są inne obrazy Boga, jak ten analizowany przez nas kiedyś w Psalmie 23. Ale to mniejszość.
polecam do poczytania.
http://www.amightywind-proroctwa.com/polishwebsite/polishindex.htm
Ciekawi mnie w jaki sposób można pogodzić w takim wypadku ST i NT? Jezus Chrystus rozpoczął rewolucję, zgadzam się. Dla mnie również obraz Boga z obu testamentów diametralnie się od siebie różni. Jednak według słów Jezusa :”Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić” – Mt 5,17
Niestety nie ma na to prostej odpowiedzi. Może się nie da pogodzić? Może trzeba przyjąć, że z czasem wszystko się zmienia, że nie można uparcie trwać przy jakiejś wyroczni, nawet jeśli jest nią Stary Testament. Jezus rzeczywiście powiedział, że przyszedł wypełnić Prawo i Proroków, ale co to znaczy? Nie przyszedł znieść Prawa i Proroków, ale czy współcześni Mu faryzeusze już nie znosili Prawa? Właśnie zastanawiałam się nad fragmentem z Ewangelli, w którym Jezus przypomina faryzeuszom, że Prawo nakazuje zabijać dzieci złorzeczące rodzicom, a faryzeusze nie pamiętają o tym nakazie i akceptują złe postępowanie dzieci wobec rodziców. Przecież nawet prawowierni Żydzi nie wypełniają wszystkich nakazów Prawa! Nikogo już nie kamienują za nieprzestrzeganie szabatu, a więc znieśli oni pewne elementy Prawa. Czy tak trudno pojąć, że niektóre rzeczy się starzeją, przewartościowują, że musimy zawsze myśleć na nowo. Jeśli nie Jezus zniósł Prawo, to na pewno przecież Paweł zniósł wiele z Prawa. Nie trzymajmy się na siłę rzeczy, których już nijak nie da się pogodzić z dzisiejszym duchem czasów. Trzeba odwagi myślenia i przekreślania tego, co przestarzałe.
„Czy tak trudno pojąć, że niektóre rzeczy się starzeją, przewartościowują, że musimy zawsze myśleć na nowo.”
Anno, owszem. I nie byłoby w tym nic trudnego do pojęcia, gdyby nie to, że Jezus odciął się od czynienia zmian, pomimo faktu, że je wprowadził.
Dlaczego Jezus nie powiedział wprost, że pewne reguły Prawa są przestarzałe i nie potrzeba ich przestrzegać? Dlaczego mówił, że nie chciał znieść Prawa podczas gdy Jego postępowanie świadczyło czasami o czymś odwrotnym?Nie wiem. Nie ma na to odpowiedzi zadowalającej. Jedni twierdzą, że był prawowiernym Żydem i faktycznie nie chciał nic zmieniać, a więc odrzucają wydźwięk rewolucyjny Jezusa. A inni odwrotnie. A może Jezus nie był do końca zdecydowany? Może zmieniał zdanie na te tematy? Przecież my też zmienaiamy często zdanie, poszukujemy, tak jak ty, Szukający. Może Jezus też był poszukującym?
Paweł jako chrześcijanin będący swego czasu głęboko w korzeniach tradycji żydowskiej pisał o Nowym przymierzu, że:
„Chrystus wykupił nas od przekleństwa zakonu”
(Galatów 3:13,) „Albowiem końcem zakonu jest Chrystus”
(Rzymian 10:4,) i że „nie jesteście pod zakonem, lecz pod łaską”
(Rzymian 6:14) oraz „On (Chrystus) zniósł zakon przykazań i przepisów”(Efezjan 2:15) Zatem Nowe przymierze to przymierze wolności, ale już nie po to by służyć literze i chlubić ciału, lecz żyć w Duchu i być przez Niego prowadzonym.
Zupełnie inaczej brzmi psalm 38. jakie jest źródło tego rzekomo psalmu 38?
Eugenia Ravasio „Aby żyć wśród ludzi przeze Mnie stworzonych, wybrałem w Starym Testamencie proroków. Pouczyłem ich o Moich pragnieniach, o Moich troskach i Moich radościach, żeby ukazali je wszystkim. Im bardziej szerzyło się zło, tym bardziej Moja dobroć pobudzała Mnie do porozumiewania się z duszami sprawiedliwymi, aby przekazywały Moje polecenia tym, którzy powodowali nieład. Niekiedy musiałem posłużyć się surowością, aby ich odzyskać – a nie karać, gdyż to spowodowałoby jedynie zło – aby ich odwieść od zła i skierować ku ich Ojcu i Stworzycielowi, o którym zapomnieli i przestali Go znać w swej niewdzięczności. Później zło tak zalało serca ludzi, że byłem zmuszony zesłać na świat nieszczęścia, aby oczyścić człowieka poprzez cierpienie, zniszczenie jego dóbr czy nawet utratę życia. Był potop, zniszczenie Sodomy i Gomory, wojny itp…” BÓG GNIEWA SIĘ CELEM ODZYSKANIA SYNÓW MARNOTRAWNYCH
Często czytamy wyznania:”zgrzeszyliśmy przeciwko Panu”. Bóg nie oczekuje od ludzi niemożliwego. Daje Prawo i jako Stwórca oczekuje posłuszeństwa. Jest to podyktowane dobrem człowieka, którego natura na skutek grzechu pierworodnego, stała się podatna na zło. Bóg wydaje wojnę temu złu. Próbuje „naprawić” ludzkość, posyła proroków, aby wzywali do nawrócenia. Wobec głuchego na nawoływania ludu, zsyła karę. Wciąż nie osiąga zadowalających rezultatów i dlatego na świat przychodzi Jezus. Nie wymaga posłuszeństwa bezzwzględnego, ale takiego, które wynika z przyjęcia Bożego Prawa, jako tego, które prowadzi do Zbawienia. Jeśli człowiek odrzuca to, co daje mu Stwórca, sam siebie naraża na zgubę.
To tylko słowa