Jest to tekst mojego wystąpienia w Polskiej Radzie Chrześcijan i Żydów w synagodze Nożyków w Warszawie, 27 maja 2014 roku.
Pan Bogdan Białek poprosił o słowo o nadziei. Miał nadzieję, że powiem coś mądrego czy interesującego. Nie wiem, czy uda mi się spełnić tę jego nadzieję.
Niepewność i ostrożność nadziei
Zastanawiałam się: w chrześcijaństwie nadzieję wymienia się łącznie w trójcy z wiarą i miłością. Wiara to mocne słowo – przenosi góry. Miłość to mocne słowo – Bóg jest miłością. A nadzieja przy nich wydaje się jakaś słaba, niepewna, nieokreślona. Ale czy ta właśnie niepewność nie nadaje jej uniwersalności? Nie każdy ma w życiu okazję zaznać wiary lub miłości, ale każdy musi mieć nadzieję, po to, aby żyć, aby istnieć, aby oddychać. Dlatego nadzieja jest najbardziej tożsama z życiem, jest synonimem siły i odwagi życia, a jej niepewny charakter symbolizuje niepewność i niedookreśloność naszej egzystencji.
Prawdopodobieństwo
Nadzieja łączy się z prawdopodobieństwem. Nadzieja to przekonanie, że to, co uznajemy za pożądane jest prawdopodobne do osiągnięcia, leży w zasięgu naszych możliwości. Nadzieja taka, jaką znamy z życia codziennego, może być mierzona miarą prawdopodobieństwa, gdzie zero oznacza niemożliwość zaistnienia pożądanej sytuacji, a jedynka – pewność. Wszystkie zdarzenia i stany w naszym życiu wahają się między nadzieją zerową a jedynkową. Co jest ograniczeniem naszych nadziei, koniecznym dla zachowania życia? Lęk. Lęk hamuje naszą wybujałą nadzieję. Lęk i nadzieja współpracują ze sobą, wzajemnie się uzupełniają, tworząc równowagę potrzebą do życia w tym świecie. Na przykład lęk nie pozwoli człowiekowi o zdrowych zmysłach skoczyć w przepaść. Co innego Batman czy jakiś inny superbohater, dajmy na to James Bond. On może przesunąć granice nadziei ignorując barierę lęku. Rzuca się w przepaść, a włos mu z głowy nie spadnie. Podziwiamy wyczyny superbohaterów, bo ich ekstremalna fantastyczna nadzieja prowadzi ich nie ku śmierci, ale ku zwycięstwu. Dla każdego śmiertelnika byłaby zgubna, ale nie dla Spidermana. Podziwiamy bohaterów, którym mimo sytuacji o małym realnym prawdopodobieństwie sukcesu, udało się dokonać czynów niezwykłych. Jednak sami wolimy utrzymywać się gdzieś pomiędzy szczytem nadziei a dnem lęku, chcąc zachować nasze życie.
Jezus o nadziei – nadzieja odważna, nieskończona
„Kto chce zachować swoje życie, ten je straci”- mówi Jezus. Pokazuje, że nadzieja Boska nie jest nadzieją z tego świata, ograniczoną lękiem. Mówi: rzuć się w przepaść, nie licząc się z żadnym wykalkulowanym prawdopodobieństwem, ignoruj lęk. Mimo, że Jezus nie używał słowa „nadzieja” w sensie duchowym, to wiele jego słów odnosi się do nadziei ekstremalnej, nadziei nie z tego świata. Nadzieja w nauczaniu Jezusa polega na zrealizowaniu najmniej prawdopodobnej opcji, jak w przypadku przejścia wielbłąda przez ucho igielne. „Co nie jest możliwe dla człowieka, możliwe jest dla Boga”. Myślenie ludzkie polegające na nadziei ograniczonej przez lęk, przeciwstawia Jezus nadziei Boskiej, niczym nieograniczonej. Nadzieja Boska charakteryzuje się małym prawdopodobieństwem oraz sprzecznością ze zdrowym rozsądkiem. Dlatego nieskończona nadzieja nam się nie podoba, mamy opory aby ją przyjąć do wiadomości.
Jakie przykłady takiej szalonej nadziei podaje Jezus w swoim nauczaniu?
- Grzesznik wejdzie do królestwa przed sprawiedliwym – twierdzenie to podważa zdroworozsądkową tezę, że Bóg potrzebuje zasług człowieka, aby być dla niego dobrym. Jest to dla nas mało prawdopodobne. Przecież wszyscy chcemy być sprawiedliwymi.
- ostatni będą pierwszymi – kłóci się to z naszymi wyobrażeniami o sprawiedliwości. Jak oststni wyprzedzi pierwszego?
- Przypowieść o robotnikach z winnicy najdobitniej ukazuje różnicę między myśleniem potocznym, zdroworozsądkowym a myśleniem Boga. Co jest niesprawiedliwe dla człowieka, jest sprawiedliwe dla Boga. Najemnicy pracujący cały dzień dostali tyle samo, co pracujący tylko przez godzinę. „Czy nie podoba wam się, że jestem dobry” pyta Bóg? Tak, nie podoba nam się to. Bóg działa według jakiejś innej sprawiedliwości, która wydaje nam się niesprawiedliwa.
- Bratu syna marnotrawnego nie podoba się, że ojciec go przyjął i cieszył się z jego powrotu. Za dużo nadziei, za dużo miłosierdzia ze strony Boga wydaje się ludziom podejrzane, niezgodne ze zdrowym rozsądkiem, niewiarygodne, sprzeczne z pojęciem sprawiedliwości.
- Przypowieść o królu, który zaprosił znakomitych gości na wesele swego syna, ale ci zaproszenie odrzucili. Król każe sługom wyjść na ulice i przymuszać wszystkich do wejścia na ucztę. W rezultacie na uczcie są ludzie przypadkowi, każdy, ktokolwiek, godny czy niegodny, zdrowy, chory, dobry i zły. Król raczej nie sprasza motłochu do swoich komnat, więc jest to opowieść sprzeczna ze zdrowym rozsądkiem, z naszym porządkiem świata.
- Mała szansa na powodzenie spotyka się z wielką troską Boga. Nie można lekceważyć czegoś, co wydaje się nam małe, słabe i nieważne: „Uważajcie, by nie lekceważyć jednego z tych małych”. „Nie jest wolą mego Ojca niebieskiego, aby zginął jeden z tych małych” – jest to zilustrowane opowieścią o szukaniu jednej owcy, a pozostawieniu 99-ciu. Bóg nie zadowala się większością, On chce wszystkiego i poszukuje do skutku czegoś lub kogoś małego, nieważnego, zapomnianego, zaginionego. Małe prawdopodobieństwo zostaje urzeczywistnione. Małe jest tak samo ważne jak duże.
Myśli Boga dalekie od myśli ludzi
Jezus ukazuje kontrast między myśleniem Boga a myśleniem człowieka. Myślenie ludzkie nie jest myśleniem Boga. Izajasz mówi: „Bo myśli moje nie są myślami waszymi ani wasze drogi moimi drogami, mówi Pan. Bo jak niebiosa górują nad ziemią, tak drogi moje nad waszymi drogami i myśli moje nad myślami waszymi”. Chodzi o to, że nadzieja w świecie Boga jest nieograniczona lękiem, nieskończona. Mała ludzka nadzieja, mało prawdopodobne zdarzenie staje się dla Boga pewnością.
Jezus uczy nadziei na wszystko, nadziei ekstremalnej, nadziei wbrew wszelkiemu lękowi. Ponieważ jednak jest ta nadzieja niezgodna z doświadczeniem codziennego życia, ze zdrowym rozsądkiem, z regułami prawdopodobieństwa, to my w nią nie wierzymy. Dlatego Jezus mówił: zmieniajcie wasze myślenie, myślcie jak Bóg. Jednak mechanizm psychologiczny: ostrożność, aby podczas skoku w przepaść nie zabić się, powstrzymuje nas przed zmianą myślenia. A jednak według Jezusa królestwo niebieskie to nadzieja na wszystko. Bóg Jezusa nie boi się małego prawdopodobieństwa. My się go boimy i dlatego nie wierzymy, że Bóg jest tak samo dobry dla wszystkich: dla zbrodniarzy i świętoszków, dla ortodoksyjnych wyznawców jak i dla heretyków, dla Terlikowskiego, Bonieckiego, Nergala i Dody, dla wierzących i ateistów, dla cierpiących i szczęśliwych, dla czytelników świętych Pism i 50 twarzy Greya.
Jezus mówi: „Bóg sprawia, że słońce wschodzi dla dobrych i złych, a deszcz pada na sprawiedliwych i niesprawiedliwych”.
oraz „Bóg jest życzliwy wobec niewdzięcznych i złych”.
Opcja Boga dobrego dla wszystkich jest dla nas mało prawdopodobna. Spójrzmy na ładne polskie słowo: prawdopodobieństwo. Prawda + podobieństwo. Bóg zamienia w prawdę to, co najmniej podobne do prawdy.
Zastanówmy się nad odwróceniem sytuacji, a mianowicie nad beznadzieją. W Biblii jest taki poeta beznadziei – Kohelet. Ale jest dla mnie paradoksalnie poetą nadziei, co nie do końca rozumiem. Wiem tylko, że czytając Księgę Koheleta czuję głębokie pocieszenie i nadzieję. A przecież Kohelet mówi:
- Wszystko marność
- W życiu brak celu, daremność wysiłków
- Los człowieka to cierpienie i trud
- Nie można się nasycić, zawsze się pragnie
- Los głupca taki sam jak los mędrca
- Lepiej umrzeć niż się narodzić
Kohelet nie spodziewa się już niczego, nie ma nadziei na nic. Jezus ma nadzieję na wszystko. Nadzieja na nic i nadzieja na wszystko mają coś wspólnego: brak lęku. Muszę przyznać, że tak właśnie czuję, ale tego nie rozumiałam. Zastanawiałam się długo, co wspólnego mają Jezus ze swoją nadzieją na wszystko i Kohelet ze swoją nadzieją na nic. Czy oni by się zrozumieli? Aż wreszcie przypomniał mi się William James i jego opowieści o doświadczeniu religijnego nawrócenia, nagłego nawrócenia. Takiego nagłego nawrócenia do świadczają ludzie, którzy wcześniej byli na skraju rozpaczy, beznadziei i depresji, ludzie z chorą duszą, dla których nadzieja gaśnie i już zgasła. Gdy są oni na dnie swojej depresji, w stadium takiej bierności, że niezdolni są do żadnego działania i wszystko wydaje im się bezsensowne, to wtedy niektórzy z nich doznają nawrócenia, silnego porywającego doświadczenia religijnego. Dla tych ludzi ich chorobliwa melancholia ma z perspektywy czasu znaczenie religijne. Jedna z takich osób pisze: „Mój strach był tak silny, że gdybym nie był chwycił się wersetów biblijnych takich jak: „ Bóg – moja ucieczka”, „Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy zmęczeni i obciążeni jesteście” czy też „Jam jest zmartwychwstanie i żywot”, to na pewno bym zwariował”. Religia jest ostatnią deską ratunku. Jeśli nie masz już nadziei na nic, to ktoś lub coś z zewnątrz musi cię uratować. Chwila zupełnej bierności i braku nadziei jest drzwiami do nadziei na wszystko, nadziei w stylu Jezusa. Tak pogodziałam Jezusa z Koheletem. Tak też doszłam do wniosku, że Jezusowi nieobca musiała być w życiu nadzieja na nic, rozczarowanie światem, współczucie dla cierpiących i przerażenie złem. I paradoksalnie, z tego wyniknęła jego nadzieja na wszystko.
Bardzo dziękuję za wczorajsze wystąpienie.
Cieszę się, że się Pani podobało i zachęcam do udziału w naszych blogowych dyskusjach.
Piękny tekst!
Dzięki, Estel.
to żywe, pociągające