Jezus – w Ewangelii według świętego Marka – jawi nam się przede wszystkim jako egzorcysta. Za pomocą krótkich i stanowczych rozkazów potrafi On, przy aplauzie zdumionej publiczności, doprowadzić do spektakularnego wypędzenia demona z pacjenta. Swoje egzorcyzmy sprawuje w synagogach, na publicznych placach i – według ewangelistów – nie brakuje dla nich świadków naocznych. W synagodze w Kafarnaum zdumiewali się wszyscy (Mk 1, 27), po uzdrowieniu „opętanego” epileptyka zdumiewali się wszyscy nad wielkością Boga (Łk 9, 43). Mało tego, Jezus jest nie tylko uznanym zaklinaczem demonów, ale i cudotwórcą potrafiącym uleczyć, właściwie, z każdej choroby. Swoich uzdrowień nie ukrywa, a dzieją się one, nawet w synagodze, na oczach tłumów (Mk 3, 1-6). To nie koniec, Jezus potrafi wskrzeszać zmarłych, również w sposób spektakularny, do tego stopnia, że o wskrzeszeniu – przynajmniej u świętego Jana – wie cała Jerozolima (J 12, 17-19). Nazarejczyk wyprzedza wszystkich cudotwórców, ponieważ potrafi – niczym magik wyciągający z pustego kapelusza królika – „wyczarować” pożywienie dla pięciu tysięcy osób (Mateusz doda: bez kobiet i dzieci), które przecież są świadkami niebywałego cudu. To procentowo znaczna część mieszkańców Galilei (zob. Mk 6, 35-44; Mt 14, 15-21; Łk 9, 11-17; J 6, 1-13; i jeszcze raz: zob. Mk 8, 1-10; Mt 15, 32-39). Jezus uzdrawia wszystkich, którzy za nim idą (Mt 12, 15): nawet urzędnika Antypasa (J 4, 43-54) czy setnika rzymskiego (Mt 8, 5-13; Łk 7, 1-10). Bez problemu zaklina burzę, deszcze i wiatry (Mk 4, 35-41; Mt 8, 23-27; Łk 8, 22-25), chodzi po wodzie (Mk 6, 45-52; Mt 14, 22-27; J 6, 16-21), potrafi sprawić, że ryba ma w pyszczku pieniążka (ponieważ potrzebuje go z Piotrem na podatek) (Mt 17, 24-27), a w przerwach hurtowo uzdrawia trędowatych, dziesiątkami (Łk 17, 11-19). Dzieje się to w kraju, który, w ówczesnych czasach, słynie z wielkiego szacunku dla Pism Świętych i procentowo posiada bardzo mały – w porównaniu do innych prowincji Imperium Rzymskiego – odsetek analfabetów. W kraju, którego symbolem staną się w XX wieku manuskrypty z Qumran. W Galilei i Judei istnieje ogromna liczba uczonych w Piśmie, a zapewne umieli pisać również uzdrawiani przez Jezusa urzędnicy, celnicy i setnik rzymski. Wielu z uzdrowionych przez Jezusa zostało, po Jego śmierci, chrześcijanami – powinni więc pozostawić mnóstwo pisanych świadectw Jego działalności cudotwórczej. Historycy żydowscy również musieli skonstatować fakt, że jeszcze długo po Jezusie trędowatego i opętanego można było ze świecą szukać. Skoro historyk żydowski, Józef Flawiusz, opisał zgromadzenie 400 osób pod wodzą proroka Teudasa (Ant 20, 97-98), to zapewne wiele miejsca musiał poświęcić pięciu tysiącom ucztujących w Galilei, pod przewodnictwem proroka Jezusa. A już na pewno, niejaki Justus z Tyberiady, krajan Jezusa (Galilejczyk) i prawie Jego rówieśnik, autor Historii wojny żydowskiej, Kroniki królów żydowskich oraz Komentarzy do Pisma, wspomniał swojego sławnego rodaka-cudotwórcę. Filon z Aleksandrii, żyjący prawie współcześnie z Jezusem (ok. 20 r. przed Chr.-50 r. po Chr.), któremu zawdzięczamy dokładny opis i charakterystykę Piłata, na pewno nie zapomniał wzmiankować o cudach Jezusa, a już na pewno, cokolwiek, wspomniał o cudach Jezusa Paweł z Tarsu lub też jego uczniowie (deutero i tritopaweł). Nic z tych rzeczy. Totalna klęska! Żadna z tych osób nie wspomina przedpaschalnej cudotwórczej działalności Jezusa. Co prawda, pisma Justusa z Tyberiady zaginęły, ale w IX wieku istniały jeszcze odpisy jego dzieł; czytał je Focjusz, patriarcha Konstantynopola. Był niezwykle zaskoczony faktem, że Justus z Tyberiady ani słowem nie wspomina Jezusa, ani też Jego cudów. Stajemy, historycznie rzecz ujmując, przed nie lada dylematem: albo cudów Jezusa nie było, albo zostały one wyolbrzymione do tak wielkich rozmiarów przez późniejszych redaktorów opowieści o Jezusie. Większość badaczy opowiada się za drugą opcją: Jezus był wędrownym egzorcystą, a w późniejszej, popaschalnej rzeczywistości Jego cuda uległy wyolbrzymieniu, dodano do nich wiele mitologicznych wątków i przetworzono je na potrzeby gmin chrześcijańskich. Taki jest szeroki consensus, podważany jedynie przez protestantów-fundamentalistów, którzy mocno obstają za historycznością wszystkich cudów Jezusa. Wynika to jednak z innych przyczyn niż te, o których wspomnieliśmy. Chrześcijanie ci, mocno obstają przy literalnym natchnieniu Pisma Świętego, eliminują oni z niego czynnik ludzki. W ich ujęciu nie mogło być ewolucji biologicznej, musiał być potop, a Bóg postąpił słusznie każąc zabijać kobiety i dzieci Izraelitom, gdy – pod wodzą Jozuego i innych – podbijano Kanaan. Dyskusja z nimi nie ma większego sensu i jest niepotrzebną stratą czasu. Protestancką zasadę Sola Scriptura doprowadzili oni do absurdu, ale i kompromitacji. Twierdzą oni, że jedynie Pismo może wyjaśniać Pismo, i tak je objaśniali, że doprowadzili do powstania ponad pięciuset sekt, które wciąż dzielą się i prątkują w nowe. Ta zasada musi, w konsekwencji, prowadzić do upadku, którego, mimowolnie, jesteśmy już obecnie świadkami. Jednak pewne poglądy, które oni promują, przedostały się z ich zamkniętego świata i doprowadziły do powstania pewnych błędnych wyobrażeń, które wydają się podzielać nie tylko fundamentaliści, ale również niefundamentalistyczni egzegeci katoliccy, prawosławni i protestanccy. Tymi mitami, wokół mitów, musimy chwilowo się zająć zanim przejdziemy do historycznego Jezusa. Celem naszych rozważań jest ustalenie powodów egzorcystycznych poczynań charyzmatyka z Galilei.
JEZUS POPRZEZ CUDA POTWIERDZAŁ SWOJE BOSKIE ROSZCZENIA
Bardzo często, praktycznie nagminnie, egzegeci protestanccy wykorzystują opisy cudów Jezusa do udowadniania, że Nazarejczyk poprzez nie chciał przekazać ideę swojej równości z Ojcem. Wychodzą oni z następujących założeń:
1. Tylko Bóg może odpuszczać grzechy (Wj 34, 6-7; Lb 14, 19-20; 1Krl 8,31-34; Am 7,2; Dn 9,19; Jr 5,1.7; 31,34; 33,8; 36,3; 50, 20). Jezus odpuszcza grzechy. Wniosek: Jezus jest Bogiem (Mk 2, 1-12).
2. Cudotwórcy żydowscy posługiwali się modlitwą, by sprawić cud. Jezus nie modli się, a rozkazuje (nakazuje). Wniosek: Jezus jest Bogiem.
3. Żydowscy cudotwórcy uzdrawiali w Imię Boże. Uzdrowiciele wczesnochrześcijańscy uzdrawiali w imię Jezusa. Wniosek: Uzdrowiciele wierzyli, że Jezus jest Bogiem.
1. JEZUS ODPUSZCZA GRZECHY
W jednej z perykop Markowych – do której przyjdzie jeszcze nam wielokrotnie wracać – rzeczywiście spotykamy się z opisem, który nosi na sobie znamiona przypowieści, której trajektoria biegnie od historycznego Jezusa. Zarówno opis dachu – który można było rozebrać – jak i miejsce zajścia (Kafarnaum), a także wiele innych czynników, świadczy o tym, że takowe zdarzenie rzeczywiście przytrafiło się Nazarejczykowi. Skoro zdarzenie jest autentyczne, to i słowa, które padły przy uzdrowieniu, mogą – prawdopodobnie – pochodzić od historycznego Jezusa. Ta perykopa jest uznawana za autentyczną nawet przez sceptyków z Jesus Seminar. Musimy więc koniecznie się nad nią pochylić. Czy rzeczywiście, jak utrzymują fundamentaliści, tylko Bóg mógł odpuścić grzechy? Oczywiście w sensie pojęć żydowskich, a tylko takie będą nas interesować, sprawcą odpuszczenia grzechu jest YHWH, niemniej jednak, na ziemi, odpuszczać grzechy mógł np. kapłan w Świątyni w Jerozolimie. Bóg więc dał niektórym ludziom moc odpuszczania grzechów poprzez pewien rytuał związany z czynnościami kultowymi. W czasach Jezusa, a te nas najbardziej interesują, pojawił się Jan Chrzciciel, który za pomocą zanurzenia w Jordanie odpuszczał żydowskim pokutnikom grzechy, z pominięciem ofiar świątynnych. Sam fakt uzdrowienia był, przez Żydów, traktowany jako odpuszczenie grzechów:
Słowa m[o]dlitwy, którą odmawiał Nabonid, król [babi]loński, [wielki] król, [gdy został porażony] złą chorobą, z dekretu B[og]a, w Teiman. [Ja, Nabonid, złą chorobą] byłem porażony przez siedem lat i byłem niepodobny [do człowieka. Modliłem się wówczas do Najwyższego Boga] i pewien egzorcysta odpuścił mi moje grzechy. Był to Ży[d] ze [społeczności deportowanych. Powiedział mi:] Rozgłoś i opisz to, aby uczynić zaszczyt i [wielki honor] imieniu [Najwyższego] B[oga. I tak napisałem:] Byłem porażony z[łą] chorobą w Teiman [z dekretu Najwyzszego Boga] przez siedem lat. Modliłem si[ę do wszystkich] bogów ze srebra, złota, [brązu, żelaza,] drewna, kamienia, gliny, gdyż są[dziłem,] że bogowie c[i…] […] ich […] (4Q 242 frag. 1 – 3, 1 – 9).
Choroba jest tu wyraźnie powiązana z winą Nabonida, a jej uleczenie – jest w rzeczywistości rozgrzeszeniem, którego udziela egzorcysta. Podobnie idee, będą obecne u Jezusa z Nazaretu, gdzie niesłusznie – przez małomiasteczkowych uczonych w Piśmie i współczesnych fundamentalistów – zostały uznane za wkraczanie w kompetencje Boga (Mk 2, 1 – 12). Odpuszczenie grzechów zatem nie jest bluźnierstwem, ponieważ wiąże się z uzdrowieniem. Jezus rozumiał zatem działanie uzdrowiciela, bardzo podobnie, jak autor pisma qumrańskiego. Część chrześcijańskich egzegetów twierdzi, że Jezus w tym fragmencie przypisał sobie pewne prerogatywy zastrzeżone dla samego Boga. Ostatnio jednak, egzegeci, zachowują trochę więcej powściągliwości komentując ten apoftegmat. Prof. Joachim Gnilka, w stylu już wyraźnie stonowanym, pisze: „Synu odpuszczają ci się twoje grzechy” (w.5). Sformułowanie tego zdania w stronie biernej określa sposób Bożego działania. Bóg odpuszcza grzechy przez pośrednictwo Jezusa (J. Gnilka, Jezus z Nazaretu, Kraków 2005, s. 144). O wiele ostrzej zaakcentował to autor z Qumran, który sekwencje odpuszczenia grzechów umieścił w pierwszej osobie. I tu warto przywołać cytat J. Neusnera, wraz z wnioskami Sieradzana:
`„Jeżeli ktoś wierzy, na przykład, że jakiś święty rytuał, wykonany właściwie w odpowiednim duchu, spowoduje naturalny skutek, to nie jesteśmy w stanie – i ja też nie upieram się, że koniecznie należy od tego zacząć – odróżnić kultu świątynnego od prywatnego hokus – pokus miejscowego czarownika. Jeśli modlitwy nie sposób odróżnić od inkantacji, a rytuału od uroku, czarostwa czy czarnoksięstwa, to religii nie można oddzielić od magii”. Zdaniem Neusnera, magia przenika całą religijną tradycję żydowską. Podkreślił, że w praktyce nie tylko trudno odróżnić magię od religii, ale także magię od cudu… W związku z tym Neusner utrzymuje, że w praktyce różnice pomiędzy magiem a rabinem były czysto teoretyczne… Tutaj pojawia się pytanie, na jakiej podstawie główny nurt judaizmu jednych uznawał za cudotwórców, innych zaś za magów; jednych czcił jak proroków, innych wyklinał i potępiał? Dlaczego Eliezer ben Hyrcanus, który jak prorocy biblijni był prekognitą i cudotwórcą został wyklęty? Skoro biblijny Samuel sprowadzał modlitwą deszcz i burzę z piorunami (l Sm 12, 17 – 18), Eliasz panował nad deszczem (1 Krl 17, 1) i sprowadzał go, modląc się z głową trzymaną między kolanami (18, 41 – 45), to czy żydowskich zaklinaczy deszczu, którzy modlitwą powodowali jego opady: Choniego (I w. p. n. e.) i Chaninę ben Dosę (I w. n. e.), wnuków Choniego: abbę Hilkiasza i Hanana ha-Nehbę (I w. p. n. e. – I w. n. e.) oraz Eliezara ben Hyrcanusa , rabbiego Akibę (I – II w. n. e.), Judę zwanego Księciem i Jozuego ben Lewi (III w. n. e. ) należy zaliczyć do ludzi praktykujących magię czy religię? Czy Eleazar zwany Egzorcystą (I w. n. e.), który w obecności cesarza Wespazjana uwalniał ludzi od demonów, przykładając do nosa opętanego „pierścień, pod którego pieczęcią znajdował się jeden z korzeni określonych przez Salomona”, dzięki czemu wyciągał demona z ciała przez nos, był magiem czy egzorcystą. Kim był Rabban Gamaliel II, który – jak Mojżesz i Jezus – modlitwą uciszał morze? Czy rabina Johanana ben Zakkaia (I w. n. e.), który – jak afrykański czarownik – chcąc wypędzić, demona szaleństwa, okadził opętanego dymem z korzonków i spryskiwał wodą, należy uznać za przedstawiciela rabinicznego judaizmu, od czasu do czasu wykonującego rytuały magiczne, czy za maga w pełnym tego słowa znaczeniu? Czy Symeon ben Jochai (II w.), który podobno dysponował umiejętnością zabijania siłą wzroku, był narzędziem gniewu Jahwe czy zwykłym ,,czarnym” magiem?`(J. Sieradzan, Kilka słów na temat magii żydowskiej, 2005, s. 6, 13).
Należy zdecydowanie stwierdzić, że obserwatorzy cudu Jezusa zinterpretowali całkowicie poprawnie Jego działanie w relacji do Bóstwa – w przeciwieństwie do uczonych w Piśmie i współczesnych fundamentalistów. A gdy to ujrzały tłumy – przekonująco relacjonuje Mateusz – przelękły się i uwielbiły Boga, który dał ludziom taką moc (Mt 9, 8). Moc, którą posiadł Jezus, pochodziła od Boga, co zgodnie potwierdza tradycja żydowska i synoptyczna. Ciekawa, w tym wszystkim, jest zupełnie inna kwestia: Dlaczego udało się, w tradycji żydowskiej, zrabinizować charyzmatyków, tj. np.: Choniego czy Chaninę, a Jezusa nie? Wydaje się, że bardzo wczesny trend zmierzający do deifikacji Jezusa, który uległ gwałtownemu przyspieszeniu – po Pawłowym oderwaniu się od jerozolimskiej macierzy – nie pozwolił rabinom na włączenie Jezusa w nurt własnej tradycji, wręcz przeciwnie, stał się On w niej: apostatą i szarlatanem.
2. JEZUS ROZKAZUJE
W chrześcijańskiej chrystologii cuda są interpretowane jak pośrednie wskazówki, w których Jezus miał ukazywać swoje Bóstwo. Dla egzegetów takimi wskazówkami są: uzdrawiania i wskrzeszania zmarłych samym słowem, rozkazywanie siłom natury, brak modlitwy i uzdrowienia uczniów w imię Jezusa. Te poszlaki mają wskazywać, że Jezus, w zawoalowany sposób, pokazuje swoim uczniom swoją bosko – ludzką naturę, którą dopiero pojmą po Jego śmierci. Tradycja żydowska – według nich – ukazywała najpierw prośbę do Boga (modlitwa, inwokacja), a dopiero potem następował cud; Nazarejczyk pomijając te elementy, chciał swoim uczniom dać do zrozumienia, że jest kimś więcej niż człowiekiem. Egzegeci chrześcijańscy wskazują tu na kryterium nieciągłości: Eliasz modli się intensywnie o sprowadzenie deszczu (1 Krl 18, 42), a Jezus samym słowem ucisza burzę (Mk 4, 39); Jezus wypędza samym słowem demony (Mk 1, 25), a Jego uczniowie robią to tylko w Jego imieniu (Dz 19, 13); Eliasz przed uzdrowieniem modlił się, Jezus uzdrawia bez modlitwy, a uczniowie robią to w Jego imieniu (Mk 1, 41; Dz 3, 6). W kontekście naszych poprzednich ustaleń byłoby istnym nieprawdopodobieństwem przypuszczać, że Jezus chciałby w pośredni sposób wchodzić w kompetencje i zakres działania YHWH. Byłoby to sprzeczne z tym, co nauczał (zob. Mk 10, 17 – 18; 13, 32), o relacji pomiędzy Nim a Bogiem.
Rozstrzygnięcie tego problemu siłą rzeczy musi nas skierować ku opisom działań żydowskich cudotwórców; jeśli oni postępowaliby podobnie, to oznaczałoby, że cała wyjściowa argumentacja chrześcijańskich egzegetów upada. Dlaczego? Metoda porównawcza będzie bowiem dotyczyć cudotwórców judaizmu rabinicznego wyrosłych z faryzeizmu, który do dziś stoi na stanowisku ścisłego monoteizmu. Jeśli jakiś rabin uzdrawiał w podobny sposób do Jezusa tzn., że za tymi Jego działaniami, nie kryła się jakaś chęć zakamuflowanego działania, lecz było to „normalne” postępowanie charakteryzujące starożytnych żydowskich cudotwórców. Co więcej, takie porównanie, pomoże wydobyć też właściwy kontekst oraz ukaże, że cuda nie charakteryzują tylko Nazarejczyka, ale szereg postaci przed Jezusem, Jemu współczesnych oraz występujących po Jego śmierci. W analizie tej nie będziemy rozstrzygać, czy w tych wydarzeniach jest jakieś jądro prawdy, albowiem w tym momencie chodzi o ukazanie prawdziwych intencji żydowskich wyznawców Jezusa układających te anegdoty, zanim trafiły one do Ewangelii Galilejskiej [Q] czy też Ewangelii według świętego Marka.
Gdy pewnego dnia zerwała się burza, która groziła zatopieniem łodzi, Jezus przerwał ją w następujący sposób:
Umilknij! Ucisz się! (Mk 4, 39).
Cudotwórca rabbi Chijja, który był współczesnym Judzie ha – Nasi (ur. ok. 135 r. po Chr.), został sprowadzony przez niego wraz z synami, aby, zaczynając od różnych sekwencji, spowodować wskrzeszenie zmarłych. Jednak przed tym musieli oni zapanować nad żywiołami:
Wtedy Rabbi (Juda ha – Nasi) zarządził post i kazał sprowadzić rabbiego Chijję i jego synów. Wówczas rzekli: – „Niech zawieje wiatr!” – i zawiał wiatr. Następnie powiedzieli: – „Niech spadnie deszcz!” – i spadł deszcz (Bawa Mecyja 85b).
Wypowiedzi Chijji i synów wyrażane są w trybie rozkazującym i powodują natychmiastowe skutki.
Chijja również leczył poprzez dotyk rąk; tłumaczono to obecnością ducha Eliasza:
Nadszedł Eliasz pod postacią wielkiego rabbiego Chijji i zjawił się u rabbana Jehudy ha – Nasi. Położył mu rękę na szczękach, a ten został uleczony z bólu zębów, który trapił go od wielu lat.
Było to powodem nabożnej czci Jehudy ha – Nasi wobec Chijji, którego uważał za wcielenie Eliasza:
Zrozumiał Rabbi ( Jehuda ha – Nasi ), że to był Eliasz, niech będzie wspominany na dobre, który mu się ukazał i od tej chwili zaczął się do niego odnosić z wielką czcią. Rzekł też swoim uczniom, aby wprowadzali go zawsze przed sobą. Wtedy zapytał rabbi Jose, syn rabbiego Iszmaela:
– „Czy ma iść także przede mną?”
Odpowiedział mu:
– „Broń Boże, nie należy tak czynić w Izraelu. Rabbi Wielki Chijja ma iść przodem przed innymi, ale przed nim ma iść rabbi Iszmael, syn rabbiego Jose” (Kelaim 89, 3).
Cześć dla cudotwórcy nie mogła naruszyć zasad starszeństwa i porządku. Wielki Chijja musiał ustąpić miejsca rabbiemu Iszmaelowi.
Tannaita rabbi Pinchas ben Jair (druga połowa II w. po Chr.), był uznawany za świętego męża, którego Bóg obdarzył darem możliwości czynienia cudów. Gdy pewnego dnia udawał się w drogę, by wykupić kilku niewolników z niewoli, na swej drodze spotkał wielką rzekę. Gdy rzeka na pierwsze wezwanie nie chciała się rozdzielić, Pinchas rzekł:
„Jeśli się nie rozdzielisz i mnie nie przepuścisz, to rozkazuję ci, abyś straciła wszelkie wody i aby te nigdy nie płynęły twym korytem”. Wtedy wody rzeki się rozdzieliły. W pobliżu był rolnik z ładunkiem pszenicy i on, także chciał dostać się na drugą stronę, wtedy Pinchas jeszcze raz powiedział: „Rozdziel się także dla niego”.
Rzeka po raz kolejny się rozdziela. To wszystko powtarza się i w trzecim przypadku, gdy prosi o cud, Pinchasa, Arab-koczownik.
„Rozdziel się także dla niego, aby nie powiedział, że pomagamy tylko swoim i aby zobaczył, że udzielamy pomocy tym, którzy nam towarzyszą”. Wtedy rzeka rozdzieliła się także dla niego i jak oni przeszedł suchą nogą jej koryto.
Taumaturg pomaga nawet proszącym go nie–Żydom; Arab może doświadczyć niesamowitego cudu.
Raw Josef, gdy dowiedział się o tych zjawiskach, przyrównał Pinchasa do Mojżesza!
Słysząc te słowa Raw Josef rzekł z podziwem: – „Jakże wielka jest radość z tego człowieka. Jest on jak Mojżesz i jego sześćdziesiąt tysięcy mężów, którym przewodził” (jDemaj 81).
Cudotwórcy są porównywani do Eliasza i Mojżesza, ale nie do jakichś istot boskich. W każdym z wypadków panują oni w sposób absolutny nad naturą i nie posługują się przy tym modlitwą. Czy ktoś może wysnuć z tego wniosek, że Pinchas ben Jair czy też rabbi Chijja to Jahwe? Przecież, największy cud, w Pismach hebrajskich, zatrzymanie słońca przez Jozuego, odbył się nie na skutek uporczywej modlitwy, ale właśnie poprzez rozkaz:
„Słońce, zatrzymaj się w Gibeonie, A ty, księżycu, w dolinie Ajalon! ” I zatrzymało się słońce, i stanął księżyc, dopóki naród nie zemścił się na swoich nieprzyjaciołach (Jz 10, 12-13).
Sam Jezus wskazywał, że, w niektórych wypadkach, sama inkantacja może nie przynieść efektów i wtedy należy sięgnąć po modlitwę:
Uczniowie jego pytali go na osobności: Dlaczego to my nie mogliśmy go (ducha niemego) wygnać? I rzekł im: Ten rodzaj w żaden sposób wyjść nie może, jak tylko przez modlitwę (Mk 9, 28–29).
A zatem w większości wypadków wystarczyło samo polecenie. Tak stało się w domu cesarskim – do którego przyszli rabbi Szymon, rabbi Eleazer oraz rabbi Jose – gdzie zastosowano identyczną formułę rozkazującą, jaką stosował Jezus wobec demonów (II w. po Chr.):
„Synu Temaliona, wyjdź! Synu Temaliona, wyjdź!” Ponieważ więc imiennie go wezwano syn Temaliona wyszedł i opuścił pałac (bMeila 17a).
Analogicznie postąpił Jezus:
A Jezus zgromił go, mówiąc: Zamilknij i wyjdź z niego. A duch nieczysty, szarpnąwszy nim i zawoławszy głosem wielkim, wyszedł z niego (Mk 1,25 – 26).
Dane, którymi dysponujemy, są wystarczająca podstawą do tego, by odrzucić teorię o zakamuflowanym nauczaniu Jezusa o swoim Bóstwie, poprzez notowany przez ewangelistów fakt rozkazujących poleceń Nazarejczyka wobec wiatrów, burzy czy demonów. Z uwagi jednak na charakter źródeł – ich późną kodyfikację oraz legendarny charakter – teza musi pozostać częściowo czymś hipotetycznym, ale próby wyjaśniania tych zbieżności jedynie zwykłym zbiegiem okoliczności są nie do przyjęcia. Cuda biblijne i cuda żydowskich rabinów, w pewnych schematach, do których niewątpliwie można zaliczyć „rozkazy”, nie były interpretowane jako wchodzące w zakres mocy posiadanych przez Boga. Rozkaz czy nakaz był jakąś formą modlitwy i komunikacji z Bogiem, a nie próbą uzurpacji zakresu Jego władzy.
3. UZDRAWIANIE W IMIĘ JEZUSA
Fundamentaliści wnoszą, że uzdrowienia i egzorcyzmy dokonywane w imię Jezusa prowadzą do wniosku, iż pierwsi Jego wyznawcy uznawali go za Boga. Eleazar – egzorcysta w imię Salomona zakazywał demonom powrotu (Ant 8, 46 – 48). Nonsensem jest wyciąganie wniosku, że egzorcyści uważali Jezus za Boga, ponieważ egzorcyzmowali w Jego imieniu; musielibyśmy przecież wtedy przyjąć, iż Eleazar uważał Salomona za Boga. Salomon w tradycji żydowskiej również uchodził za osobę, która kontrolowała demony (TestSal 1, 6; bGit 68b). W Dziejach Apostolskich jest opisana historia siedmiu synów kapłana Skewasa, którzy wykorzystują imię Jezusa w egzorcyzmach, nie wierząc w Jego misję. Czynili tak, ponieważ uważali, że wyrzucanie złych duchów – w to imię – jest po prostu skuteczne (Dz 19, 13 – 15). Następcy Jezusa wyrzucali demony w Jego imieniu, ale kontekst wskazuje, że chodziło tu raczej o skuteczność – niż o przyznawanie rangi boskiej temu imieniu:
A niektórzy z wędrownych zaklinaczy żydowskich próbowali wzywać imienia Pana Jezusa nad tymi, którzy mieli złe duchy, mówiąc: Zaklinam was przez Jezusa, którego głosi Paweł (Dz 19, 13).
Jako że egzorcyzmowali w imię Jezusa, a nie wierzyli w Niego, nie przechytrzyli demonów:
A odpowiadając zły duch, rzekł im: Jezusa znam i wiem kim jest Paweł, lecz wy coście za jedni? I rzucił się na nich ów człowiek, w którym był zły duch, przemógł ich i pognębił, tak iż nadzy i poranieni uciekli z owego domu (Dz 19, 14 – 16).
Odpowiedź demona wskazuje, że ważną cechą egzorcyzmu było to czy zły duch znał daną osobę. Jezus, jako uznany egzorcysta, był wśród demonów szanowaną i wzbudzającą strach osobą, a zatem uzdrawianie w Jego imieniu poprawiało skuteczność.
Warto wspomnieć ile problemów ze złym demonem, identyfikowanym przez Żydów z Asmodeuszem, miał anioł Rafał. Uśmiercał on bowiem kolejno siedmiu mężów niejakiej Sary. Anioł miał przyjaciela – człowieka – Tobiasza, który zakochał się w Sarze i chciał ją poślubić. Anioł wiedząc, że demon nie lubi zapachu rybiej wątroby, użył jej przeciwko niemu. Jak informuje nas Pismo:
Zapach ryby powstrzymał demona i uciekł on aż do Górnego Egiptu. A Rafał poszedł za nim, związał go tam w oka mgnieniu i unieszkodliwił go (Tb 8, 3).
W świecie, w którym wiele chorób zarówno fizycznych, jak i psychicznych, przypisywano demonom, każdy sposób walki z nimi wydawał się usprawiedliwiony: czy był to zapach korzeni, czy wątroby rybiej, czy też było to czynione w imię Salomona, czy w imię Jezusa – liczyła się nade wszystko skuteczność.
Powołanie się na osobę, która była umiłowana Bogu i słynęła z cudów, poprawiało efektywność zalecenia lub prośby:
W owym czasie znajdowało się na morzu sześćdziesięciu żeglarzy. Nagle zerwała się wielka nawałnica i groziło im zatopienie. Wtedy oni zaczęli się modlić i wołać do niebios: – „Boże Elazara, zmiłuj się nad nami!” Zaledwie wyrzekli te słowa, gdy wzburzone morze się uspokoiło (Bawa Mecyja 84a; Kohelet Rabba 11).
Rabbi Elazar, syn Szymona ben Jochaja, uczony i wielki cudotwórca żydowski (II w. po Chr.) został przywołany przez żeglarzy w ich prośbie, ponieważ uważano, że jest on w szczególnych relacjach z Bogiem. Kontekst żydowski wskazuje, że nie można na tej podstawie wyciągać zbyt daleko idących wniosków. Egzorcyzmy sprawowane w czyimś imieniu – np. Jezusa, Salomona lub Elazara – nie czyniły z nich bogów, choć niewątpliwie są świadectwem głębokiego szacunku, jakim w niektórych środowiskach żydowskich darzono te osoby.
Jeśli chodzi o bezpośrednich następców Jezusa, to bardzo często oni stosowali formułę uzdrowień „w imię Jezusa”, ale czasami obywali się bez niej. Tak było w przypadku wskrzeszenia Tabity, kiedy Piotr, po modlitwie, zwrócił się do ciała:
Tabito wstań! Ona zaś otworzyła oczy swoje i, ujrzawszy Piotra, usiadła (Dz 10, 40).
Uzdrawiano również i bez modlitwy:
A był w Listrze pewien człowiek chory na bezwład nóg […]. Odezwał się (Paweł) donośnym głosem: Stań prosto na nogach swoich! I zerwał się i chodził (Dz 14, 8. 10).
Przez to, że cud zdarzył się w Listrze, wśród pogan, wzięto Pawła za boga, jednak, jak wskazują przytoczone przeze mnie przykłady, w środowisku żydowskim przyrównano by Pawła raczej do Eliasza lub Mojżesza, a nie YHWH (Dz 14, 11).
Wydaje się, że budowanie wysokiej chrystologii, na podstawie opisów cudów przez synoptyków, nie ma „dobrych” historycznie fundamentów. Należy uznać bezzasadność takiej postawy w świetle zgromadzonego przez nas żydowskiego materiału faktograficznego. Jednak pewne rzeczy wymagają wielu dopowiedzeń. Jezus wyrwał się z ram charyzmatycznego, preortodoksyjnego judaizmu i nie został zrabinizowany. Przerósł pod wieloma względami galilejskich – współczesnych Mu – cudotwórców. W następnej sekcji musimy poszukać odpowiedzi, dlaczego właśnie tak się stało? Dlaczego Jezus uznał, że powinien zająć się uzdrawianiem za pomocą cudu? Jakie czynniki Go do tego skłoniły i co chciał przez to powiedzieć?