„Dziewicze Poczęcie Syna Bożego” i „Więzi rodzinne po śmierci” to tematy, które ze sobą korelują. Wzajemne ich powiązanie, jak się zdaje, spina ostateczna Tajemnica bytu, zasadnicza struktura rzeczywistości, którą jest Miłość. Zawsze od Ojca wychodzimy i wiecznie powracamy do Ojca w szczęśliwości miłowania. Całe nasze dążenie tu na ziemi do miłości, to zaledwie blade odbicie owej wiecznotrwałej miłości. Słowo Boga nieustannie zwiastuje nam błogostan istnienia, Ducha Miłości.
Bóg jest miłością, ogarniającą wszystko i ponad wszystkim. Jest w pyłku, pąku, listku, w żywej komórce z jej chromosomami i genami; Trójca Święta jest w sercu każdego stworzenia. Zwróceni ku sobie samym, nie dotknięci łaską Stwórcy, nie potrafimy jej dostrzec. Podstawową tego przyczyną, zarówno niewiedzy jak i miłości własnej jest grzech, poruszenie woli odrzucającej miłość, odmawiającej poddania się, którego miłość wymaga. Zdaniem Orygenesa, zanik żarliwości i miłości mógł być powodem pierwszej naszej winy ( PArch 11,8,3—4).
W Bycie jest nieskończone pragnienie oddania się w miłości. Ojciec z miłością daje siebie Synowi, będącego wyrazem Jego miłości, a ta powraca do Ojca w Duchu Świętym, jednoczącym Ojca i Syna. Każda istota ludzka ma w sercu pragnienie kochania i bycia kochanym. Jednak Słowo poucza, że w niebie nie ma żenienia się ani oddawania w małżeństwie, jako że w Chrystusie nie ma mężczyzny ani kobiety.
Narodziny Jezusa z Dziewicy to znak pojawienia się Nowego Człowieka, dalszego stadium w ewolucji ludzkości. Znamionuje ono wyjście poza płciowość i osiągnięcie ludzkiej doskonałości. Drugi Adam nie zrodził się spłodzony „ ani z krwi, ani z żądzy ciała, ani z woli męża, ale z Boga” (J 1,13). Stało się tak, ponieważ znalazła się Kobieta, która umiała całkowicie oddać siebie w miłości ( „… niech mi się stanie według twego słowa” (Łk 1, 3). Tajemnica miłości działająca w całym stworzeniu, osiągnęła tu swe ostateczne spełnienie. Przez M a r i ę c z ł o w i e k z o s t a j e p o ś l u b i o n y B o g u. Inaczej mówiąc, poza fizycznym i psychicznym bytem, musi odkryć swą istotę duchową, swą odwieczną podstawę w Bogu.
Symbol dziewiczych narodzin jest powszechny jako wyraz ludzkich pragnień. Ludzkie małżeństwo jest tylko cieniem i symbolem małżeństwa duchowego. Natomiast pragnienie miłości w nas w pełni może zaspokoić jedynie Bóg. Jezus nauczał (Nikodem) o konieczności narodzenia się z Ducha, aby wejść do Królestwa. W raju mężczyzna i kobieta byli w Adamie całością. Człowiek od tego czasu zawsze tęsknił za rajem, pragnął owej niepodzielnej jedności. Psychologia głębi odkryła, że powrót na łono to jedno z podstawowych ludzkich pragnień. Jezus był tym, który poddał się Miłości z zupełnym poświęceniem siebie i do Boga powrócił. „Potem ujrzałem: a oto Baranek stojący na górze Synaj, a za Nim stoi sto czterdzieści cztery tysiące, mające imię Jego i imię Jego Ojca na czołach swoich wypisane… To ci, którzy z kobietami się nie splamili: bo są dziewicami;”(Ap J 14,1). Kościół w swej wierności dla Chrystusa jest tu symbolizowany przez dziewicze narodzenie.
Jednak Duch Miłości zbierze wszystko w jedno. W tym Duchu wszyscy staną się jednym w Chrystusie. Każdy niepowtarzalny w sobie samym, w tym Słowie będzie jednym z Ojcem. Moja dusza, dusze wszystkich moich bliskich, musi obumrzeć dla tego świata, dla ciała, dla samej siebie, by przejść do życia boskiego. „Ja” musi obumrzeć w swej naturze stworzonej , aby żyć w miłosnym uścisku Trójcy Świętej. Przeznaczeniem człowieka jest żyć w Bogu, przez Boga i dla Boga, zachowując swą integralną niepowtarzalność. „Aby wszyscy byli jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a ja w Tobie, aby i oni stanowili w nas jedno”(J 17,21).
Panie Robercie,
choć całość Pana artykułu ma całkiem inną wymowę, to samo skojarzenie Mt 22, 30 z Ga 3, 28 ma określoną tradycję, sięgającą najstarszej znanej homilii chrześcijańskiej (tzw. List Pseudo-Klemensa do Koryntian) oraz wczesnych pism gnostyckich (m.in. Ewangelia Egipcjan), w szczególny zaś sposób rozwiniętą przez Orygenesa i św. Grzegorza z Nyssy. Niemniej, według dokumentu Międzynarodowej Komisji Teologicznej, Communion and Stewardship. Human Persons Created in the Image of God (II, 35-38), opinia tych dwóch Ojców nie idzie w parze z oficjalnym nauczaniem Kościoła:
Jeżeli zaś przejrzymy nauczanie papieskie dotyczące przedstawionej kwestii (mam na myśli zwłaszcza wypowiedzi Piusa XII, Jana Pawła II czy Benedykta XVI), to zauważymy, że znacznie bliższa była im perspektywa św. Jana Chryzostoma, który w odwołaniu do Mt 22, 30 pocieszał młodą wdowę następującymi słowami: „porzuć łzy i szlochania, staraj się żyć tak, jak żył twój mąż, albo jeszcze lepiej, ażeby, zrównawszy się z nim w cnocie, znaleźć się w tym samym co i on ustroniu i zamieszkać tam na nieskończone wieki, złączona z nim nie tym węzłem małżeńskim, ale innym, znacznie ten przewyższającym. Albowiem małżeństwo jest cielesnym sposobem zjednoczenia, a tam nastąpi złączenie duszy z duszą, o wiele ściślejsze, przewyższające to złączenie pod wszelkimi względami” (Ad viduam VII).
Z drugiej strony wspomniał Pan, że Duch Miłości zbierze wszystko w jedno, co oprócz zapowiedzi J 17, 21, przypomina mi także znamienne słowa św. Augustyna: „symbol małżeństwa z jedną żoną za naszych dni oznacza przyszłą jedność nas wszystkich, poddaną Bogu w jednym państwie niebieskim” (De bono coniugali XVIII, 21). Trudno nie zgodzić się z Panem w tym punkcie: tajemnica przyszłego wieku jawi się jako rzeczywistość pełnej dojrzałości relacji, także w jej międzyludzkiej realizacji, a więc zarówno przemiany ze zmysłowego w duchowe, jak i rozszerzenia serca ludzkiego na każdego i na wszystkich. W tekście Lilie dolin, narcyzy z Saronu napisałem kiedyś: „To nie brak, ale rzeczywista nadobfitość miłości. To całkowite oddanie siebie Chrystusowi, które w rzeczywistości eschatologicznej przekroczy ziemskie pojęcie pełni, rozlewając się na wszystkich zbawionych. Wówczas będziemy do Niego podobni (1 J 3,2), On zaś jest Miłością (1 J 4,8). Czyż nie jest to zapowiedź – jak chciał Dante – chleba owego ja, który potrafi dawać siebie tym obficiej, im więcej się z niego czerpie, nasycając serce każdego (por. Mt 14,19-21)?”.
Panie Michale,
ostatnio w kręgu moich zainteresowań są wschodnie religie w relacji do chrześcijaństwa na podłożu mistycznym. Być może na tym polu consensus nigdy nie zostanie osiągnięty. Religie profetyczne odkrywają Boga jako Osobę i dążą do zjednoczenia z Nim poprzez miłość, a nie przez zatopienie się w oceanie /otchłani/ Boskości. W chrześcijaństwie takie zjednoczenie zachowuje świadomość odmiennej tożsamości zarówno Boga jak i człowieka.
Intencją moich ostatnich wypowiedzi było jedynie głębsze spojrzenie na tajemnicę dziewiczego poczęcia, a nie przyszły temat o więziach rodzinnych w niebie. Ostatecznie miłość Boga wiedzie poprzez wszelką ludzką miłość, skłaniając nas do wzajemnego oddania i poświęcenia. Ponieważ miłość jest świętością, to i płeć jest rzeczywistością świętą. Miłość erotyczna nigdy nie jest pełna w wymiarze fizycznym. Zjednoczenie ciał powinno być znakiem zjednoczenia dusz. Ograniczanie miłości do płaszczyzny fizycznej lub psychicznej to jej profanacja. Spełnienie psychiczne powinno być wyrazem najgłębszego, duchowego spełnienia. Dlatego u wszystkich ludów małżeństwo miało charakter uroczysty i sakralny. Mężczyzna i kobieta „łącząc się w jedno” scalają się z kosmicznym ładem i jednoczą z Bogiem.
Małżonkowie po latach pożyciach upodobniają się do siebie, ich natury wzajemnie się dopełniają. Można powiedzieć, że małżeństwo zewnętrzne dokonuje się dla wewnętrznego, w którym mężczyzna i kobieta odzyskują swoją pierwotną jedność. W tym sensie napisałem, że powiedziano nam „… w niebie nie ma żenienia się ani oddawania w małżeństwie, jako że w Chrystusie nie ma mężczyzny ani kobiety”. Do tego duchowego małżeństwa, „wewnętrznego”, niektórzy dochodzą drogą zewnętrzną, inni powołani są do dziewictwa.
Małżeństwo ziemskie to tylko przejściowe miejsce, przedsmak pełnego spełnienia w Bogu. Tak jak państwo ziemskie jest jedynie etapem na drodze do „ civitas Dei”, małżeństwo jest zapowiedzią tego, że „ tam nastąpi złączenie duszy z duszą, o wiele ściślejsze, przewyższające to złączenie pod wszelkimi względami” ( Św. Jan Chryzostom, Ad viduam VII).
Czy jednak w niebie będę mógł napić się z moją żoną kawy? Może na to pytanie znajdę odpowiedź we wrześniu.
Pozdrawiam RK
Gdy człowiek rodzi się na nowo z Ducha (ew. Jana 3, Rz 10/8-11) miłość boża (bezwarunkowa) rozlana jest w sercu człowieka (Rz 5/5) i aby chodzić w tej miłości, albo inaczej aby ona wylewała się z nas potrzeba przemiany umysłu przez Pismo św. (Rz 12/2) i posłuszeństwu objawieniu które Duch św. nam daje 🙂 Co do małżeństwa Jezus wyraźnie powiedział w (Ew Mat 22/30) że nie będzie tam małżeństw 🙂 Faktycznie że w tekście pana Roberta wyczuwa się wschodni mistycyzm „błogostan istnienia, Ducha Miłości” my wiemy co mam w sobie (2Tym 1/7) 🙂 Nie da się połączyć religii wschodu z chrześcijaństwem z bardzo prostego powodu chrześcijaństwo stąpa twardo po ziemi, jest realne, namacalne i możliwe do zbadania 🙂 To relacja, przyjaźń z Ojcem i Synem w Duchu św. a nie jakiś tam „błogostan istnienia” 🙂