„Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do Królestwa Niebieskiego”. Te słowa Jezusa znajdujemy na kartach Ewangelii według świętego Mateusza. Dlaczego mamy się stawać dziećmi skoro osoba dorosła jest o wiele bardziej doświadczona przez życie!? Po co wracać do początków swojej ludzkiej egzystencji i na nowo przeżywać wszystko? Odpowiedź jest zawarta w samym cytacie – należy do tego dążyć, aby osiągnąć niebo. Osoba nie wierząca w Boga nie będzie miała problemu i z życiem po śmierci, które dla niej po prostu nie istnieje. Ale dlaczego my chrześcijanie mamy wierzyć w słuszność tej wypowiedzi? Odpowiedź może być apodyktyczna: „bo tak i kropka”, tak chciał Jezus i po prostu musimy się z tym pogodzić. Nie znaczy to jednak, że nie możemy starać się tego zrozumieć. Wyrażenie własnej zgody, z możliwością rozumowego poznania do pewnego stopnia, w którym wiemy, iż coś pozornie absurdalnego może być jednak prawdą, nazywamy DOGMATEM.
Z wypowiedzi Jezusa wynika, że nie chodzi Mu o jakikolwiek sposób oszukania natury, a już na pewno nałogowego odmładzania się. Daje nam tylko do zrozumienia, że dziecko paradoksalnie może więcej. Każdy młody człowiek szuka, uczy się od podstaw wszystkiego. Jest chłonny i ciekawy tego co nowe, zaskakujące i paradoksalne. Dlaczego tylko dzieci, według słów Chrystusa, mogą wejść do nieba? Może się tak stać, gdyż każde prawo naturalne zakodowane w ich czystym sercu jest takie, jakie zamyślił Stwórca. Jest doskonale dobre od momentu chrztu świętego. Romantyk mógłby pokusić się o stwierdzenie: „dziecko widzi więcej” i z pewnością należałoby przyznać mu rację. Podstawą takiego stwierdzenia jest sposób, w jakim dzieci reagują na nowo poznane rzeczy. Z psychologicznego punktu widzenia można byłoby zauważyć, że dziecko buduje swoją tożsamość już od niemowlaka. Każda nowa sytuacja jest przez nie obserwowana i nierzadko budzi gromki śmiech. I przez te małe rzeczy, które mały człowiek napotyka na swojej drodze życia, poznaje świat, a przez to musi w jakiś sposób istnieć pomiędzy nim i Bogiem ścisła i specyficzna relacja.
Sięgając głębiej w naturę dzieci, można się zastanowić, czy to one przypadkiem nie są odpowiedzią na te najtrudniejsze pytania dzisiejszego świata. Czy to nie one mogą swoją „nadprzyrodzoną”, lecz w późniejszych latach zatracaną, zdolność wykorzystać do niezwykłych rzeczy – do lepszego poznania Boga. Nadprzyrodzoną zdolnością dzieci jest niezwykła zdolność do przyjmowania prawdy. Dziecko zrozumie tylko prawdę. Nie da się mu wytłumaczyć czegoś, co przekracza jego zdolności rozumowe. Stwórca ukochał dzieci ze względu na ich czystość w myśleniu, niewinność, piękno życia i świętość. Dorosłym natomiast świat nadprzyrodzony przedstawia się za pomocą dogmatów. Każdy człowiek dorosły, aby zrozumieć ten specyficzny rodzaj objawienia się Boga, musi głęboko odmienić swój rodzaj myślenia. Przełączyć odbiorniki w mózgu na te same fale, które odbierają umysły dzieci.
Dogmat z samego swego założenia jest prawdą objawioną, zdefiniowaną i nieomylną u swej podstawy. Bierze on swój początek zawsze z wiary, nie z rozumu, a więc nie z teologii. Kościół jako wspólnota jest zbudowany na dogmatach. Bez dogmatów nie ma więc wiary, a bez wiary – po co byłaby nam teologia? Pierwsze więc należy zauważyć, że archetypem pojawienia się dogmatów dokonuje przez wcielenie Jezusa Chrystusa, który nadaje chrześcijaństwu istnienie, właśnie przez swój byt. Dogmat odsłania więc zasłonę, za jaką ukryta jest nieosiągalna przez nasz ludzki umysł pełnia Boga. Pełnia całego naszego życia chrześcijańskiego: życia w miłości, nadziei i dobroci. Dziecko, wyczuwa te cnoty ze zdwojoną siłą. I jeśli braknie którejś z nich w wychowaniu, staje się to poważnym problemem w sposobie postrzegania i odbierania rzeczywistości przez dorosłego człowieka.
Podając więc jakąkolwiek nową prawdę objawioną osobie wykształconej z własną ideologią, możemy częściej ponieść klęskę na całej linii, niż kogokolwiek do niej przekonać. Poglądy takich ludzi można odnaleźć w słowach wybitnego fizyka i filozofa Pascala: „Dopiero kiedy człowiek zacznie się zastanawiać nad sobą samym, zrozumie, jak bardzo niezdolny jest pojąć inne rzeczy”. Pascalowskiej wizji świata, w której to rozum mówi człowiekowi tylko to, co chce wiedzieć, towarzyszy ogromna bariera braku empirycznych możliwości objęcia Absolutu. Słowa tego wybitnego uczonego znów odwołują się do refleksji nad samym sobą, do przemiany podobnie opisanej w słowach Chrystusa. Gdy ta wewnętrzna konfrontacja umysłu nad odczuciami przebiegnie pomyślnie, można uniżyć się w pokorze i powiedzieć z pewnością i szczerością: „Wiem, że nic nie wiem”. Wnioskiem jest więc, iż Stwórcę mogę przyjąć i rozumieć wyłącznie poprzez wiarę. Inna sytuacja ma miejsce u ludzi niewykształconych, lecz obdarzonych w pełni prawdziwą mądrością pochodzącą od Ducha Świętego. Są oni chłonni poznawać wszystko co interesujące, dlatego przyjmą to szczególne objawienie o wiele szybciej. Nie ze względu jednak na swoją „ciemnotę” czy „zacofanie”, ale ze względu na wielkie podobieństwo do dziecka, którego niezwykłe zdolności już zostały przywołane. Tylko osoba pragnąca zmienić swój tok myślenia, może pojąć coś paradoksalnego, nowego, ale prawdziwego. I tylko człowiek, którego umysł nie jest zaśmiecony złem pochodzącym z tego świata, może, jeśli tylko tego pragnie, lepiej rozumieć Boga. A Stwórcę można poznać tylko dlatego, że się nam objawia, daje nam się poznać, a nawet co więcej łączy się z każdym z nas substancjalnie, dając swoje ciało na okup za grzechy całej ludzkości. Paradoksalnie- nawet za tych, co w to nie wierzą.
Wszystko sprowadza się więc do jednego, człowiek bez dogmatów nie jest w stanie żyć w więzi z Bogiem. Tylko i wyłącznie one regulują ścieżkę intymnego kontaktu z Panem. Oznacza to, iż są one bardzo ważnym łącznikiem pomiędzy niebem a ziemią. Stanowią swoistą linię telekomunikacyjną, w której Bóg przesyła ludziom swoje orędzie, a człowiek jest w stanie na to orędzie odpowiedzieć i zanieść Bogu swoje troski i potrzeby. One też ukazują eklezjalność całej wspólnoty wierzących, która od wieków i po wieki będzie trwać przy wspólnocie w łamaniu chleba – przy Chrystusie.
Pierwsze zdanie mojego artykułu zakłada jeszcze jedną prawdę. Każdy musi się odmienić. Jezus nie powiedział nigdy nawróćcie się, On mówi „Nawracajcie się”, oznacza to istne perpetuum mobile całej wiary, jej sens i cel. Raz zaczniesz i nie masz już prawa zakończyć. I to, jak należy się nawracać, jak należy oczyszczać się ze śmieci i co najważniejsze, jak należy żyć, aby osiągnąć pełne szczęście w niebie, odnajdujemy w prawdach, tłumaczonych przez teologów, a zapisanych w podstawowym „numerze” do Boga o nazwie DOGMAT.
Panie Wojciechu,
Pisze Pan, że człowiek bez dogmatu nie jest w stanie żyć w więzi z Bogiem i że tylko dogmaty umożliwiają intymny z Nim kontakt. Nie mogę się zgodzić z takimi twierdzeniami. Czy uważa Pan na przykład, że apostołowie nie mieli intymnej relacji z Bogiem? A co z samym Jezusem z Nazaretu? Ja właśnie myślę, że sama Ewangelia, nie zawierająca wszak dogmatów jest sposobem najlepszego kontaktu z Bogiem. Proszę wyobrazić sobie sytuację, w której nie zna Pan dogmatów, a tylko Ewangelię – czy nie miałby Pan możności dzięki jej przesłaniu nawiązania kontaktu z Bogiem?
Słuszne zastrzeżenie, słuszne pytania pod adresem bardzo młodego teologa, Pani Anno!
Czekamy na odpowiedź Panie Wojciechu!
Lecz Ewangelia też ma jakąś dogmatykę, także Jezus posługuje się kategoriami dogmatycznymi. Także może najpierw by trzeba doprecyzować, co rozumiemy przez dogmat.
Mimo to zgadzam się z p. Anną i Ojcem- dogmat na pewno jest „po” wierze, wiara najpierw, a dogmat przychodzi jako opisanie tej wiary.
Jeśliby zastosować rozróżnienie na dogmat, czyli prawdę wyrażaną, rzeczywistość, i formułę dogmatyczną, czyli opis dogmatu, to owszem, w Ewangelii nie znajdziemy formuł dogmatycznych, zwłaszcza w formie przyjętej na soborach, ale dogmaty znajdziemy, bo przecież nie jest tak, że dogmaty pojawiły się wraz z ogłoszeniem formuł dogmatycznych. Zatem sam dogmat byłby też przed wiarą, chociaż formuła dogmatyczna może być po wierze. Zatem kto zna Ewangelię, zna również dogmaty, chociaż może nie zanać formuł dogmatycznych.
To z kolei trzeba by powiedzieć, co tu znaczy „wiara”. Bo ja właśnie się zgadzam, że jest dogmat w Ewangelii, ale i tak obstaję przy tym, że wiara uprzedza go. Wiara przede wszystkim jest jakimś zaufaniem, które nie potrzebuje jeszcze dogmatu „na wejściu”, moim zdaniem.
Drodzy Dyskutanci, a gdzież to w Ewangelii są dogmaty o nieomylności papieża albo o niepokalanym poczęciu i wniebowzięciu Maryi?
W mojej pracy napisałem, że dogmat bierze swój początek zawsze z wiary (jeśli bierze on w niej swój początek to rzecz jasna na niej się opiera), poniższe komentarze oraz pytania wybitnych teologów również przywołują ten prawidłowy tok rozumowania.
Wydaje mi się, iż współcześnie Kościół ma to szczęście i obowiązek, że może czerpać „doświadczanie Boga” z pokoleń, które już przeminęły, ale które zostawiły nam po sobie przepiękne świadectwo wiary, opisanej dla nas już jako formuły dogmatyczne. Ale poza tym świadectwem mamy też swój czas na działanie, na maksymalnie intymną relację- Ja-Bóg (na wiarę). Z Bogiem możemy spotkać się tylko „Tu i Teraz”
Powiedziałem również, że „dogmat” odsłania nam zasłonę za jaką ukryta jest tajemnica Boga, również tajemnica jego Wcielenia, a więc uznam że pytanie o Jezusa z Nazaretu, jest takie, iż wystarczy odpowiedzieć bardo prosto:
w czynach i w słowach Jezusa, Bóg objawił się ludziom.
Wiara w dzisiejszych czasach, bez dogmatów byłaby „letnia” ( jest to stwierdzenie bardzo odważne, ale osobiście uważam, że prawidłowe). Używając słowa wiara, miałem na myśli „gorącą wiarę”, wiarę opartą na wszystkich możliwych rzeczach jakie mamy dostępne na ziemi.
Intymny kontakt z Bogiem umożliwiają tylko dogmaty, myślę, że sięgnięcie tutaj do czasów samego Jezusa i Apostołów nie załamie sensu mojej odpowiedzi. Istnieje tylko jedno, jedyne objawienie Boże, w którym Bóg odsłania ludziom samego siebie i przez nie chce aby człowiek nawiązywał z nim dialogi stawał się uczestnikiem życia z nim- jest to objawienie publiczne, zapieczętowane śmiercią ostatniego Apostoła. Skoro takie objawienie jest jedno, to czy nasza współczesna wiara może istnieć bez niego? Czy zakładając niemożliwą hipotezę- wykreślenia jakiegokolwiek dogmatu, wiara byłaby nadal taka sama, czy jej sens, cel i droga nie byłyby inne?
Myślę, że Apostołowie musieli mieć niezwykłą relację z Bogiem, którego musieli rozpoznać w Jezusie z Nazaretu, ale musieli stwierdzić rozumowo- za kogo Go uważają.
Co do ostatniego pytania, (będzie podsumowaniem tej obszernej odpowiedzi)
Zakładając że nie znam dogmatów, które wypływają jednak z wiary, jak to ująłem i w pracy i w tej odpowiedzi- czytając Ewangelię nawiązuję kontakt z Bogiem, ale poprzez jego poznanie, na tyle ile on da mi się poznać. A więc co tak na prawdę robi? -objawia mi się. Ale czy lepiej utrudniać sobie życie i czerpać tylko z objawień prywatnych, mogących być rzecz jasna błędnymi ? Chyba człowiek jest zbyt miotany na ziemi złem, aby sam był sobie w stanie poradzić z pełni prawidłowym dotarciem do Boga, który daje mu swoją rękę jak tonie, a on tego nie zauważa.
A gdzie ktoś coś takiego powiedział? 🙂
My tylko mówimy, że w Ewangelii są dogmaty, tzn. są jakieś prawdy wiary, Ewangelia nie jest niedogmatyczna.
To w ogóle nie ma znaczyć, że niby nasze współczesne dogmaty są jakoś zawarte w Biblii, tego przecież nikt tu nie powiedział.
Rad bym wiedzieć, kim jest Autor podpisujący się jako „Zbychu”. Nie znajduję żadnej informacji na ten temat w dziale „Autorzy”. Inni mają swoje wizytówki w Kleofasie, a tej jakoś nie ma. Tajemnica?
Księże Profesorze, w dziale „Autorzy” są informacje dotyczące tylko autorów artykułów. Od autorów komentarzy do artykułów nie wymagaliśmy do tej pory podpisywania się imieniem i nazwiskiem. Oczywiście możemy taki wymóg wprowadzić, ale nie wiem, czy będzie to z korzyścią dla dyskusji.
Dwa razy wklejał P. Zbychu linki do swoich artykułów w „Didaskalosie”, więc chyba też jest autorem. Przyznaję, że trudno się pisze do „cienia” konkretnej osoby.
Przepraszam, być może jest to jakoś niezbyt grzeczne faktycznie, ale korzystam z takiej możliwości anonimowości. Jest ona umożliwiona, więc nie popełniam jakiegoś wykroczenia przeciw zasadom. Mam dużą fobię przed światem Internetu, przed upublicznianiem się w tym świecie, stąd mój zwyczaj pisania pod pseudonimami. Wiem, że to może się wydawać dziwne. 🙂
Natomiast nie ma żadnej tajemnicy jako takiej, prywatnie mogę bez przeszkód wysłać jakiegoś maila z opisem kim jestem, jeśli to ma pomóc w komunikacji ze mną. Natomiast publicznie wolałbym pozostawać anonimowy.
Tak, jest autorem, ale „Didaskalosa”. Jednak tam też podpisuje się nikiem, nie nazwiskiem. Fakt, do „cienia” trudniej pisać. Możemy namawiać Pana Zbycha, by napisał jakiś artykuł do „Kleofasa” (np. o pluralistycznej teologii religii), wtedy będzie musiał się ujawnić. 🙂
O właśnie, to też jest wyjście. Jako administrator dysponuję adresami e-mail, więc mogę za zgodą je przekazać.
Wyśmienicie, to poproszę serdecznie adres x. prof. WH, jeśli nie ma nic przeciwko. 🙂
To bardzo proszę, aby „Zbychu”/„marval” przesłał mi owego „jakiegoś maila z opisem kim jestem, jeśli to ma pomóc w komunikacji ze mną”. Zachowam dyskrecję w sprawie anonimowości. Proszę udostępnić Mu mój adres. Dziękuję!
Powiedziałbym, że jednostka może żyć w więzi z Bogiem bez znajomości dogmatów. A to dzięki temu, że jest niesiona przez Kościół. Nie byłoby natomiast utrzymanie na dłuższą metę wspólnoty (jedności) Kościoła bez formuł dogmatycznych. Dogmaty sa ponadto istotnym elementem obietnicy Jezusa, że Duch doprowadzi nas (wspólnotę wierzacych) do całej prawdy.
Powiedziałbym, że jednostka może żyć w więzi z Bogiem bez znajomości dogmatów. Co jednak nie oznacza, że te dogmaty nie istnieją. Prawda dogmatu istnieje tak czy inaczej, czy ją dobrze rozumiemy, czy nie.
Ks. W. Hryniewicz słusznie jednak zuważa, że trudno sobie wyobrazić, jak dogmat o nieomylności papież miałby się mieścić w Ewangelii. Choć dogmat ten pośrednio odnosi się do Boga, trudno go uznać za taki sam jak dogmat trynitarny, który mówi o Bogu wprost.
Zainteresowała mnie trwająca dyskusja miesiąca na temat, „czym jest dogmat”. Przeczytałem wypowiedzi dyskutantów i przyznam się, że przekonały mnie uwagi Pani Anny skierowane do Pana Wojciecha, które poparł ponadto O. Hryniewicz. Ewangelia wymaga od nas wiary, a nie dogmatu. Nie jesteśmy w stanie ująć w niej w pełni prawdy o Bogu. Wyrażanie tych prawd w dogmatach nie jest zatem rzeczą łatwą. Wiemy tylko tyle, co Jan napisał o Duchu Prawdy przeważnie w cytacie J 16:13.
Wiara przekracza dogmat, tak jak niewiedza przekracza wiedzę. Wiara jest szersza, jest bowiem otwarta na mnóstwo możliwości, na to, co nieznane i nowe. Natomiast dogmat rozumiany jako wiedza, pewność może być ograniczający, zamknięty. Dogmat należy rozumieć jako symbol świata Boskiego, symbol Boga, absolutu, nie zaś za sam absolut. Z jednej strony dogmat wyrażony w słowach przybliża nas do prawdy, czyli samego Boga, ale z drugiej strony Go zasłania.
Cytat z Jana, o którym pisze pan Henryk mówi o bezpośrednim poznaniu prawdy, całej prawdy dzięki Duchowi. Dogmat pomaga nam, ludziom, którzy nie mają możliwości bezpośredniego kontaktu z Duchem. Ale należy pamiętać, że kiedyś każdy z nas pozna bezpośrednio, tak jak został poznany. Dogmat kiedyś zostanie porzucony.
Jeszcze jedno: w pewnym sensie wiara i dogmat się uzupełniają. Dogmat trzyma wiarę w ryzach, żeby nie zbłądziła w różne niebezpieczne bezdroża.
Podstawowe dogmaty i fundamentalne prawdy chrześcijaństwa krystalizowały się w sytuacji zagrożenia. Gdyby nie pojawiały się błędy, moglibyśmy cieszyć się spokojną wiarą, która nie wymagałaby sformułowań zabezpieczających rozumienie prawdy. Dogmat ma charakter pomocniczy w stosunku do tego, co zostało nam przekazane w świadectwie Pisma. Jest swego rodzaju zasadą ukierunkowującą i regulującą myślenie religijne, jak na to zwraca uwagę Anna Connolly.
Dalszy ciąg swoich uwag i rozważań przenoszę w ramy dyskusji o dogmacie i doksologii. Chcę tam powiedzieć o czymś, nad czym jeszcze nie zastanawialiśmy się w sposób bardziej pogłębiony.