Antykatolicka hucpa czy rzeczywistość?

Do przemiany relacji chrześcijańsko – żydowskich, szczególnie w Polsce, w ogromnym stopniu przyczynił się papież Jan Paweł II, który w latach szkolnych w Polsce przed Zagładą miał żydowskich kolegów. Gdy odwiedził synagogę rzymską w 1986 roku – a to pierwsza taka papieska wizyta w historii – zwracając się do Żydów, użył zwrotu „ukochani starsi bracia”. Te znamienne słowa wpisywały się w wizję Jana Pawła II, w której chrześcijanie i Żydzi są błogosławieństwem dla świata. „Przede wszystkim musimy być błogosławieństwem dla siebie nawzajem”. Papież rozwinął tę oficjalną doktrynę „wzajemnego szacunku” przez zapoczątkowanie oficjalnych dwustronnych stosunków dyplomatycznych Watykanu z państwem Izrael. W czasie historycznej wizyty w Ziemi Świętej w 2000 roku, modląc się pod Ściana Płaczu w Jerozolimie, wsunął w nią kartkę z modlitwą o Boże przebaczenie za „postępowanie tych, którzy spowodowali cierpienie Twoich dzieci”. W jeszcze większym stopniu przyczynił się do pojednania słowami: „zapewniam naród żydowski (…), że Kościół katolicki jest głęboko zasmucony nienawiścią, prześladowaniami i antysemityzmem, okazanym Żydom przez chrześcijan, w każdym miejscu i w każdym czasie”. Należy żałować, że jego pontyfikat nie przypadał w okresie II wojny światowej. Gdyby tak było, jestem przekonany, że nakazałby wszystkim katolikom chronić Żydów na wszelkie możliwe sposoby. Oczywiście, było wielu duchownych i świeckich, którzy z własnej woli ratowali Żydów w czasie Holocaustu. Uratowano by jednak o wiele tysięcy ludzi więcej, gdyby papież wyraźnie nakazał swoim wiernym ratować życie bliźnich (P. Bialowitz, J. Bialowitz, Bunt w Sobiborze, Warszawa 2008, s. 275 – 276).

Te peany na cześć Jana Pawła II są napisane przez człowieka, który będąc więźniem Sobiboru, doświadczył  w sposób namacalny, tego czym był i jest antysemityzm. Taki człowiek może też w najlepszy sposób poczuć wdzięczność, wobec tego, który położył prawdziwe podwaliny pod coś, co nazywamy dialogiem chrześcijańsko-żydowskim, dokonującym się w cieniu Shoah. Problematyka ta jest niezwykle delikatna, dlatego też należy starannie formułować wnioski, a pamięć powinna koncentrować się na ofiarach i ich odczuciach. Empatia jest również (oczywiście tylko w jakimś sensie), przykazaniem chrześcijańskim; za to na pewno jest nim: miłość nieprzyjaciół i niewyobrażalny szacunek oraz cześć dla Jezusa z Nazaretu. Mówiąc słowami Jana Pawła II, gdy chcemy udać się z Nim na spotkanie, to spotkamy judaizm. Antyjudaizm jest grzechem, którego nie może usprawiedliwić żydowska bajka „Toledot Jeszu”. Gdybyśmy mieli mierzyć ilości propagandowej literatury antyżydowskiej stworzonej przez duchownych, z antychrześcijańską stworzoną przez Żydów, to tę iście diabelską rywalizację wygrałby Kościół w przedbiegach. Istnieje jeszcze jedna niewspółmierność: żaden chrześcijanin nie poczuł żydowskich prześladowań inspirowanych przez mitologię czyniącą z Jezusa mamzera; za to zarzut bogobójstwa jest winny licznym prześladowaniom, pogardzie oraz pochodom śmierci. Ks. Antoni Tronina pisze o różnicy znaczeniowej słów antysemityzm i antyjudaim. Zgadzam się, że takie rozróżnienie jest konieczne, najbardziej jest ono jednak konieczne dla tych, dla których ono nic nie znaczy. Należałoby się zapytać ofiar: czy była ona i jest dla nich istotna? Co mam tutaj na myśli? Oto fragment bulli Cum nimis absurdum, papieża Pawła IV z 14 lipca 1555 roku:

Ponieważ jest głupim i niestosownem, by Żydzi, których Bóg skazał na wieczną niewolę, mieszkali razem z chrześcijanami (…) nie nosząc odznak hańby (…)  przeto rozkazujemy, że:

1. Wszyscy Żydzi winni mieszkać w jednej ulicy (…)

2. Ulica, względnie kwartał żydowski, mają być otoczone murem i winny mieć tylko jedno wejście, nadto może się tam znajdować tylko jedna synagoga. Wszystkie inne powinny być zburzone. (…)

4. Wznawia się dawny przepis, by mężczyźni nosili żółte kapelusze, a kobiety żółte welony.

Dość antyjudaizmu! Teraz antysemityzm i niewielki fragment rozporządzenia L. Fischera dla mieszkańców Warszawy z 1940 roku:

1. Na podstawie rozporządzenia o ograniczeniach pobytu w Generalnym Gubernatorstwie z dnia 13 września 1940 r. (…) tworzy się w mieście Warszawie dzielnicę żydowską, w której mają zamieszkać Żydzi, mieszkający w Warszawie lub przesiedlający się do niej. Następujące ulice odgradzają dzielnicę żydowską od pozostałego obszaru miasta (…).

Różnica: w pierwszym wypadku, żółty kapelusz można było zdjąć z chwilą akcesu do Kościoła; w drugim wypadku, opaski nie można było zdjąć nigdy. Ta różnica jest bardzo krucha: gdyby bowiem mnie przyozdobiono w żółty kapelusz z powodów religijnych, a w innym przypadku z powodów rasowych, to moje samopoczucie pozostałoby jednakowo podłe – tym bardziej, jeśli, w przypadku antyjudaizmu, zażądano by wyparcia się mojej tożsamości religijnej, narodowej i porzucenia, a ściślej mówiąc pozostawienia na pastwę losu, moich rodziców i krewnych. Rozmawiając o różnicy w terminach – pamiętajmy o empatii.

Ks. A. Tronina ma pretensję, że antyżydowskie wypowiedzi Kościoła zostały zebrane i następnie zaprezentowane bez ich właściwego kontekstu. Pretensje jednak niech kieruje do wydawnictwa „Arka” i autorów antyżydowskiej w swojej wymowie publikacji opatrzonej „Imprimatur”: Szatan największy wróg człowieka. To w niej autor – chcąc uzasadnić, iż katolik może prezentować antyżydowską postawę – powołał się właśnie na te świadectwa. Wprowadzający tekst, przed tym obszernym cytatem – mój tekst – wskazuje jednoznacznie, iż nie popieram wymowy tej pozycji.

Nie zajmuje się również problemami szeroko pojmowanych kwestii związanych z Holocaustem, o których pisze ks. Tronina, lecz zagadnieniem: W jaki sposób godzili antysemityzm z chrześcijaństwem ludzie Kościoła? Czy było to Positives Christentum, czy była to postawa bp Aloisa Hudala, czy też szerokie omówienie książki ks. Trzeciaka, starałem się znaleźć odpowiedź na to pytanie. Kwestia odpowiedzialności Kościoła za Shoah została podjęta przeze mnie marginalnie. Jak zatem odpowiedzieć na polemikę bez polemiki?

Positives Christentum to fakt. Alois Hudal i jego Die Grundlagen des Nationalsozialismus (Podstawy narodowego socjalizmu) to fakt. Ks. Trzeciak i jego Program światowej polityki żydowskiej to fakt. Faktem jest również, że kapłan ten stracił kontakt z rzeczywistością:

Na tle „Listu księcia żydowskiego z Konstantynopola” zrozumie się dywersję maranów, ukrytych Żydów w Kościele katolickim i w narodzie hiszpańskim, którzy zatruwając powoli dusze narodu, osłabili go, doprowadzili do rewolucji, podzielili na dwa wrogie obozy i chcą nim zawładnąć, okrutną zaś zemstę już teraz na nim wykonują. Za palenie synagog w wiekach średnich, palą dziś po setkach lat kościoły, a za palenie Żydów na stosie, palą katolików. Wykonują to nie tylko z powodu mściwego charakteru żydowskiego, ale głównie na podstawie rozkazu księcia Żydów z Konstantynopola, po wypełnieniu którego zapewniono ich, że „zapanują nad chrześcijanami, zajmą ich ziemię i pomszczą nad nimi”. Okrutnej tej wiekowej zemsty jesteśmy dziś świadkami (ks. S. Trzeciak, Program światowej polityki żydowskiej, Warszawa 1936, s.83).

Chciałem po prostu zrozumieć, w jaki sposób można czuć się chrześcijaninem i jednocześnie podzielać takie poglądy. Tymczasem ks. Tronina potraktował mnie wyjątkowo niesprawiedliwie i krzywdząco. Jednak, na szczęście, nie odniósł się w polemice do faktów, które wcześniej przywołałem i odpowiednio odróżniłem. To właśnie te fakty, tak jak w przypadku Sąsiadów Grossa, powodują u niektórych strach (Krzysztof Dorosz, Strach ma chrześcijańskie oczy, ZNAK, czerwiec 2008, nr 637: http://www.miesiecznik.znak.com.pl/10010/4/strach-ma-chrzescijanske-oczy). Tym razem  strach ma oczy ks. Troniny…

Imię i nazwisko autora jest oryginalne i nie jest pseudonimem literackim. Ks. A. Tronina doszukując się konotacji z masonem, czy też komunistą, powinien bardziej liczyć się ze słowami, tym bardziej że nie ma on do tego żadnych podstaw i, jak mniemam, sam to przyzna.

2 myśli nt. „Antykatolicka hucpa czy rzeczywistość?”

  1. To może coś więcej o tej żydowskiej bajce?
    Bo zapewne większość czytelników się niezbyt orientuje.
    Albo o Talmudzie i żydowskim stosunku do gojów?
    Czy to prawda, że według niektórych nauk goje to tylko zwierzęta w ludzkiej postaci?

  2. Aby ocalić ustną tradycję żydowską przekazywaną z pokolenia na pokolenie utrwalono ją na piśmie i usystematyzowano w okresie od 200 do 219 r. n. e. pod opieką Rabbiego Jehudy ha – Nassi ben Szimeona i przy współudziale jego uczniów oraz innych rabinów. Dziedzictwo przekazywane przez 600 lat i zawierające materiał ustny Tory czyli Pięcioksięgu Mojżeszowego zostało zebrane i utrwalone w Misznie. W ciągu 300 następnych lat setki amoraitów tworzy olbrzymie dzieło dotyczące wszystkich dziedzin życia – Gemarę. Miszna i Gemara to Talmud.

    Zdarzyło się, że rabin Eleazar Ben Dama został ukąszony przez węża i Jaakow ze wsi Sechania przybył uleczyć go w imieniu Jeszu Ben Pandiry, ale rabin Jiszmalel go do niego nie dopuścił ( Tosefta Chullin 2, 23 ).

    To tutaj napotykamy wzmiankę o Jezusie synu Pandiry (Jeszu ben Pandira). Brzmi bardzo podobnie jak Pantera wspomniany przez Celsusa, a w niektórych manuskryptach Talmudu mamy warianty z Panterą. Istnieje zatem duże prawdopodobieństwo, że Celsus wiedzę o pochodzeniu Jezusa czerpał w środowisku żydowskim. W cytowanym fragmencie, Jakub z Sechania chce uzdrowić kogoś w imieniu Jezusa syna Pandiry, lecz zostaje powstrzymany. Dlaczego?

    Nie można mieć nic wspólnego z minim ani być przez nich uzdrawianym, nawet gdyby się miało zyskać choć godzinę życia. Przypadek Ben – Damy, siostrzeńca Rabbiego Iszmaela, którego ukąsił wąż. Przyszedł Jaako`w, min z K`far-Sechanii, aby go uzdrowić ( Awoda Zara 27b )

    Minim oznacza heretyka i odstępcę. Termin Nocerim odnosi się do nazarejczyków, żydowskich wyznawców Jezusa z Nazaretu, co zgadzałoby się z niechętną reakcją na próbę uleczenia przez Jakuba w jego imieniu. Dalszy ustęp nie pozostawia już żadnej wątpliwości:

    Szedłem kiedyś główną ulicą Sefforis i spotkałem ucznia Jeszuy Nazarejczyka, któremu było na imię Jakub, i który pochodził z Kefar Sechanya. Rzekł on do mnie: W twojej Torze napisane jest „Nie będziesz zanosił na ofiarę zapłatę nierządnicy”, lecz czy można by za nią zbudować wychodek dla najwyższego kapłana? Nic mu nie odpowiedziałem.

    Przytoczony fragment jednoznacznie wskazuje, że Jakub był uczniem Jezusa Nazarejczyka nazywanego w innym miejscu Jezusem, synem Pandiry. Zajmuje on się interpretacją Tory i uzdrawianiem. Osoby, które są wymieniane w otoczeniu Jakuba wskazują iż działał on na przełomie I i II wieku n. e. Nie jest więc to przekaz będący zbliżony chronologicznie do czasów kiedy miał działać Jezus z Galilei ( początek I wieku n. e. ). Dzięki niemu dowiadujemy się jedynie, że w okresie 100 roku i później działał w imieniu Jezusa jakiś Żyd. Mamy tutaj jednak nawiązanie do postaci Jezusa Nazarejczyka. Z dużym prawdopodobieństwem możemy powiedzieć, że chodzi tu o Jezusa z Nazaretu, ponieważ w midraszu opuszczono jego imię i określono go jako: ktoś – tam ( hebr. peloni ). Tradycja mówiła, że imię Jeszu to skrót : Immach szemo we – zikro (niech imię jego i pamięć zostaną wymazane ).

    W przekazie jednak, w jednej z anegdot, Jezus został nazwany synem Pandiry. Dlaczego?

    Jest nauczane: Rabin Eliezer powiedział mędrcom: czyż nie Ben Stada przyniósł ze sobą czarnoksięstwo z Egiptu, które zostało nacięte na jego skórze? Oni powiedzieli do niego: on był głupcem, a wy nie powinniście przynosić dowodu od głupca. Ben Stada to Ben Pandira. Rabin Chisda powiedział: mężem był Stada, a kochankiem Pandira. Nie, mężem był Pappos Ben Jehuda a matką była Stada. Nie, matką była Miriam – damska fryzjerka i była nazywana Stada. Jak mówimy w Pumbedita: ona się odwróciła [Stat Da] od swojego męża ( Talmud Szabat 104b, Sanhedryn 67a ).

    Tutaj mamy już troszeczkę więcej danych. Ojczymem Ben Stady jest Pappos ben Jehuda, a jego matką fryzjerka – Maria. Papposa ben Jehudę można umiejscowić w odpowiedniej warstwie chronologicznej. Działał wraz z rabinem Akiwą (40 – 137 n. e.) i zginęli obaj zamordowani przez Rzymian (Talmud Brachot 61b). Ben Stada żyje zatem w II wieku i nie można go identyfikować z Jezusem z Nazaretu. Jeśli nauczyciel Jakuba z Kefar Sechanii, został nazwany Jezusem synem Pandiry, a następnie Jezusem Nazarejczykiem, to był to celowy zabieg mający skompromitować tego drugiego. Chciano, aby był on identyfikowany z talmudycznymi wzmiankami, które dotyczą zupełnie innej osoby i trzeba przyznać, że był to zabieg udany. Rozstrzygnięcie tej kwestii jest związane z następnym cytatem:

    Jest nauczane: dla wszystkich innych, którym grozi kara śmierci [z wyjątkiem tych, którzy dopuścili się bałwochwalstwa] nie ukrywamy świadków. Jak oni postępują ze [zwodzicielem]? Zapalają dla niego lampą w wewnętrznej komnacie i umieszczają świadka w sąsiedniej komnacie, żeby oni go widzieli i słyszeli, a żeby on ich tylko słyszał, ale nie widział. Jeden mówi do niego „powiedz mi jeszcze raz to, co powiedziałeś mi na osobności” a on to mu mówi. On mówi : „jak możesz wyrzec się Wiekuistego w niebiosach i uprawiać bałwochwalstwo”. Jeśli
    się nawraca, to dobrze. Jeśli mówi „to jest nasza powinność i musimy to robić”, to wtedy świadek, który słyszy go z drugiej komnaty zaprowadza go przed sąd i kamienuje go. I to właśnie uczynili z Ben Stadą w Lud i stracono go w przeddzień Pesach
    ( Talmud Sanhedryn 67a ).

    To opis egzekucji Ben Stady, który żył 100 lat po Jezusie. Został on ukamienowany, a nie ukrzyżowany. Zarzuty jakie mu postawiono to bałwochwalstwo.

    Część egzegetów chrześcijańskich następny fragment łączy z opisem egzekucji Jezusa:

    Jest nauczane: na dzień przed Pesach stracono Jeszu, a herold na czterdzieści dni przed egzekucją chodził i rozgłaszał, że ” [Jeszu] zostanie ukamienowany za uprawianie czarnoksięstwa i prowadzenie Izraela na manowce. Każdy kto ma coś na jego obronę powinien się pojawić, by oczyścić go z zarzutów”. Ale nikt się nie pojawił i stracono go na dzień przed Pesach. Ulla powiedział: Czy powinniśmy szukać okoliczności, by go ułaskawić? On był zwodzicielem, a Wiekuisty powiedział (Księga Powtórzonego Prawa 13:9) „nie okazujcie mu litości i zrozumienia, nie osłaniajcie go”. Jeszu był inny, bo miał koneksje w rządzie ( Talmud Sanhedryn 43a ).

    Z treści wynika, że skazany tutaj na śmierć, miał jakieś powiązania z ludźmi zajmującymi jakieś wpływowe stanowiska w ówczesnych władzach. Upodabnia natomiast tę historię do zdarzeń w których uczestniczył Jezus termin śmierci. Dzień przed paschą jest terminem egzekucji Jezusa w wersji Ewangelii Piotra i Jana. W przypadku Galilejczyka w żadnej z relacji nie spotykamy się z poszukiwaniem okoliczności łagodzących. Tak więc opisu tej egzekucji nie należy łączyć z Jezusem z Nazaretu. W Talmud Sanhedryn 107b, Sotah 47a spotykamy Jeszu, który występuje z przydomkiem Nocri, ale jak dowodzą interpretatorzy Talmudu jest to późniejsza interpolacja. Występuje ona tylko w jednym z czterech najważniejszych rękopisów Talmudu. Spotykamy się tutaj znowu z próbą utożsamienia Jezusa z Nazaretu z człowiekiem, który jak wynika z Talmud Sanhedryn 107b, Sotah 47a żył co najmniej sto lat przed nim. Gershon Tannenbaum wiąże tą historię z panowaniem Jana Hyrcanusa za którego zdarzył się przypadek obrażenia go przez jednego z faryzeuszy. Wtedy saduceusze skłonili go do zabijania rabinów wywodzących się z faryzeuszy. Niektórzy z nich, wśród których był i Jeszu, uciekli do Egiptu. Po powrocie z wygnania Jeszu wskutek nieporozumienia został wyklęty przez Jehoszuę Ben Perachiaha i w końcu stworzył własną sektę. Działalność ta doprowadziła w konsekwencji do jego egzekucji.

    Talmud opisuje zatem dwóch Jezusów, których można zaklasyfikować następująco:

    Jeszu Ben Pandira:
    – 80 r. p. n. e.
    – Uczeń rabina Jehoszuy Ben Perachiaha
    – Uciekł przed prześladowaniem do Egiptu, a po powrocie został bałwochwalcą
    – Stracony na dzień przed świętem Pesach( Paschy)
    – Miał znajomych we władzach
    – Miał pięciu uczniów też straconych
    – Jego nauczanie pozostało popularne do czasów rabina Jiszmaela, który zmarł w 133 roku naszej ery.

    Jeszu Ben Stada:
    – 100 r. n. e.
    – Czasami nazywany Ben Pandira, ale głównie Ben Stada
    – W Egipcie nauczył się magii
    – Matka jego nazywała się Miriam, i była fryzjerką, nazywano ją Stada
    – Ojcem był Pandira
    – Ojczymem był Pappos Ben Jehuda
    – Stracony w Lud za bałwochwalstwo na dzień przed Pesach (Paschą).

    Właściwie zgadzam się z podziałem postaci, autorstwa Studenta Gila ( Student Gil ,Jezus w Talmudzie, http://www.izrael.org.il, 09.03.2011 20:41 ). Natomiast uważam za G. Vermes`em, że anegdota z Jakubem z Kefar Sechanii jest związana z charyzmatycznym żydowskim wyznawcą Jezusa z Nazaretu. Część badaczy identyfikuje Ben Stadę z Shabbath 104b z Jezusem, ale są to tylko spekulacje, i nigdy nie dowiedziono tych skojarzeń w sposób, który by nie wzbudzał wątpliwości.

    Celsus gdy zetknął się w żydowskiej tradycji ustnej z opowiadaniami na temat Jeszu, powiązał je z Nazarejczykiem i przygotował oszczerczy pamflet. Wystarczy uważnie przeczytać, wybrany przeze mnie fragment traktatu Celsusa, a stanie się to oczywiste:

    Jezus „podaje się kłamliwie za syna dziewicy, podczas gdy w rzeczywistości urodził się w jakiejś zapadłej wsi żydowskiej jako syn miejscowej biednej wyrobnicy”. Twierdzi też, że „jej mąż cieśla, wypędził ją, gdy jej dowiódł cudzołóstwa, a ona, wygnana przez męża i zhańbiona tułała się po świecie, aż potajemnie urodziła Jezusa. Jezus zaś przyparty biedą najął się do pracy w Egipcie, gdzie zapoznał się ze sztuczkami magicznymi, jakimi chełpią się Egipcjanie, a po powrocie do ojczyzny popisywał się tymi sztuczkami i zaczął się głosić Bogiem” ( Contr. Celsum 1, 28 ).

    Plotka ta zaczęła żyć swoim życiem i gdy Celsus, zbierał materiały do swojego dziełka, rozmawiał z Żydami na pewno ją usłyszał. Była na tyle skandaliczna i stawiała założyciela chrześcijaństwa w tak złym świetle, że włączył ją do tekstu. Wszystkie te plotki i dziwne powiązania znalazły ujście w XIV wiecznej żydowskiej opowieści o Jezusie Toledot Jeszu, która sięga po wszystkie omawiane motywy. Prawdopodobnie część z tych opowieści krążyła najpierw w formie ustnej. Jezus jest w niej nieślubnym dzieckiem Józefa Pandery, który w uzdrawianiu posługuje się Imieniem Bożym oraz heretykiem skazanym na zasłużoną śmierć. Toledot Jeszu zamyka historię plotki i dziwnych powiązań, którą można prześledzić od II wieku: z tradycji ustnej żydowskiej dowiaduje się o niej Celsus i zamieszcza ją w swojej apologii. Z oskarżeniem Jezusa o jego pochodzenie spoza małżeńskiego łoża spotyka się Tertulian [(150 – 240)De Spectaculis,30, 6]. Zna je także apokryficzna Ewangelia Nikodema (IV wiek). W Didaskaliach Jakuba tekście napisanym w 634 r. matka Jezusa jest córką Joakima, syna Pantery, a Jan Damasceński (ok. 675 – ok. 749) utrzymuje, że dziadkiem Marii był Pantera ( De fide orthodoxa, 4, 14 ). Współcześni zwolennicy tej teorii wpadli w sidła, które zastawiono w starożytności. Giuseppe Riccioti utrzymuje, że Talmud przekazuje nam następujące informacje o Jezusie:

    Jezus Nocri ( Nazareński ) był synem Marii, której zawodem było fryzjerstwo. Mąż tej niewiasty jest czasem Pappos, syn Judy, a czasem Stada, choć znowu gdzie indziej kobieta nosi imię Stada. Właściwym ojcem Jezusa był niejaki Pantera. Dlatego też Jezus raz nazywany jest synem Pantery, to znów synem Stady. Udawszy się do Egiptu, Jezus nauczył się tam magii pod kierownictwem Jozuego, syna Perachiasza. ( co do chronologii, należy zaznaczyć, że podczas gdy ten Jozue żyje ok. r. 100 przed Chr. wyżej wspomniany Pappos dopiero 230 lat później! ) Po powrocie do ojczyzny opuszczony przez swojego nauczyciela Jezus uprawia magię, zwodząc lud. Z tego powodu zostaje zasądzony i skazany na śmierć. Zanim wykonano wyrok, wyznaczono czterdzieści dni, podczas których specjalny urzędnik namawiał lud do przedkładania wszelkich racji mogących usprawiedliwić skazanego. Ponieważ nikt się nie zgłosił, skazaniec został ukamienowany, a potem powieszony w Lyddzie w dzień przygotowania do święta Paschy. Obecnie znajduje się w piekle, zanurzony w gotującym błocie ( G. Riccioti, Życie Jezusa Chrystusa, Warszawa 2000, s. 99 – 100 ).

    Autor nie rozdzielił dwóch postaci i nie sięgnął do tekstów, które bezsprzecznie mogłyby wyjaśnić tę plątaninę. By już nigdy nie powracać do tego tematu, sięgnijmy do haggady o Jehoszui ben Perachiu, żyjącym w II/I w. przed Chr.

    Zawsze to, co jest po lewej stronie odpycha, a to co jest z prawej przybliża. Nie tak jednak, jak rabbi Jehoszua ben Perachia, którego obie ręce pchały do Jezusa. Kim był rabbi Jehoszua ben Perachia i co mu się przydarzyło? Kiedy król Aleksander Janneusz powstał przeciw mędrcom i
    chciał ich zabić, to Szymon ben Szetach został ukryty przez jego siostrę, a Jehoszua ben Perachia i Jezus uciekli do Aleksandrii w Egipcie. Po pewnym czasie nastał pokój. (… ) Powstał więc, ruszył ze swym uczniem i przybył do pewnej gospody. Powitano go tam i przyjęto z wielką czcią. Rzekł więc: „Jakże piękna jest ta gospoda”. Wtedy rzekł do niego uczeń: „Mistrzu mój, jej oczy są kaprawe”. On zaś mu rzekł: „Niegodziwcze, to ty zajmujesz się takimi myślami”. Potem posłał mu czterysta rogów i wyklął go (…). On zaś przychodził codziennie do niego i prosił go mówiąc: „Przyjmij mnie z powrotem do siebie”. (…) Wtedy rabbi Jehoszua ben Perachia postanowił go przyjąć i dał mu znak ręką. Jezus pomyślał, że znowu chce go odprawić. Poszedł więc, postawił cegłę i przed nią się pokłonił. Widząc to rabbi Jehoszua ben Perachia rzekł: „Cóż czynisz? Nawróć się i pokutuj!” On zaś mu odpowiedział: „Tak mnie nauczyłeś i to otrzymałem od ciebie, że każdy kto grzeszy i innych do grzechu prowadzi nie jest w stanie za to odpokutować”. Wtedy Mistrz rzekł: „Ten uczeń uprawia czary i magię i zwodzi z dobrej drogi cały Izrael
    ( bSot 47a ).

    Aleksander Janneusz panował w latach 103 – 76 r. przed Chr. a w 85 r. przed Chr. doszło do buntu faryzeuszy, za który Aleksander Janneusz postanowił wziąć odwet i rozpoczął drastyczne prześladowania, które doprowadziły do ukrzyżowania ośmiuset spośród nich. ( Wszyscy skazańcy musieli oglądać dodatkowo rzeź swoich najbliższych. ) ( Ant 13; 14, 2 – 380; BJ 1; 4, 4 – 5 [92 – 95]; 4Q169 frag. 1+2 kol. 2, 6 – 11; Kidduszin 66a ). W takich to okolicznościach ucieka Jezus ( Jeszu ) i chroni się w Aleksandrii w Egipcie. Po powrocie z wygnania zostaje wyklęty, ponieważ zwodzi Izraela i zajmuje się magią. Postać nie ma nic wspólnego z Jezusem z Nazaretu, cała akcja dziej się na osiemdziesiąt lat przed przyjściem Nazarejczyka na świat. Zbieżność imion jest przypadkowa.

    Ojczymem drugiego Jezusa jest Pappos ben Jehuda. Tak się stało, że tradycja żydowska przechowała opowieść o jego uwięzieniu:

    Przybyli więc ( Rzymianie ), pojmali rabbiego Akibę i wtrącili go do więzienia. Uwięzili także Paposa ben Jehudę i umieścili go razem z nim w tym samym więzieniu. Kiedy wszedł do jego celi rzekł doń Akiba: – „Paposie, któż cię tu wtrącił i za co?” Odpowiedział mu: – „Szczęśliwy jesteś Akibo, że zostałem pojmany i wtrącony do więzienia za sprawy Tory. Biada zaś Paposowi, który został uwięziony za sprawy drobne, nieważne i bezwartościowe!” ( Berachot 61b ).

    Rabbi Akiba umarł męczeńską śmiercią z rąk Rzymian ok. 135 r. po Chr. i, jeśli w tym czasie, został uwięziony wraz z Papposem ben Jehudą to znaczy, że jego pasierb – Jezus, również nie może być w żaden sposób powiązany z Jezusem z Nazaretu. Pappos ben Jehuda działa sto lat po Jego
    śmierci w okresie tzw. trzeciej generacji tanaitów ( 110 – 135 r. po Chr. ). Talmud nie zajmuje się sprawą historycznego Jezusa i ,oprócz kilku późnych polemicznych wątków, o tej postaci zachowuje znamienne milczenie. Ks. Meier podsumowując prace niektórych badaczy chcących za wszelką cenę wykazać, że Jezus jest wspominany w Talmudzie stwierdza:

    Chociaż nie akceptuję w pełni radykalnego podejścia Maiera, myślę, że można się z nim zgodzić w jednej podstawowej kwestii: w najwcześniejszych źródłach rabinicznych nie ma ani pewnego ani prawdopodobnego odniesienia do Jezusa z Nazaretu ( J. P. Meier, Marginal Jew, 1991, t. 1 s. 95).

    Wyważoną i bardzo ciekawą lekturą, dotyczącą stosunku Żydów do Jezusa i chrześcijaństwa, jest praca W. Kosiora: Jezus i chrześcijanie w tradycji judaistycznej w kontekście współczesnego dialogu judaistyczno – chrześcijańskiego ( dost. http://estetykaikrytyka.pl/art/27/eik_27_17.PDF ). Polecam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *