Christianitas numer 59 – zadziwiający tytuł: Kim Pan jest Panie Raspail? To zniechęca, nie ma co ukrywać, z Raspailem mogło być jak ze świerzopem. Co prawda Tuwim nie dysponował googlem i wikipedią, ale Raspail to jednak coś więcej niż jakieś bursztynowe badziewie. Zatem do lektury podszedłem z poważnymi kompleksami.
Na szczęście w sukurs przyszedł mi Tomasz Rowiński tekstem Ja, Jean Raspail, monarchista i dandys.Bazując na ostatnio wydanej w Polsce powieści Oczy Ireny, redaktor szacownego kwartalnika wprowadza nas w świat religijnej wyobraźni francuskiego pisarza. I w rzeczy samej warto zadać sobie tytułowe pytanie.
Ale nie będę zastępował Rowińskiego, tym bardziej że jego szkic wprowadza w tematykę nawet takich lekko tępawych czytelników jak ja. Warto jednak zwrócić uwagę, że jest to jednak postać szalenie niejednoznaczna, podobnie jak i jego pisarstwo. I właśnie za największą wartość tekstu Rowińskiego uważam umiejętność ukazania owej niejednoznaczności.
Kolejnym tekstem wprowadzającym w świat raspailowskiej literatury jest artykuł Madeleine Roussel, Jean Raspail. Zwierciadło pewnej twórczości. Właściwie jest on umiejscowiony przed tekstem Rowińskiego, ale zacząłem od jego tekstu – ostatecznie bliższa koszula ciału. Roussel ukazuje pisarza nieco inaczej, nabiera on wiele bardziej jednoznacznego charakteru. Twardy tradycjonalista, krytyk świata współczesnego i współczesnej kultury. Ale także wybitny znawca kultur i podróżnik, który swe doświadczenia z poznawania świata przelewa na karty reportaży i powieści.
Raspail pozostaje jednak przede wszystkim wielkim podróżnikiem eksplorującym przeszłość, historię, prehistorię i legendy. Kiedy przyszłość jest pełna niewiadomych i smutnych prawdopodobieństw, solidne zakotwiczenie może dać nam długi „łańcuch, który łączy nas z dawnymi czasami, pod warunkiem że zadamy sobie wcześniej trochę trudu i czegoś się o nich dowiemy. Czy przenosi się w wyobraźni do minionej epoki, czy melancholijnie stwierdza erozję poprzedniego stanu, na który teraźniejszość nie zasługuje, Raspail po prostu lubuje się w opowiadaniach o dawnych wydarzeniach.
Każdy z tych szkiców poprzedza tekst samego Jeana Raspaila. Miłosierdzie oraz Wiara nie jest w sumie czymś skomplikowanym, z całą pewnością oba teksty zachęcą do zagłębiania się w jego świat. Miłosierdziejest fragmentem niedokończonej książki autora, która w tym roku ukazała się we Francji – tym większa chwała redakcji Christianitas, że zdecydowali się na tłumaczenia i publikację w Polsce. Warto przeczytać – tylko może się to skończyć lekturą kolejnych jego powieści.
Zrozumienie kim jest Raspail i dlaczego (jak to napisała Madeleine Roussel) dziennikarze bali się go zapraszać do swoich stacji ułatwi nam wywiad który z pisarzem przeprowadził ksiądz Guillaume de Tanouarn. Pisarz o swoich dziełach opowiada w sposób bardzo prosty:
Moje książki powstawały same, w ogóle ich nie planowałem. Nie mam żadnych założeń, nie bronię żadnej sprawy. Zaczynam pisać dlatego, że mam do opowiedzenia jakąś historię. Na przykład Obóz Świętych: pojawiła się historia i chciałem ją dokończyć. Nigdy nie napisałem powieści, by „walczyć o sprawę. Po prostu opowiadam coś sobie samemu, a gdy zaczynam, nie wiem, ani jak się rozwinie, ani jak zakończy.
I niech nikt nie ma złudzeń. To nie jest oczywisty sposób pisania książek. Są tacy autorzy, którzy planują swe dzieła do ostatniego szczegółu zanim zaczną w ogóle pisać. Inni konstruują początek i zakończenie starając nadać pracy pewną zarysowaną z grubsza strukturę. Ilu wybitnych pisarzy, tyle metod.
Ważniejsze są jego wypowiedzi na temat kultury, wiary i zasad moralnych. I tutaj można znaleźć podobieństwo do podkreślanej wielokrotnie u naszego Herberta potęgi smaku. Kluczowym słowem używanym przez Raspaila jest styl. Jeżeli odrzucimy właściwy styl, nasze życie, nasze myślenie stanie się nędzne. Nie chodzi o estetyzm, chociaż piękno jest dla niego szalenie ważne. Chodzi o styl życia. A fundamentem tego stylu jest wiara. Jak pisarz rozumie i ją samą i jej znaczenie w życiu? Odsyłam do wywiadu.
Zanim przejdę do drugiego z głównych tematów tego numeru Christianitas, chciałbym wskazać na kolejny rozdział książki Cecila Bruyere – Życie duchowe i modlitwa, rozważania poświęcone modlitwie myślnej, zawarte w tym rozdziale są naprawdę inspirujące i po raz kolejny możemy się przekonać, że o naszej rozmowie z Bogiem wciąż wiele możemy się jeszcze nauczyć.
Kolejny benedyktyn, i kolejna książka w odcinkach publikowana w Christianitas – Wartości fundamentalne monastycyzmu. Augustin Savaton pisze o życiu mniszym, w tym tomie czytamy o życiu wspólnotowym.
Trudno jest zaprzeczyć, że człowiek, trochę podobnie jak cały wszechświat, został stworzony, aby rozwijać się we wspólnocie. Bo coż człowiek może sam? Robinson miał szczęście, że na swej wyspie spotkał Piętaszka! Oderwane od świata życie mnisze zawsze było niezrozumiałe i irytujące dla niewierzących.
Lektura rozdziału pozostawia poczucie niedosytu. Czy autor nie umiał odpowiedzieć jak ludzie godzą swój społeczny charakter z życiem mniszym? Jak oderwanie od świata można połączyć z trwaniem w Kościele? Ale ten niedosyt może być korzystny dla czytelnika, podobnie jak wątpliwości jakie budzi wskazany tekst. Książka Savatona jest jednym z owych dzieł duchowych, które starają się poprowadzić ludzi do Królestwa Niebieskiego. Czy autor uzurpuje sobie prawo do bycia mistrzem, przewodnikiem duchowym? W chrześcijaństwie tak to nie działa – naszym mistrzem jest tylko Zbawiciel – Chrustus Pedagogus, inni są tylko przewodnikami, pomocnikami. Nawet nasza niezgoda na ich słowa może być pomocą.
Na zakończenie warto zatrzymać się na dłużej przy dwóch tekstach rozpoczynających ten numer kwartalnika. Dariusz Kowalczyk, jezuita – znany publicysta i wybitny polski teolog przedstawia s1)ój tekst poświęcony udzielaniu komunii żyjących w związkach niesakramentalnych. Tekst Niewidzialna łaska, widzialny znak sakramentalny w kontekście dyskusji o możliwości dopuszczenia do Komunii świętej osób rozwiedzionych żyjących w związkach niesakramentalnych. Komunia duchowa, został wygłoszony 12 marca 2015 roku na Zebraniu Plenarnym Konferencji Episkopatu Polski.
Jak to zazwyczaj bywa nowy kontekst zmienia zasadniczo znaczenie tekstu. Debata na temat komunii dla „niesakramentalnych” zamieniła się w kłótnię o udzielanie komunii politykom głosującym za wiadomą ustawą. Tekst Kowalczyka, doktora teologii i wykładowcy Uniwersytetu Gregorianum warto przeczytać właśnie w tym kontekście. I wnioski wcale nie muszą być takie oczywiste.
Tekst Tomasza Rowińskiego, Niesamodzielność. religia i polityka w Polsce A.D. 2015 odczytuję jako kolejny już manifest polityczny środowiska wydającego Christianitas. Nie jest to moje środowisko i nie wszystkie ich poglądy podzielam. Zatem warto byłoby pokusić się o małą polemikę. Ale nie mogłaby być ona ani mała ani krótka. Z drugiej strony zbyt wiele poglądów Rowińskiego podzielam aby pozwolić sobie jedynie na odrzucenie jego tekstu. Warto jednak odnotować, że zdaniem autora problem sporu pomiędzy obozem liberalnym (w tym liberałowie katoliccy) a konserwatywno-tradycjonalistycznym nie leży nie w odniesieniu do obyczajowości czy formalnego sztafażu lecz w stosunku do samego sedna chrześcijaństwa.
Powyższe uwagi prowadzą do wniosku, że to nie estetyczny i folklorystyczny nalot religijności jest dla władzy i liberałów problemem, on bywa wręcz przydatny, ale samodzielna racjonalność religii, odwołująca się do prawa naturalnego.
Wnioski z takiego postawienia sprawy są dosyć oczywiste i – zgodnie z oczekiwaniami – przewartościowują całą scenę polityczną, zarówno w Polsce, jak i w Europie. Tak, przewartościowują! Ponieważ pozwalają na zupełnie nową ocenę poszczególnych sił politycznych.
Nie zgadzam się z wieloma ocenami Rowińskiego, a nawet pozwolę sobie na stwierdzenie, że o ile w swoich ocenach obozu liberalnego i „centro-prawicy” jest rzetelny (zgodny z przyjęta metodą). To w gruncie rzeczy wnioski jakie zdaje się sugerować są dosyć niejakie i nie idą zbyt daleko. Warto jednak aby autor napisał jak widzi racjonalność chrześcijańską, która powinna być fundamentem politycznego myślenia. Jak ma się ona wobec cnoty roztropności i, będącej jej wynikiem, postawy kompromisowej? Jak ma się społeczność wiary wobec społeczności politycznej? Nie umiem powstrzymać się od nieco sarkastycznego stwierdzenia, że zarówno Rowiński, jak i całe środowisko Christianitas, zrobili unik – nie dziwota, ostatecznie są politycznie związani z centroprawicą.