Archiwum kategorii: Robert Koss

Mgr teologii w zakresie apologetyki. Emeryt mieszkający na Mazurach.

Bóg dobry i cierpliwy

Fakt podjęcia przez ks. Prof. W. Myszora prac nad przekładem całości Adversus haereses św. Ireneusza jest bardzo dobrą wiadomością dla tych, którzy chcieliby wykuwać przyszłość teologii w Polsce. Pierwsze, wstępne tłumaczenie dwóch pierwszych ksiąg ukazało się w tych dniach jako wydanie studyjne . Niestety, lektura ta jest dość trudna, tym bardziej, że naukowy komentarz zawiera jedynie uwagi filologiczne i terminologiczne, co nie ułatwia czytania. Niemniej można zorientować się w poglądach gnostyków II wieku z którymi polemizował Ireneusz z Lyonu.

Mnie zainteresowała myśl teologiczna biskupa Lyonu, a zwłaszcza jego wiara. Według tego teologa i filozofa, człowiek został stworzony na obraz i podobieństwo Boże  j e d y n i e  w Bożych planach. Takiego człowieka dziś jeszcze nie ma. Objawienie i dzieło stworzenia ciągle jeszcze trwa. W raju „ człowiek był jeszcze dzieckiem i miał niedojrzałą wolę, dlatego łatwo został zwiedziony przez uwodziciela” . „Wypędzenie” z raju i śmierć nie jest zatem karą, tylko aktem Bożej litości (!). „ Bóg z miłosierdzia oddalił człowieka od drzewa życia… po to, aby człowiek nie pozostał grzesznikiem na zawsze i by grzech nie był nieśmiertelny, a zło – nieskończone i nieuleczalne… Przez rozkład ciała w ziemi, położył więc kres grzechowi, aby człowiek przestał być grzesznym, a umierając zaczął żyć dla Boga” ( III 23;6).

Dla przyszłej antropologii teologicznej to myślenie Ireneusza może mieć duże znaczenie. Tu nie ma mowy ani o grzechu pierworodnym ani o wieczności mąk piekielnych, ale o dobroci i cierpliwości Boga.
Historia człowieka według Ireneusza to szczególne wznoszenie się od pierwszego stanu istnienia do punktu szczytowego stania się doskonałym w Bogu. Czy Biskup intuicyjnie odgadł teorię ewolucji? Raczej miał na myśli dojrzewanie i rozwój naszej wolności w dojściu do kresu historii. Wydaje się, że pierwszy pogląd nie musi przeczyć drugiemu, ale go uzupełniać. I pokazuje, że ludzkie uczenie się Boga nigdy nie ustanie, nawet w niebie.

 Ze spraw, które dotyczą Pisma Świętego – a wszystkie Pisma maja znaczenie duchowe – rozwiązujemy z pomocą łaski Bożej, a tylko niektóre inne pozostajemy Bogu, i to nie tylko na tym świecie, ale także w świecie przyszłym, tak żeby Bóg sam tylko pouczał, a człowiek zawsze był pouczany przez Boga. Tak jak Apostoł powiedział: Nawet gdy znikną inne sprawy to przetrwają tylko ‘wiara, nadzieja i miłość ’ . Wiara sama wobec naszego Nauczyciela zostanie zawsze mocna i ona upewni nas, że jedynie on sam jest Bogiem prawdziwie, tak że go zawsze miłujemy, gdyż On sam jest Ojcem i mamy nadzieje, że stale jeszcze więcej otrzymamy i więcej nauczymy się od niego, ponieważ jest dobry ( II 28;3).

Bóg Ireneusza jest dobry i cierpliwy. Duch Chrystusa porusza „Wielki Kościół” na drodze do kresu, kiedy Ojciec ostatecznie pociągnie go do siebie. To bardzo optymistyczna teologia.
Co to znaczy dla mnie? Przecież często nie widzę związku między życiem i wiarą w Chrystusa. Czy Biskup Lyonu chce mi powiedzieć, że wszystko, czego doświadczam, prowadzi do doskonałości? Czy w zalewie katastrofalnych „ newsów” można ten świat postrzegać jeszcze jako „ miejsce święte?”

Jest to wizja świata nastawionego na wieczne doskonalenie, które w nas, ludziach wiary, przemienia się w niebo. Jest to wizja świata mimo wszystko otwartego na Boga. Działa w tym świecie tajemnicza siła, która prowadzi nas do doskonałości. Gloria Dei vivens homo.

Dwóch Franciszków i Bóg uśmiechu

Nie mam na tyle umysłu analitycznego aby posługiwać się językiem technicznym wielkich teologów w przybliżaniu treści Objawienia. W mych osobistych refleksjach operuję językiem egzystencjalnym, bardziej zrozumiałym dla dzisiejszego odbiorcy. W tym duchu spróbuję zarysować sylwetki moich bohaterów wiary, a w tym szkicu fakt doświadczenia Boga radości przez Św. Franciszka z Asyżu i obecnego papieża. Podobizn między nimi jest wiele. Pomimo upływu 800 lat historii, jaka ich dzieli, ich niezwykle intensywne życie opromieniało i nadal opromienia świat.

***
W bazylice Św. Franciszka freski Giotto ilustrują niezwykłe życie Biedaczyny. Wśród nich Podarowanie płaszcza ubogiemu rycerzowi i Ucałowanie trędowatego. Współczucie dla ubogich i cierpiących jest wspólną cechą św. Franciszka i obecnego papieża.

„Wszyscy bracia niech wdziewają odzież lichą, i mogą ją z błogosławieństwem Bożym, łatać kawałkami z worków i innymi łatami” (Pisma św. Franciszka z Asyżu).

Czy obecny biskup Rzymu nie postępuje podobnie ? Czy nie gromi kler za przepych? I czy nie nachyla się nad biednymi, bezdomnymi i chorymi umywając im nogi? A przy tym jakże obaj są podobni w radosnej afirmacji życia i całej stworzonej rzeczywistości!

„Pochwalony bądź, Panie mój,
ze wszystkimi Twymi stworzeniami (por. Tb 8, 7),
szczególnie z panem bratem słońcem,
przez które staje się dzień i nas przez nie oświecasz.
I ono jest piękne i świecące wielkim blaskiem:
Twoim, Najwyższy jest wyobrażeniem” (Pieśń słoneczna)

Słoneczny uśmiech św. Franciszka; i radość papieża, miłośnika footballu, który chce zorganizować olimpijski turniej piłkarski 2024 roku na Watykanie.

„Pewnego razu mąż Boży, Franciszek, szedł przez las i radośnie śpiewał pieśń na cześć Pana. Nagle z kryjówki napadli na niego bandyci. Gdy z dziką natarczywością pytali, kim on jest, mąż Boży z całym spokojem proroczym głosem odpowiedział: „ Jestem heroldem wielkiego króla!”. Wtedy zbili go i wrzucili do dołu zasypanego śniegiem, mówiąc: „ Leż tutaj, prostaku, heroldzie Boży!” On zaś, po odejściu, wyszedł z dołu, bardzo uradowany i ucieszony, jeszcze głośniej zaczął wśród lasów wyśpiewywać pochwały Stwórcy wszystkiego”.( Św. Bonawentura, życiorys większy).

Jak podają źródła franciszkańskie, Biedaczyna wygłaszał kazania nawet do ptaków. W trosce o przyrodę Papież zaś napisał bardzo ważną encyklikę ekologiczną:

„ Pochwalony bądź, mój Panie, przez siostrę naszą, matkę ziemię, która nas żywi i chowa, wydaje różne owoce z barwnymi kwiatami i trawami… Ta siostra protestuje z powodu zła, jakie jej wyrządzamy nieodpowiedzialnym wykorzystywaniem i rabunkową eksploatacją dóbr, które Bóg w niej umieścił…” ( enc. ‘Laudato si’ pkt. 1,2).

Św. Franciszek chciał reformować od wewnątrz Kościół, w którym dostrzegał oznaki kryzysu. Papież Franciszek od trzech lat reformuje nie tylko kurię rzymską. „Synodalność jest drogą, której Bóg oczekuje od Kościoła trzeciego tysiąclecia” – powiedział Franciszek we wrześniu ubiegłego roku na spotkaniu poświęconym upamiętnieniu 50 rocznicy utworzenia Synodu Biskupów. Przypomniał, że „synod” znaczy po grecku „wspólna droga”. Jest to pielgrzymowanie razem wiernych świeckich, pasterzy Kościoła i Biskupa Rzymu. Dla obu Franciszków cały Lud Boży jest nieomylny w wierze.

U św. Franciszka nie było żadnego uprzedzenia do muzułmanów. Sam wybrał się do Egiptu, gdzie uzyskał przychylność sułtana. Jest coś komicznego w tych usiłowaniach Biedaczyny nawrócenia wielkiego Meleka-el-Kamela. Wcale nie zdziwiłbym się, gdyby i papież wraz z duchownymi i świeckimi teologami wybrał się na Bliski Wschód przywrócić tam pokój i radość. Miłość do Boga i świata, jaka cechuje obu Franciszków, jest radością z tego, ze świat istnieje, pomimo całej jego grozy i niedoskonałości.Giotto_-_Sen Inocenta III

Bóg melancholii

W Kościele oktawa Zmartwychwstania Pańskiego. To nie jest czas rozpaczy, ale nadziei. A jeśli na chrześcijańskim blogu teologicznym panuje jednak smutek, żal?

Rozpacz pochodzi od złego i dlatego nie można paktować ze złem. Mam nadzieje, że personifikacja, którą tu świadomie wyraziłem, nie będzie źle odebrana. Jeśli dobre jest to co Boskie, to według Biblii dobre jest wszystko, bo wszystko od Boga pochodzi. Zło jest wtórne w stosunku do dobra. Wiara w zmartwychwstanie zawiera w sobie wezwanie do absolutnej wierności dobru. W jej świetle nic nie upoważnia chrześcijanina do paktowania ze złem.

Ktoś powie, że człowiek może znajdować się w sytuacji rozpaczy. Może ona przejawiać się w poczuciu kompletnego bezsensu. Znałem człowieka, który wiedział, że Chrystus zmartwychwstał. Ale jego siły witalne były tak słabe, ze nie potrafił myślami sięgnąć poza grób. Nie mógł sobie wyobraził miłosiernego Boga, który byłby tak niemiłosierny, by wyrwać go ze stanu śmiertelnego zmęczenia, chorego, który chciał jedynie spać u jego stóp.

Często doświadczamy, że wszystko, czego się dotkniemy, natychmiast się rozpada. Nie znajdujemy Boga ani w naszej duszy, an w naszych miłościach. Bóg pozostaje ukryty za swoim dziełem, daleki i nieobecny. Jak pomóc zrozpaczonemu człowiekowi? Może jedynie przez cichą rozmowę? Może spróbować wytłumaczyć, że Bóg, w którego wątpi, naprawdę jest blisko niego. Może trzeba ostrożnie powiedzieć o Jezusie Chrystusie, którego ziemskie życie i nauka i los kończy się wołaniem: „ Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?” Powiedzieć jak najdelikatniej, że przez ten okrzyk opuszczenia Jezus obdarzył nas wszystkich swoją bliskością. Chciał się z nami zjednoczyć i dlatego wszedł do najgłębszego smutku ludzkiego życia. I teraz oręduje u Ojca za nami: Ja również to przeżyłem i  wiem  że  Bóg jest jeszcze bliżej nas, bliżej, niż my siebie samych.

Jeśli ten ktoś to zrozumie, to znaczy, że znalazł Boga , Boga melancholii, do którego może się modlić i którego może doświadczyć swą egzystencją. A wtedy przez nadzieję zmartwychwstania może rozpacz pokonać.

Metoda „kija i marchewki” w przekazie wiary ?

Nauczyciel akademicki zajmujący się teologią mediów i teologią środków masowego przekazu wykłada dziennikarzom elementarne podstawy wiary. To brzmi jak dowcip ale jest prawdą. Bóg nie tylko na Kleofasie ale i wśród studentów teologii jest postrzegany jako surowy sędzia, który za dobro wynagradza a za zło karze. Inaczej — „BAT na człowieka stosując „ argument kija i marchewki…” ( p. Grażyna, komentarz z dnia 22/ 03/ 16 i następne/. Czy chrześcijaństwo jest religią zakazów i nakazów , religią kija i marchewki?

Sobór Watykański II wziął rozbrat z teologią kazuistyczno-jurydyczną. Jeśli takowa jest jeszcze gdzieś wykładana to czy nie należy się z nią definitywnie rozstać?  Dla mnie Bóg jest  (s)twórczą absolutną wolnością. Bóg jest Duchem bez granic. Tym samym świat staje się możliwą przestrzenią wolności dla mnie. Bóg nie ogranicza mojej wolności, lecz jest dla niej ostateczną podstawą. Dla mnie Bóg nie umarł ( ateizm) lecz jest żywym Bogiem historii. Dlatego Jezusa Chrystusa nie wpycham w jakąś historię ewolucji.

Na czym zatem polega pragrzech? Przecież nie na tym , ze Ewa zerwała jabłko, dała je Adamowi a tym samym złamała przykazanie. Nieposłuszeństwo wobec Boga  byłoby  brakiem  uległości dziecka wobec rodzica,  albo złamaniem  zakazu przełożonego?

„Pragrzech to raczej odrzucenie naturalnej samotranscendencji stworzonej woli ukierunkowanej na jedność z Bogiem. ..Pragrzech jest wewnętrznym duchowym czynem człowieka, który wiedząc o ukierunkowaniu stworzenia na Boga, wyraża wobec niego radykalny sprzeciw, odrzuca naturalną samotranscendencję wolności i tym samym odmawia przyjęcia oddania się Bogu. Dlatego grzesznik staje tu w opozycji nie tylko do Boga , ale również w opozycji do siebie samego. Odwrócenie się od Boga czyni człowieka grzesznikiem i poddaje go               ‘ marności w niewolę zepsucia” ( Rz. 8, 19-21 i śmierci, która jest „zapłatą za grzech” ( Rz. 6,23). Jest poddany „prawu grzechu i śmierci” (Gerhard Müller ).

Wypędzenie z raju to wolny wybór człowieka i utrata relacji bliskości z Bogiem ( por. Rdz.3, 23). Człowiek, który był przyjacielem i synem, stał się nieprzyjacielem Boga ( Rz. 5, 10). Pierwotna wolność i chwała dzieci Bożych stała się zepsuciem i zniewoleniem. Bóg nie stosuje jakiś mściwych kar, ale pozwala ponosić wewnętrzne negatywne konsekwencje grzechu.

„Bóg nie postępuje z człowiekiem na zasadzie kija i marchewki. On nie kusi niebem, by zaraz potem postraszyć piekłem. Stwórca nie uczynił dwóch światów: złego i dobrego. Wszystko, co stworzył Bóg, było dobre. Piekło nie jest Jego dziełem i dlatego mają rację ci, którzy w piekło nie wierzą…/ Dariusz Kowalczyk SJ, piekło, wpis z dnia 2/06/2013r/.”

Chrystus pojednał nas z Bogiem . Byliśmy potępieni, a zostaliśmy pojednani. Tak jak Chrystus pojednał nas z Bogiem tak i my powinniśmy pojednać się ze sobą. Zostaliśmy usprawiedliwieni z łaski przez ( wiarę w) Jezusa. Zbawienie – Jezus Chrystus jest spełnieniem wszystkiego ( życiem wiecznym) i nie da się wtłoczyć w jakąś historię ewolucji. Zrozumienie tego było dla mnie równoznaczne z rezygnacji z dalszej dyskusji z D. Kotem o (nie)wolnej woli.

Chrystus w więzach śmierci leżał…

Chrystus w więzach śmierci leżał,  na ofiarę za grzech dan, lecz zmartwychwstał, jak powiedział, nowe przyniósł życie nam; przeto trzeba nam świętować, Bogu chwałę nieść, dziękować i śpiewać:Alleluja…

Battistero di San Giovanni mosaics n13.jpg, źródło: Wikimedia commons

Piszę ten tekst i słucham w radio religijnej kantaty BWV 4 Jana Sebastiana Bacha. Napisana około 1710 roku w oparciu o pieśń „Christ lag in Todes Banden” Marcina Lutra z 1524 r. była wykonywana na nabożeństwach w Niedzielę Wielkanocną. W naszej tradycji jest od wieków znana jako Chrystus zmartwychwstan jest, nam na przykład dan jest...I jedna i druga pieśń jest pokłosiem łacińskiej pieśni przedreformacyjnej Christ ist erstanden. Nic w tym dziwnego. W chrześcijaństwie od początku aż do późnego średniowiecza Zmartwychwstanie Chrystusa było podstawowym i bezspornym tematem nie tylko nauczania. Ale gdy Bach komponował wielkanocne kantaty zbliżał się już „wiek rozumu”. Fakt zmartwychwstania zakwestionowała krytyka historyczna wieku oświecenia, która nowinę o zmartwychwstaniu tłumaczyła oszustwem lub subiektywizmem uczniów.

W jej wyniku katolicka apologetyka akcentowała fakt zmartwychwstania i chrystofanie jako oczywiste dowody prawdziwości wiary. Jednak z czasem dostrzeżono, że zmartwychwstanie Jezusa stanowi nadprzyrodzoną tajemnicę, a przekazy wielkanocne nie są prostymi relacjami o samym zmartwychwstaniu. Ani zmartwychwstanie ani chrystofanie nie mogą być bezpośrednim przedmiotem badań. Mogą nimi być natomiast świadectwa tych, którzy „widzieli” Zmartwychwstałego i podlegać różnym sprawdzianom, osobowym, psychologicznym czy egzystencjalnym.
Dziś odrzuca się hipotezę szkoły liberalnej, sprowadzającej chrystofanie wyłącznie do subiektywnych wizji. Jest różnica między subiektywną wizją, a zgodnym świadectwem ludzi, którzy twierdzili, że Jezusa zmartwychwstałego widzieli. Czy mogli oni ulec pomyłce albo halucynacji?
„JUDEO-CHRZEŚCIJAŃSTWO JAKO EFEKT ILUZJI DRGAWEK EKSTATYCZNYCH ORAZ OPARÓW ‘MARYCHY” ? (prof. J. Vetulani, cytuję za Andrzejem Janem Nowickim).Czy normalni ludzie mogą przeżywać na jawie własne pragnienia jako rzeczywiste fakty?

Dane źródłowe N. Testamentu pozwalają nie tylko wykluczyć psychopatologiczne stany uczniów Jezusa, ale ponadto mogą przekonać o ich intencji mówienia prawdy. Uczniowie nie byli ani szaleńcami, ani głupcami. Nie dowierzali na słowo wiadomościom o niezwykłych zdarzeniach bez uprzedniego ich sprawdzenia. Np. Tomasz dopiero po obejrzeniu ran Jezusa uznał Jego zmartwychwstanie.
Obok sprawdzianu osobowego ważny jest sprawdzian psychologiczny. Z chwilą śmierci Jezusa na krzyżu wszystko zdawało się skończone. W oczach uczniów roszczenia Jezusa upadły. Tymczasem uczniowie, po śmierci Pana rozproszeni i przygnębieni, gromadzą się w nową gminę – Kościół i podejmują misję najpierw wśród Żydów, a potem wśród pogan. Ten zaistniały zupełnie nowy początek musiał mieć zupełnie nową przyczynę. Jak to się stało, że skazany fałszywy prorok został uznany za Zbawiciela i Syna Bożego? Odpowiedzi udziela Nowy Testament:

„Tego właśnie Jezusa wskrzesił Bóg, a my jesteśmy tego świadkami”/Dz.2,32/.

Świadectwo to zastało potwierdzone krwią wyznawców. Wszyscy świadkowie byli gotowi iść na śmierć. Czy za fałszywe zmyślenia oddaje się życie? Tertulian mawiał: „Krew męczenników jest nasieniem Kościoła”. Powstanie gminy chrześcijańskiej, głoszącej zaraz po klęsce krzyża zmartwychwstanie Jezusa, jest poważnym argumentem.

Warto przytoczyć pogląd Karla Rahnera, jednego z największych teologów II połowy XX wieku. Karl Rahner jest zdania, że zachodzi jedność pomiędzy zmartwychwstaniem Jezusa a tym, co nazywa transcendentalną nadzieją zmartwychwstania. Człowiek żyje tą nadzieją, jest ona ostatecznym wypełnieniem jego istnienia. Przy tym jest jakiś związek pomiędzy wiernością Boga a naszym poczuciem i oczekiwaniem sprawiedliwości.
Wskrzeszenie Jezusa w tej perspektywie jawi się jako wyraz wierności Boga i zwycięstwa dobra nad złem. W tych Dniach Paschy Jezusa życzmy sobie tego zwycięstwa także wśród nas, sympatyków i autorów Kleofasa.
Bowiem wiarygodność zmartwychwstania Pana jest jakby ciągle otwarta i objawia się przez stopniowe – jak wierzę – zanikanie zła.

Omylny czy nieomylny?

Dogmat o nieomylności papieża ogłosił Sobór Watykański I w konstytucji dogmatycznej o Kościele „Pastor aeternus”. Cytuję:

„…za zgodą Świętego Soboru nauczamy i definiujemy …że Biskup Rzymu, gdy mówi ex cathedra – tzn., gdy sprawując urząd pasterski i nauczyciela wszystkich wiernych, swą najwyższą apostolską władzą określa zobowiązującą cały Kościół naukę w sprawach wiary i moralności… posiada tę nieomylność, jaką Boski Zbawiciel chciał, aby Kościół jego był obdarzony w definiowaniu wiary i moralności.”                     /BF II,72/.
Papież zatem naucza nieomylnie, gdy naucza w sposób szczególny, co Sobór nazwał nauczaniem „ex cathedra”.
To uroczyste nauczanie musi spełniać cztery warunki, aby było nauczaniem nieomylnym. I tak papież naucza nieomylnie wtedy :
1/ o ile występuje jako nauczyciel wszystkich wiernych, nie zaś jako osoba prywatna lub jako biskup diecezji rzymskiej, albo patriarcha Zachodu;
2/ o ile działa na mocy najwyższej władzy apostolskiej, tzn. gdy angażuje pełną swoją władzę prymacjalną;
3/ podaje prawdę w sposób definitywny, a więc zobowiązujący, a nie w formie zalecenia, wykładu lub perswazji;
4/ o ile podaje prawdę wiary i moralności, nie zaś poglądy naukowe lub społeczne.
Oprócz tych warunków wystąpienie papieskie musi spełniać tzw. warunki „elementarne”, jak np. by cieszył się odpowiednią wolnością.

Wystąpienia „ex cathedra” zdarzają się niezwykle rzadko. Ostatnie miało miejsce w roku 1950. Najczęściej papież naucza zwyczajnie, co nie ma charakteru nieomylności. Do form zwyczajnego nauczania należą m.in. encykliki, dekrety i przemówienia papieskie. Wobec nich mogę okazywać jedynie wewnętrzną aprobatę.

Niestety, po Soborze Watykańskim I powstały przesadne przerosty w ujmowaniu funkcji papiestwa. Choć sobór określił dokładnie warunki, kiedy papież naucza nieomylnie, w praktyce mówiono wprost o „nieomylnym papieżu”. Zapominano, że nieomylność nie jest stałą właściwością osoby. Papież jest tylko człowiekiem i jako taki może się mylić w swych osobistych poglądach np. na biologię, teologię czy moralność. Nie można zatem stawiać w jednym rzędzie wypowiedzi „ex cathedra” z takimi wypowiedziami, które nie wchodzą w zakres nieomylnej nauki papieskiej.

Czy papież Franciszek mógłby znieść dogmat o nieomylności ?   Hans Küng, szwajcarski teolog, zwrócił się do Franciszka z apelem o ponowne przemyślenie tego dogmatu. W kontekście tej medialnej informacji Robert Rynkowski postawił niedawno pytanie, czy gdyby dogmat ten został usunięty, nie otworzyłaby się furtka do podważenia innych dogmatów ? Chyba to nie jest  możliwe, skoro funkcją Piotrową jest bycie świadkiem, nauczycielem i strażnikiem wiary w Chrystusa. Jako reprezentant Kościoła wypowiada w imieniu Kościoła swoją i jego wiarę. W ogłoszeniu dogmatu otrzymuje wiara Kościoła swój historyczny kształt.

Bóg jest wierny i tylko na Nim można bezwarunkowo polegać. Bóg nie może się mylić i w tym sensie tylko On jest nieomylny. Ale swą nieomylną wiernością wspiera swój Kościół i czyni go filarem i podporą prawdy( 1 Tm 3,15). Kościół będzie trwał aż do końca czasów ze względu na tę wierność Bożą ( Mk 16,18). Kościół, który trwa w wyznawaniu wiary w Jezusa Chrystusa. Nieomylność papieska służy temu, aby poświadczać tę wiarę Kościoła. Czy Kościół na mocy asystencji Ducha Świętego może błądzić i wprowadzać w błąd? . Czy w dogmacie nie jest poświadczona prawda , która przetrwa wszystko? Jest to prawda o bezwarunkowej miłości Bożej. Jeśli tak, to czy dogmatyczne orzeczenia mogą ulegać zmianom?

Z drugiej strony czy nie ma w historii wzrostu i postępu w rozumieniu wiary? Skoro jest , to dogmat trzeba interpretować historycznie, w dzisiejszym kontekście i dzisiejszym języku. Przeszkodą w rozumieniu dziewiętnastowiecznego dogmatu o nieomylności jest język nazbyt jurydyczny i nazbyt scholastyczny, co nie sprzyja ani dzisiejszemu odbiorcy ani dialogowi ekumenicznemu. Kto dziś rozróżnia nieomylność papieską od nieomylności osoby?

Ja nie postrzegam dogmatu o nieomylności jako utrudnienia w budowaniu jedności chrześcijan. Nie sądzę, jak chce Hans  Küng, by stawką tu było dobro Kościoła i ruchu ekumenicznego. Jedność w różnorodności buduje się duchowo, a nie jurydycznie.  Różnorodność w odczuciach wiary można dostrzec przecież wszędzie, wśród wiernych zgromadzonych w kościele, w zborze czy w cerkwi… Jak ja rozumiem dogmat? Jako wyraz wiary, którą chrześcijanie ż y j ą  i  o której dają świadectwo. Dogmat ma zawsze znaczenie zbawcze i duchowe, zatem nie jest kategorycznym imperatywem . Zawiera tajemnice wiary, które staram się zrozumieć. Do orzeczeń „ ex cathedra” odnosi się przecież również zasada             „ wiara szukająca zrozumienia”. Godzi się także w nich odkrywać to, co jest trwale ważne i wiążące .

W duchu jedności

 

William Blake 008.jpg, źródło: Wikimedia commons
William Blake 008.jpg, źródło: Wikimedia commons

 

 

Nie jestem naukowcem ani popularyzatorem nauki. Nie jestem entuzjastą współczesnych osiągnięć naukowych. W miarę mych sił i zdolności śledzę je, podziwiam, rzadko jednak już komentuję. Życia mi nie starczy, by zrozumieć, na przykład, jak funkcjonuje mózg. Czas zagrać nie w szukanie , ale w znajdowanie…

Starożytni filozofowie męczyli się chcąc określić naturę pramaterii, która miałaby konstytuować wszechświat. Odkryta niedawno ciemna materia też jest niedostępna dla nauki choć stanowi ponoć 68% wszechświata. To co jest dostępne, to materia uformowana, określona i zorganizowana. Taka materia przechodzi przez proces ewolucyjny. Natomiast czy istnieje duch, to według nauki trzeba udowodnić.

Nauka nie potrafi powiedzieć, czym jest materia sama w sobie, co jest istotą materii. Duch ludzki (!) ujmuje ją przecież jako materię pojedynczego bytu. W rzeczywistości człowiek poznaje samego siebie i materię niekoniecznie jako coś całkiem innego, skoro przez nią jest związany z otaczającym światem. Z tej perspektywy naukowiec postrzega naturę jako historię materii, która organizuje samą siebie. Ja mogę wyobrazić sobie istoty prymitywne. Nigdy jednak ich nie pojmuję jako przejaw czystej materii, ale zawsze jako postacie mające sensowną strukturę. Naukowiec postrzega, że przez całą historię natury istnienie ma coraz bardziej złożoną budowę. Pełnia istnienia zmierza do transcendowania siebie w nowych formach. Powiada, że nowe istoty żyjące pochodzą od jednego źródła będącego nieprzerwanym strumieniem życia ( gen-pool).

Odkrywa zatem Podstawę  wszelkiego istnienia, od której wszystko pochodzi . Jest ona wewnątrz wszystkich rzeczy i ponad wszystkimi rzeczami, lecz nie da się z niczym utożsamić. Bez tej Podstawy nic nie może istnieć, nic się nie da poznać, sama w sobie – pozostaje jednak niewypowiedzianą Tajemnicą. Egzystować, to znaczy                  „ wystawać” ( ex-sistere) z tej Podstawy. Z niej wytryska wszelka myśl i wszelkie istnienie.

Ponadczasowy akt stworzenia urzeczywistnił mnie jako istotę stworzoną, która może czynić Boga horyzontem i celem swej samorealizacji. W człowieku historia natury została wyniesiona na poziom zaczynającej się w nim historii ducha  i  w o l n o ś c i. Utworzony jestem z materii wszechświata. Moje ciało przeszło wszystkie stadia ewolucji. Czy w ciągu tego długiego procesu mój umysł rozwijał się wraz z ciałem? Czy był jakiś Duch utajony w materii, skryty w żywej komórce, Jaźń, która przerodziła się stopniowo w świadomość?

„ Duch Boży unosił się nad wodami” ( Rdz 1,2).

Ten Duch, immanentny w naturze, wywołuje ewolucję materii i sprawia, że życie dochodzi do świadomości. Ten Duch, utajony w każdym człowieku, zawsze działa zapraszając do życia Bożego. Ten Duch zawładną całkowicie jeden jedyny raz pewnym człowiekiem – Jezusem z Nazaretu. W Nim spotyka się Bóg ze mną na sposób osobowy i dialogowy. Mówimy „ Bóg”, ale to tylko pewne miano. Bóg – On czy Ono, pozostaje niezgłębioną Tajemnicą. Cały świat jest znakiem tej Tajemnicy. Wszystko o niej mówi, lecz ona sama pozostaje jednak ukryta. Mówić o niej to ją nieadekwatnie i niezdarnie odsłaniać bo znana jest w milczeniu świata i jaźni. A przecież musimy o niej coś orzekać, skoro ona sama jest źródłem mowy.

Ignacy Antiocheński mówił o Jezusie jako o Słowie wypowiedzianym w ciemności, Słowie wymówionym w milczeniu Ojca ( Christos—Logos; List do Magnezjan, XIII,2). Gdy Słowo to jest wypowiedziane, wtedy otchłań Bóstwa jawi się jako Ojciec. Staje się nam bliska i kochana. Ojciec nieustannie rodzi Słowo, a w tym Słowie wszystko się mieści. Także małość, zdrada, miłość. Zdać sobie z tego sprawę, to mieć życie wieczne. Prawda to czy fałsz?

Objawienie biblijne o stworzeniu

Niegdyś próbowałem zrozumieć świat, w który żyję. Próbowałem przekonać się do jednej chociaż ze współczesnych teorii. Bliska była mi teoria czasowego początku świata ( tzw. Wielkiego wybuchu), później teoria odwiecznego istnienia świata. Wszechświat przedstawiał mi się jako będący w ciągłym rozwoju. Biegnie od czegoś nieskończenie odległego, co ma początek, rozszerza się, a w tych zmianach ukazują się niezmienne prawa natury. Byłem również pod wrażeniem teorii Hawkinga, który łączy mechanikę kwantową  z teorią względności Einsteina i uważa, że przestrzeń i czas stanowią skończoną przestrzeń czterowymiarową. Skoro wszechświat jest całkowicie zamknięty w sobie i można go wyjaśnić za pomocą jednej zwartej teorii, to wtedy Bóg jest zbędny. A jednak towarzysz Hawkinga, inny wielki matematyk i fizyk R. Penrose myśli inaczej. Opowiada się za istnieniem innych światów a świadomość jest dla niego tajemnicą. Dwie przeciwstawne teorie podtrzymywane do dziś przez nauki przyrodnicze. Obydwie nie mówią, dlaczego jest raczej coś niż nic… A może racje ma Biblia w tym kapitalnym stwierdzeniu, że:

Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię( Rdz 1,1).

Bóg samoobjawia się w Biblii stopniowo, jako Stwórca… Osoba… Odkupiciel…
Pozostaje jednak pytanie : Czy Bóg stworzył świat w jakimś konkretnym momencie czy nieustannie go stwarza? Już Święty Augustyn zauważył stwórcze kierownictwo stającego się świata /”continua creatio”/. Ewolucja i kreacja mogą być dwoma stronami tej samej rzeczywistości stawania się. Bóg coś sprawia i przyczyna stworzona również coś sprawia, na różnych płaszczyznach (?). Przy tym Stwórca daje prawom natury i zjawiskom całą ich skuteczność i nimi kieruje. Jest bowiem w świecie ale i ponad światem.

Czy Bóg musi bezpośrednio interweniować przy narodzinach życia i duchowej duszy człowieka? Pewnie nie musi. Co to za dziwne sformułowanie: dusza zostaje przydzielona w momencie połączenia dwóch gamet w zygotę. Jest prawdą, że św. Augustyn głosił teorię, że ciało i dusza powstają przez rodzicielski akt poczęcia. Ale Kościół wyraził swój sprzeciw wobec tego poglądu ( por. DH 1007, 3220).Przeciwko dualistycznej koncepcji człowieka złożonego z duszy i ciała od czasów Soboru Watykańskiego II wypowiedziało się wielu teologów; wypowiedzieli się też za tym, że kreacjonizm należy łączyć z ewolucjonizmem. Bóg nie musi bezpośrednio wkraczać w nieprzerwany proces natury i obdarzać go duszą. Bóg powołuje do istnienia w taki sposób, że każdy w swej osobie przez rozum i wolę może nawiązać z Bogiem relację osobową.
Sobór watykański II powiada :

Człowiek nie błądzi, jeśli uważa siebie za istotę wychodząca poza cielesność a nie tylko za cząstkę natury… Głębią swoją przerasta bowiem całą rzeczywistość materialną… Dlatego uznając w sobie istnienie duszy niematerialnej i nieśmiertelnej… dociera właśnie do głębi prawdy o rzeczywistości ( KDK 14).

Dziś uważam, że nauka biblijna o stworzeniu nie musi stać w sprzeczności z naukowym obrazem świata. Jeśli Bóg jest zawsze w świecie – immanentny, ale jednocześnie ponad światem — transcendentny, to nie można a priori odrzucać nauki o Bożej zbawczej ingerencji. Ewolucja i kreacja świata nie wyklucza możliwości nadzwyczajnego wkroczenia Boga w bieg ludzkiej historii. Jeśli pojmuje się Boga jako osobę ogarniającą wszystko, to dlaczego by nie mógł wejść w osobisty kontakt z człowiekiem poprzez widzialne znaki?

Odcienie wiary

Gdy skończyłem 28 lat zacząłem zaglądać do kościoła, ale sama msza święta jawiła mi się jako dziwne przedstawienie w niezrozumiałym języku. Coś w niej jednak urzekało, jakieś piękno, tajemniczość… Na przykład to: ludzie głośno odmawiają credo. Potem celebrans stwierdza: Taka jest wiara nasza, taka jest wiara Kościoła. Co to znaczy wiara nasza, wiara Kościoła? Czy nie jest subiektywnym przekonaniem religijnym? A może raczej naszą odpowiedzią na Objawienie niezmiennie przepowiadane od dwóch tysięcy lat? Czytaj dalej Odcienie wiary

Zrozumieć Objawienie

Józef Wolski, autor „Historii Powszechnej. Starożytność” (PWN 2002), niegdyś pisał, że nie wiadomo, w jaki sposób starożytny Izrael doszedł do tak „wysublimowanego pojęcia”, jakim jest Bóg – IHWH. Nauka nie potrafi wytłumaczyć genezy wiary w Boga. Monoteizm, który wyznaje i głosi Izrael, jest w starożytności faktem bez precedensu. Czyżby został mu objawiony z góry? Czytaj dalej Zrozumieć Objawienie