III. Cuda Jezusa. Demony

 DEMONY

Opętanie jest stanem, w którym osoba jest przeświadczona, że została owładnięta przez ducha, moc, bóstwo lub inną osobę – taka jest definicja opętania, które zalicza się do grupy zaburzeń dysocjacyjnych. Opętanie stanowi treść intensywnych badań psychiatrów, religioznawców oraz antropologów kulturowych. Jest to zjawisko powszechne i występuje, w różnych aspektach, pod każdą szerokością geograficzną. W religii żydowskiej, zwłaszcza w pierwszym wieku, rozpowszechniła się wiara w demony. Nie wszędzie była ona silnie wyakcentowana, ale mamy przesłanki, które wskazują, że w Galilei podzielano te wierzenia nieomal powszechnie. W Biblii Hebrajskiej jest to temat marginalny; natomiast w chrześcijańskich pismach greckich z pierwszego wieku, zwłaszcza w ich specyficznym gatunku, zwanym ewangelią, czytelnik odnosi wrażenie, że demoniczne siły dokonały najazdu na okolice Jeziora Galilejskiego. Spróbujmy się jednak cofnąć do czasów akadyjskich (2300-2200 przed Chr.). W Mezopotamii pojawiają się podręczniki do wypędzania demonów lub złośliwych bóstw. Znamy trzy takie utwory, które uratowały się i przetrwały do naszych czasów: Šurpu, Udug-hul i Maqlû. W drugim z nich napotykamy następujący egzorcyzm:

Zaklinam cię na niebo, zaklinam cię na ziemię, nie wolno ci się zbliżać, nie wolno ci wrócić do człowieka, syna swego boga, nie wolno ci siadać na jego krześle, nie wolno ci kłaść się na jego łożu, wchodzić na dach jego domu, ani też wkraczać do jego mieszkania. Zaklinam cię wspólnie na niebo i na ziemię byś odszedł! (Udug-hul 6.578-584; M. J. Geller, Forerunners to Udug-Hul: Sumerian Exorcistic Incantations, „Freiburger Altorientalische Studien” 12, Stuttgart 1985).

W księgach tych jest zawartych wiele rytuałów apotropaicznych skierowanych przeciwko demonom. Paralelność do żydowskich egzorcyzmów, o których jeszcze będziemy mówić, pomiędzy tymi dokumentami jest znaczna i – jako że niektóre z tych tabliczek poprzedzają judaizm – mówi się o wpływie innych kultur na żydowską mentalność religijną w tym aspekcie. Demony – w mezopotamskiej tradycji – odpowiadają za wiele chorób i dolegliwości, m.in. za gorączkę; pogląd ten odnajdziemy w Qumran i u Jezusa, co w zasadzie jest też w pewnym stopniu zbieżne z poglądami, które możemy odnaleźć w dokumentach starotestamentowych. Z tym że zsyłającym złe duchy, m.in. na Saula (zob. 1 Sm 16, 14 n. 23; 18. 10; 19, 9) lub Anioła-Niszczyciela  (zob. Wj 12, 23; 2 Sm 24, 16; 4 Krl 19, 35) był sam YHWH. Jeden z dokumentów qumrańskich zapatruje się na tę sprawę bardzo podobnie:

Tej nocy, posłał do niego Najwyższy Bóg ducha zarazy, aby dręczył jego i wszystkich ludzi jego domu, złego ducha, który dręczy jego i wszystkich ludzi jego domu. I nie mógł zbliżyć się do niej, ani jej posiąść, chociaż była z nim przez dwa lata. […] żadni magowie, ani żadni mędrcy nie byli w stanie go uleczyć, gdyż duch dręczył ich wszystkich. Zatem uciekli. Wówczas przyszedł do mnie Hirqanos i błagał mnie, żebym poszedł i pomodlił się za króla, i położył ręce na nim, żeby został uzdrowiony, gdyż [widział mnie] we śnie (1QGenAp kol. 20, 16 – 22).

Zły duch został zesłany na faraona na skutek modlitewnej prośby Abrahama, który nie chciał, aby jego żona Sara została przez niego pohańbiona. Uleczono go dopiero na skutek nałożenia rąk przez Abrahama. Tekst ważny, jako że pochodzi sprzed czasów I w. przed Chr., a sposób uleczenia faraona przypomina technikę nakładania rąk przez Jezusa i chociaż w tym tekście zesłanie złego ducha następuje na wyraźną prośbę Abrahama, to jest ona związana z postępkiem samego władcy egipskiego. Ten motyw będzie się w judaizmie rozwijał, aż doprowadzi do tego, że choroba będzie oznaką wcześniejszych grzechów, a egzorcyzm będzie się wiązał z ich odpuszczeniem.

W Izraelu, w Qumran, rozwija się esseński ryt liturgiczny. Do jednych z jego elementów należą egzorcyzmy. Esseńczycy, na skutek odseparowania się do kultu świątynnego, mogli jedynie modlitwą składać Bogu ofiary, a przed demonicznymi siłami bronić się tylko egzorcyzmem. Do tej kategorii zalicza się modlitwy w konwencji egzorcyzmu, które charakteryzują 4Q510-511. Odzwierciedlona w nich idea egzorcyzmu – wyjaśnia Piotr Muchowski – polega zasadniczo na „ujarzmianiu” duchów zła poprzez głoszenie potęgi Boga. Ich wyróżniającą cechą jest osadzenie istoty egzorcyzmu w doktrynie teologicznej sekty. Do grupy tekstów egzorcystycznych zaliczane są również dwa nieesseńskie utwory 4Q560 „Zaklęcia przeciw demonom” (źle zachowany) i 11Q11 „Psalmy niekanoniczne”. Oba te utwory miały wyzwalać od złych duchów, które wiązano przede wszystkim z chorobami psychicznymi, ale także z różnymi innymi dolegliwościami (Piotr Muchowski, Esseński ryt liturgiczny: modlitwy społeczności, SCRIPTA BIBLICA ET ORIENTALIA 1[2009], s. 207-208). Egzorcyzm – w przypadku esseńczyków – został wykorzystany do propagowania ich własnej ideologii. Jezus, do czego dojdziemy, także wykorzysta ten powszechny zwyczaj do prezentacji swojego orędzia o nadchodzącym królestwie Bożym. Warto przywołać treść jednego z nieesseńskich dokumentów, o którym wspomniał Piotr Muchowski.

[…] serce i w[ątroba …] rodzi rebelię, rodzą zły nakaz [… w]chodzić w ciało demonowi samcowi i demonicy samicy […] winę i przestępstwo gorączkę, dreszcze i gorączkę serca […] we śnie, włamywacz samiec i włamywaczka samica, rozbijający [… ni]egodziwi […] (4Q560 fragm. 1 kol. 1, -6).

Ten niekompletny (i bardzo zniszczony) manuskrypt, potwierdza wiarę w dwupłciowość demonów oraz w pogląd, iż gorączka jest następstwem demonicznych rebelii w ciele człowieka. Wierzono, że demony istnieją w postaci obojga płci i rozmnażają się podobnie jak ludzie. Izajasz wspomina o Lilith (Iz 34, 14). Była to diablica, która lubiła porywać małe dzieci i ukrywać je na pustyni. Mitologia żydowska zrobi z niej pierwszą żonę Adama, która odrzuci związek z nim i przyłączy się do sił zła (Maximilian Rudwin, Diabeł w legendzie i literaturze, Kraków 1999). Sama Lilith została zapożyczona do mitologii żydowskiej z perskiej religii mazdaizmu – zoroastrianizmu. W tamtejszej dualistycznej koncepcji walki dobra ze złem, siłami zła dowodzi Aryman, a jego pomocnikami są podlegające mu demony służebne: Azazel, Rahab, Lilith i Lewiatan. Wszystkie te postacie pojawiają się w demonologii judaizmu, po deportacji babilońskiej Żydów, ponieważ znaleźli się oni pod przemożnym wpływem perskim.

Sam kult składania ofiar z żywych ludzi Żydzi wiązali z działalnością demonów:

Ofiarowali demonom
Synów swych i córki swoje.
Wylewali krew niewinną,
Krew synów i córek swoich,
Które ofiarowywali bałwanom Kanaanu,
I skalana była ziemia ich krwią (Ps 106, 37 – 38).

Bóstwa pogańskie zostały zrównane z demonami, stąd w demonologii pojawił się Belial i Belzebub (Ps 32, 17):

Nie uważaj swej służebnicy za córkę Beliala, gdyż z nadmiaru zmartwienia i boleści duszy mówiłam cały czas (1Sm 1, 16 BT).

Początkowo jednak wierzono, że to sam Jahwe zsyła złe duchy i nie działają one autonomicznie:

A gdy od Saula odstąpił Duch Pański, zaczął go trapić duch zły, też od Pana ( 1Sm 16, 14 ).

Dlatego, gdyby zestawić dwa teksty, odnosi się wrażenie, że to sam YHWH Bóg jest szatanem:

Potem ponownie rozgorzał gniew Pana na Izraela, tak iż pobudził Dawida przeciwko nim, mówiąc: Nuże, policz Izraela i Judę! (2Sm 24, 1).

Wtedy wystąpił szatan przeciwko Izraelowi, pobudziwszy Dawida do tego, aby policzył Izraelitów (1Krn 21, 1)

Stanie się to zrozumiałe, gdy uświadomimy sobie, że pierwotnie w judaizmie, to Bóg był absolutnym władcą, a szatan był członkiem jego dworu:

Otóż zdarzyło się pewnego dnia, że przybyli synowie boży, aby się stawić przed Panem, a wśród nich przybył też i szatan (Hi 1, 6; zob. Za 3, 1).

Szatan jako byt niebieski pełni rolę oskarżyciela człowieka przed Bogiem, niemniej działa z Jego poręki i musi z nim konsultować swoje posunięcia. Działanie szatana jest również działaniem Boga, ponieważ dzieje się ono za Jego przyzwoleniem:

Na to rzekł Pan do szatana: Oto wszystko, co ma, jest w twojej mocy, tylko jego nie dotykaj! I odszedł szatan sprzed oblicza Pana (Hi 1, 12).

Szatan nie jest w tych tekstach wrogiem Boga, a nawet nie jest Jego specjalnym antagonistą; rozmawia „spokojnie” z YHWH i konsultuje z Nim swoje posunięcia. Określiliśmy go bardziej jako oskarżyciela i przeciwnika człowieka, który uznaje wyższość Boga i u Niego ustala zakres swojego władztwa. Księga Jubileuszów, która szatana utożsamia z Mastemą, prezentuje zbieżną perspektywę stosunków szatan – Bóg, do tej, którą odnajdujemy w kanonicznych tekstach hebrajskich:

Wtedy główny duch Mastema przybył i przemówił w ten sposób: „O Panie, Stworzycielu, pozostaw niektórych z nich dla mnie i każ im słuchać mego głosu. Każ im czynić wszystko, co powiem. Jeżeli bowiem żaden z nich nie pozostanie przy mnie, nie będę w stanie sprawować władzy wśród synów ludzkich; to te duchy są przecież po to, aby psuć i zwodzić przed moim sądem, a zło wśród synów ludzkich jest wielkie” (Jub 10, 8).

W interpretacji autora księgi, to szatan odpowiada za pomysł ofiarowania Izaaka przez Abrahama:

Wtedy przybył książę Mastema i powiedział w obecności Boga: „Oto Abraham kocha Izaaka swego syna. Cieszy się nim bardziej niż czymkolwiek innym. Powiedz mu by złożył go jako ofiarę na ołtarzu. Wtedy przekonasz się czy to zrobi. I będziesz wiedział, czy jest ci wierny we wszystkich próbach” (Jub 17, 16).

Te teksy pokazują, że szatan był wtedy pojmowany jako byt różny od ducha nieczystego, który np. opanował Saula. Przy czym same duchy nieczyste również były we władaniu Boga.

DEMONY W KSIĘDZE HENOCHA

W IV w. przed Chr. powstaję Księga Czuwających, która wejdzie w skład Pięcioksięgu Henocha. Analiza jej tekstu pomoże zrozumieć transformację, która zaszła w demonologii i poglądach na pochodzenie złych duchów oraz ich rolę. Księga Czuwających nawiązuje do relacji zawartej w Rdz 6, 1 – 4, która mówiła o związkach synów bożych z kobietami. Z połączeń istot niebiańskich i ziemskich kobiet mieli rodzić się giganci, którzy żyli wraz z ludźmi przed potopem. Według autora księgi tych aniołów miało być dwustu, pod przywództwem Szemihazy. Na górze Ardis związali się oni przysięgą i postanowili wejść w związki małżeńskie z kobietami. Swych żon uczyli czarów i zaklęć oraz wtajemniczali je w niebiańskie tajemnice. Po pewnym czasie żony ich stały się ciężarne za ich sprawą i zro[dziły gigantów, wysokich na trzy tysiące łokci, którzy] byli dziećmi na ziemi, [w rozumieniu ich dzieciństwa, i dorastali, w rozumieniu ich dorastania, i którzy przejadali] trud wszystkich ludzi, zaś [ludzie] nie m[ogli nastarczać im. Wtedy giganci] zawiązali spisek, aby zabić ludzi i [zjeść ich.] (4Q201 kol. 3, 16 – 19; par. HenEt 7, 2 – 4). Zbuntowani aniołowie uczyli ludzi wszelkiego zła. Azazel – jeden z nich – nauczył ludzkość wyrabiania broni  z metalu (miecze, sztylety, tarcze itd.) oraz sztuki makijażu, Amezarak pokazał sztukę zaklinania, Armaros zaś odklinania, Barakiel stworzył astrologię, a Kokabiel złowieszczów. Na świecie pojawiło się zło, a ludzie umierali, cierpiąc. Bóg ogłosił wyrok:

Zwiąż Azazela za ręce i nogi i wrzuć go do ciemności. Otwórz pustynię, która jest w Dudael, i wrzuć go tam (HenEt 10, 4).

Według Boga, to on odpowiadał za grzech i, w związku z tym, przepowiedział mu zniszczenie w ogniu w trakcie sądu (HenEt 10, 6. 8). Natomiast synowie, którzy narodzili się zbuntowanym aniołom, w bratobójczych walkach, pomimo iż spodziewali się życia wiecznego, to z wyroku boskiego mieli dożyć pięciuset lat (HenEt 10, 10). Reszta zbuntowanych aniołów, wraz z ich przywódcą Szemihazą, po zagładzie ich potomstwa miała zostać uwięziona pod powierzchnią ziemi przez siedemdziesiąt pokoleń, po tym czasie mieli zostać unicestwieni (HenEt 10, 12 – 14). Bóg uzasadnił Henochowi swoje surowe rozporządzenie. Stworzył on duchy po to, by prowadziły nieśmiertelne życie i z tej racji nie przewidział dla nich żon. Aniołowie złamali ten zakaz, wchodząc w związki z kobietami, i spłodzili gigantów. Autor księgi postrzega w tym genezę rodzaju złych duchów:

Złe duchy wyszły z ich ciała, albowiem zostali oni stworzeni z tego, co jest w górze. Ich pochodzenie i pierwszy fundament wywodzi się od świętych Czuwających. Będą oni na ziemi złymi duchami i nazywać się będą duchy złe (HenEt 15, 9).

Mamy tutaj do czynienia z próbą wyjaśnienia pochodzenia złych duchów, wraz z uzasadnieniem: dlaczego przebywają one na ziemi. Pomijając błędne wyobrażenia o wszechświecie, które przekazuje nam Księga Pierwsza Henocha, jest ona pewnym świadectwem tego, jak środowiska żydowskie wyobrażały sobie Boga, aniołów, demony i pochodzenie zła na ziemi. Wszechwiedza Boga nie powinna dopuścić do powstania złych duchów – a zatem jest On ich stwórcą – otwiera to drogę dla qumrańskiego dualizmu (zob. 1QS kol. 3, 15-26). Teraz ten wrogi duchowy świat zostanie podporządkowany aniołowi ciemności. Na czele duchów staje w poglądach Qumran Belial.

[Kiedy] przyjdzie do ciebie Beli[al, po]wiesz do niego: Kimże jesteś ty, [przeklęty przez] ludzi i przez potomstwo świ[ęt]ych? Twoja twarz to twarz [nic]ości, a twe rogi, to rogi [nikcze]mności. Ciemnością jesteś a nie światłem, [niego]dziwością, a nie sprawiedliwością. [Naprzeciw ciebie] dowódca wojsk JHWH. [Uwięzi] cię w dolnym [szeo]lu. [Zamknie br]amy z brązu, [których ni]e [przeniknie] światło. Nie [zabłyśnie nad tobą światło] słońca, któ[re świeci] [nad] sprawiedliwym, ro[zjaśniając jego twarz] (11Q12 kol. 5, 5 – 11).

Belial, czyli szatan, zarządza całym demonicznym imperium:

Będzie woł[ać do imienia Pana] [o ocalenie od wszelkiej udręki ze strony d]uchów, demonów, [Lilit,] [sępów i szakali.] Te są [dem]onami a ksi[ążę wrogo]ści [to Belial, k]tóry [panuje] nad otchła[nią ciemno]ści (11Q11 kol. 2, 3 – 6).

Tym samym duchy nieczyste uzyskały samodzielność; samodzielność w pewnych granicach, które ustalał Bóg.

EGZORCYŚCI I MESJASZE

Żydowscy egzorcyści, stosując różnorakie metody i stosując różnorodne inkantacje, rozpoczęli walkę z duchami nieczystymi. Talmud również potwierdza mocne zakorzenienie tych zwyczajów wśród ludności żydowskiej. Rabini-magowie, zawodowi egzorcyści, wędrowni zaklinacze duchów, zaklinacze deszczów i eschatologiczni cudotwórcy stają się naturalnym kolorytem ziemi Izraela. Ludność dziesiątkowana chorobami wynikającym z awitaminozy i niedożywienia; ludność poddana psychicznym wstrząsom z powodu politycznej sytuacji i popadnięciu Judei pod bezpośrednią jurysdykcję Rzymu, widzi swoje uwolnienie nie tylko w błogim zatraceniu się w opętaniu – które wydaje się być akceptowanym przez społeczeństwo i przywódców religijnych wyjściem z wielu opresji psychicznych – ale przede wszystkim w obsesyjnej myśli o nadejściu dnia YHWH wraz z Jego mesjaszem, który urzeczywistni Proto-Izajaszową rajską iluzję zabawy wilka z barankiem. Gorzko konstatuje ten fakt historyk żydowski Józef Flawiusz:

Pojawiła się inna banda złoczyńców, którzy mieli czystsze ręce, lecz jeszcze bardziej bezbożne zamysły i nie mniej niż mordercy zatruwali błogie życie miasta. Byli to włóczędzy i oszuści, którzy działając z natchnienia bożego wzniecali bunty i niepokoje, wprawiali lud w nastroje opętańcze i wyprowadzali na pustynię, gdzie rzekomo Bóg miał im okazywać znaki zapowiadające wolność (Wojna żydowska 2, 258 – 259).

Flawiusz tych żydowskich wędrownych mesjaszy, od których zaroiło się w pierwszym wieku, „napełnionych duchem Bożym”, nazywał wprost – złoczyńcami, a ich samych obwiniał za nastroje opętańcze ludności. Czy w tym kontekście nie jest bardziej zrozumiały zarzut, który uczeni w Piśmie sformułowali wobec Jezusa: Jesteś opętanym egzorcystą! Od tego problemu zaczniemy.

JEZUS WSPÓŁPRACUJE Z BELZEBUBEM

Jezus spotkał się z zarzutem współpracy z Belzebubem, co w praktyce oznaczało, iż zarzucono mu stosowanie czarnej magii w swoich uzdrowieniach. Fakt ten potwierdza bardzo stara tradycja, wspólna dla Q i Mk:

1) „I wyrzucał ducha, który był niemy. A gdy demon wyszedł, niemy przemówił. I zdziwiły się tłumy. A niektórzy z nich rzekli: Przez Belzebuba, księcia złych duchów, wyrzuca złe duchy. On zaś znając ich rozumowanie rzekł do nich: Każde królestwo wewnętrznie skłócone, pustoszeje i dom wewnętrznie skłócony się nie ostoi. Jeśli więc Szatan wewnętrznie jest skłócony, jak może się ostać jego królestwo? Bo mówicie, że Ja przez Belzebuba wyrzucam złe duchy. Jeśli zaś Ja przez Belzebuba wyrzucam złe duchy, wasi synowie przez kogo je wyrzucają? Dlatego będą waszymi sędziami. Jeśli zaś Ja palcem Bożym wyrzucam złe duchy, zatem przybliżyło się do was Królestwo Boże. Kiedy uzbrojony mocarz strzeże swego domu, bezpieczne jest to, co posiada. Lecz jeśli silniejszy zwycięży go, zabierze jego broń, w której ufał i łupy jego rozda. Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie, a kto nie zbiera ze Mną, rozprasza” (Ewangelia Galilejska Q11, 14–23) .

2) „Natomiast uczeni w Piśmie, którzy przyszli z Jerozolimy, mówili: «Ma Belzebuba i przez władcę złych duchów wyrzuca złe duchy». Wtedy przywołał ich do siebie i mówił im w przypowieściach: «Jak może szatan wyrzucać szatana? Jeśli jakieś królestwo wewnętrznie jest skłócone, takie królestwo nie może się ostać. I jeśli dom wewnętrznie jest skłócony, to taki dom nie będzie mógł się ostać. Jeśli więc szatan powstał przeciw sobie i wewnętrznie jest skłócony, to nie może się ostać, lecz koniec z nim. Nie nikt nie może wejść do domu mocarza i sprzęt mu zagrabić, jeśli mocarza wpierw nie zwiąże, i wtedy dom jego ograbi»” (Mk 3, 22 – 27).

3) „Rzekł Jezus: «Niemożliwe, aby ktoś wszedł do domu siłacza, pochwycił go przemocą, jeśli wpierw nie zwiąże jego rąk. Wtedy wywróci jego dom» (Ewangelia Tomasza 35).

Jezus egzorcyzmuje, w trakcie egzorcyzmu dochodzi do odzyskania przez nieznaną osobę głosu. Jego brak jest przypisywany duchowi niememu, który jakoby opanował jakiegoś nieszczęśnika. Ci, którzy patrzyli na ten egzorcyzm, oskarżyli Jezusa, że uczynił to mocą Belzebuba, księcia demonów. Przywołanie postaci Belzebuba świadczy, że oskarżenie wypłynęło ze środowisk wiejskich, zatem obecność uczonych w Piśmie z Jerozolimy, których wzmiankuje Marek, jest problematyczna (zob. John Dominic Crossan, Jezus historyczny, Warszawa 1997, s. 339). Jezus broni się przed zarzutem w sposób najprostszy i logiczny: Szatan – szatana nie może wypędzać, ponieważ oznaczałoby to, że występuje sam przeciwko sobie. Jezus przywołuje też przykład innych egzorcystów, którzy wywodzą się prawdopodobnie z rodzin osób, które oskarżają Go o współpracę z szatanem, i zadaje pytanie o ich posłannictwo: Czy też osiągnęli to współpracą z Belzebubem? Jezus łączy obronę z ewangelią o królestwie Bożym. Profesor Joachim Gnilka, w związku z tym, zauważył: „W swych egzorcyzmach i cudownych uzdrowieniach, mieszczących się w kontekście ówczesnych praktyk egzorcystycznych, Jezus widział uprzedzające, dokonujące się w Jego działalności objawienie Królestwa Bożego i wykorzystywał je przy objaśnianiu «basieleia». Nowość tego rozumienia stanowi rękojmię autentyczności Jego interpretacji” (Joachim Gnilka, Pierwsi chrześcijanie: źródła i początki Kościoła, Kraków 2004, s. 192). W egzorcyzmach zderzają się dwa odległe od siebie światy: królestwo Boże i królestwo szatana – ostateczny wynik tej walki rozstrzygnie się na końcu dziejów. I tu dochodzimy do sedna działalności taumaturgicznej Jezusa: w Jego wizji świat właśnie stanął na opak, zbliża się kres, a wraz z nim spodziewana interwencja Boga. To On – na samym końcu – uzdrowi wszystkich i pokona szatana wraz z jego zastępami. To wyprzedzające działanie Boga widać już jednak w uzdrowieniach dokonywanych przez Jezusa i Jego uczniów, są one gwarancją prawdziwości ich przesłania i zwiastują nadchodzące królestwo Boże oraz związaną z nim palingenezę.

Sam fenomen opętania dokładnie przeanalizował J. D. Crossan opierając się m.in. na publikacjach Traugotta Konstantina Oesterreicha oraz Eriki Bourguignon (T. K. Oesterreich, Possession Demonical and Other Among Primitive Races, in Antiquity, the Middle Ages, and Modern Times, New Hyde Park 1966: University Books 1930 [pierwsze wyd. w jęz. niemieckim 1921]; E. Bourguignon, Possession, Chiler i Sharp Series in Cross – Cultural Themes, San Francisco 1976: Chiler i Sharp).

W tamtych czasach ktokolwiek czynił cuda musiał odwoływać się do odwiecznych mocy, czy to do Boga, czy diabła. Dziś wiemy, że choroby nie rozsiewa Belzebub, ani Władca Much, lecz często same muchy. Wiele demonów wygnanych przez Jezusa wyszło nie z piekła, lecz z otwartych ustępów. Jeśli ktoś czuł się dobrze jednego dnia i gwałtownie chorował dnia następnego, ludzie pytali czy to on zgrzeszył, czy jego rodzice. Choroba, zwłaszcza nagła choroba, była dowodem kary (Peter de Rosa, „Mitologia chrześcijańska: Kryzys wiary chrześcijańskiej”, Kraków 1994, s. 147 – 148).

Opętanie jako zjawisko pojawia się przede wszystkim w obrębie kultury żydowskiej i chrześcijańskiej. Polega ono na wyraźnym rozdwojeniu jaźni; jednak przeglądając relacje Nowego Testamentu dostrzegamy właściwie już tylko przypadki, w których własne ego jest już zastąpione przez inną osobowość. Świadczy to o tym, że mamy tu do czynienia z jednostką chorobową o wiele cięższą niż zwykłe zaburzenie dysocjacyjne tożsamości. Gdzie można zatem szukać przyczyn pewnego fenomenu opętania i związanych z nim egzorcyzmów? Występują one zazwyczaj w społeczeństwach, w których występują silne antagonizmy społeczne, a ludzie pozostają w stanie permanentnego wyzysku ekonomicznego połączonego z rozpadem głównych tradycji. Opętanie jest zatem formą protestu przeciwko prześladowaniom i jakąś formą ucieczki przed nimi. „To «zbawienie przez opętanie» stanowi zarówno «uprzywilejowane rozwiązanie dla ludzi, którzy nie widzą innego sposobu radzenia sobie z przerażającą rzeczywistością , w którą rzucił ich los» , jak i «wyjście, które nie stanowi zagrożenia dla pozycji społecznej […] potężnych prześladowców, państwa, policji, pracodawcy, poborcy podatków». Wreszcie na koniec, co ma największe znaczenie w wypadku zarzutu współdziałania z Belzebubem, ponieważ jest rzeczą oczywistą, iż opętani stanowią przypadek patologii, równie oczywiste staje się, że patologia musi stanowić przypadek opętania. W ten sposób dochodzi do powstania «symbiotycznej relacji» pomiędzy «opętaniem jako formą protestu» ze strony słabych i zarzutem opętania jako formą kontroli ze strony silnych. Stąd bierze się nielogiczna logika opętanego egzorcysty” (Crossan 1997: s. 338). Gdybyśmy pokusili się, po przeanalizowaniu przypadków opętania w Nowym Testamencie, o jakiś ich wspólny rys, to dostrzeżemy, że zazwyczaj dochodziło do całkowitej utraty normalnej integracji pomiędzy poczuciem tożsamości, a nawet kontrolą ruchów ciała. Dawniej takie objawy uważano za różne rodzaje histerii konwersyjnej. Analiza Crossana wydaje się słuszna, ponieważ obecnie uważa się, że patologia opętania ma podłoże psychogenne i ściśle związana jest z wypadkowymi zdarzeniami, z sytuacjami, z których nie znajdujemy wyjścia oraz z zaburzonymi relacjami z otoczeniem. Symptomy mogą się rozwijać w silnym stresie psychologicznym i występować niespodziewanie. W przypadku opętanego duchem nieczystym «Legion» (zob. Mk 5, 8-13), demony przypominają siły rzymskie okupujące Judeę: są tak samo liczne i noszą to samo miano „Legion”. Plemiona Luanda – Luvale z Bartose, które były zlokalizowane kiedyś na terenie Północnej Rodezji, były trapione przez ducha bindele (czyli Europejczyka). Opętanie może wobec tego odbijać istniejące napięcia pomiędzy agresorem-okupantem a ofiarą (Crossan 1997: s.335). Demony przypominają więc Rzymian, przedstawiają się po łacinie: «Legion», i chcą do samego końca przebywać na okupowanych obszarach. Natomiast ich utopienie w morzu, jest symboliczną projekcją marzeń większości żydowskiego społeczeństwa.

Częściowo trudno rozgraniczyć dwie funkcje przypisywane Galilejczykowi: egzorcysty i cudotwórcy, ponieważ niektóre sytuacje, opisywane przez ewangelistów jako opętanie, były po prostu zwykłymi chorobami. Jezus czynił złe duchy odpowiedzialnymi za wiele chorób i dolegliwości (Mk 9, 17). Przypadek, który Marek opisuje jako opętanie w Mk 9, 12 – 15, to epilepsja połączona z równoczesnym zanikiem mowy i słuchu. Jak zatem wygląda typowy napad epilepsji? Trwa on zazwyczaj około trzech minut, chory pada na ziemię, a jego ciałem targają silne wstrząsy, bardzo często połączone ze ślinotokiem. Niektórzy, w trakcie konwulsji, mimowolnie oddają mocz. Po ataku trzeba odczekać chwilę, zanim chory odzyska przytomność. Prawdopodobnie z takim przypadkiem spotkał się Jezus, gdy pewien ojciec przyprowadził do niego syna, ponieważ jego uczniowie nie mogli go uzdrowić. Ojciec prowadząc chorego syna do uzdrowiciela, na pewno poinformował go o celu wizyty, nie możemy się zatem dziwić, że zdenerwowany pacjent natychmiast dostał ataku:

I przywiedli go do niego/Jezusa/. A gdy go duch ujrzał, zaraz zaczął nim szarpać, a on upadłszy na ziemię, tarzał się z pianą na ustach (Mk 9, 20).

Galilejczyk użył wtedy następującego zaklęcia:

Duchu niemy i głuchy! Nakazuję ci: Wyjdź z niego i już nigdy do niego nie wracaj (Mk 9, 25).

Jest to ważna sekwencja słów, ponieważ tylko w wypadku tego egzorcyzmu, Jezus zabronił duchowi powrotu, czyli chciał całkowitego wyleczenia chorego. Niekiedy, co Jezus zapewne stwierdził, po nieskutecznych egzorcyzmach, stan pacjenta pogarszał się :

Gdy duch nieczysty wyjdzie z człowieka […] mówi: Wrócę do domu swego, skąd wyszedłem. […] Wówczas idzie i zabiera ze sobą siedem innych duchów […]. I bywa końcowy stan człowieka tego gorszy niż pierwotny (Q  [ Mt 12, 43 – 45 + Łk 11, 24. 26]).

Gdy atak ustał, jak donosi ewangelista, chłopiec wyglądał jak martwy, tak iż wielu mówiło, że umarł. Nic dziwnego w trakcie ataku padaczki bardzo często dochodzi do zwrócenia się gałek ocznych ku górze, oddech zostaje zatrzymany, a skóra przybiera sino-biała barwę. „Po pierwsze, atak epileptyczny poprzedzony chwilową aurą lub ostrzeżeniem oraz manifestujący się gwałtownymi konwulsjami, wraz z utratą świadomości, natychmiast sugeruje, że jakiś duch wszedł w ciało. Fakt, że taki atak niemal zawsze powoduje jakieś fizyczne zranienie pacjenta, sprzyja powstaniu przekonania, że ten duch jest zły„. ( D. M. Wulff, Psychologia religii klasyczna i współczesna, Warszawa 1990, s. 98). Jezus po ataku podniósł go i wrócił z uczniami do domu, a następnie rozpoczął wędrówkę przez Galileę (Mk 9, 27– 30). Nie możemy zatem z tego opisu stwierdzić czy egzorcyzm był skuteczny. Po ataku Jezus i jego uczniowie oddalili się z tego miejsca, nie wiemy zatem czy chłopiec został wyleczony z padaczki – w każdym razie wierzyli w to jego towarzysze oraz Jezus.

Podsumowując dane zawarte w Ewangeliach Synoptycznych, możemy stwierdzić, że większość omawianych tam  przypadków ma pewien schemat, a kończy się on – zazwyczaj – pokonaniem duch nieczystego. W jednym z miejsc Jezus wskazuje, że pomimo skuteczności egzorcyzmu możliwy był powrót choroby ze zwiększoną intensywnością niekorzystnych objawów. Egzorcyzmy kończą się na najbliższych okolicznościach, a osoby egzorcyzmowane nie odgrywają już potem żadnej roli, oprócz Marii z Magdali, która wydaje się, że była egzorcyzmowana dwukrotnie. Tylko Łukasz wspomina o wstąpieniu w Judasza szatana; możemy więc to uznać za jego teologumenom, który zaburza dotychczasowy schemat, w którym Nazarejczyk po wystąpieniu opętania od razu przystępował do egzorcyzmu. Jeśli diabła lub szatana zidentyfikujemy z Belzebubem, to całościowy przekaz mówiłby, że szatan jest księciem złych duchów, które, na skutek grzechów człowieka, mogą w niego wniknąć i wywołać różnego rodzaju choroby. Może to uczynić jeden duch, jak i dowolna ich ilość. Po udanym egzorcyzmie może nastąpić remisja. Duchy mogą przebywać w ciałach zwierząt i na pustyni, gdzie jednak nie czują się najlepiej. Jezusa znają i wiedzą, że jest Synem Bożym; jeden z duchów „Legion” zaklinał Galilejczyka w imię Boga, a Ten zlitował się nad nim i wrzucił go w trzodę świń – nikt nie przewidział, że szaleństwo, które wtedy opanowało stado, spowoduje ich śmierć. Demony, jak i „Legion”, oddawały hołd Jezusowi, akceptując Jego władzę, potwierdzoną niebiańskim głosem. Nowością Jezusa było połączenie egzorcyzmów z orędziem o królestwie Bożym. Tym samym możemy mówić, że Jezus wyróżnił się na tle egzorcystów żydowskich, nadając temu zjawisku swoje niepowtarzalne piętno. Można mówić o wspólnych metodach, ale cele i interpretacja są diametralnie różne.  Historycznie nie można zaprzeczać temu, że Jezus był egzorcystą, który swoje działania traktował jako znak zaczynającej się walki pomiędzy królestwem Belzebuba a królestwem Bożym. Brak egzorcystycznych motywów w Ewangelii Jana jest kolejną wskazówką, że podchodzenie do jej przekazu powinno uwzględniać cele teologiczne, tego „odmieńca” wśród ewangelistów. Jeśli Janowy Jezus uważał, że Żydzi diabła mają za ojca, to wtedy zrozumiałe staje się wyeliminowanie z przekazu wszystkich elementów, które mogłyby wskazywać, iż Nazarejczyk mógł tego diabła z nich wyrzucać. Coś za coś – Jezus Jana nie mógł sobie przeczyć, dlatego zaprzeczył Jezusowi synoptyków.

DLACZEGO JEZUS NIE ZOSTAŁ RABINEM?

Pomimo że zarówno Choni i Chanina byli krytykowani przez faryzeuszy, to ich ogromna popularność spowodowała, iż włączono ich do tradycji rabinicznej. Z Jezusem nie mogło stać się podobnie, z wielu przyczyn. Jezus twierdził, że Jego działania zamykają – w pewnym sensie – objawienie.

„Jan wysłał swych uczniów z zapytaniem: Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy innego mamy oczekiwać? Odpowiadając rzekł do nich: Idźcie i oznajmijcie Janowi, co widzieliście i słyszeliście: ślepi widzą i chromi chodzą, trędowaci są oczyszczeni, a głusi słyszą, umarli zmartwychwstają, ubogim głoszona jest Ewangelia. A błogosławiony, kto się Mną nie zgorszy” (Ewangelia Galilejska Q 7, 18–19, 22–23)

Pytanie Jana wskazuje, że w jego teologii była obecna idea Mesjasza. Zauważmy jednak, że Jan konstruuje swoje pytanie w taki sposób, że nie pada w nim słowo Mesjasz. Dlaczego? Wydaje się, że jest to ingerencja redaktora tekstu, który celowo uczynił pytanie Jana zakamuflowanym i enigmatycznym. Jezus odpowiada kompilacjami z Izajasza, które już w czasach przed–Jezusowych konotowano z Mesjaszem (Iz 29, 18b; 35, 5 – 6; 35, 8; 26, 19, 61, 1a; por. 4Q521 frag. 2 kol. 2, 1 – 14; 11Q13). Czy zatem Jezus stwierdził, że jest Pomazańcem? W kontekście pierwszego ustępu oraz dialogu z Janem można wysunąć pierwszy delikatny wniosek: Jezus pozostawiał swoją ocenę innym, a On sam w sposób jednoznaczny nie nazwał się Pomazańcem, chociaż uważał, że swoim postępowaniem wypełnia słowa proroków. Czego to może dowodzić? Jezus nie chciał sam się ogłosić Mesjaszem, ponieważ nie chciał być uzurpatorem, nie chciał też, by ktokolwiek inny obwołał go Królem – Pomazańcem; On oczekiwał, że zgodnie z ówczesnymi interpretacjami mesjańskim uczyni to Bóg. Działania Jezusa zmierzały do wypełniania zadań Pomazańca, a On sam oczekiwał na moment teofanii, w której wierzył, że, być może, zostanie On intronizowany na Króla–Mesjasza. To napięciem związane z oczekiwanie było czynnikiem stresogennym, dlatego też często musiał poszukiwać On znaków oraz badał nastroje tłumów i uczniów wobec siebie. Jezus nie mógł zostać zrabinizowany, bo faryzeusze czy uczeni w Piśmie, gdyby uznali Jego cuda – tak jak w przypadku Choniego lub Chaniny – tym samym musieliby zaakceptować samego Jezusa jako Chrystusa. Gdyby Jezus nie uważał się za Proroka Czasów Ostatecznych, gdyby Jego pierwsi uczniowie nie uważali Go za Chrystusa, to Jezus mógłby zostać włączony w nurt żydowskiej tradycji; te czynniki skutecznie jednak zablokowały jakiekolwiek próby rabinizacji Jezusa. Wszyscy żydowscy mesjasze nie zostali przez rabinów, w żaden sposób, docenieni, wszyscy spotkali się z eliminacją i pominięto ich znamiennym milczeniem. Jan Chrzciciel, Jezus z Nazaretu, Teudas i Egipcjanin są wzmiankowani – w sposób jasny i czytelny – jedynie przez historyka Józefa Flawiusza, a Miszna i oba Talmudy milczą na ich temat, chociaż przekazują nam wiele informacji na temat Hillela, który był im współczesnym mędrcem. Rabini nie mogli uznać cudów Jezusa, nie dlatego, że nie mieściły się one w ich rozumieniu cudu, ale dlatego, iż Jezus wykorzystywał je do uwiarygadniania swojej misji.

JEZUS Z NAZARETU: WYJĄTEK CZY REGUŁA?

Gorączka czasów ostatecznych, gorączka oczekiwania mesjasza spowodowała, że ówczesny Izrael, rozbity i podzielony stał się „piecem hutniczym”, w którym mogły „wytapiać się” przyszłe religie i prądy filozoficzne. Zapewne nie jest dziełem przypadku, że w II wieku przed Chr. pojawił się Nauczyciel Sprawiedliwości, który oddzielił się od Świątyni i innych Żydów i ogłosił się jedynym objawicielem prawd ukrytych w tekstach Pism Hebrajskich, a swoje usta ogłosił ustami Boga i stanął on u podstawy ruchu, który wyginął dopiero pod ciosami rzymskiego oręża; zapewne nie jest dziełem przypadku, że na początku pierwszego wieku rozpoczął swój ruch chrzcielny Jan na pustyni judzkiej, gromadząc wokół siebie licznych zwolenników i uczniów, do dziś jego dzieło kontynuują mandejczycy; zapewne nie jest dziełem przypadku, że w tym okresie pojawił się wielki etyk i interpretator Tory Hillel, do którego idei przychylił się judaizm rabiniczny, istniejący do dziś; zapewne nie jest dziełem przypadku, że właśnie wtedy pojawił się Jezus z Nazaretu, ostateczny prorok, prowadzący wędrowny i nieustabilizowany żywot, cudotwórca i głosiciel wszystko przebaczającej miłości Boga, którego wyznawcy istnieją do dziś. Czy to są właśnie ci szczęśliwcy, którzy wygrali na ruletce przypadku? I tak i nie. Każdy z nich wniósł coś wyjątkowego i niepowtarzalnego, o każdym z nich trzeba pamiętać. Warto sobie zadać pytanie, które teraz możemy postawić właściwie: Co zadecydowało, iż właśnie w tym okresie żyło aż tylu żydowskich nauczycieli, z których trzech odcisnęło tak olbrzymie piętno, że do dziś w trzech religiach: judaizmie rabinicznym (Hillel), mandaizmie (Jan Chrzciciel) i chrześcijaństwie (Jan Chrzciciel, Jezus z Nazaretu) dalej są oni kimś istotnie ważnym? Niewątpliwie jeden z czynników jest nam już znany: jest to mesjańska gorączka. Nie należy zapominać, że w XVI i XVII wieku idee mesjańskie, który znów odżyły wśród Żydów, spowodowały, iż pojawiło się wielu kandydatów na chrystusa, m.in. Sabbataj Cwi. Opozycja, w obrębie judaizmu w stosunku do jego niekonwencjonalnych nauk, doprowadziła, że mesjasz – chcąc nie chcąc – zapoczątkował nową religię, która istnieje do dziś, a jej zwolennicy czczą Sabbataja jako mesjasza (Donmeh). Manes, który dokonał niezwykłej syntezy światowych religii, stał się fundatorem manicheizmu, a był on głównym konkurentem chrześcijaństwa o władzę nad umysłami ludów Imperium Rzymskiego. „Żydowsko-chrześcijańskie pochodzenie Manesa (216-277) zostało w pełni potwierdzone przez niedawno odkrytą grecką biografię nazwaną Colgne Mani Codex, datowaną na II w., której odczytywanie rozpoczęto w 1969 r.” (Chrześcijaństwo a judaizm rabiniczny, red. Hershel Shanks, Warszawa 2013, s. 275-76) W tym sensie, warto o tym pamiętać, każdy z założycieli i fundatorów jest kimś wyjątkowym i unikalnym, ale nie należy się zastanawiać jedynie nad tym: „Czy Jezus założył religię?”, lecz: „Dlaczego tak wielu Żydów stoi u podstawy tak wielu nurtów religijnych, społecznych i filozoficznych?” W tym trudnym, arcytrudnym temacie pogodzenia wyników badań historycznych z chrystologią, nieocenioną pomocą są – według mnie – wnioski protestanckiego uczonego, naszego brata w wierze chrześcijańskiej, profesora E. P. Sandersa:

«Badacze mogłoby się wydawać, że będą inni. Kiedy mówią „niepowtarzalny”, to powinno to, tak naprawdę znaczyć, że nikt inny, tak nie pomyślał, ani tak nie powiedział – cokolwiek by to nie było. Ale oni też są ludźmi i, bardzo często, chrześcijańscy badacze Nowego Testamentu podsuwają nam swoje wyznanie wiary, pod coś, co miało być tak naprawdę opisem historycznym. To właśnie tym sposobem Käsemann mógł napisać, że żaden Żyd, poza Jezusem, nie mógł powiedzieć: „ale, Ja wam powiadam”, lub nie mógł swoim autorytetem rywalizować z Mojżeszem, a Jeremias mógł twierdzić, że „dla wrażliwości żydowskiej” (für jüdisches Empfinden), rzeczą nie do pomyślenia, było zwracanie się do Boga słowem: Abba. Są to przykłady podejścia dogmatycznego i wyznaniowego. Käsemann zaznaczył, że – dla niego – tak naprawdę Jezus obalił Mojżesza. Nikt inny nie mógł tego zrobić. Podobnie i Jeremias dokonał dogmatycznego i konfesyjnego oświadczenia. Nie miał wystarczającej wiedzy na temat wrażliwości żydowskiej. Uczeni chrześcijańscy, także popełniają błędy, a czasami są nieświadomi tego, co powinni wiedzieć. Amin (muzułmanin) w książce na temat pielgrzymek islamskich, napisał, że tłumy, które gromadzą się w Mekce, są największymi, jakie kiedykolwiek zbierały się w celach religijnych. To stwierdzenie unaocznia nam jedynie fakt, że nie podjął on studiów dotyczących pielgrzymek hinduskich.  Tak samo w przypadku Jezusa i innych Żydów, takich jak np. Filon, którego często cytowałem w tej pracy, właśnie dlatego, że inni uczeni, o których pisałem wcześniej, najczęściej ignorowali go, albo, gdy już się na niego powoływali, odnosili do poruszanej przez siebie kwestii najmniej odpowiednie fragmenty. Selektywny odczyt w połączeniu z konfesyjnym interesem wytworzył twierdzenie o unikalności. […] Jeśli całkowicie wykluczymy konfesyjne dociekanie, to będziemy mogli odnaleźć przykłady ludzi o silniejszych roszczeniach od: „Ja wiem w tym zakresie najwięcej”. Jednak, po tym wszystkim, jaki procent całkowitej mądrości świata, będzie dostępny dla najbardziej sumiennego czytelnika? Oświadczenie, że coś jest „wyjątkowe”, jak już wspominałem na wstępie, jest między innymi roszczeniem do wszechwiedzy: ja wiem wszystko i nie ma do mojej wiedzy żadnych paralel. Jest to postawa w wysokim stopniu nienaukowa. W opracowaniach nie należy się do niej stosować. Jest jednak – moim zdaniem – gorszy aspekt wyszukiwania roszczeń do wyjątkowości niż częściowe połączenie nauki i zainteresowań konfesyjnych. Ludzie ugryzieni błędem historycznym, starają się znaleźć jakieś historie, które będą wspierać ich wiarę. Niektórzy uczeni, po to zagłębiają się w szczegóły i w historyczne odniesienia, które sobie wyobrażają, by wesprzeć swoje własne przekonanie, że tylko Jezus był Jednorodzonym Synem Bożym. Właśnie dlatego Käsemann, mógł odnaleźć, ogromne znaczenie, w trzech małych i bardzo popularnych słowach greckich: „ale, Ja wam powiadam”. Mają one dowodzić bezkonkurencyjnego roszczenia Jezusa do władzy. Ale tych słów, nie można przełożyć na język hebrajski lub aramejski, by wtedy dopiero stwierdzić rzeczywisty niuans przesłania Jezusa, dlatego – po prostu – nie mogą one uzasadniać przypisywanego im tak wielkiego znaczenia. Czy prawdziwe jest roszczenie Pipera i Nissena, że tylko Jezus ujął „miłość Boga” i „miłość bliźniego” łącznie, bez ich rozdzielenia, zamiast ilustrować najpierw to pierwsze, a potem drugie (tak jak Filon)? To jest stąpanie po cienkim lodzie. Jak daleko można po nim chodzić? Dopóki mamy do czynienia, z tym poziomem szczegółowości, należy stosować zasadę: „Nic nowego pod słońcem”. W tym momencie możemy stwierdzić: „jest to bez dokładnego odpowiednika, w tym, co dotychczas mogło audytorium Jezusa słyszeć, ale różnica jest marginalna”. To byłby sprawiedliwy osąd dla oświadczenia o podwójnym przykazaniu miłości i wielu innych części nauczania Jezusa. Wyjście poza tę konstatację jest historycznie nieuzasadnione. Ludzie, którzy mimo to tak postępują, są nie tylko złymi historykami, ale i teologami. Twierdzenie o wyjątkowości, jak już wspomniałem – jest podejściem konfesyjnym, i złym z punktu widzenia teologii, ponieważ łączy wyznanie wiary z werbalnymi szczegółami. A to zmierza do niewłaściwej chrystologii. Niewielkie detale tworzą wyjątkowość. Dowodzą one, że Jezus jest Synem Bożym. Tymczasem podstawa ta jest niewystarczająca dla ustaleń chrystologicznych.

Widzieliśmy, że czasami ludzie potrafią odnaleźć element unikatowy, odwołując się do faktu jego odnalezienia w ogólnym kontekście przesłania Jezusa, które nie było ani stoickie, ani sapiencjalne. To jest jednak zupełnie inna sprawa. Odnosząc się do całości Jego przesłania, należy stosować zasadę, iż „nie ma dwóch takich samych ludzi”. Odnotowano tylko jednego Jezusa, tak jak też był jeden Sokrates. Tego rodzaju roszczenia byłyby niedopuszczalne, gdyby nie fakt, że w ogólnej dyskusji na temat Jezusa, próbuje się Go wyróżniać jako lepszego od wszystkich innych na podstawie karykaturalnie i błędnie przedstawionego judaizmu. To przedstawienie odbywa się zazwyczaj przez hasła, które służą jako łatwo odczytywany kod dezaprobaty dla judaizmu. Jezus powiedział „miłujcie Boga i bliźniego”, ale czy On kiedyś stwierdził, że jest inny, od abstrakcyjnego „judaizmu” i jego kazuistyki oraz banalizacji?  […]

Według Schrage, Daviesa i Allison, nauczanie Jezusa o miłości różniło się od kazuistyki żydowskiej. Czy jednak wszyscy Żydzi byli kazuistami oprócz Jezusa? Czy był On wyjątkowy tylko dlatego, że nie upodlił i był uczciwy? Nikt tak nie powie, kto przeczytał wielkich etyków żydowskich, takich jak Filon, ani też kto zaznajomił się, nawet ze streszczeniami, standardowego nauczania Józefa Flawiusza. (Dobrze jest przypomnieć, w tym momencie, że Euzebiusz z Cezarei uważał Filona za chrześcijanina.) Bardzo trudno jest pojęcie trywializowanej kazuistyki – w sposób pewny – przypisać Hillelowi, Akibie lub Judzie b. Illai – i nie sądzę, że Jezus powinien być wywyższany za pomocą takiej praktyki. W rzeczywistości oni Go nie wywyższają, ale poniżają. Kiedy mówi się historycznie, jak w przypadku każdego wielkiego człowieka, o pozytywnym wpływie, który on wywarł, należałoby odnosić się do jego oddziaływania, i tego, co zrealizował, w całości. Historycznie ponad wszelką wątpliwość, wielu ludzi, którzy Go słyszało i widziało, oraz ci wszyscy, którzy poszli za Nim, zostali opanowani przez Jego przesłanie, Jego czyny i Jego zachowanie; oni się czuli, jakby nie słyszeli takiej obietnicy nigdy wcześniej: że królestwo Boże nadchodzi; że wszyscy, bez względu na to, jak nisko upadli i jak bardzo są grzeszni, będą mogli do niego wejść. Czy był On jedyną osobą, która wypowiedziała takie słowa? Wątpię w to bardzo. W niektórych przypadkach, kiedy przenikniemy mgłę, która otacza większość z nich, odkrywamy, że niektóre osoby, rzeczywiście wierzyły wtedy w miłość, łaskę i odnowienie – w pełni wierzyły. Nawet to, w całości, nie wyjaśnia skutków, które się dokonały. Aby to wyjaśnić, należy wziąć pod uwagę Jego ostateczne cierpienie, Jego śmierć oraz doświadczenia Jego zwolenników po ukrzyżowaniu, które są opisane jako widzenia zmartwychwstałego Pana. Roszczenie chrześcijaństwa nie byłoby historyczne, gdyby miało się ono odnosić do powiedzenia przez Jezusa sześciu rzeczy, których nikt nie powiedział. Kiedy uczeni sami stawiają się w niezręcznej sytuacji udowodnienia Jego wielkości, poszukując unikalnych słów, umniejszają Go nieświadomie do poziomu osoby komponującej pamiętne lub skuteczne frazy. Klasyczne chrześcijaństwo twierdzi, że w życiu Jezusa Bóg – poprzez Jego śmierć i zmartwychwstanie – zadziałał dla dobra świata. Wypowiedzi, bez względu na ich oryginalność, nie mogą tego udowodnić i podtrzymać tej wiary, a zwodniczy argument – unikalności: uwłacza judaizmowi, a tym samym i chrześcijaństwu (Ed P. Sanders, The Question of Uniqueness in the Teaching of Jesus, The Etel M. Wood Lecture 15 February 1990. London: The University of London, 1990, s. 22-25).

W następnych sekcjach rozważymy inne ciekawe zagadnienia: Czy Jan Chrzciciel był cudotwórcą? Jak Jezus egzorcyzmował opętanych? Czy Jezus uzdrawiał wszystkich? W jaki sposób Jezus mógłby być bezgrzeszny, gdyby łamał Prawo? Czy faryzeusze chowali się w zbożu, by przyłapać Galilejczyków na łamaniu szabatu? Czy faryzeusze wysyłali karne misje, by sprawdzać czy Żydzi myją ręce przed posiłkiem? Dlaczego Jochanan ben Zakkaj krzyknął: «Galileo, Galileo, ty nienawidzisz Tory!»?

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *