Opublikowany niedawno list motu prioprio „Pan Jezus, Sędzia Łagodny” wzbudził szereg głosów, komentarzy i pokrzykiwań. Cóż, tak bywa zazwyczaj gdy opieramy się jedynie na skrótowych informacjach, które punktują to co porusza, lecz tak naprawdę nie dają nam wiedzy pozwalającej na sumienną ocenę. Warto zwrócić uwagę, że ten brak wiedzy może skutkować nie tylko alarmistycznymi głosami o „zmianie doktryny”, ale także przyśpiewką „nic się nie stało”, a ani jedna ani druga postawa nie jest prawdziwa. Uważam, że zdecydowana większość dyskutantów nie zadała sobie trudu przeczytania dekretu papieskiego. Co nie dziwi z dwóch powodów. Po pierwsze, nie mamy (chyba) polskiej wersji językowej, po drugie jest to tekst techniczny i najzwyczajniej na świecie nudny. Możemy go podzielić na dwie części: merytoryczne i teologiczne wyjaśnienie istoty zmian prawa kanonicznego oraz wyliczenie i treść zmienionych kanonów. Ale – jeżeli chcemy dyskutować na temat tego tekstu – to musimy zadać sobie trud jego przeczytania.
Tym bardziej, że lektura rozwiewa pewne mity. Pierwszym jest woluntaryzm papieża. Oczywiście to Namiestnik Chrystusa zmienia prawo Kościoła, i jest to jego władza i jego odpowiedzialność ale należy pamiętać, że propozycje zmian przygotowała specjalna komisja, której przewodniczyła najbardziej kompetentna osoba, czyli dziekan Roty Rzymskiej, a jej członkami byli naprawdę doświadczeni kanoniści. Każdy, kto zapozna się ze składem specjalnej komisji ds. reformy kanonicznego procesu małżeńskiego, a tak brzmiała jej nazwa, stwierdzi, że nie byli to bynajmniej rozszaleli progresiści.
Drugim mitem jest przekonanie, że motu prioprio jest sposobem na obejście „konserwatywnej zapory” wobec rozmiękczania doktryny. Należy zwrócić uwagę, że regulacje kanoniczne w ciągu stuleci zmieniały się wielokrotnie, także te dotyczące małżeństwa. Nie bardzo rozumiem dlaczego te, dotychczas obwiązujące (zmiany wchodzą w życie 8 grudnia br. – czyli w dniu rozpoczęcia Roku Miłosierdzia), powinny być uznawane za doskonałe i nie podlegające poprawkom. Zmiana sama w sobie, nie jest ani dobra ani zła – oceniać należy konkretne rozwiązania, anie fakt zmiany.
Tutaj trzeba przy okazji wskazać, że wydarzenia związane z reformą kanonicznego procesu małżeńskiego powinno trafić do podręczników jako wyjątkowo błędne i złe zarządzanie zmianą. Nie podjęto nawet najmniejszego trudu by wytłumaczyć o co chodzi dlaczego dokonano reformy. Rzucono jedynie ludziom hasło o uproszczeniu, co jest może wygodne z punktu widzenia mediów, ale tak naprawdę nie oddaje istoty rzeczy. Dobre przygotowanie komunikatu, sensowne streszczenia oraz sensowne wypowiedzi dostojników kościelnych mogłoby tak naprawdę bardzo ułatwić sprawę. O innych elementach zarządzania zmianą nie wspomnę, mogę co najwyżej odesłać do podręczników i na szkolenia.
Co mówi nam sam dokument? Przede wszystkim podkreśla podstawy doktryny:
– Chrystus dal Kościołowi, a za Jego pośrednictwem hierarchii, władzę duchowną także w sprawach ziemskich, na przykład małżeństwa,
– święty węzeł małżeński jest nierozerwalny,
– celem działania Kościoła jest zbawienie dusz.
Papież Franciszek wskazuje jednak, że aby Kościół mógł prawidłowo wypełniać swoje zadania, musi nieustannie ulepszać swe działanie i instytucje. I tylko łączne zrozumienie tych dwóch elementów składowych: nienaruszalności doktryny oraz nieustannego ulepszania instytucji kościelnych (także prawa), pozwala zrozumieć istotę zmian wprowadzanych tych dokumentem.
Quae omnia facta semper sunt duce salutis animarum suprema lege, quoniam Ecclesia, ut sapienter docuit Beatus Paulus PP. VI, divinum Trinitatis consilium est, ideoque omnes eius institutiones, utique semper perfectibiles, eo tendere debent ut divinam gratiam transmittant, atque christifidelium bono, utpote ipsius Ecclesiae fini essentiali, pro cuiusque munere ac missione, continenter faveant.
Jakie zmiany wprowadza motu prioprio? Ostatecznie w tym leży clou problemu. Po pierwsze likwidacja dwukrotnego rozpatrywania sprawy – dwukrotnego, czyli przez dwie instancje w przypadku wyroku na rzecz stwierdzenia nieważności małżeństwa. Obecnie obowiązuje zasada, że w sprawach małżeńskich wymagane są dwa wyroki zgodne, aby wyrok był ostateczny i obowiązujący. Ale gdy w I instancji zostanie orzeczony wyrok stwierdzający nieważność małżeństwa, to sprawa automatycznie kierowana jest do II instancji. Dalsze procedowanie umożliwia kolejnemu niezależnemu zespołowi sędziowskiemu jeszcze raz zbadać sprawę. Postępowanie dotyczy sakramentu, dlatego też wyrok z I instancji jest kolejny raz weryfikowany, aby w tak ważnej dla strony sprawie nie został popełniony błąd.
Ale należy zwrócić uwagę, że papieski dokument nie zabrania apelacji i ponownego rozpatrzenia, gdy istnieje wątpliwość. Są do tego uprawnione strony procesowe, obrońca węzła małżeńskiego lub promotor sprawiedliwości. Ich apelacja będzie rozpatrywana przez trybunał apelacyjny II instancji. Jednakże warto podkreślić, że likwidacja obligatoryjności ponownego rozpatrzenia sprawy zwiększa – bynajmniej nie paradoksalnie – odpowiedzialność i staranność sadów biskupich.
Drugą – bardzo ważną i istotną zmianą – jest podkreślenie znaczenia i osobistej odpowiedzialności biskupów za decyzje sadów (nomen omen) biskupich. Biskup jest w zamierzeniu, odpowiedzialny za pracę sędziów, a nie tylko sadów jako instytucji. Franciszek wskazuje także, że biskupi powinni podejmować decyzje sami (zwłaszcza w przypadkach procesów skróconych) a nie tylko delegować swoja władzę na urzędników.
Jako trzecią wymienię tak zwany proces skrócony (brevior) gdzie postępowanie dotyczy spraw oczywistych, jak na przykład non consumatum. Tutaj postępowanie nie może przekraczać trzydziestu dni, a sędzią jest biskup miejscowy.
Podstawowy błąd jaki popełniają zarówno progresywiści, jak tradycjonaliści jest brak zrozumienia zasady działania Kościoła oraz podstawowej intencji dokumentu, skąd inąd bardzo klarownie wyłożonej. Powołam się tutaj na słowa księdza dr. hab. Janusza Gręźlikowskiego, oficjała Sądu Kościelnego Diecezji Włocławskiej:
(…) nie rozumieją, czym jest kościelne i sakramentalne małżeństwo, czy też stwierdzenie nieważności małżeństwa, że to nie to samo co „rozwód kościelny” lub „unieważnienie małżeństwa”. Przewodniczący Papieskiej Rady ds. Tekstów Prawnych kardynał Francesco Coccopalmerio przypomniał, że „proces kanoniczny o stwierdzenie nieważności małżeństwa ma na celu stwierdzenie nieważności małżeństwa. Tu nie chodzi o proces, który prowadzi do unieważnienia małżeństwa, czyli dania rozwodu kościelnego. Nieważność, to co innego niż unieważnienie”.
Nie można jednak nie zadać sobie pytania: po co wprowadzono te zmiany? W dokumencie znajdujemy dwa zasadnicze argumenty. Pierwszym jest tendencja do uproszczenia i skrócenia procesów. Prawda jest taka, że często ciągną się one ponad jakąkolwiek miarę. A ich długotrwałość nie wynika bynajmniej z komplikacji materii procesowej lecz z zalegania papierów po biurkach. Lub zwykłej niechęci do podejmowania decyzji, zwłaszcza na rzecz stwierdzenia nieważności małżeństwa. W przekonaniu Roty Rzymskiej najlepszym sposobem na zwalczanie działania praw Parkinsona jest uproszczenie procedur. Czy słusznie? Oczywiście można dyskutować, jednakże nie jest to w żadnym przypadku równoznaczne z rozmiękczaniem doktryny czy zaprzeczeniem sakramentalnego charakteru małżeństwa.
Drugą przyczyna zmian jest ponowne przybieżenie Ludu Bożego oraz instytucji kościelnych. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie kogokolwiek, kto umiałby uczciwie powiedzieć, ze obecnie obowiązujące przepisy kanoniczne nie zapobiegły takiemu oddaleniu. Nie twierdzę, że są przyczyną, ale na pewno nie poprawiły sytuacji. Wierni nie rozumieją czym są sądy kościelne, jak działają i co rozsądzają. Nie bez przyczyny w powszechnej świadomości pokutują takie potworki jak: „unieważnienie małżeństwa”, bądź „rozwód kościelny”. W przekonaniu komisji oraz Ojca Świętego właśnie uproszczenie procedur oraz zwiększenie personalnej odpowiedzialności biskupów i sędziów będzie przyczyną zwiększenia bliskości miedzy ludem a instytucjami kościelnymi. Czy słusznie? Czas okaże.
PAPIEŻ FRANCISZEK NIE ROZMIĘKCZA DOKTRYNY?
Ciągle słyszę zapewnienia, że tak naprawdę papież Franciszek nic nie zmienia, mówi to samo co inni przed nim, lecz innym językiem. Podobne wnioski wysnuwa i Pan Juliusz Gałkowski:
«Drugim mitem jest przekonanie, że motu prioprio jest sposobem na obejście „konserwatywnej zapory” wobec rozmiękczania doktryny. […]
Rzucono jedynie ludziom hasło o uproszczeniu, co jest może wygodne z punktu widzenia mediów, ale tak naprawdę nie oddaje istoty rzeczy» (cyt. Juliusz Gałkowski, Jezus – Pan i sędzia łagodny).
Co miałoby to w ogóle znaczyć, że rzucono ludziom hasło (ochłap?), by ucieszyć media?
Zupełnie innego zdania jest – i ja mu wierzę, a nie wnioskom Pana Juliusza Gałkowskiego – ksiądz Pio Vito Pinto, szef komisji odpowiedzialnej za wprowadzenie radykalnej reformy dot. skrócenia i uproszczenia procesu stwierdzania nieważności małżeństwa. «Na łamach watykańskiej gazety „L’Osservatore Romano” ks. Pinto otwarcie przyznał, że z reform wprowadzonych w ub. tygodniu na polecenie Ojca Świętego skorzystają „osoby rozwiedzione żyjące w nowych związkach”. Dodał, że z pewnością „wzrośnie liczba małżeństw nieważnych”» (cyt. Synod „liberałów”? Katolickie organizacje biją na alarm).
Na Synod o Rodzinie (4 do 25 października br.) zostali powołani praktycznie sami duchowni o liberalnych poglądach (znaczna liczba nazwisk hierarchów publicznie zajmujących stanowisko sprzeczne z nauczaniem i dyscypliną Kościoła – tak określił ich autor cytowanego przeze mnie artykułu!).
Tradycjonaliści biją na alarm. Stwierdzają, że teraz dopiero się okaże, po której stronie jest Franciszek. Emerytowany arcybiskup Karagandy, ks. Jan Paweł Lenga dodaje: „albo jesteśmy po stronie Chrystusa, albo po stronie diabła. Nie ma trzeciej opcji. Zwykli ludzie są czasami bliżej Chrystusa, niż kapłani”.
Szykuje się potężne uderzenie, które można już było odczytać zresztą z wcześniejszych wypowiedzi, bardzo radykalnych głowy Kościoła. Dla mnie czymś oczywistym jest, że papież chce rozmiękczyć skostniałą doktrynę. Może być jednak ciężko, „konserwa” jest jeszcze niesłychanie żywotna i wpływowa.
Bóg z nim.
?
1.Benedykt XVI przestrzega przed pochopnym orzekaniem nieważności małżeństwa.
2.Będzie łatwiej stwierdzić nieważność małżeństwa. Decyzja Franciszka.
Tradycjonaliści czy progresywiści?
Co to znaczy „łatwiej”? Czy zmieniono chociaż jedną przyczynę stwierdzenia nieważności małżeństwa? Czy dodano coś? Nie zmieniono i nie dodano – zmieniono jedynie procedury obowiązujące w sądzie…
– że skorzystają na tym osoby, których małżeństwo było nieważne? bardzo dobrze
– że przypomniano, że celem działania nie jest zniechęcenie stron lecz orzeczenie prawdy? też bardzo dobrze
– że zwiększono odpowiedzialność biskupów za sądy? to już wspaniale
NIE MA BOGA KATOLICKIEGO?
Zgadzam się, Panie Juliuszu, zgadzam się… ale przecież na konferencji w Watykanie powiedziano, że jest to największa reforma, która zmieniła zasady obowiązujące od trzech wieków, a autor biografii papieża uznał ją za najdalej idącą przebudowę w tej kwestii, tj. orzekania nieważności małżeństwa, od kilku stuleci (zob. Elizabeth Dias, Pope Francis Plans to Make It Easier for Couples to Have Marriages Annulled).
Już nawet to, że zeznania będą brane na zaufanie – a nie jak było dawniej, bo Kościół starał się, żeby zeznania te były potwierdzone – jest radykalną innowacją. Innymi słowy, wszyscy pracujący nad tym dokumentem uważają go za coś przełomowego, włącznie z papieżem Franciszkiem, a u Pana o tym cichutko. Zastanawiam się więc, kto ma rację?
***
Już napisałem, że ciągle próbuje się papieża Franciszka pozbawić pewnego radykalizmu, pewnej dążności do reform i wpisać go w stare ramy. Ale jest z tym coraz trudniej. Jego wypowiedzi są istotną nowością. Przypomnę tylko dwie:
Wierzę w Boga, nie w Boga katolickiego. Nie ma Boga katolickiego, istnieje Bóg i ja wierzę w Jezusa Chrystusa, Jego wcielenie.
Z mojego punktu widzenia Bóg jest światłem, które iluminuje ciemność, nawet jeżeli nie rozprasza jej, to iskra światła jest w każdym z nas. W liście, który napisałem do pana, pamięta pan, że powiedziałem, że nasz gatunek będzie miał koniec, ale światło Boga nie skończy się, i w tym momencie obejmie wszystkie dusze i całe będzie w każdym.
(Cyt. za Maria Vultaggio, Pope Francis: ‚I Believe In God, Not In A Catholic God’; Papa Francesco a Scalfari: così cambierò la Chiesa”Giovani senza lavoro, uno dei mali del mondo”).