Odwieczna walka
Szatan, władca piekła staje się coraz bardziej postacią z gatunku science fiction. Ludzi ciekawi to, co o nim mówią różnorakie książki powstające na jego temat. Nie mało jest również pozycji filmowych, które przedstawiają najczęściej rytuały egzorcyzmów. Niepokojącą jednak sprawą jest zbyt duże spłycenie tematu, a już karygodną, utożsamienie szatana z postacią komiczną. Ukazanie go jako postaci z rogami, która po prostu dobrze się bawi. Ale proszę Państwa, szatan istnieje, nie jest maskotką. Jest realnym zagrożeniem. Ośmielę się stwierdzić, że nie ma większego zagrożenia niż on: Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle.[1] Zabiegi banalizowania zła bez najmniejszej wątpliwości działają na jego korzyść. Natomiast co wiemy o piekle? Teraz, kiedy ludzie słyszą ten wyraz od razu wpadają w śmiech. Kiedy powie się: „piekło istnieje i jest każdym zainteresowane”, usłyszymy słowa w stylu: „jesteś nawiedzony”. Bolesna prawda, mówiąca o tym jak podchodzimy do wiary. Jednak nawet takie stwierdzenia ukazują w niezwykły sposób istnienie szatana. Pokazują jego mechanizmy obrony. Mechanizmy ukrywania się przed człowiekiem.
Non serviam!
Na sam początek należy wrócić do momentu kreacji całego świata. Do nieba, gdzie panował niezwykły ład i porządek, biorący się z logiki swego Kreatora. Wyobraźmy sobie, iż znajdujemy się w wielkiej korporacji, w której głównym „udziałowcem” jest Bóg. Ma swoich pomocników, Duchy Niebieskie. Przywołajmy tylko dwóch Archaniołów, wokół których budować należy naszą refleksję nad piekłem. Są to: Michał i Lucyfer. Ten pierwszy to „generał”, „obrona nieba”, jemu, jak się okazało, nikt o zdrowych zmysłach sprzeciwiać się nie może. Drugi to przepiękny, stojący przy samym Bogu – „Niosący Światło”. Można nie bez podstawy rzec, że wiedzący wszystko co tylko można o Stwórcy. Istny znawca Boga, najwybitniejszy teolog wszechświata. Miał tylko jeden problem. Zatracił sam siebie, urwał kontakt miłości z Bogiem i sam chciał stworzyć własne, antykrólestwo. I nastąpiła walka na niebie”[2]. Lucyfer z całą stanowczością i wolą krzyknął: Non serviam![3]. Odmówił tym samym posłuszeństwa Bogu, pociągając za sobą wiele aniołów. Archanioł Michał, przeciwstawia się niegodziwości. Zachowuje dobro, czyli pewną normalność, i zadaje retoryczne pytanie, które w pewien sposób towarzyszy ludziom przez ich ciągłe zmaganie się z szatanem. Pyta: Quis ut Deus?[4].
Nie dało się popełnić większego błędu (zła) niż to, czego dokonał Lucyfer. To właśnie on od tej pory staje pod tym względem mistrzem. Jest najlepszym sprawcą zła na świecie. Spełnił jedną ze swoich życiowych aspiracji, został w aspekcie czynienia zamętu mistrzem.
Walka o człowieka rozpoczęła się. Można by nawet powiedzieć, że rozpoczęła się przez człowieka i dla człowieka. Lucyfer nie zbuntował się oczywiście bez żadnej przyczyny. Aby ją jednak poznać, trzeba wgłębić się właśnie w jego słowa: Nie będę służył.
Diabłu nie spodobało się, że człowiek w hierarchii bytów zajmie od niego wyższą pozycję, że on jako posłaniec Boga będzie musiał nam służyć pomocą i opieką. Wolał za to wykrzyczeć okrutne bluźnierstwo, uderzyć w miłość Boga, własnego Ojca. Zniewolił tym samym samego siebie, wykorzystując paradoksalnie dar wolności. Utworzył własną wolnością „krainę” zniewolenia, aby innych zdobywać. Na początku pociągnął za sobą zastępy anielskie, swoich zwolenników i stworzył to „przepiękne” i „urocze królestwo”, które tak trafnie nasz język określa mianem Piekła.
Prawda i wiara…
Na wstępie wspomniałem, że banalizowanie istnienia piekła, którego dopuszczają się ludzie, właściwie stwierdza, że oni sami potwierdzają jego istnienie. Potwierdzają je przynajmniej dla ludzi związanych z Bogiem, którzy swoim rozumem oświeconym wiarą mogą dostrzegać rzeczy zakryte. Nie bezpodstawne jest postawienie pytania: Jakie zadanie objął sobie Lucyfer? Jest ono bardzo szablonowe, dlatego nietrudno na nie odpowiedzieć. Szatan nie chciał, aby był ktoś nad nim, poza Bogiem. Nie chciał służyć, sam to w końcu przyznał. Chciał za to, aby mu służono. Jeszcze dobitniej można to odczytać ze słów samego Jezusa: (…) władca tego świata[5]. Tymi słowami diabeł zostaje nazwany władcą. Co robi się dla władcy? Podstawową powinnością wobec niego jest służba. Jeśli ktoś natomiast podda się jego woli, podpisze z nim umowę o pracę, to jak wiadomo z różnych kart historii, sprzeniewierzając się, poniesie niemałe konsekwencje.
Diabeł, wykorzystując wolną wolę człowieka, stara się mu pokazać świat z innej strony. Ukazuje, czym jest piekło. Z perspektywy tego, co nam ono daje, staje się atrakcyjną ofertą. Kiedy jednak zobaczymy na nie z dalsza, dostrzeżemy w nim niezwykłą brzydotę. Można nawet posłużyć się porównaniem piekła do znaku drogowego. Kiedy jedziemy autem, widzimy napisy czy obrazki, które nas o czymś informują, przyjmijmy na potrzeby chwili, że są one bardzo piękne, zapierające dech w piersiach. Kiedy jednak przejedziemy naszym pojazdem dalej, ujrzymy suchą blachę. Która nawet nie wiadomo jak byłaby piękna, nadal będzie tylko tą samą, nic nie znaczącą blachą.
Jak mówić o piekle, skoro dla wielu jest ono tak niezwykle atrakcyjne? Faktycznie daje takie doznania, że aż trudno je sobie niekiedy wyobrazić. Trudno jest sobie również unaocznić podłość w działaniu zła. Pomimo tych doznań, które możemy otrzymać na małą chwilkę, zabiera nam rzecz podstawową. Zabiera nam wolność. Niczego człowiek tak przecież bardzo nie pragnie jak wolności! Problem piekła i tak leży o wiele głębiej. Gdyby było ono odkryte, wszystkie jego zasadzki jawne, to kto o zdrowych zmysłach popełniałby grzechy? Kto skazał by sam siebie na wieczne potępienie? Piekło staje się najbardziej strzeżoną tajemnicą, niezwykle ukrytą przestrzenią, której tak na dobrą sprawę nie jesteśmy w stanie dostrzec bez dobra. Czyniąc zło, tym bardziej je kamuflujemy. Nie odkryjemy zła i nie staniemy się doskonali, trwając w grzechu: Jeśli szatan wyrzuca szatana, to sam ze sobą jest skłócony jakże się więc ostoi jego królestwo?[6]. Szatan woli działać po cichu, naśmiewać się z Boga i atakować dosłownie wszystkich.
Wybieram!
W rozmowach z wieloma osobami, wierzącymi czy też nie, często słyszy się pytanie: „Dlaczego Bóg może skazać tych wszystkich ludzi na tak okrutne męki?”- skoro jest ich Stwórcą. Zawsze po zadaniu takiego pytania zastanawiam się, dlaczego takie osoby je formułują. Prawie w każdej takiej sytuacji dostrzegam tylko jeden podstawowy błąd: tacy ludzie nie szukają bliskiej relacji z Bogiem. Nie wiedzą o Nim kompletnie nic. Zagłębiają się w treści okrutnie oskarżające miłość Bożą, tak naprawdę Go nie znając. Faktycznie, przyznaję rację, że gdyby Bóg skazywał ludzi na wieczne potępienie, nie dając im najmniejszej szansy na nawrócenie, na odszukanie drogi prowadzącej prosto do nieba, byłby okrutny i niesprawiedliwy. Tak nie jest jednak w żadnym wypadku! To ja, mając wolną wolę, wybieram. A to, czy umiem wybierać, zależy od tego, czy umiem kochać, czy tylko wydaje mi się, że kocham. Czy wybiorę nieskończoną miłość, czy wieczne potępienie. Nawet mało tego, zastanowić się należy również nad tym, jak może wyglądać sąd szczegółowy. Jak wygląda „skazywanie” na męki piekielne. Może polega on na zadaniu jednego pytania, które dla każdego, Hitlera czy św. Franciszka z Asyżu, mogło brzmieć tak samo: „Czy chcesz wejść do nieba?”. Odpowiedź należy tylko do nas. Wybór też należy tylko do nas. Nasza wieczność zależy od tego, czy umiemy kochać i otworzyć się na miłość bez granic. Bóg przebaczy zawsze i każdemu, tylko podstawą przebaczenia jest nasze TAK. Tylko od nas zależy czy powiemy: „Tak Panie, Ty wiesz, że Cię kocham!”[7].
Przeciw piekłu
Czy mówiąc o piekle, można pominąć zasadniczą sprawę, jaką jest obrona przed jego wpływami? Normalnością jest dobro. Nienormalnym jest zło. Nie chodzi w tym momencie o powoływanie krucjat, w których rozpoczną się zabójstwa i szykany. W żadnym razie! Chodzi o postawienie sobie pytania na temat tego, jak ja mogę walczyć z otaczającym mnie złem i czy w ogóle mogę?
Walczyć musi każdy, bo inaczej piekło stawałoby się stanem normalnym. Zło wyborem naturalnym, a patrząc na to, co się dzieje z kulturą dzisiaj, można śmiało stwierdzić, że niemało zachowań złych uznawanych jest za dobre. Szatan tryumfuje, w świecie, w którym rządzą jego zasady. Jaką więc broń zastosować, żeby ukrócić panowanie zła już teraz na ziemi?
Podstawowym orężem, jaki możemy wytoczyć piekłu, jesteśmy my sami. Nasze życie, które budować musimy na prawdziwej, wielkiej przyjaźni z Bogiem! Drugim kalibrem jest przede wszystkim mówić, naświetlać zło. Nie wolno wobec innych siedzieć jak mysz pod miotłą. Nie akceptować tego, co zaakceptowane nie może być w żadnym, nawet najmniejszym procencie. Nasze zadanie to wypowiadać: Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi.[8] Nie należy przy tym bać się zła. To przecież szatan boi się Boga. Tam, gdzie pojawia się pokusa, tam mówić należy: „Wybieram niebo!”.
Innym sposobem walki jest osoba, która nam zawsze pomaga. Tą osobą jest Jezus Chrystus. Z jednej strony Bóg, a z drugiej prawdziwy człowiek. Zstępuje na ziemię i rozkazuje szatanowi jako ten, który ma nad nim realną władzę. Zły duch nie może Mu się sprzeciwić pomimo tego, że tak bardzo znienawidził ludzi. Teraz Człowieczeństwo Chrystusa również staje z nim do walki. Ale stosuje na niego pułapkę. Daje złu chwilowo zatryumfować. Na krzyżu ponosi śmierć Bóg-Człowiek. Szatan nie mógł liczyć na większy sukces, ale z drugiej strony nie spodziewał się tak druzgocącej porażki. Bóg wchodzący do piekła to mieszanka wybuchowa. Miłość Żywa wchodzi do krainy zaprzeczenia jakiemukolwiek uczuciu. Była to najgorsza rzecz jaka mogła spotkać Lucyfera. Jezus wkraczający w wolność tych co zgrzeszyli z jeszcze większą wolnością, która jest nieograniczona niczym miłość.
Czym jest więc piekło?
Jest to z jednej strony „groźba”, jak nazywa je Benedykt XVI. Z drugiej jednak strony piekło to ukazanie mocy Boga i pokazanie, kto tak naprawdę jest na pierwszym miejscu. To naświetlenie pozwala zauważyć, że pomimo tak wielu starań „właściciela” Szeolu, nie ma on szans w walce o dusze ludzkie. Można by nawet dopuścić stwierdzenie, że o dusze Bóg wcale nie walczy. On po prostu ukazuje i daje samego Siebie. On wie, że każdy do Niego należy. Jeszcze raz daje możliwość wyboru, po której stronie się opowiemy. Po stronie Boga, który przez śmierć ubogacił każdego o wolność we własnej miłości, czy po stronie piekła, które nic nie daje, a zabiera to, co tylko może.
Najlepszą więc definicją piekła będzie porównanie go do pasożyta, który czyni tylko szkodę organizmowi. Patrząc znów na rozmiary pasożyta i jego żywiciela, stwierdzimy, że nie dorasta on ani trochę do organizmu. Pożywieniem szatana, a szerzej całego piekła, jest Kościół. Nie zaatakuje przecież swoich zwolenników, którzy od wieków powtarzają to samo bluźnierstwo: „My cię nie potrzebujemy!”.
Nieustannie mnie zastanawia jaki procent ludzi „sprzeciwiających się” robi to do końca świadomie, dobrowolnie. Ilu jest ludzie, którzy z pełną świadomością wybierają zło (bez podświadomych, niezależnych uwarunkowań typu niezdolność do uczuć i współczucia wynikająca z traum psychicznych). Gdybyśmy nie mieli podświadomości sprawa na prawdę byłaby dużo prostsza. Ile złych decyzji powstaje jakby poza naszą wolą, refleksja przychodzi później.
Faktycznie, bardzo nurtujące jest to zagadnienie, zawieszone niejako w próżni. Ale jeszcze bardziej niepokojące jest to jak dla wielu ludzi zło jest zamazane. Uznają pewne sprawy za ogólnie przyjęte i „moralnie dozwolone”! Co się dzieje wówczas ze świadomością? Może ten pierwszy grzech, który burzy relację, i kolejny który jeszcze bardziej pogłębia przepaść pomiędzy Bogiem, a człowiekiem, jest odpowiedzią? Trzeba szukać źródła, samego początku i… posłuchać Izajasza: „Krzycz na całe gardło, nie przestawaj! Podnoś głos twój jak trąba! Wytknij mojemu ludowi jego przestępstwa i domowi Jakuba jego grzechy!” Naświetlić niektóre sprawy jeszcze dosadniej, dać przykład własnym życiem, a może będzie wreszcie tak, że świadomość czynienia zła będzie dobra. Lepiej dla nas wiedzieć, że jest się grzesznikiem!
Mimo tego cały czas pozostaje otwarte pytanie o stopień naszej odpowiedzialności za popełniane zło. Na ile udział świadomości i podświadomości rozkłada się w tym procentowo i co wygrywa?
Problemowi wolności wolnej woli czy w ogóle wolności była już poświęcona dyskusja na Kleofasie: http://teologia.jezuici.pl/category/dyskusje-miesiaca/co-to-jest-wolnosc/. Bodaj najwięcej na temat zadanego przez Panią pytania było w tekście „Wolność od niewoli„.
Myślę, że mówiąc o szatanie, należy zachować dość dużą ostrożność. Rzecz bowiem w tym, że przesłanki biblijne pozwalające cokolwiek o nim powiedzieć są dość niejednoznaczne. W ST nie jest on istotą osobową o spójnych cechach, a w NT, gdy mowa jest o złych duchach, nie zawsze chodzi o uosobione zło. To prawda, że Kościół wyprowadził z tych przesłanek naukę o istocie obdarzonej wolną wolą i intelektem, która sama siebie uczyniła złą i która po stworzeniu przez Boga ludzi skierowała przeciw nim swój gniew. Tak rozumiany szatan bez wątpienia pojawia się w kilku miejscach Pisma Świętego, np. w opisie kuszenia pierwszych ludzi czy Jezusa na pustyni.
Czy jednak tak rozumianego szatana można nazwać „znawcą Boga, najwybitniejszym teologiem wszechświata”? Bo na pewno nie da się za wybitnych teologów uznać wspominanych w Biblii demonów (daimonion), a więc związanych z szatanem obcych sił oddziałujących na człowieka. To, że mówią one „Ty jesteś Syn Boży!”, nie musi oznaczać, że mają one szczegółową i niezwykłą wiedzę o Trójcy Świętej. One wiedzą, że Jezus jest bardzo blisko Boga, nie ma nic wspólnego ze złem, a skoro to zło zwalcza, to jest Chrystusem, Mesjaszem (por. „Demon nie jest teologiem„. Prawdę powiedziawszy, nie znajduję też mocnych podstaw dla twierdzenia, że Lucyfer jest najwybitniejszym teologiem wszechświata. To, co wiemy o nim na pewno, to że próbuje wejść w nasze relacje z Bogiem, przestawić nas na myślenie o Bogu jako o „Onym” (Czy Bóg (On) rzeczywiście….). Do tego nie potrzeba wybitnej wiedzy teologicznej.
Panie Wojciechu jedna uwaga ,napisał pan:”Ośmielę się twierdzić,
że nie ma większego zagrożenia niż on:”Nie bójcie się tych,którzy zabijają ciało,lecz duszy zabić nie mogą.Bójcie się raczej Tego,który duszę i ciało może zatracić w piekle”(Mt10,28).
Jezus mówi tu o Bogu a nie o szatanie.Wzywa do bojaźni Bożej.
Żeby rozwiać wszelkie wątpliwości , to najlepiej komentować Biblię Biblią.
W liście św.Jakuba mamy:”Jeden jest Prawodawca i Sędzia,w którego mocy jest zbawić lub potępić”Jk4,12
zatem szatan nie ma takiej władzy,proszę zwrócić uwagę na zaimek osobowy w cytacie z Mt,jest z dużej litery .
Witaj drogi Wojtku. Na początku mojej wypowiedzi chciałbym Ci życzyć szczęścia w życiu doczesnym i wiecznym. Chciałbym nadmienić, że parokrotnie widziałem Cię w Miejskiej Bibliotece Publicznej. Uważam, że jesteś bardzo dystyngowanym młodzieńcem i napisałem dla Ciebie krótki wiersz, acz głęboki w swojej prostocie. Oto on:
błyszczysz wśród tandety niczym diament
jesteś dla mnie niczym ów sakrament
zamień dla mnie wodę w wino
jesteś mą metaamfetaminą
zabierz mnie niczym Noe zwierzęta na arkę
i pchnij mnie tak jak Rodion w lichwiarkę
ukryj mnie pod swą sutanną
niech nie będę pchłą marną
Rzeczywiście, najlepiej jest interpretować Biblię Biblią. Polecam konferencje ks. Marzińskiego zamieszczone w Internecie.
A p. Wł. Gomola zwrócił uwagę na ważną rzecz, że wbrew ogólnemu mniemaniu to nie szatan, ale sam Bóg jest władny ocalić nasze ciała i dusze, i zbawić lub skazać nas na wieczne potępienie. I to Pan Bóg obdarzył nas wolna wolą, podobnie jak i Lucyfera. Jedynym probierzem jest nasza miłość lub jej brak. Niestety… I to my sami wybieramy Niebo, lub skazujemy się na Piekło.
Pozdrawiam, WOJTAN
Czy widziałeś jak dziecko dziecko cierpi na depresję, a potem umiera? Wiesz co się czuje, znajdując listy, w których błagało Boga o siłę? To ja Ci powiem co? NON SERVIAM!!!
„Nie będę służył”. Jeden powie; nikomu. Inny: nikomu, komu nie chcę. Jeszcze inny: tylko sobie. Niewielu świadomie służy szatanowi. Nieświadomie wielu. Jak czytamy w 1Jana 5:19.”…cały zaś świat, leży w mocy złego”. Może z powyższego powodu [zbawiciel] przy innej okazji powiedział. „Za nimi [swoimi naśladowcami] proszę, nie proszę za światem… Nie są cząstką świata, jak i ja nie jestem cząstką świata” patrz. Jana 17:9 i 16 + 15:18-19 „oni nie są ze świata, jak j i ja nie jestem”. I może postawa pierwszych chrześcijan, ludzi uciekających od świata, z jego instytucjami itp.[po części jak pustelnicy], wskazuje , że chrześcijanie powinni trzymać się z dala od świata. I pewien obraz miłości do świata i jego uwikłań przedstawiony jest w Apok.17 :1 do 18:24