Archiwa tagu: buddyzm

Plotyn a Budda

Jeżeli potrafimy zaufać osobistym doświadczeniom bardzo wrażliwych myślicieli na temat promieniowania symboli, praktyk, osobistych świadectw i opowieści, to właśnie w takim wzajemnym oddziaływaniu uwidoczni się świętość Boga – wszelkimi zapośredniczonymi albo zamaskowanymi sposobami, jakimi otchłań Boga otwiera się przed ludzką osobą jako absolut bądź narzucający , bądź przyciągający całe jego pragnienie i zobowiązanie wyrzeczenia…( Michael Buckley, SJ ).

Myśl tę chciałbym zilustrować na przykładzie doświadczenia Boga przez greckiego myśliciela Plotyna.  Filozof ten zdecydowanie twierdził, że Boga można oglądać niekoniecznie dopiero po śmierci. Wypracował „ teorię zbliżenia się do Boga przez poznanie. Poznanie takie nie mogło być dziełem ani zmysłów, ani dyskursywnego rozumu. Plotyn odwołał się do specjalnej zdolności umysłu: do intuicji. A intuicja musiała tu być pojęta w szczególny sposób: nie była – jak jeszcze u Platona – aktem intelektualnym, lecz – jak już u Filona – czymś zgoła innym: ekstazą, ’zachwyceniem’, bo tylko na tej drodze możliwe jest połączenie z absolutem” ( Tatarkiewicz).

Czy takie przeświadczenie zachodniego myśliciela może wnieść coś nowego do dialogu ze Wschodem? Plotyn podobnie jak Budda miał swoich uczniów, był jak on zdecydowanie apolityczny, unikał wszelkich polemik ze współczesnymi. Niezwykle prawy i skromny, pogodny i życzliwy dla wszystkich, akcentował przewagę tego co duchowe nad tym, co materialne. Głosił odrzucenie własnego ja, wstrzymanie wszelkiego własnego działania i przejście ku kontemplacji, mistycznego zjednoczenia z absolutem. Chciałbym przytoczyć fragment jego wykładu dotyczącego oglądania Boga:

Tylko, że kto się tknie ( Boga), ten wtedy, kiedy się dotyka, ani może w ogóle, ani ma czas mówić, lecz dopiero później o Nim rozumuje. I wtedy trzeba wierzyc, że się widziało, kiedy duszy nagle światło rozbłyśnie, albowiem ono jest, to światło, od Niego i jest to On Sam! I wtedy trzeba sądzić, że jest obecny, kiedy niby Bóg „inny” przyjdzie w dom kogoś wyznającego i zaświeci – albo też nie przyszedł i nie zaświecił! Tak też i dusza pozostaje bez światła, bez jego widoku, a kiedy otrzyma światło, ma to, czego szukała, żeby dotknąć Tamtego Światła i ujrzeć Je Nim Samym, nie światłem czegoś innego, lecz Tym, który właśnie Je widzi, albowiem To, od czego otrzymała światło, jest Tym, co trzeba ujrzeć: przecież i słońca nie widzisz światłem innym! Jakże wiec to się stanie? Odrzuć wszystko!  ( Eneady).

Plotyn z trudem wykuwał słowa by opisać to, co jest niewyobrażalne. Najczęściej mówił nie o Bogu, ale o Jedności, Jedni do której można powrócić, w której można być już tylko w środku, będąc Nią samemu. To jest „ unio mystica”. I w tej „niegrzecznej” myśli upatruję możliwość dialogu z buddystami. Nie może się on oprzeć na samej wierze w „Boga” bo buddysta nie wierzy w „Boga”. Dla niego jest to „ ciało Rzeczywistości”, Niewyrażalne, najwyższy Byt, Nirwana osiągalna tylko w ekstazie. Podobnie jak u Pseudo – Dionizego Areopagity jest to otchłań Bóstwa, „ boska ciemność” i nie można jej nazwać, a Osoby bóstwa są jej przejawami (Teologia mistyczna). Co Budda nauczał o tej Rzeczywistości ?:

I s t n i e j e , bracia, coś, co nie jest zrodzone, nie stało się, nie zostało uczynione, ani złożone. Gdyby nie było, bracia, tego, co nie zrodzone, co się nie stało, nie zostało uczynione ani złożone, nie byłoby żadnej ucieczki od tego, co zrodzone, zaistniałe, uczynione, złożone.(Udana,80—1. Z palijskiego kanonu buddyzmu Hinajana).

Tu są punkty wspólne pomiędzy Jednią Plotyna , otchłanią Bóstwa i Podstawą wszelkiej egzystencji Hinajany. Czy wychodzenie umysłem poza logikę jest w ogóle możliwe? Grecki filozof odpowiada twierdząco. Plotyn stawia wyżej oglądanie, „ dotykanie”, bezpośrednie patrzenie na Boga w tym życiu, niż pośrednie poznanie logiczne. Ale przecież zwykle nie oglądamy Boga, a jedynie za życia do niego dążymy. W tym dążeniu doskonali się nasze człowieczeństwo. Medytacja przechodząca w kontemplację i ekstazę wydają się nam nonsensem!?

Jednakże, myśl Plotyna o połączeniu się z Jednią przez oglądanie Boga bardzo silny wywarła wpływ na wszystkich mistyków i wielkich świętych chrześcijaństwa. Święty Augustyn podobnie przedstawił wzlot duszy ku Bogu w słynnej wizji w Ostii nad Tybrem. Rozmawiał z matką o codziennych sprawach. Oboje wznosili się duchem coraz wyżej. „I gdy tak w żarliwej tęsknocie mówiliśmy o niej ( o wiecznej Mądrości), dotknęliśmy jej na krótkie mgnienie całym porywem serca”        ( Wyznania).

Problem w tym, że trzeba „odrzucić wszystko”. A czy jest to możliwe w dzisiejszej, niespokojnej rzeczywistości? Gdziekolwiek szerzy się nowoczesna cywilizacja, znika wszelka świętość, poczucie sacrum, świadomość transcendentnej Rzeczywistości. Potrzeba dużo spokoju, odosobnienia —warunków tak trudnych dziś do spełnienia. Być może, że doświadczenie mistyczne Plotyna będzie dla kogoś sposobnością do własnego szukania Boga. To jedyna racja tego artykułu. Jednak na co dzień jeśli już, to medytujmy z buddystami bardziej rzeczowo, np. na temat ekologii, biedy i pokoju między ludźmi. A resztę pozostawmy Bożej Opatrzności. On Sam wszystko doprowadzi do pełnej doskonałości.

Więzi rodzinne po śmierci w świetle filozofii indyjskiej

Ewolucję wyobrażeń życia przyszłego zarysuję w oparciu o hinduizm i buddyzm wychodząc od okresu wedyjskiego. Wedy datowane nawet na XV wiek przed Chrystusem uważane są za najstarsze posiadane dokumenty myśli ludzkiej. Wedyjscy Ariowie kochali życie i nie okazywali większego zainteresowania życiem po śmierci. Życzyli sobie stu jesieni życia ( Rygweda X, 18) niemniej byli przekonani, że śmierć nie jest ostatecznym końcem. Istoty, które kiedykolwiek istniały nie mogą przestać istnieć.

„Według wierzeń ówczesnych, człowiek po śmierci docierał do królestwa Jamy. Jama wynalazł dla nas miejsce, dom własny, którego nic nam nie odbierze. Po odrzuceniu ciała dusza przybiera jaśniejszą formę spirytualną i udaje się do miejsca pobytu bogów, gdzie Jama i ojcowie wiodą nieśmiertelny żywot. Wierzono, że zmarli dostają się do raju” ( S. Radhakrishnan, filozofia indyjska, t.1 s.137, PAX ). Dusze oddają się tam doskonalszym i liczniejszym radościom ziemskim. Wedy ukazują zmysłowy charakter przyszłego życia. Dusze ucztując razem z Jamna nie odczuwają ani głodu, ani pragnienia, nie wchodzą w związki małżeńskie. „Są oznaki wskazujące na to, że wedyjscy Ariowie wierzyli w możliwość spotkania swych przodków po śmierci” ( tamże, s.138). Na tym etapie nie ma jeszcze wypracowanego pojęcia ponownych narodzin ( sansary). Natomiast jest już pojęcie duszy jako poruszającej zasady życia. Rygweda zna pogląd, że każdy człowiek rodzi się trzy razy: najpierw jako dziecko, po raz drugi przez rozwój duchowy i po raz trzeci po śmierci (Rygweda IV. 27.1). Zasadą jest niebo dla sprawiedliwych i piekło dla grzeszników. Według Wed grzech to oderwanie się od Boga. W koncepcji Boga Waruny występuje pojęcie grzechu i przebaczenia, przypominające doktrynę hebrajską i chrześcijańską. (Rygweda VII, 86).

Praktyki ascetyczne były już znane. Wierzono, że bóstwa (bóstwo) wchodzą w ludzi będących w stanie ekstazy. Można dostrzec wyraźnie zarysowany henoteizm, naiwny realizm i antropomorfizm. Po okresie Wed, w filozofii indyjskiej rozwija się jakiś czas materializm i dżinizm, co pomijam, a następnie wczesny buddyzm, który zna już takie wcześniejsze pojęcia jak prawo odpłaty i ponowne narodziny. Wyrwanie się z kołowrotu ponownych narodzin w szczęśliwość niebytu wiekuistego jest ideałem tego okresu. Buddyzm odrzuca wędrówkę dusz; gdy człowiek umiera, kończy się także jego życie psychiczne. To nie zmarły człowiek rodzi się ponownie, lecz inny człowiek. „Człowiek, który się znów rodzi, jest spadkobiercą uczynków zmarłego. A jednak jest on nową istotą. Chociaż nie zachodzi tu trwała tożsamość, nie ma zarazem unicestwienia lub odcięcia. Nowa istota jest tym, czym ją uczyniły jej uczynki” ( S. Radhakrishnan, tamże, s.419).

Budda uważał, że więzi rodzinne i wypełnianie obowiązków rodzinnych nie przyczyniają się bezpośrednio do zbawienia. „Życie rodzinne jest pełne przeszkód, jest ścieżką skalaną przez namiętności… Jak trudno jest człowiekowi, który przebywa w swoim domu, żyć życiem wyższym w całej jego pełni! Pozwólcie mi zatem obciąć włosy i brodę, niechaj wdzieję szaty pomarańczowej barwy i niech będzie mi wolno opuścić życie we własnym domu i stać się bezdomnym” (Tevijjasutta I, 47).

Obok buddyzmu przeobraża się stara kultura wedyjska. Eposy Ramajana a zwłaszcza Mahabharata mówią o tym rozwoju religii indyjskiej. Bhagawadgita, stanowiąca najpóźniejszą jej część ( ok. III wiek przed Chrystusem) uchodzi za „najpiękniejszą, a może jedyną prawdziwie filozoficzną pieśń istniejącą w jakimkolwiek znanym języku” ( W. von Humboldt). Ponieważ jest nazywana Ewangelią hinduizmu, jej należy poświęcić nieco więcej uwagi.

Religijny hindus na łożu śmierci pragnie usłyszeć całość lub cząstkę choćby tego poematu. Bhagawadgitę uważa on za dosłowne powtórzenie nauk Kriszny, najdoskonalszego człowieka, ale i awatarę Boga w ludzkiej postaci. Bohater Ardżuna staje na polu bitwy twarzą w twarz ze swymi najbliższymi przyjaciółmi i z nimi ma się zmierzyć w śmiertelnym boju. Wie, że gdy zacznie się bój, musi zadawać śmierć tym, których najbardziej kocha. Konflikt jest straszny, a jednak walczyć musi. „Ardżuno powstań!… Nie ociągaj się, z Mej woli oni pokonani już, ty Mej woli bądź jeno wyrazem”( BG XI ,33). Bhagavatgita zatem mówi o nieubłagalnym przeznaczeniu.

Bóg Kriszna w ludzkiej postaci przekazuje nauki Ardżunie, reprezentanta całej ludzkości. Człowiek w nieustającej walce na polu życia nieustannie zmaga się z wszelką ułomnością ludzką, wzruszeniami i namiętnościami, ograniczeniem i ciasnotą kochania. Kriszna w rozmowie z Ardżuną odsłania rdzeń wszelkich problemów życia i przyczynę wszelkich konfliktów, poucza nie tylko jak żyć, ale i jak spokojnie umierać.Bhagavatgita mówi o duszy człowieka w jej wznoszeniu się do Boga, o sztuce transformacji ( joga) całej ludzkiej natury i przepełnienie jej boskością. Zatem i w niej nie znajdzie się nic na temat więzów rodzinnych po śmierci. Zadaniem owej transformacji jest uwolnienie się od wszelkich więzów.

Człowiek dążący do doskonałości „powinien tak gorąco i żarliwie umiłować ideał, aby w sercu jego nie było miejsca na żadne inne uczucie, aby wszelka dlań ofiara stała się łatwą i prostą. Gdyż tylko ci, którzy tak Boga umiłowali, zdołają Go osiągnąć”. (B.L. Atreya – profesor sanskrytu, filozofii i psychologii Uniwersytetu na uniwersytecie hinduskim w Benaresie, w: Bhagawad Gita, Biblioteka Polsko – Indyjska 1947, s. 22). Ułudą są wszelkie namiętne pragnienia, „ wszystko co żyje na świecie, jest w ułudę spowite” ( BG VII,27). Każda radość kończy się cierpieniem, każda zdobycz przynosi rozczarowanie. Ale tym, którzy tęsknią za innymi wartościami, doskonałością, prawdą i nieprzemijającym szczęściem Pan odsłania wyzwolenie. Osiągnięcie go nazywa różnymi nazwami :

„Człowiek stały w jodze, który grzech wszelki na zawsze odrzucił… a całą swą naturę w harmonię przetoczył, łatwo nieskończonego zaznaje szczęścia w zjednoczeniu z Brahmanem” (BG VI,28). Osiągnięcie absolutu określa także jako przebywanie w Brahmanie (V,20) albo wejściem w pokój Brahmana ( V,24). Jest to także zjednoczenie z boską Energią, która tworzy wszechświat. W tym najwyższym stanie znika wszelka odpowiedzialność za wszelki czyn, a zatem także za rodzinę. Człowiek staje się wolny od wszelkich skutków swego postępowania, bowiem „żaden nie dotyka Mnie czyn, żaden nie nęci mnie plon. Kto takim Mnie zna, tego własne jego czyny nie wiążą” (IV, 14).

Późny buddyzm niewiele różni się od religii Bhagavatgity. Zasadniczą prawdą buddyzmu jest nauka Nirwany. Nirwana to święta tajemnica, gdzie ustają procesy stawania się, ustaje pożądanie, następuje zdmuchnięcie lampy. Budda jest tym, który ten stan osiągnął. Jest oświeconym, który wskazuje drogę innym do celu ( ośmioraka ścieszka). Bóg Ojciec to Nirguna Brahman, nagie Bóstwo, otchłan Bytu, boska ciemność, absolutna nicość, z której wszystko wychodzi, niebyt, z którego wypływa wszelki byt. W tej Nirwanie Brahmana wszystko, co wynurzyło się nie tylko w czasie, ale i w wieczności znajduje się w absolucie, pełni Bytu, która wydaje się nam niebem, próżnią, otchłanią, nicością.

Wnioski końcowe

W religiach kosmocentrycznych Wschodu dominuje agnostycyzm z tendencją ku synkretyzmu. Natura, atrybuty i działanie Boga są niepoznawalna dla człowieka, trudno zatem mówić o więzach rodzinnych po śmierci. Drogę do Boga można przedstawić w postaci wysokiej góry, na szczycie której znajduje się Absolut niedostępny i daleki. Człowiek próbuje własnym wysiłkiem podejść na szczyt tej góry. W chrześcijaństwie natomiast jest zejście Boga ku człowiekowi i to Chrystus dźwiga go w górę. Chrześcijaństwo jest religią teocentryczną, gdzie objawienie zostaje dane, przyjęte i przekazywane.

Kobieta w religiach Wschodu kosmocentrycznych była od początku dyskryminowana. W Indiach od zarania była podporządkowana mężczyźnie i nigdy nie była podmiotem swych praw. Wdowa do końca życia miała zachowywać żałobę, sypiać na macie, spożywać posiłek raz dziennie. Postać jej była złowróżbna, skazana na życie w rodzinie męża. Skąd powszechna była praktyka samo spalania się przy boku zmarłego męża. Bogaty mężczyzna miał i nadal ma wiele żon. Powinny mu one rodzić synów; jeśli kobieta rodziła same córki cierpiała jako gorszy gatunek człowieka. M. Gandhi podjął walkę o równouprawnienie kobiet, co nie do końca zostało zrealizowane. W buddyzmie jest większe dowartościowanie kobiet. Jednak nie osiąga i ona nirwany, chyba że odrodzi się jako mężczyzna.

Chrystus dał kobiecie pełne prawo rozwoju duchowego i dostępu do źródeł wiedzy. Chrześcijaństwo nie zawsze dorastało do Ewangelii, było niewierne temu prawu. W pierwotnym chrześcijaństwie nie ma jednak śladów dyskryminacji płci. Osoba Chrystusa jest normą. Chrystus również o dzieciach mówił z miłością; należą one do Królestwa Bożego. Systemy zarówno Wschodu jak i Zachodu stworzyły naturalne grupy społeczne, albo etniczne albo narodowe. Jednak religie Wschodu, poza licznymi sektami, nie stworzyły jakiejś nowej uniwersalnej wspólnoty nadprzyrodzonej, opartej na wierze i miłości. Idea Kościoła jest taką wspólnotą braci i sióstr oraz oblubienicą Chrystusa — „Małżonką Baranka” (Ap 21,9).