Archiwum kategorii: ks. Antoni Tronina

Nie proteza

„Teza + antyteza = proteza”. To dowcipne równanie ks. Twardowskiego przestrzega przed zbytnią radykalizacją tezy wyjściowej w polemice. Jeśli bowiem druga strona weźmie poważnie prowokację, może dojść do ostrego starcia. Tak mogło się stać w przypadku mojego sporu z p. Andrzejem Nowickim na katolickim blogu. Na szczęście nie zakończyło się protezą, gdyż mój oponent złagodził swój styl i wycofał się z jednostronnych oskarżeń tak, że na koniec możemy podać sobie ręce. Oczywiście nie jest moim celem negowanie licznych przypadków postaw wrogich Żydom w społeczeństwie Zachodu, ale grubym nadużyciem byłoby nazywanie ich „antysemityzmem katolickim”. Chyba nikomu nie przyjdzie na myśl utożsamianie szatańskich pomysłów twórców nazizmu z nauczaniem Kościoła. Dlatego znacznie ostrożniejszy jest tytuł książki wydanej przez instytut Yad Vashem jako podręcznik dla chrześcijańskich uczestników dialogu: The Holocaust and the Christian World. Reflections on the Past, Challenges for the Future (2000). Tym bardziej nie przystoi katolikom odgrzewanie mitu o „antysemityzmie katolickim”! Jeśli się bowiem wyznaje, że Kościół jest wspólnotą zbawienia zarówno Żydów, jak i pogan, to nie można jednocześnie wyznawać czegoś diametralnie przeciwnego. Przecież papieże wielokrotnie stawali w obronie Żydów przed nadużyciami ze strony społeczności uważającej się za chrześcijańską (mamy dostępne po polsku listy św. Grzegorza Wlk). Sprzeciw budziła zresztą nie religia żydowska, lecz przesądy i uprzedzenia podsycane wśród prostej ludności. Najwięcej zastrzeżeń ze strony biskupów budził (i nadal musi budzić) proceder lichwy, oparty na etyce Talmudu, ale potępiany przez proroków biblijnych. Te wszystkie konflikty ekonomiczne i cywilizacyjne są dziś przedmiotem wspólnej refleksji obu stron dialogu. Dlatego jeszcze raz zachęcam wszystkich uczestników naszej dyskusji, aby bardziej zaznajomić się z nauczaniem Soboru i papieży na temat wspólnych korzeni religii żydowskiej i chrześcijaństwa. Rozmowy kard. Bergoglio z rabinem Skórką (Między niebem a ziemią, 2014) są pięknym przykładem burzenia murów wrogości, o czym pisze św. Paweł (Ef 2,14).

Uderz w stół…

Stare porzekadło krawieckie mówi: Uderz w stół, a nożyce się odezwą. Przepraszam uczestników dyskusji za mocne uderzenie, ale było ono potrzebne, żeby wyszły na jaw zamysły serc. Będąc członkiem Komitetu Nauk Teologicznych PAN, uznałem za stosowne zabrać głos w sprawie jawnej prowokacji antykatolickiej. Jej autor twierdzi, że studiował historię Kościoła w PAT w Krakowie (musiało to być dawno, gdyż uczelnia ta obecnie przemianowana jest na Uniwersytet Papieski). Szkoda jednak, że jakieś przeszkody nie pozwoliły mu dokończyć tych studiów, stąd poważne braki w metodologii badań nad tekstami historycznymi. Komitet Nauk Teologicznych PAN wydał (w r. 2007) podręcznik metodologii poszczególnych dyscyplin teologicznych. Serdecznie zachęcam do jego przestudiowania, gdyż pokazuje on, że dokumenty historyczne należy czytać w kontekście epoki, bez uprzedzeń. Dopiero pod tym warunkiem możliwy jest dialog w prawdzie; w przeciwnym razie stajemy się podatni na zabójczą ideologię, która prowadzi donikąd. Na koniec przestroga natury bardziej ogólnej. Znane jest powiedzenie Woltera: jeśli fakty sprzeciwiają się idei – tym gorzej dla faktów! Tę zasadę wyznają do dziś twórcy i hodowcy mitów, piszący czarną kartę dziejów Kościoła. Do takich mitów należy szerzenie poglądu, jakoby to Kościół zamykał Żydów w gettach. W rzeczywistości to Żydzi sami w Europie oddzielali się murem od chrześcijan, uważając ich za nieczystych. Zupełnie czymś innym były getta tworzone przez hitlerowców; ich plany jednak nie mają nic wspólnego z nauką Ewangelii i Kościoła!

Jutro przypada w liturgii piękna uroczystość Najświętszego Serca Jezusa. Jak wiemy, właśnie na ten dzień zaplanowano zmasowany atak na katolików, aby ich dotkliwie ranić bluźnierczymi spektaklami. Akcji tej przewodzi oczywiście „Gazeta Wyborcza”. Społeczeństwo polskie potrafi się jednak bronić coraz bardziej skutecznie, jak pokazują wydarzenia ostatnich dni. Ci wszyscy natomiast, którzy nadal w swym zaślepieniu ranią Najświętsze Serce Jezusa, muszą sami zdecydować, czy wybierają Prawdę czy krzywdę. W żadnym razie jednak nie można dopuszczać prowokacji na katolickich blogach; znacznie lepiej nadają się do tego media „mętnego” nurtu.

Na koniec słowo wyjaśnienia: nie chcę nikogo potępiać; przeciwnie, modlę się za tych, którzy nienawidzą Kościoła. Tak nakazał mi przecież mój Mistrz, który oddał życie za nieprzyjaciół i ponawia swą ofiarę każdego dnia na ołtarzach świata. Chcę jednak podkreślić, że prawdziwy dialog możliwy jest tylko w pokorze i uznaniu najpierw własnych win. Tego uczą nas Jan Paweł II, a po nim Benedykt XVI i Franciszek.

Czy możliwa jest antykatolicka chucpa na katolickim blogu?

Antysemitą nie jest ten, kto nie lubi Żydów, ale ten, kogo Żydzi nie lubią
(Julian Tuwim)

Zakończyłem właśnie lekturę pięknej mądrej książki Między niebem a ziemią. Są to rozmowy  kard. J. Bergoglio (obecnego papieża Franciszka) z rabinem A. Skórką. Rozmówcy poruszają najróżniejsze tematy, poczynając od spraw wiary i ateizmu, aż do bolesnych problemów dzisiejszego świata. Czynią to w oparciu o katolicką i żydowską interpretację Biblii, zawsze jednak z poszanowaniem dla przekonań rozmówcy.

Tuż po tej lekturze dostałem zaproszenie do udziału w dyskusji na katolickim blogu Kleofas. Ze zdumieniem przeczytałem tytuł artykułu w debacie miesiąca: Czy możliwa jest teologia antychrześcijańska w Kościele? i motto artykułu, zaczerpnięte z książki D.J. Goldhagena. Autor ten znany jest powszechnie ze swych uprzedzeń antykatolickich, wyrażanych w sposób prowokujący do polemiki. Już przed laty jego tezy zostały w USA ostro skrytykowane za szerzenie rasizmu i postawę antychrześcijańską w dobie dialogu.

Samo wybranie takiego przewodnika nie zapowiada rzeczowej dyskusji, lecz serię inwektyw rzucanych od dawna na Kościół. Te same inwektywy spotkać można przecież w osławionych pamfletach Tomasza Grossa. Ten jednak przyznał w trakcie polemiki z historykami, że nie chodzi mu o prawdę historyczną, a jedynie o uwiarygodnienie swojej tezy, wysuniętej na użytek „szoah-biznesu”. Kulisy tego ohydnego procederu ukazują uczciwi uczeni żydowscy. Wystarczy sięgnąć do znanych w Polsce prac profesorów izraelskich (N. Finkelstein, I. Szahak).

Czytam więc uważnie treść elaboratu i szybko znajduję potwierdzenie swych obaw: autorowi nie chodzi bynajmniej o rzeczową debatę, lecz wyłącznie o „dołożenie” Kościołowi (a więc samemu Chrystusowi: kto wami gardzi, Mną gardzi, Łk 10,16). Przytacza więc na początku całą serię wyrwanych z kontekstu wypowiedzi, mających świadczyć o wrogości Kościoła względem judaizmu. A wystarczyłoby przeczytać uważnie choćby solidne dzieło prof. H. Graetza Historia Żydów, aby się przekonać o zasadności cytowanych zdań.

Przede wszystkim historyk musi się wystrzegać używania pojęć nieprecyzyjnych, służących wprowadzaniu zamętu i pogłębianiu wzajemnych niechęci. Do takich pojęć należy „antysemityzm”, termin wprowadzony w XIX wieku przez publicystów (W. Marr) specjalnie dla zaognienia konfliktu rasowego. Bardziej precyzyjnym jest termin „antyjudaizm”, przy czym należy pamiętać o jego różnorodnym zabarwieniu.

Konflikt między chrześcijaństwem a judaizmem jest głęboko zakorzeniony w historii. Zamiast demonizować rolę Kościoła, jak to czynią różni ideologowie, lepiej sięgnąć do naukowych opracowań tej złożonej problematyki. Ostatnio w Polsce pokazało się kilka solidnych prac z tej dziedziny. Opracowaniem klasycznym już, niemal podręcznikowym, jest książka ks. prof. W. Chrostowskiego Kościół, Żydzi, Polska (rozmowy z G. Górnym i R. Tichym, 2009).

Ponadto chciałbym wskazać na prace prof. J. Iluka, zwłaszcza na źródłowe opracowanie Żydowska politeja i Kościół. Drugi tom tego cennego dzieła nosi tytuł Żydowska antyewangelia. Antyczna tradycja i nowożytne trwanie (Gdańsk 2010). Autor wykazuje tam, że sławny paszkwil antychrześcijański (Toledot Jeszu) powstał już w II wieku jako odpowiedź na Ewangelię św. Mateusza. W roku 2012 ukazała się w Krakowie praca zbiorowa Jezus i chrześcijaństwo w źródłach rabinicznych. Perspektywa historyczna, społeczna, religijna i dialogowa (red. K. Pilarczyk i A. Mrozek). Wreszcie ks. prof. M.S. Wróbel wydał źródłowo udokumentowaną pracę Jezus i Jego wyznawcy w Talmudzie (Lublin 2013).

Nie można więc narzekać na brak dokumentacji zagadnień związanych z trudną koegzystencją żydów i chrześcijan. Zamiast mitologizować wzajemne uprzedzenia, czas już zajrzeć do źródeł, by wreszcie obiektywnie ukazać prawdę historyczną. Takie prace powstają zresztą także po stronie żydowskiej, że wymienię tylko prof. Israela Szahaka. Oczywiście, uczciwi badacze będą nadal obrzucani epitetami jako „antysemici”. Dzisiaj (23.06. 2014) usłyszałem w radio pocieszającą wiadomość, że powstaje nareszcie  polska Liga przeciw Zniesławianiu, na wzór dawno działającej w judaizmie. Jest więc nadzieja na to, że przestanie się pisać o „polskich obozach zagłady” i „polskim antysemityzmie”.

Wczoraj ks. prof. P. Rytel-Andrianik mówił w Rozmowach niedokończonych w Radio Maryja o swej pracy nad ustaleniem listy Polaków pomagających Żydom podczas okupacji. W ciągu zaledwie roku zebrał on ok. 40 tysięcy imion ludzi narażających życie własne i swych bliskich, bo tak nakazywało im sumienie kształtowane na Chrystusowej Ewangelii. Gdyby te badania rozpoczęto wcześniej, lista bohaterskich Polaków byłaby znacznie dłuższa. Podłością jest szkalowanie dobrego imienia kapłanów, którzy w tej akcji odegrali zasadniczą rolę. Myślę tu o zniesławianym nadal bezkarnie imieniu ks. prof. S. Trzeciaka. A przecież można było zapoznać się z jego biogramem w Encyklopedii Katolickiej.

Piszę z bólem o artykule umieszczonym na katolickim blogu Kleofas. Jego treść dziwnie koresponduje z histeryczną nagonką na katolickich lekarzy, rozpętaną ostatnio w mediach. Nie chcę posądzać autora nieszczęsnego tekstu o fanatyzm antychrześcijański, chociaż pseudonim, jaki sobie przybrał, mógłby na to wskazywać (nazwisko A. Nowickiego kojarzy się mojemu pokoleniu z wojującym ateizmem zaciekłego politruka, a potem masona; zob. Wikipedia). Zwracam jednak uwagę na reguły obowiązujące w rzeczowej dyskusji naukowej.

Przykładem takiej obiektywnej debaty  międzyreligijnej jest najnowsza praca chrześcijańskiego badacza, z wdzięcznością przyjęta również przez  uczonych żydowskich (P. Schaefer, The Jewish Jesus. How Judaism and Christianity Shaped Each Other, Princeton 2013). Polecam ją gorąco tym wszystkim, którzy uczciwie szukają obiektywnej prawdy. Dla chrześcijan Prawdą jest Chrystus, a każda zniewaga wyrządzona Jemu domaga się świadectwa wierzących. Jeśli źle powiedziałem, udowodnij, co było złego. A jeżeli dobrze, to dlaczego Mnie bijesz? (J 18,23).

O tytułach psalmów

Polski czytelnik Grzegorza z Nyssy dostaje do rąk kolejne dzieło tego autora nie tylko w pięknej szacie graficznej, ale i w doskonałym przekładzie na język współczesny.

Dr Marta Przyszychowska zajmuje się w swej pracy naukowej bogatą twórczością teologiczną św. Grzegorza z Nyssy, biskupa i doktora Kościoła z IV wieku. Dzięki jej przekładom autor ten staje się powoli znany w polskim środowisku znawców starożytności chrześcijańskiej. M. Przyszychowska słusznie rozpoczęła swą pracę translatorską od pism egzegetycznych Grzegorza z Nyssy (Homilie do błogosławieństw, do Pieśni nad Pieśniami i do Eklezjastesa, O stworzeniu człowieka). Ostatnio ukazał się jej przekład wprowadzenia w lekturę Psałterza (Eis ten epigrafen ton Psalmon).

Polska nazwa tego dziełka, O tytułach psalmów, może być nieco myląca dla czytelników, gdyż sugeruje koncentrację uwagi na samych nagłówkach Psalmów Dawida. Nagłówki te zawierały informacje dla ich wykonawców w liturgii świątynnej, a następnie synagogalnej. Już w starożytności, po zburzeniu Świątyni (rok 70), informacje te były nieczytelne dla chrześcijan, którzy zaczęli się w nich dopatrywać treści alegorycznych. Ojcowie Kościoła zaczynają stopniowo dostrzegać potrzebę wprowadzania wyznawców Chrystusa w lekturę Psałterza.

Potrzeba taka rodzi się najpierw w środowisku monastycznym Górnego Egiptu. Św. Atanazy z Aleksandrii, po wizycie u mnichów na Pustyni Nitryjskiej, napisał krótkie wprowadzenie w duchową lekturę Psałterza (List do Marcelina). Wywarło ono duży wpływ zarówno na Kościół Wschodu, jak i Zachodu chrześcijańskiego. W Kapadocji zachwycił się nim św. Bazyli, który streścił główne jego idee w swoim komentarzu do psalmów; od Bazylego tę fascynację chrześcijańską lekturą Psałterza przejął właśnie Grzegorz z Nyssy.

W Kościele zachodnim natomiast szczególnym propagatorem duchowej interpretacji psalmów był św. Ambroży z Mediolanu. Jego uczeń, św. Augustyn z Hippony zostawił ogromny komentarz homiletyczny do Psalmów, w którym wykłada swoją koncepcję Chrystusa powszechnego (Christus totus): Chrystus jest jego zdaniem obecny w całym Psałterzu, przemawiając czasem jako Głowa Kościoła, a czasem jako jego członki.

Traktat Grzegorza z Nyssy O tytułach psalmów powstał pół wieku wcześniej niż Augustynowe Enarrationes in Psalmos. Jego założeniem nie było jeszcze opracowanie chrystologii Psałterza, a jedynie troska o wprowadzenie ascetyczne do psalmów, obecnych już na trwałe w liturgii Kościoła i w pobożności prywatnej. Dziełko Grzegorza składa się z dwóch nierównych części, z których pierwsza zawiera wprowadzenie ogólne do traktatu, być może niedokończonego przez autora.

We wprowadzeniu Grzegorz wykłada swą hipotezę roboczą. Uważa on mianowicie, że pięć ksiąg Psałterza to szczeble drabiny prowadzącej ku doskonałości chrześcijańskiej, a tytuły psalmów zawarte w Biblii greckiej zawierają wskazówki dotyczące dążenia do cnoty i doskonałości. Część zasadnicza traktatu weryfikuje założenia wstępne, koncentrując się zwłaszcza na informacjach zawartych w nagłówkach psalmów. Całość dzieła można uważać za próbę wprowadzenia w literacką i teologiczną kompozycję pięcioksięgu Psałterza. Autor nie zamierza dawać wyczerpującej egzegezy każdego psalmu; chce jedynie zorientować swego czytelnika w kierunkach interpretacji całego zbioru.

Lekturę tego cennego dziełka Grzegorza z Nyssy ułatwia staranny i dokładny przekład dostarczony przez M. Przyszychowską. Ważne jest, że przekładu dokonała osoba od wielu lat studiująca słownictwo i teologię tego autora. Wiadomo, że przekład nie może być tylko poprawny językowo, ale musi głębiej wnikać w myśl autora dzieła, zwłaszcza gdy chodzi o literaturę starochrześcijańską. Polski czytelnik Grzegorza z Nyssy dostaje do rąk kolejne dzieło tego autora nie tylko w pięknej szacie graficznej, ale i w doskonałym przekładzie na język współczesny.

tyt_psalmowGrzegorz z Nyssy, O tytułach psalmów. Wstęp, tłumaczenie, przypisy Marta Przyszychowska (Źródła Myśli Teologicznej 72), Kraków WAM 2014, s. 131.