Do Koheleta

Nic nowego pod słońcem.
Wyciągam czyste naczynia ze zmywarki, pakuję brudne naczynia do zmywarki.
Szklane butelki pakuję do worka zielonego, a plastikowe do czerwonego. Myślę, dlaczego nie ma niszczarki, która mogłaby w jedną sekundę zamienić śmieci w energię elektryczną.

Nic nowego pod słońcem.
Wyciągam pranie z pralki, rozwieszam na suszarce.
Zastanawiam się, czy jest prawdopodobne, że jeszcze kiedyś włożę do pralki dokładnie te same ubrania. Próbuję sobie przypomnieć rachunek prawdopodobieństwa i kombinacje. Wychodzi, że powstanie życia na ziemi jest jeszcze mniej prawdopodobne.
Prasuję i składam.

Nic nowego pod słońcem.
Poszewki i prześcieradła oddaję do magla.
Przy okazji kupuję chleb, mleko, ziemniaki, Nutellę, kawę Jacobs, Fantazję czekoladową, mięso, masło irlandzkie, parówki Berlinki, jabłka i banany.

Nic nowego pod słońcem.
Odwożę dzieci na piłkę i tańce.
Przywożę dzieci z piłki i tańców.

Nic nowego pod słońcem.
Wyciągam garnki i patelnie. Obieram, płuczę, ucieram, siekam, mieszam, miksuję, zalewam, gotuję, piekę, smażę, panieruję, obtaczam, solę i pieprzę.
Odkurzam dywany, szoruję umywalki, toalety i wannę, zmywam mopem podłogi.
Zbieram rozrzucone rzeczy z pola widzenia i staram się je gdzieś włożyć, aby przynajmniej na chwilę z chaosu wyłonił się porządek, inaczej kosmos.
Pogoń za wiatrem. Marność nad marnościami.

Czy to jest prawdziwa rzeczywistość?
Pytam mędrców, filozofów i proroków.
Ale oni tego nie wiedzą, bo nie byli sprzątaczkami, kucharkami, opiekunkami i praczkami.
Oni posyłają mnie na wysokości, gdzie mieszkają piękne abstrakcje.
Patrz w górę! Sięgaj obłoków!
Jedną rękę wyciągam ku górze, niech mnie schwyci jakiś anioł.
Za drugą ciągnie mnie w dół moje dziecko: mamo, jak zrobić matmę?
Pocieszam się, że matematyka to jednak jakaś abstrakcja jest.

Muszę kończyć pisanie. Idę do magla.

A, jeszcze jedno zanim wyjdę.
Lubię cię, Kohelecie, mimo że ty nie lubisz kobiet, choć miałeś ich wiele, a wszystkie głupie.
Lubię cię za twoje marności, pogoń za wiatrem i za twoje niezaspokojenie.
Kobieta jest dla ciebie bardziej gorzka niż śmierć, usidla cię i zniewala.
Mądry Kohelecie, bardzo przejęty swoim niezaspokojeniem, zważ jak bardzo były niezaspokojone kobiety, które cię obsługiwały, zgodnie z odwieczną tradycją zaspokajania mężczyzn.
Miałeś wszak ich wiele, a wszystkie głupie.

Teraz już wstaję i idę do magla. Nie, najpierw jeszcze porozwieszam pranie.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *