Dlaczego Jezus stawiał swoim uczniom radykalne, właściwie nie do spełnienia, wymagania etyczne? Dlatego, że się pomylił. Był On prorokiem apokaliptycznym i wierzył w rychły koniec świata, etyka ta była zatem na krótki okres przejściowy, w którym nie mogą już obowiązywać normalne zasady życia społecznego. Jak wiemy, koniec świata nie nastąpił (ale Jezus podobnie jak inni tacy prorocy zabezpieczał się przed taką ewentualnością twierdzeniami, że tak naprawdę tylko Bóg wie, kiedy ten koniec świata stanie się faktem). A zatem Jezus się mylił. Przynajmniej zdaniem Dariusza Kota (Jezus zapomniany: prorok apokaliptycznego Królestwa, „Znak” 691 (2012) nr 12, s. 22-28).
Autor ten uważa, że hipoteza apokaliptyczna bez problemu tłumaczy stawianie niemożliwych do zrealizowania wymagań etycznych. Można by jednak delikatnie zapytać autora, czy sądzi również, że Jezus rzeczywiście zalecał wyłupywanie sobie oczu i obcinanie rąk, nawet w owym okresie przejściowym (Mt 5, 29n). Bo jeśli tak, to jego uczniowie (którym do doskonałości moralnej było daleko) powinni wszyscy wyglądać niczym typowy pirat.
Czy Bóg może być prorokiem? Czy Bóg może być omylny? I to jeszcze w tej niewiedzy i
omylności sprytnie się zastrzegając, że nie wie na pewno. I czy kiedykolwiek pojawił się taki problem, że ludzie faktycznie wszystko rozdali innym, na zgubę społeczeństwa? Może takie wyśrubowane wymagania są potrzebne, żebyśmy mogli choć w niewielkim
stopniu zbliżyć się do ich realizacji, potrzebna jest nam ciągła mobilizacja. I jeśli powie się człowiekowi raz: zrób tylko trochę, to nic nie zrobi, a jeśli ciągle będzie mu się powtarzać: zrób dużo, to zrobi
chociaż trochę. Wydaje mi się, że Bóg się nie myli, tylko zna nas lepiej niż my siebie.
Bóg oczywiście nie może być omylny. Jeśli jednak Jezus był prorokiem apokaliptycznym, który się pomylił w rachubach co do końca świat, to znaczy, że nie był Bogiem. A nawet prorokiem był bardzo kiepskim, Izajasz czy Jeremiasz byli lepsi od Niego. Weroniko, jesteś dla mnie dowodem na to, że każdy jest czy może być teologiem. Zwłaszcza słowami: „zrób tylko trochę, to nic nie zrobi, a jeśli ciągle będziesz powtarzał: zrób dużo, to zrobi chociaż trochę”. Bez specjalnego zagłębiania się w temat rozumiesz, co chyba nie do końca udaje się D. Kotowi, że Jezus używał różnych stylów wypowiedzi: i świadomej przesady (no bo przecież rąk raczej naprawdę nie kazał sobie obcinać), i wypowiedzi apokaliptycznych, i przypowieści, i przysłów. Używał takich form wypowiedzi, jakie były wtedy w użyciu i jakie słuchający go rozumieli i znali. W artykule D. Kota jest jeszcze jeden szczegół, mianowicie mówi on o tym, że pamięć ludzka jest podatna na zniekształcenia, że nasza pamięć o wydarzeniach zmienia się w zależności od ich oceny, więc uczniowie Jezusa też mogli z proroka apokaliptycznego zrobić Syna Bożego posługującego się metaforami. Tyle, że Jezus był też nauczycielem, a każdy rozsądny nauczyciel w sytuacji, w której jego wypowiedzi nie są w żaden sposób zapisywane, podaje swoją naukę w taki sposób, żeby została zapamiętana. Zatem to, że my dzisiaj przekształcamy to, co zapamiętaliśmy, nie przesądza o tym, że tak samo było w czasach Jezusa.
Teorii, kim On był i kim nie był, a nawet, że w ogóle Go nie było, było już wiele. I wiele pewnie jeszcze powstanie. 🙂