Apologia chrześcijaństwa w dziele Orygenesa „Przeciw Celsusowi” /cz.I/

Treść polemiki Orygenesa z Celsusem.

Orygenes w piśmie „Przeciw Celsusowi” najczęściej korzystał z antologijnego materiału zawartego w Ewangeliach. Posługując się tymi materiałami zbudował szereg argumentów potwierdzających boskie pochodzenie chrześcijaństwa. Dają się one sprowadzić do argumentacji historycznej, bądź też bardziej psychologicznej, odwołującej się do faktu przeżycia religijnego.

1. Jezus Chrystus w świetle Ewangelii jako źródeł historycznych.

Jeśliby pierwszy sposób dowodzenia wyrazić w postaci formuły logicznej, to przebiegałaby ona w kilku etapach. Przede wszystkim należałoby rozważyć historyczną wartość źródeł chrześcijaństwa. Na tym etapie Orygenes stara się wykazać kwalifikacje moralne autorów, które by pośrednio dowodziły prawdziwości ich pism. Najpierw stawia pytanie, czy wobec faktu, że sam Jezus nie pozostawił żadnego pisma, ewangelijne świadectwo jego uczniów jest historycznie wiarygodne. Odpowiada zaś następująco:

„Może kto uważać, że to wszystko jest wymysłem ewangelistów; czy jednak nie są zmyśleniem raczej słowa ludzi przemawiających z wrogością i nienawiścią przeciw Jezusowi i chrześcijanom, a prawdą to, co napisali ci, którzy cierpieniami poniesionymi dla nauki Jezusa dowiedli swego szczerego przywiązania do niego? Czyż bowiem uczniowie Jezusa z męstwem i wytrwałością znosiliby prześladowania i śmierć za fałszywe zmyślenia o swoim nauczycielu?” /II,10/. Ewangeliści napisali o Jezusie prawdę. Dowodem na to są ich cierpienia, prześladowania, a nawet męczeńska śmierć. Za fałszywe zmyślenia nie oddaje się życia. Rozsądną więc rzeczą jest przyjąć, że szczerze wierzyli w to, co napisali.

Uderza Orygenesa inny charakterystyczny fakt, potwierdzający wysokie kwalifikacje moralne autorów ewangelii : Przecież gdyby nie kochali prawdy, lecz jak sądzi Celsus, opisywali własne wymysły, nie wspominali z pewnością o tym, że Piotr się zaparł Jezusa, a uczniowie zgorszyli się z Pana, i któż by wówczas o tym wiedział? Nawet byłoby zrozumiałe, gdyby o takich sprawach nie wspominali ludzie, którzy chcą czytelników Ewangelii nauczyć pogardy śmierci grożącej za wyznawanie chrześcijaństwa” /II,15/.

Do tej myśli Aleksandryjczyk powraca w innym miejscu, gdy rozważa tę samą alternatywę: albo ewangeliści kłamali, albo mówili prawdę. Na powtarzany przez Celsusa zarzut, że ewangelijne opowiadania zawierają kłamstwa, a ewangeliści nie potrafili w sposób przekonywujący nawet ukryć swych kłamstw, tak odpowiada: „Bardzo łatwo można było ukryć to wszystko; wystarczyło wcale o tym nie mówić”/II,26/. Gdyby ewangeliści nie przytaczali słów Jezusa, nie byłyby one przedmiotem sporu. Jednak ewangeliści pisali szczerze. Z ich pism przebija pobożność i rzetelność. Nie ma w nich ”śladu nieautentyczności, podstępu, fikcji ani oszustwa”. Ponieważ nie zetknęli się nigdy z przebiegłą sofistyką czy retoryką, nie wymyślili tych „historii, które by same z siebie mogły zaszczepić wiarę i doprowadzić ludzi do życia zgodnego z tą wiarą”/ III,39/.

Opowiadania ewangelijne zawierają nie tylko dzieje Jezusa, ale także słowa, „które dowodzą boskości Jezusa”. Przeprowadzanie selekcji tego materiału, tj. uznawanie za prawdę jednych miejsc, a odrzucanie i wrogość wobec innych fragmentów, jest nieuzasadnione. Trzeba albo odrzucić całą ewangelię, albo dostrzec w niej niezwykłość obrazu Jezusa / II,33/. Nie poprzestając na wykazaniu wysokich kwalifikacji moralnych autorów biblijnych Orygenes szuka następnie w samym Piśmie św.
dowód na ścisłą historyczność tych źródeł. Takimi dowodami są opisane w nich fakty historyczne, potwierdzone przez autorów niechrześcijańskich. Np. Józef Flawiusz w księdze XVIII „ Starożytności żydowskich” zaświadcza o historyczności Jana Chrzciciela, Jezusa i Jakuba Sprawiedliwego /I,47/.

Z myślą o przekazaniu potomnym uczniowie Jezusa napisali wiernie to, co się rzeczywiście wydarzyło / I, 46/. Gdy Jezus urodził się za panowania Augusta, w całym imperium rzymskim panował pokój. Ten niezwykły fakt w dziejach cesarstwa był zapowiedzią przyszłego wypełnienia polecenia Jezusa głoszenia i nauczania ewangelii wszystkim narodom. „Jakże więc mogłaby zatriumfować taka pokojowa nauka, która nie pozwala nawet mścić się na wrogach, gdyby w czasie wcielenia Jezusa nie zapanował na świecie pokój?” /II,30/. Sprawił to Bóg, który w tym celu oddał różne i liczne narody pod władzę jednego cesarza.

Jezus został ukrzyżowany za panowania Tyberiusza. Także ten fakt został potwierdzony przez nadzwyczajne zewnętrzne „dowody”, o których świadczy grecki historyk Flegont w swym dziele „Kroniki” /III,33/. Bardzo charakterystyczna jest następująca wypowiedź Orygenesa. Opierając się „na poważnych słowach” dowodzi, że „ z ciała Jezusa nie popłynęła krew mityczna, krew wymyślona przez Homera: gdy Jezus już umarł ‘jeden z żołnierzy przebił mu bok i wypłynęła krew i woda. Zaświadczył to ten, który widział, a świadectwo jego jest prawdziwe; On wie, że mówi prawdę’ ”/ II,36/. Sam więc apostoł dostarcza takiego dowodu.

Można zatem przyjąć, że Orygenes uważał opowiadania ewangelijne za wiarygodne źródło historyczne do poznania Jezusa Chrystusa, a autorów za rzeczywistych świadków opisanych wydarzeń. Ewangeliści przytaczają jak najsumienniej prawdę historyczną o Jezusie opisując jego życie, działalność i naukę. Są pisarzami szczerymi, bezstronnymi i całkowicie bezinteresownymi. Opowiadają po prostu obiektywnie o faktach, które miały miejsce. Skoro więc materiały ewangelijne mają ścisłą wartość świadectwa historycznego, można z kolei na ich podstawie wykazać, że Jezus Chrystus jest rzeczywiście wysłannikiem Bożym.

Najpierw jednak trzeba rozważyć pytanie, czy Jezus z Nazaretu sam się podawał za Bożego wysłannika. Zastanawiające jest to, że Orygenes zupełnie pomija analizę znaczenia tytułu „Syn Człowieczy”, który, zdaniem biblistów, jest nawiązaniem do znanego proroctwa z księgi Daniela i świadczy o tym, że Jezus był świadom swych boskich prerogatyw. Aleksandryjczyk cytuje te słowa Jezusa, w których odsłania On uczniom swój szczególny stosunek do Ojca. Przy czy zauważa, że niektóre z tych wypowiedzi nasuwają myśl o stosunku niższości Syna wobec Ojca /VIII,14/. Zdecydowana jednak ich większość wskazuje raczej na równość. Np. cytując teksty przytoczone przez Mateusza, Łukasza i Jana, Orygenes dowodzi: „Nasz Zbawiciel i Pan, Słowo Boże, powiedział: ‘Nikt nie zna Syna tylko Ojciec , ani Ojca nie zna nikt tylko Syn i ten, komu by Syn chciał objawić’ chcąc wskazać w ten sposób, iż wielkość poznania Boga jest taka, że pojąć Go i poznać może tylko On sam oraz ci, których umysł został oświecony przez Słowo i przez Boga” / VI, 17/. Niestworzonego i pierworodnego Syna może godnie pojąć tylko Ojciec, który Go zrodził, natomiast Ojca może zrozumieć tylko Syn, który jest Jego mądrością i prawdą.

Dalej Orygenes wyjaśnia: „Gdyby Celsus znał stwierdzenie Jezusa: ‘ Ja i Ojciec jedno jesteśmy’, gdyby wiedział, co Syn Boży powiedział w modlitwie do Boga: ‘Tak jak ja i Ty jedno jesteśmy’ nie twierdziłby, że czcimy kogokolwiek poza najwyższy Bogiem. Chrystus powiedział przecież:
‘Ojciec jest we mnie, a ja jestem w Ojcu’ ”. Chrześcijanie czczą „jednego Boga – ojca i Syna”, a zatem nie składają hołdów człowiekowi, „który się niedawno narodził, a którego przedtem nie było”. Autor przytacza znowu cały szereg słów Jezusa /”pierwej niż Abraham był, jam jest”, „Jam jest prawda”/ i na ich podstawie wyprowadza wniosek: Ojciec i Syn są „ dwoma osobami, ale jednością w identyczności, zgodzie i tożsamości woli. Ten przeto, kto widział Syna, który jest jasnością chwały i odbiciem istoty Boga, w obrazie bożym oglądał również Boga” /VIII,12/.

Na boskość Jezusa wskazywały liczne proroctwa starotestamentowe. Dowód z proroctw należy do najczęstszych i przejawia się przez całą apologię Orygenesa. Prorocy żydowscy zapowiedzieli przyjście Chrystusa. Tego „najistotniejszego” dowodu nie mogą zaprzeczyć ani Żydzi ani heretycy /I,49/. Przecież to prawda,. że jego przyjście zostało zapowiedziane przed laty przez wielu proroków, tak że cały naród oczekujący jego przyjścia po narodzinach Jezusa podzielił się na dwa obozy. „Jedni z nich rozpoznali mesjasza, inni natomiast „odważyli się na popełnienie zbrodni przeciw Jezusowi” /III, 28/.
Prorocy dzięki „ natchnieniu ducha bożego” lepiej rozumieli sens i bieg wydarzeń / IV,55/. Działanie Ducha Świętego nie sprawiało u nich stanu „ekstazy, szału czy obłędu”, ale powodowało, że „umysł ich stawał się jaśniejszy /…/, a dusza szlachetniała” /VII, 3—4/. „Ówcześni ludzie spisali słowa proroków i strzegli ich, ażeby przyszłe pokolenia zapoznawszy się z proroctwami podziwiały je jako słowa samego Boga /…/. Prorocy więc zgodnie z wolą Bożą otwarcie głosili to wszystko, co ku własnemu pożytkowi słuchacze powinni łatwo zrozumieć” /VII,10/.

Zdaniem Orygenesa starotestamentowe proroctwa o wydarzeniach z życia Chrystusa nie mogą odnosić się do innych osób. Przepowiedziały one cechy charakteru Zbawiciela, miejsce Jego narodzin, mękę, zmartwychwstanie i cuda, jakich miał dokonać. Orygenes cytuje proroctwo Micheasza o miejscu narodzin Mesjasza. /5,2/ i tak je komentuje: „ Proroctwo to nie może odnosić się do żadnego szaleńca i oszusta /…/ , jeśli nie potrafi dowieść, że urodził się w Betlejem”. Natomiast historia Jezusa spisana w Ewangeliach jest zgodna z tym proroctwem. Do tego typu argumentów z Pisma św. Orygenes dołącza jeszcze dowody zewnętrzne, w tym przypadku fakt, „ iż w Betlejem istnieje grota, w której się urodził Jezus /…/. Miejsce to słynie w całej okolicy” / I,51/.
Prorocy zapowiedzieli nie tylko mękę Zbawiciela, ale także jej zbawcze znaczenie. Chrystus miał być ofiarą za grzechy świata i w tym sensie śmierć Jego miała cechy ekspiacyjne /I, 54/. Wszystkie jednak proroctwa na ten temat są niewłaściwie interpretowane przez Żydów. Jedno z największych i najpiękniejszych, zapisane w księdze Izajasza /52,13-53/, odnoszą  do całego narodu. Tymczasem Orygenes jest przekonany, że proroctwo to mówi o pojedynczym człowieku, tj. Jezusie Chrystusie /I,55/. Poza tym Żydzi nie dostrzegli lub nie chcieli dostrzec faktu, że ich księgi mówią o dwukrotnym przyjściu Chrystusa / I, 56/. Pierwsze przyjście już się dokonało. Drugie natomiast nastąpi wtedy, gdy Chrystus przyjdzie w pełni swego majestatu bez żadnej domieszki ludzkiej natury.

Orygenes kilkakrotnie przeprowadza egzegezę różnych tekstów mesjańskich. Wypełnienie tych obietnic dostrzega zarówno w realizacji poszczególnych przepowiedni, jak i w całej tajemnicy Chrystusa, a więc w Jego cudach, zmartwychwstaniu i Kościele. Analiza tej niezwykłej działalności Jezusa prowadzi, zdaniem Orygenesa, do uznania za niewątpliwie historyczny fakt, że czynił On cuda, a tym samym dowiódł swej boskości.

Cudów tych dokonywał zupełnie inaczej niż magowie. Gdyby przyjąć, że rzeczywiście nauczył się określonych sztuk, np. w Egipcie, a po powrocie do Judei wykorzystując swe umiejętności głosił, że jest Bogiem, to jakże „mógłby wykładać doktrynę, która uczy, żeby w całym swym postępowaniu człowiek myślał o Bogu jako o przyszłym sędzim wszystkich uczynków” / I,38/. Orygenes zauważa, że jest niemożliwe i absurdalne, by mag z narażeniem życia rozpowszechniał naukę zakazującą uprawienia magii. Działalność cudotwórcza Jezusa ziemskiego jest także nieporównana z rzekomymi dokonaniami bohaterów greckich. Nawet jeśli spisane o nich mity zawierają jakiś cień prawdopodobieństwa, to i tak faktycznie nie przyniosły one nikomu żadnego pożytku. Natomiast historia Jezusa ma na dowód tłumy ludzi nieszczęśliwych, którzy doznali od Niego pomocy / III, 33-34/.

Szczególną uwagę Orygenesa przyciągają zapisane w Ewangeliach uzdrowienia oraz trzy wskrzeszenia. Chrystus wskrzesił tylko tych zmarłych, których chciał wskrzesić, aby cuda te potwierdziły Jego boskość oraz by były symbolem określonych prawd. Jeśli uważając się za boskiego wysłannika głosił niezwykłą i mądrą naukę oraz jednocześnie czynił cuda, które wyzwalały ludzi z różnych cierpień, to rzeczywiście musiał być tym, za kogo się uważał /II,48/.

Najwspanialszym jednak cudem potwierdzającym boskość Jezusa był, według Orygenesa, fakt zmartwychwstania /II, 62/. Fakt ten, zapisany w przekazach i opowiadaniach wielkanocnych, jest zupełnie nieporównywalny z wyczynami greckich bohaterów, opisanymi przez Hezjoda i Homera. Orygenes stwierdza, że już w punkcie wyjścia jest zasadnicza różnica: Jezus został ukrzyżowany publicznie, „ a również jego ciało zdjęto z krzyża na oczach ludu /…/. Wysuwam hipotezę, że może dlatego właśnie Jezus wybrał śmierć na krzyżu, by nie można było go zestawiać z bohaterami, którzy rzekomo zstąpili do Hadesu /…/. Może więc wymieniając inne powody krzyżowej śmierci Jezusa można powiedzieć, że Jezus umarł publicznie na krzyżu po to, aby nikt nie mógł twierdzić, że dobrowolnie ukrył się przed ludźmi i nie umarł naprawdę, a gdy uznał to za stosowne, ukazał się ponownie i opowiadał o swym cudownym zmartwychwstaniu?” / II, 56/Orygenes dziwi się Żydom, że odrzucają możliwość zmartwychwstania „ w tym samym ciele”, choć wierzą we wskrzeszania opisane w trzeciej i czwartej Księdze Królewskiej. Zmartwychwstanie Jezusa jest cudowniejsze od wskrzeszeń dokonanych przez Eliasza i Elizeusza, ponieważ Jego „ nie wskrzesił żaden z proroków, lecz Ojciec, który jest w niebiosach” / II, 58/. Natomiast twierdzenie, że cała ta historia ze zmartwychwstaniem była zwykłym oszustwem, nie wytrzymuje krytyki, gdyż wyklucza je oczywista prawdomówność pierwszych chrześcijan. Poza tym uczniowie Jezusa głosili fakt zmartwychwstania z całym przekonaniem i odwagą. Za fałszywe zmyślenia nie oddaje się życia / II,56/.

Na jakiej jednak podstawie uczniowie doszli do przekonania, że Jezus zmartwychwstał? Orygenes kładzie główny nacisk na te dowody, które przekonują, ze Jezus był widziany jako żyjący po śmierci nie tylko przez jedną „ szaloną kobietę” – jak szydził Celsus – ale przez pewną ilość swych uczniów / II, 59/. Czy mogli oni ulec zwykłej pomyłce albo halucynacji? Aleksandryjczyk kwestionuje pogląd, jakoby normalni ludzie przeżywali na jawie własne pragnienia jako rzeczywiste fakty. Uczniowie nie byli ani szaleńcami, ani głupcami. Nie dowierzali na słowo wiadomościom o niezwykłych zdarzeniach bez uprzedniego ich sprawdzenia. Np. Tomasz dopiero po obejrzeniu ran Jezusa uznał cud zmartwychwstania / II, 60-61/.

Jednocześnie Orygenes podważa przypuszczenie, jakoby w rzeczywistości Jezus nigdy nie umarł, lecz tylko popadł w letarg, z którego się później ocknął. Zdaniem jego z Ewangelii jasno wynika, że zmartwychwstały Jezus był dostępny dla dotyku, słuchu i wzroku. Chrystus zmartwychwstał w dawnym ciele, ale Jego życie po zmartwychwstaniu było nie tym samym życiem co przed śmiercią, lecz istnieniem wzniosłym, początkiem niebiańskiej chwały / II, 68-69/.

Orygenes dostrzega różnicę między subiektywna wizją a zgodnym świadectwem ludzi, którzy twierdzili, że Jezusa zmartwychwstałego widzieli. Fakty podane przez św. Pawła w 1 Kor 15,3-8 wydają mu się „wspaniałe, godne podziwu /…/; z faktów tych można wnioskować przyczynę, dla której Jezus po zmartwychwstaniu nie był oglądany tak samo, jak przed śmiercią”/ II,62-63/. Dla autora apologii nawet Jezus ziemski nie wszystkim się pozwalał jednakowo oglądać. Jeżeli jednak przed zmartwychwstaniem postrzeganie Jezusa było uwarunkowane zdolnościami percepcyjnymi osób, wśród których przebywał, to teraz „nie miał w sobie nic, co byłoby dostępne dla zmysłów szerokich rzesz” /II,64/. Nawet apostołom i uczniom ukazuje się tylko wtedy, kiedy chce: „Oglądał go Kefas – Piotr, który stanowili niejako ‘pierwociny’ apostołów; po nim widziało go dwunastu, gdy przyjęto Macieja w miejsce Judasza; następnie ukazał się pięćdziesięciu braciom jednocześnie, później Jakubowi, potem wszystkim innym apostołom, poza dwunastu prawdopodobnie siedemdziesięciu, a w końcu, już po wszystkim , Pawłowi”/ II, 65/. Jeżeli więc bezzasadne byłoby stawianie zarzutu Jezusowi np. o to, ze nie zabrał ze sobą na górę Tabor wszystkich apostołów, lecz tylko trzech, to nie można również oskarżać Pawła, który relacjonuje fakt, że Jezus uzdolnił tylko niektórych do oglądania swego zmartwychwstania.

Z dotychczasowych ustaleń wynika, że – według Orygenesa – dowody historyczne prowadzą do wniosku, że Jezus głosił swą godność transcendentalną i mesjańską oraz dokonywał niezwykłych cudów, a Jego grób był rzeczywiście pusty w wielkanocna niedzielę. Jezus działał i nauczał tak, jak to  podają dane historyczne zawarte w Ewangeliach…

Jedna myśl nt. „Apologia chrześcijaństwa w dziele Orygenesa „Przeciw Celsusowi” /cz.I/”

  1. W stopce artykułu winno być podane źródło:
    ” Orygenes,Przeciw Celsusowi”, / PSP17, Warszawa 1977/.
    W tekście pracy podawany jest w nawiasach rozdział i wiersz dzieła Orygenesa”.
    Za niedopatrzenie przepraszam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *