Skąd moja niezłomna nadzieja powszechnego zbawienia? Z wiary w Boga wszechmocnego i miłosiernego zarazem. Jeśli jest On tak wszechpotężny i ”wszechkochający” również, to poradzi sobie z każdym superdraniem wolną wolę mającym, wolę tę mocno przekierować potrafi. Gdyby było inaczej, Bóg byłby, wydaje mi się, brakorobem fatalnym: świat i tak jest przecież straszliwy, a jeszcze na domiar złego niektórzy ludzie męczyć się są zmuszeni bez żadnego końca? Niemożliwe! W innego Boga uwierzyć nie umiem i tyle.
To komentarz również i do tekstu Anny Connolly „Kosmiczny optymizm”, bo ona, jak sądzę, też ma niezłomną nadzieję. Liczę zatem na odpowiedź obojga autorów. 🙂
W innego Boga uwierzyć nie umiem i tyle. A co będzie, jeśli okaże się, że jednak Bóg jest inny? Może to właśnie jest nasz problem – który może nas doprowadzić do odwrócenia się od Boga – że nie umiemy uwierzyć w innego Boga niż nasze o Nim wyobrażenie. Czy jest możliwe, że ten, kto będzie „nieludzki” – że odwołam się do tego słowa wytrychu – nie będzie w stanie uwierzyć, w Boga, który może i chce wyciągnąć go z niebytu zła? Mnie się zdaje, że powinniśmy tę możliwość traktować jako realną. Nie przeceniam znaczenia wolnej woli, ale straszliwość świata, piekło na ziemi, zatracenie się w tym piekle powinno się traktować jako poważne ostrzeżenie, że to zatracenie może się przedłużyć na zaświaty. Że mogę chcieć, żeby ono się przedłużyło, że mogę chcieć „anihilacji” w źle, mogę chcieć stać się dla Boga niejako niewidzialny. To wszystko nadziei nie wyklucza, wyklucza jedynie – tak sądzę – pewność zbawienia.
Ostrzeżenie – owszem, nigdy nie zawadzi.
Dla kogoś, kto ufa swojemu rozumowaniu, owszem należy przyjąć taką rozumową hipotezę, że możliwość wiecznego piekła istnieje. Natomiast dla kogoś, kto jak ja nic nie może poradzić na to, że wierzy w Boga nieskończenie miłosiernego i zbawiającego wszystkich po kolei, ta możliwość po prostu nie wchodzi w grę. Umysł przegrywa tutaj zupełnie z moją wiarą. I cieszę się z tego. Powiem więcej: gdybym uwierzyła w możliwość wiecznego potępienia, przestałabym wierzyć w Boga. Ja tak samo jak Jan Turnau po prostu w innego Boga wierzyć nie mogę! I rozumowe hipotezy tej wiary nie mogą zachwiać.
Może lepiej to wyrażę: moja wiara w powszechne zbawienie wynika nie z rozumowej kalkulacji, ale z najgłębszego przekonania mojego serca, z wewnętrznej intuicji. Rozum na to nic nie pomoże. Po prostu serce tu wygrywa z rozumem.
No tak, dochodzimy tu do ciekawego problemu wiary i rozumu. Bo co jest treścią wiary? Odwołując się do Tomasza można powiedzieć, że treścią wiary nie są poszczególne prawdy, ale sam Bóg. Konkretne prawdy wiary tylko ją eksplikują, sprawiają, że prawda staje się widoczna. Dlatego Tomasz mógł mówić, że jeśli ktoś uważa za fałszywe, że ma wierzyć w Chrystusa, powinien odrzucić tę wiarę. Popełniamy błąd oddzielenia Chrystusa od prawdy, ale musimy trzymać się prawdy, to znaczy słuchać własnego (błędnego) sumienia. Wiara nie jest przedmiotem wolnej decyzji, leży ona na głębszej płaszczyźnie ludzkiego bytu. Wolna decyzja ogranicza się do tego, czy wyprzemy aprobatę, czy pozwolimy jej się pojawić. Wiara jest wyzwalana przez Boga, ale wierzący ma w niej udział jako odbiorca. Jest ona raczej czymś podobnym do instynktu. Można by więc chyba powiedzieć, że wiara „siedzi” w sercu człowieka, rozumianym jako jego najgłębsze jestestwo. Trzeba by więc chyba zakładać, że gdy już wiarę zaaprobujemy, wierzymy prawdziwie, bo treścią wiary jest Bóg. Rozum ma jednak swoją rolę do spełnienia, bo to od niego zależy, jak się ta wiara skonkretyzuje. To on jest niejako przewodnikiem na drodze poszukiwania Boga. Bo jak mówił J. Tischner, Boga można poszukiwać dopiero wtedy, gdy się w Niego wierzy. Poszukiwanie prawdy nie odbywa się bowiem bez rozumu. Dlatego powiedziałbym chyba, że serce nie może tu wygrać z rozumem, ale raczej powinny we współpracy ze sobą prowadzić do spotkania z Bogiem.
Ponieważ jednak rozum w tym przypadku nie daje rozstrzygającej odpowiedzi, muszę zdać się na serce. To nie są nauki ścisłe, jakaś inżynieria, gdzie umysł jest ostateczną instancją.
Bóg wszystkich nadziei
W gruncie rzeczy każdy wierzy w Boga
swoich nadziei.
Mój Bóg jest Bogiem
moich nadziei.
Twój Bóg jest Bogiem
twoich nadziei.
Nasz Bóg jest Bogiem
naszych nadziei.
Bóg jest Bogiem
wszystkich nadziei we wszystkich.