Na „zajączka”: Bóg w lustrze

Mirror.jpg, źródło: Wikimedia commons
Mirror.jpg, źródło: Wikimedia commons

Jeśli Syn jest obrazem Ojca, musi być od Niego mniejszy; obraz przecież nie dorównuje swojemu wzorcowi – rozumował Ariusz. W każdym z nas siedzi taki mały „ariuszek”, który na Boga przerzuca obrazy wzięte ze świata stworzonego. Ba! W ten sposób stworzony człowiek – obraz niestworzonego Boga rzeczywiście różniący się od pierwowzoru – rzutuje swoje wyobrażenia na obraz doskonały, którym jest niestworzony Syn. Samo w sobie byłoby to doskonałym żartem, gdyby nie powaga, jaka towarzyszy popełniającym ten błąd. Dlatego musi znaleźć się wewnątrz człowieka jakiś mały atanazy, który wzorem Wielkiego Atanazego wyda arianizmowi walkę „na śmierć i życie”, by można było cieszyć się „Bogiem z nami”.

Właśnie dzięki temu jest możliwy człowiek – obraz niedoskonały, że istnieje wzorzec – obraz doskonały; jest nim Syn jako współistotny obraz Ojca. Nie należy w Synu widzieć sobowtóra Ojca, bo Syn nie jest Ojcem, lecz Synem. W Bogu jest jednak możliwe, że nie będąc „dublerem” Ojca, można jednak być Jego doskonałym obrazem. Dokonuje się to właśnie przez – a nie pomimo – synostwa. Da się być Synem i właśnie w sposobie istnienia właściwym Synowi – objawiać Ojca. Tej samej istoty, co Ojciec (homousios), ma jednak Syn tę samą Boską istotę jako Syn, a nie Ojciec. Bóg jest boski na trzy sposoby; lepiej: istota Boga jest przeżywana na „trzy Osoby”, jest to, jeśli można odwołać się do muzyki, by słowem nie nadwyrężać nabożnego milczenia, jakie powinno towarzyszyć czcicielowi Trójcy, Boski koncert na Ojca i „dwie ręce”, jak św. Ireneusz określał Syna i Ducha Świętego.

Gdyby w wyobrażeniach ludzkich wspólnot próbować zamknąć jedność Trzech – porównywaną przez Grzegorza z Nyssy do łańcucha, którego poruszenie jednego z ogniw wprawia w ruch pozostałe – musiałaby ona zostać rozerwana. Nie da się jednak przerwać takiej wspólnoty, w której właśnie to, co sprawia wyodrębnienie Osób, jest zarazem tym, co sprawia ich zespolenie. Syn jest Synem tylko dlatego, że ma Ojca, który Go rodzi; Ojciec jest Ojcem, ponieważ ma Syna, którego zrodził. Drugi ma swoje źródło w Pierwszym, ale i „Początek bez początków” – w „Zrodzonym Początku”. „To nowa i paradoksalna – godzi biskup Nyssy pozorną sprzeczność – zjednoczona odrębność i odrębna jedność”.

Prócz „atanka” w naszym wnętrzu powinni się zmieścić jeszcze „grzesio” i „bazio”. Wielkiego Atanazego interpretację słów „Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca” (J 14,9) trzeba bowiem uzupełnić o refleksję Bazylego Wielkiego, który dosłuchał się w nich nie tylko istotowej równości Ojca i Syna, ale również jednej wspólnej woli Tych Dwojga. Z kolei by zrozumieć, jak jest możliwa jedność woli ojcowskiej i synowskiej, warto odwołać się znów do wyobrażeń Grzegorza. Według niego między wolą Ojca i Syna nie ma różnicy dzięki temu, że Syn jest doskonałym obrazem Ojca właśnie w swojej woli, która we wszystkim odbija poruszenia woli Ojca. Jak wtedy, gdy „ktoś się przegląda w lustrze”, a jego odbicie „odpowiada we wszystkim wzorcowi, dzięki któremu w lustrze pojawia się obraz”.

Z tą różnicą, że w przypadku „personalnego zwierciadła” odbicie nie będzie się działo „automatycznie”, na zasadzie konieczności. Można by powiedzieć, że Syn musi „mieć wolę” pełnić wolę Ojca, przy czym to musi należy czytać: „chce”; więc: „ma wolę pełnić wolę”. Ale zdaje się, że takie mówienie zbliżałoby się niebezpiecznie do tryteizmu, jakby chodziło nie o jednego Boga, a o bogów (sprzeczność faktyczna, nie pozorna – Bóg może być tylko jeden) zjednoczonych na bazie uzgodnionej woli. W rzeczywistości Syn „posiadając” Ojca, który Mu się daruje, otrzymuje również Jego wolę, którą „odbija” po synowsku, jasno i wyraźnie, bo w doskonałym zwierciadle. Inaczej niż w przypadku niedoskonałych obrazów, którymi jako ludzie jesteśmy. Wola Boża wykrzywia się w naszej woli, jak w gabinecie luster, co nie skłania do śmiechu. Skutkiem tego również ludzkie wspólnoty – odbiegające od wzorca – rozrywa brak jedności.

Lepiej byłoby człowiekowi skorzystać z gabinetu luster wzajemnie się naświetlających, jaki zafundował człowiekowi Trójjedyny. Jeśli Syn jest Obrazem Ojca, a ludzie zostali stworzeni na Jego obraz, w takim razie to, co objawione, a ponieważ Boskie – przekraczające ludzkie pojmowanie – odbija się jednak „jakby w zwierciadle, niejasno” w tym, co ludzkie. Dzięki temu możemy zbliżać się do tajemnicy Trójcy, choć zawsze „krocząc w mrocznym świetle wiary” (Christoph Schönborn). Ona z kolei oświeca pojmowanie i umożliwia budowanie jedności na obraz trynitarnej. Doświadczenie boskiej wspólnoty „po części” otwiera na przyjmowanie nowego światła płynącego od Jednego, choć Trzech.

I tak dalej, aż poznamy tak, jak zostaliśmy poznani (por. 1Kor 13,12) – ale dopiero tam w pełni. Tutaj zabiegamy o własne zbawienie z bojaźnią i drżeniem (por. Flp 2,12), jakbyśmy nieśli w rękach kruche szkło, podczas gdy nosimy w sobie Trójcę Świętą. Otrzymany skarb – Boga Trójjedynego – przechowujemy w tabernakulum glinianym (por. 2Kor 4,7), czyli kruchym – jak lustro, którym jesteśmy. Bóg, powiada św. Paweł, zabłysnął w naszych sercach, by olśnić nas jasnością poznania chwały Bożej na obliczu Chrystusa (por. 2Kor 4,6). Refleks, „zajączek” odbity od zwierciadła Syna Bożego, który do nas dociera i odbija w nas Jego obraz; a ponieważ „światło odbite pozwala raz jeszcze spojrzeć na to, co już rozpoznano” (Marian Grabowski), dlatego my, którzy „z odsłoniętą twarzą wpatrujemy się w jasność Pańską, jakby w zwierciadle, za sprawą Ducha Pańskiego, coraz bardziej jaśniejąc, upodabniamy się do Jego obrazu” (2Kor 3,18).

Chrystus jest jednak dla nas obrazem Boga niewidzialnego (por. Kol 1,15) – taka jest Dobra Nowina – właśnie w tym, co widzialne, a więc w naturze ludzkiej, stworzonej, w kruchości człowieczeństwa (por. J 1,14), a najbardziej objawia Boga w Krzyżu! Staje się „pierwocinami” tych wszystkich, którzy jak On stać się mają obrazem doskonałym Boga niewidzialnego. Jest tylko jedna droga do celu, a właściwie Droga – Syn. Dzięki temu, że On ukształtuje się w nas (Ga 4,19), poznamy Ojca. Poznamy, bo staniemy się jak Syn – bo On stanie się w nas – obrazem Ojca. Poznamy zatem Ojca w zwierciadle samych siebie – zjednoczonych z Synem, Jego doskonałym Obrazem. Czy jest jednak możliwe, że jako ludzie będziemy doskonałym obrazem Ojca – jak odbicie w lustrze oddające we wszystkim swój wzorzec? Zapytajcie świętych, nie tych, co to chodzą uśmiechnięci między nami w szkole i pracy, ale raczej tamtych, którzy przeszli już ciemne noce, nauczyli się współpracować z Jego wolą – a dzięki temu doskonale z Nim zjednoczeniu, zażywają już odpoczynku szabatu.

Johncross5.jpg, źródło: Wikimedia commons
Johncross5.jpg, źródło: Wikimedia commons

Odpowiada św. Jan od Krzyża, według którego w chwale nieba wole Boska i ludzka „połączą się w jednej woli i w jednej tylko miłości Boga”, a dusza będzie miłowała „Boga mocą i wolą samego Boga, będąc z Nim zjednoczona tą samą potęgą miłości, jaką Bóg ją kocha”. Według św. Tomasza z Akwinu ci, którzy doznali przebóstwienia, „stają się jakby »sobowtórami« Boga (deiformes)”. Ale – dodajmy, choć powinno to być już oczywiste – na swój, synów Bożych, sposób, nie przestając być ludźmi.

Sławomir Zatwardnicki

Jedna myśl nt. „Na „zajączka”: Bóg w lustrze”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *